Литмир - Электронная Библиотека

– Dziękuję ci, Caolwn. – Te słowa prawie uwięzły Ronice w gardle. Wiedziała, że kobieta mówi szczerze, lecz jej oświadczenia niemal zamroziły serce w piersi starej Vestritki. Caolwn chyba się tego domyśliła, gdyż zanim się odwróciła do drzwi, spojrzała jeszcze na Ronice, błyskając oczyma. Potem podniosła czekającą na nią w progu ciężką drewnianą szkatułę ze złotem. Ronica otworzyła jej drzwi. Wiedziała, że nie trzeba proponować latarni ani świecy. Ludzie z Deszczowych Ostępów mieli świetny wzrok i nie potrzebowali światła w letnią noc.

Ronica stała w otwartych drzwiach i obserwowała, jak Caolwn odchodzi w ciemność. Człowiek z Deszczowych Ostępów wyszedł do niej z cienia, wziął drewnianą szkatułkę i bez wysiłku wsunął ją sobie pod pachę. Oboje podnieśli ręce na pożegnanie, a ona pomachała im w odpowiedzi. Wiedziała, że na plaży czeka na nich mała łódka, a w porcie oświetlony pojedynczym światełkiem statek. Życzyła im dobrze i miała nadzieję, że podczas podróży nie spotka ich nic złego. W myślach żarliwie przywołała Sa, modląc się, by nigdy nie musiała patrzeć, jak jedno z jej dzieci lub wnucząt odchodzi z nimi w mrok.

* * *

W ciemnościach Keffria spróbowała jeszcze raz: – Kyle'u?

– Tak? – Jego głos był ciepły, głęboki, słodki i świadczył o zaspokojeniu.

Keffria przytuliła się do męża. Miał gorące ciało, tylko w miejscach narażonych na podmuch letniego wiatru z otwartego okna pojawiła się rozkoszna gęsia skórka. Kyle pachniał mocno i po męsku, a jego silne, muskularne ciało wydawało się Keffrii tarczą ochronną przeciwko wszelkim jej nocnym strachom. Milcząco zapytała teraz Sa, dlaczego świat nie może być stale taki prosty i dobry? Kyle przyszedł tego wieczoru do domu, by się z nią pożegnać. We dwoje zjedli kolację, wypili trochę wina, a potem poszli do łóżka i namiętnie się kochali. Jutro Kyle wypłynie i nie będzie go przez długi czas, póki nie zakończy interesów. A jednak Keffria wiedziała, że musi zepsuć tę idyllę jeszcze jedną rozmową o Malcie. Nadeszła ostatnia chwila na ostateczne ustalenia w sprawie córki. Musiała skłonić męża, by przyznał rację jej, a nie dziewczynce. Nie chciała działać za jego plecami, korzystać z jego nieobecności, a nie zamierzała postąpić wbrew sobie. Wolała nie narażać na szwank zaufania, które zawsze łączyło ją i męża.

Zaczerpnęła więc głęboko oddechu i zaczęła temat, który zmęczył już ich oboje.

– Co do Malty… – powiedziała. ' Kyle jęknął.

– Nie. Proszę cię, Keffrio, nie mówmy o tym. Za kilka godzin będę musiał wstać i odejść. Powinniśmy spędzić tę noc w spokoju.

– Niestety, nie dla nas ten luksus. Nasza córka wie, że się nie zgadzamy w jej sprawie i wykorzysta ten fakt przeciwko mnie, gdy ciebie tu nie będzie. Jeśli czegokolwiek jej zakażę, odpowie: “Ale papa powiedział, że jestem już kobietą…” To będzie dla mnie tortura.

Kyle cierpliwie westchnął i odsunął się od żony. W łóżku natychmiast zrobiło się chłodniej, a tym samym znacznie mniej przyjemnie.

– No cóż. Mam zatem cofnąć daną jej obietnicę dla twojego lepszego samopoczucia? Keffrio, co ona sobie o mnie pomyśli? Czy naprawdę tak strasznie ci ciężko? Pozwól jej pójść na jeden bal w ładnej sukience. Tylko o to cię proszę.

– Nie. – Bezpośredni sprzeciw przyszedł jej z wielkim trudem, lecz przekonała siebie stwierdzeniem, że jej mąż po prostu nie wie, o czym mówi. Nie rozumiał tej sytuacji, a dziś w nocy miała za mało czasu, by mu ją wyjaśnić. Ten jeden raz Kyle musiał jej przyznać rację. – Chodzi o coś więcej niż tylko o piękną sukienkę i tańce z mężczyznami. Malta pobiera już lekcje tańca z Rache. Musi się tym zadowolić, ponieważ trzeba przynajmniej roku, by przygotować pannę na debiut w towarzystwie Miasta Wolnego Handlu. Chcę powiedzieć naszej córce, że zgadzasz się ze mną w tej sprawie. Że przemyślałeś to sobie i zmieniłeś zdanie. Że nie pozwalasz jej pójść w długiej sukni.

