Литмир - Электронная Библиотека

– Aha. A co to jest aspekt, wujku Sania?

– To coś takiego jak kolanka u dziewczyny: żeby dojść do sedna, możesz złapać albo za jedno, albo za drugie. I właśnie drugi aspekt nazwałeś współpracą. Jak to sobie wyobrażasz, jeżeli ty ochraniasz mnie, a twój kolega ze związku jakiegoś reketiera, co? Może ta wasza współpraca związkowa doprowadzi do tego, że w ogóle nie będzie bójek? Tylko komu wtedy będą potrzebni ochroniarze? A może dla utrzymania stałego poziomu zarobków zamierzacie spuszczać łomot nawzajem swoim klientom?

– Ależ skąd, wujku Sania, po co?

– Skoro po nic, to rusz głową: komu byłby na rękę taki związek zawodowy? Milczysz. No to słuchaj. Jest taka instytucja, nazywa się KGB. Przypomnij sobie popularne dowcipy i podziękuj Bozi, że znasz tę instytucję tylko z kawałów. Jak, twoim zdaniem, ci ludzie mają się wpisać w pierestrojkę i w ogóle w całą tę sielankę, skoro ich zadanie jest takie jak dawniej: żeby nikt nie ćwierkał bez pozwolenia? Rozmaite stowarzyszenia wyrastają jak grzyby po deszczu, wszystkich tych ludzi nie da się posadzić za kratki – więc co robić? To się rozumie samo przez się – trzeba się pchać do tych stowarzyszeń, do ich zarządów, a jeśli się nie uda – tworzyć własne, o takiej samej nazwie i o przeciwstawnych celach, albo, jeszcze lepiej, zorganizować coś własnego, wykorzystując istniejący materiał. Taki na przykład jak wasz związek zawodowy.

– A po co im to, wujku Sania?

– A po to, że oni właśnie zaczną kierować, a wy będziecie im składać sprawozdania: kto dla kogo pracuje, ile zarabia. I kogo bije po mordzie. Jako członkowie związku zawodowego będziecie im płacić składki, a jako szpicle…

– Ostrożnie ze słowami, wujku Sania!

– A potrafisz znaleźć inne określenie? Przecież wszystkich was będą mieli jak na dłoni – i przy okazji nas także! Też mi ochroniarze! Nie, Krewniak, nie niszcz moich uczuć rodzinnych, które z takim trudem wypracowałem! Nie po to stworzyłem nasze pokrewieństwo, nie po to cię zameldowałem w tym mieszkaniu i wyreklamowałem z wojska, żebyś zakablował wujka Sanię, nie wiedząc co czynisz. I pamiętaj, że choćby te jołopy w związku zarabiały nie wiadomo ile, wujek Sania da ci dwa razy więcej przez pamięć o swojej zmarłej, nigdy nieistniejącej siostrzyczce. Umówmy się, że w tym miejscu oczy wezbrały mi łzami. Jedz bułeczkę, grzeszniku!

Rozdział 5

W DROGĘ

W jaki sposób Zubrow wszedł do trzynastej kompanii, nikt nie miał pojęcia. Ale jego wyjście zauważono. Zubrow wyszedł z trzynastej kompanii i zaczęły się dziać cuda. W ślad za nim wysypało się na plac ze trzystu chłopa, ustawili się plutonami, zagrzmiała muzyka i cała rezerwa zaczęła wymachiwać rękami i nogami. I to nie byle jak, ale do taktu, rytmicznie. Plutonowi pokrzykiwali w najlepsze. Przez jakieś dwie godziny zamiast obiadu ćwiczyli musztrę, a potem każdy plutonowy ćwiczył swój pluton wedle własnych zasad: jeden – padnij-powstań, drugi – czołgać się brzuchem po asfalcie (a brzuszki rezerwy już znowu zrobiły się wrażliwe), trzeci kazał biegać w maskach przeciwgazowych. I grzmiały żołnierskie pieśni o taczance i o trzech pancernych, którzy dali odpór podstępnemu wrogowi. I łomotały żołnierskie buty. I słychać było szczęk saperek, bagnetów i kolb – tak zajadły, jakby ćwiczyli najbardziej agresywni pierwszoroczni.

Pod wieczór po brygadzie rozeszły się pogłoski, że rezerwa postanowiła się zemścić na dowództwie, stosując nowy, dotychczas nieznany sposób. Krążyły też inne wieści. Mówiono o masowej psychozie, o wpływie narkotyków, o szkodliwych skutkach wojny afgańskiej, które będą się odbijać nawet w piętnastym pokoleniu specnazowców. Wspominano o odpowiedzialnym zadaniu rządowym, o tajemniczym ładunku. Dziwki, nagle porzucone przez rezerwę, przyniosły z portu plotki o mydle. To zrodziło nową dziwaczną pogłoskę, jakoby rezerwiści po pijanemu zeżarli jakieś zagraniczne mydło, biorąc je czort wie za co. Te same dziwki wyniosły z brygady na miasto wstrząsające rewelacje o masowej psychozie wśród rezerwy, o magicznej sile nowej aparatury, sprowadzonej z zagranicy, za pomocą której to aparatury niejaki pułkownik Zubastow (vel Zubrastow) zmusza tłumy krnąbrnych ludzi, by robili to, co jemu, Zubiejewowi (vel Zachwarastujewowi) przyjdzie do głowy. Cudowna aparatura w jakiś sposób wiąże się z mydłem. Albo jest mydłem napędzana, albo po prostu zagraniczna nazwa aparatury brzmi podobnie jak rosyjskie słowo „mydło”. Plotce o tajemniczym pułkowniku, kierującym psychiką niepokornych, przeciwstawiano pogłoskę o zupełnie innym pułkowniku, skromnym i łagodnym, który jeździ tylko tramwajami i któremu sam Misza-prorok przepowiada wielką przyszłość. Dwie pogłoski współistniały pokojowo przez parę dni, po czym zlały się w jedną, obrosły bardzo wiarygodnymi szczegółami i od tej chwili stały się już faktem, który gotowe były potwierdzić tysiące świadków, utrzymujących, że widzieli wszystko na własne oczy.