– Cóż, nie zmieniłem zdania – zauważył Kyle uparcie. Leżał teraz na plecach i patrzył w sufit. Podniósł ręce, splótł palce i założył dłonie za głową. Pocieszała się, że gdyby zamierzał wstać, skrzyżowałby ramiona na piersi. – Chyba robisz zbyt dużo szumu wokół takiego drobiazgu. I… nie chcę ranić twoich uczuć, ale coraz częściej mi się wydaje, że po prostu zabraniasz Malcie dorosnąć. Pragniesz, by na zawsze pozostała małą dziewczynką, wiecznie uczepioną twojej ręki. To prawie zazdrość, moja droga. Boisz się, że Malta będzie z tobą rywalizowała o moją uwagę i o względy młodych mężczyzn. Widziałem już wcześniej taką reakcję. Żadna matka nie lubi, jak córka usuwa ją w cień. Dorosłe dziecko przypomina każdemu rodzicowi, że nie jest już młody. Myślę jednak, że takie zachowanie ci nie przystoi, Keffrio. Pozwól swojej córce dorosnąć. Niech będzie twoją dumą i ozdobą. Nie może przez całe życie chodzić w króciutkiej spódniczce i warkoczyku na głowie.

Najwidoczniej Kyle niewłaściwie zrozumiał jej zawzięte i urażone milczenie, ponieważ odwrócił się lekko ku niej i dodał:

– Powinniśmy być wdzięczni losowi, że dziewczynka nie jest podobna do Wintrowa. Pomyśl o nim. Wygląda i mówi jak chłopiec i najwyraźniej nie zamierza dorosnąć. Zaledwie kilka dni temu zachował się jak małe dziecko, w rezultacie czego pracował w palącym słońcu bez koszuli. Grzbiet miał czerwony jak u homara, a dąsał się wściekle jak pięciolatek. Widzisz, marynarze zażartowali sobie z niego, podebrali mu koszulę i powiesili ją na maszcie, a nasz chłopak po prostu bał się wspiąć na szczyt, by ją zdjąć. Zawołałem go do swojej kajuty i próbowałem przy zamkniętych drzwiach wyjaśnić mu, że jeśli po nią nie wejdzie, reszta załogi uzna go za tchórza. Wintrow utrzymywał, iż to nie strach go powstrzymuje przed wspięciem się na maszt, lecz godność. Stał sobie przede mną ten mały cnotliwy, zarozumiały kaznodzieja i prawił mi umoralniające kazanie o odwadze i tchórzostwie. A na koniec oświadczył, że nie będzie ryzykował swego cennego życia dla rozbawienia marynarzy. Oświadczyłem mu, iż ryzyko jest niewielkie, jeśli tylko będzie postępował tak, jak go nauczyliśmy, ale chłopak znowu zaczął przytaczać te księżulskie frazesy, że żaden człowiek nie powinien dla własnej rozrywki narażać drugiego nawet na małe ryzyko. W końcu straciłem do niego cierpliwość, zawołałem Torga i kazałem mu dopilnować, by chłopak wspiął się na maszt i zdjął koszulę. Boję się, że w ten sposób stracił resztki szacunku załogi…

– Dlaczego pozwalasz, by twoi marynarze zamiast pracować zabawiali się jak dzieci? – spytała Keffria. Na myśl o synu serce jej krwawiło i gorąco żałowała, że nie wspiął się od razu po koszulę. Gdyby się nie buntował, uznaliby go za jednego ze swoich, teraz natomiast postrzegali go jak kogoś z zewnątrz, obcego, którego mogą dręczyć. Wiedziała to wszystko instynktownie i zastanawiała się, dlaczego jej syn tego nie rozumiał.

– Zupełnie zepsułaś chłopaka, wysyłając go do klasztoru. – Głos Kyle'a niemal kipiał satysfakcją, a Keffria nagle uświadomiła sobie, że jej mąż zmienił temat.

– Rozmawiamy o Malcie, nie o Wintrowie. – Nowa myśl przyszła jej nagle do głowy. – Skoro upierasz się, że tylko mężczyzna potrafi wychować syna, powinieneś chyba przyznać, że Maltę może wprowadzić w dorosłość jedynie kobieta.

Mimo ciemności Keffria zdołała dostrzec po twarzy męża, jak bardzo zaskoczył go jej opryskliwy ton. Wiedziała, że jeśli chce wygrać z Kyle'em, wybrała sobie niewłaściwy sposób, niestety nie mogła już cofnąć wypowiedzianych słów. Zresztą czuła zbyt wielki gniew, by im zaprzeczyć, a także by się przypochlebiać i przytakiwać mężowi.

– Gdybyś była innego rodzaju kobietą, mógłbym ci przyznać prawo do wychowania Malty – oznajmił zimno. – Przypominam sobie jednakże ciebie jako dziewczynkę i… Twoja matka równie długo trzymała cię przy swojej spódnicy. Weź pod uwagę, ile czasu zajęło mi rozbudzenie w tobie kobiecych uczuć. Nie wszyscy mężczyźni mają tyle cierpliwości. Nie chciałbym, by Malta wyrosła na takie zacofane i bojaźliwe stworzenie jak ty.

92
{"b":"108284","o":1}