A trzynasta kompania nagle przestała istnieć, przeobraziwszy się w batalion. Podwojono liczbę patroli i naprawiono ogrodzenie z drutu kolczastego, dodając nowy. I spoza tego drutu słychać było wrzaski i strzelaninę. Z górnych pięter sąsiednich budynków można było zobaczyć ćwiczenia walki wręcz, czyszczenie broni grubo po północy, pobudki przed świtem, a nawet całonocne ćwiczenia taktyczne. I żołnierze wzdychali: czekamy na to, żeby zostać rezerwą, jak raju na ziemi – czyżby i nam los szykował taki ostatni miesiąc?

Przez trzy dni i trzy noce nowy batalion robił szum na całe osiedle wojskowe i prowokował setki ludzi do stawiania przeróżnych hipotez, a potem odbył się przegląd i pułkownik wygłosił mowę. Co mówił, nikomu z postronnych nie udało się podsłuchać. Ale snuto różne domysły.

– Daję ci wagon artyleryjski – oznajmił Gusiew, robiąc ręką szeroki gest.

– Co? – nie zrozumiał Zubrow.

– Wagon artyleryjski. Oglądałeś filmy wojenne? Oglądałeś. No to przypomnij sobie: wagon artyleryjski to najważniejszy element pociągu pancernego.

– I właśnie z tych zamierzchłych czasów mam otrzymać muzealny wagon?

– Nie, nie z zamierzchłych. Jesteśmy jedynym krajem na świecie, który w końcu dwudziestego stulecia ma pociągi pancerne. Koleje to główne arterie komunikacyjne Rosji. Na wypadek trzeciej wojny światowej zamierzano należycie zabezpieczyć linie kolejowe i dlatego w skład wojsk kolejowych wchodzą pociągi pancerne i pojedyncze wagony pancerne, zwane, już teraz wiesz, wagonami artyleryjskimi. W czasie pokoju wszystkie stoją w konserwacji. Czekają na swoją chwilę. No i doczekały się. Jasne, że wszystkie były skoncentrowane w centralnych rejonach kraju – stąd strumień wojsk i uzbrojenia miano skierować ku granicom. W zachodnich okręgach przygranicznych nie miały nic do roboty. W naszym Okręgu Odeskim została tylko jedna sztuka. Patrz i podziwiaj.

I Zubrow rzeczywiście podziwiał. Było co. Wagon artyleryjski to szesnastokołowy wagon o masie stu dwudziestu ton, zakuty w pancerz. Nad pierwszą grupą kół mieści się wieża czołgu T-72, nad drugą – wieża Szyłki – samobieżnego zestawu przeciwlotniczego ZSU-23-4. Sądząc z uzbrojenia, wykonano to cacko co najmniej dziesięć lat temu, ale wyglądało jak nowe, ponieważ długie lata stało w parowozowni, zakonserwowane smarem ochronnym i opatulone w brezent. Teraz brezent i smar usunięto, i wagon ukazał się swemu przyszłemu dowódcy w całej krasie.

– Wejdziemy?

– Wejdziemy, towarzyszu generale. Zapachniało świeżą farbą.

– Na samym przedzie jest wieża czołgu.

– Najzwyklejsza wieża z najzwyklejszego czołgu?

– Właśnie. Za celność nie ręczę. Ale lepiej strzelać niezbyt celnie niż wcale. Armata ma niesamowitą siłę rażenia. Nikt na Zachodzie nie montuje takich na czołgach. A ładowanie jest automatyczne: 8-9 wystrzałów na minutę. Miejsca w wagonie jest sporo, toteż zapas pocisków masz tu pięć razy większy niż w zwykłym czołgu. A druga wieża pochodzi z naszej Szyłki. Przez dwadzieścia lat Amerykanie nie mieli niczego w tym rodzaju, ma ona radar i cztery sprzężone działka, szybkostrzelność – cztery tysiące wystrzałów na minutę. To oczywiście staruszka, ale do obrony przeciwlotniczej się nada. Polecam ją też do zwalczania celów naziemnych. Teraz obejrzyjmy resztę. Tu jest twój punkt dowodzenia z aparaturą obserwacyjną i łączności wewnętrznej. Wagon artyleryjski idzie przed lokomotywą, częściowo zasłaniając maszyniście pole widzenia, toteż w twoim punkcie dowodzenia jest zainstalowany panel zdalnego sterowania. Zapoznaj się ze wszystkimi tymi przyrządami. Prócz ciebie będzie tu stale przebywać porucznik wojsk kolejowych. Do składu twojego batalionu dołączam cały pluton kolejarzy – maszynistów, mechaników, speców od naprawy mostów i torów, obsługę wież. Ich dowódca niebawem się u ciebie zamelduje i pokaże całe gospodarstwo. A tu jest twoja kabina dowodzenia. Komfort jak u dowódcy krążownika. Obok znajduje się kabina łączności. Wczoraj zamontowaliśmy dodatkowo sprzęt radiowy, w tym radiostację R-600.

11
{"b":"122685","o":1}