Литмир - Электронная Библиотека

Zapanowało długie milczenie. Caolwn zadumała się. Obie świetnie znały prawo Miasta Wolnego Handlu, zgodnie z którym wierzyciel miał prawo w takiej sytuacji zażądać od dłużnika wybranego przez siebie procentu odsetek. Ronica była przygotowana na każdą sumę, nawet na dodatkowe dwie miarki, chociaż w duszy miała nadzieję, że odsetki nie przekroczą połowy jednej miarki. Kiedy jednak Caolwn przemówiła, Ronica uświadomiła sobie, że nawet przez chwilę nie spodziewała się takiego obrotu spraw i słowa kobiety wręcz ją zmroziły.

– Krew albo złoto, jak mówi nasza umowa dotycząca tego długu – odwołała się Caolwn.

Serce zamarło Ronice w piersi. Kogo jej towarzyszka mogła mieć na myśli? Przed wieloma laty obie rodziny zawarły układ, zgodnie z którym zamiast złota Festrewowie mogą przyjąć do swej rodziny kogoś z Vestritów. Odpowiedzi, które przyszły teraz Ronice do głowy, nie zadowoliły ją. Starała się panować nad głosem, surowo przypominając sobie, że interes to tylko interes, że jego warunki zawsze można domówić… Zaczęła od najmniej prawdopodobnego wyjścia.

– Dopiero co owdowiałam, Caolwn – szepnęła. – A nawet jeśli wypełnię żałobę, nie będę odpowiednią kandydatką na żonę. Jestem zbyt stara, by urodzić mężczyźnie zdrowe dzieci. Upłynęły już lata od chwili, gdy straciłam nadzieję na urodzenie Ephronowi kolejnego syna.

– Masz córki – zauważyła ostrożnie Caolwn.

– Jedna zamężna, druga zniknęła – szybko przyznała Ronica. – Jak mogę ci obiecać rękę córki, której sama nie potrafię znaleźć?

– Althea zniknęła?

Ronica pokiwała głową, ponownie czując ukłucie bólu. Nie wiedziała, gdzie jest jej młodsza córka i bardzo się o nią bała. A jeśli naprawdę zaginęła i nikt nigdy się nie dowie, co jej się przydarzyło…

– Muszę o to zapytać – zaczęła Caolwn niemal przepraszającym tonem. – Mam obowiązki wobec własnej rodziny. Althea chyba nie… ukryła się ani nie uciekła, by nie dotrzymać warunków naszej transakcji?

– Nie obrażam się. Wiem, że musiałaś o to zapytać. – Ronica bardzo panowała nad swoim głosem. – Althea jest z krwi i kości mieszkanką Miasta Wolnego Handlu. Gdziekolwiek jest, jeśli nadal żyje, na pewno czuje się zobowiązana wobec naszej umowy. Jeśli zdecydujesz, że chcesz umorzyć nasz dług i wybierzesz dziewczynę, na pewno wróci, gdy tylko się o tym dowie.

– Tak właśnie sądziłam – powiedziała ciepło Caolwn. Nadal jednak kontynuowała nieubłaganą rozmowę. – Masz jeszcze wnuczkę i wnuków, a ja mam dwóch wnuków i wnuczkę. Wszystkie te dzieci zbliżają się do odpowiedniego do małżeństwa wieku.

Ronica potrząsnęła głową, po czym parsknęła wymuszonym śmiechem.

– Moje wnuki to jeszcze dzieci i na pewno przez kilka lat jeszcze nie będą gotowe do małżeństwa. Jedyny, który zbliża się do tego wieku, wypływa ze swoim ojcem. Zresztą, ślubował, że zostanie kapłanem Sa – dodała. – Jest tak, jak ci mówię. Nie mogę obiecać ci czegoś, czego sama nie posiadam.

– Przed chwilą obiecywałaś mi złoto, którego jeszcze nie posiadasz – odparowała Caolwn. – Złoto czy krew, Ronico, spłata długu to tylko kwestia czasu. Jeśli mamy poczekać i… dać ci czas na spłatę, chcielibyśmy sami wybrać formę płatności.

Jej towarzyszka podniosła filiżankę, ta wszakże okazała się pusta. Ronica zerwała się z miejsca.

– Czy nastawić wodę na herbatę? – zapytała uprzejmie.

– No, chyba że zagotuje się szybko – odparła Caolwn. – Noc nie zaczeka, aż skończymy nasze targi, Roniko. Jak najszybciej musimy ustalić wszystkie szczegóły. Wiesz, że nie mam ochoty chodzić po Mieście Wolnego Handlu za dnia. Na tutejszych ulicach można obecnie spotkać zbyt wielu ciemnych ludzi, niepomnych na wiążące nas wszystkich dawne umowy.

– Oczywiście. – Ronica usiadła pospiesznie. Była wstrząśnięta. Nagle i mściwie pożałowała, że nie ma tu z nią jej starszej córki. Wedle wszelkich praw, Keffria powinna jej towarzyszyć w tej rozmowie; teraz starsza z dwóch sióstr zarządzała rodzinnym majątkiem. Powinna sama stawić czoło takim problemom. Ciekawe, jak by sobie z nimi poradziła? Ronica poczuła na plecach dreszcz. Bała się, że zna odpowiedź na to pytanie. Keffria po prostu oddałaby wszystkie sprawy w ręce Kyle'a, który nie miał najmniejszego pojęcia o dawnych umowach, nie znał się na starych zobowiązaniach i Ronica wątpiła, czy zechciałby ich dotrzymać. Na pewno by ich nie dotrzymał! Uznałby je za zwyczajny interes. Tak jak większość nowych przybyszów pogardzał ludem z Deszczowych Ostępów i zawierałby z jego przedstawicielami zwykłe transakcje, zapominając, jak wiele mieszkańcy całego Miasta Wolnego Handlu zawdzięczają tamtym. Tak, tak, Keffria powierzyłaby los rodziny swemu mężowi, a on potraktowałby go jak towar.

Gdy Ronica zdała sobie sprawę z tego wszystkiego, jej nastawienie zmieniło się. Nie było jej łatwo błagać, ponieważ w grę wchodził osobisty honor. Czym jednak jest honor w porównaniu z ochroną własnej rodziny? Jeśli trzeba oszukiwać i kłamać, cóż, musi się z tym pogodzić. Nie potrafiła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wcześniej decydowała tak na zimno, że zrobi coś, co zawsze uważała za rzecz niewłaściwą. Może i nie, lecz chyba również nigdy nie stała wobec tak desperackiej alternatywy. Przez jedną ponurą chwilę znowu zapłakała z żalu za Ephronem, człowiekiem, który zawsze podtrzymywał ją na duchu, wspierał w jej decyzjach, a zaufanie męża dodawało jej wiary w siebie. Właśnie teraz straszliwie tęskniła za jego poparciem.

Podniosła wzrok i spojrzała Caolwn w oczy.

– Odpuścisz mi trochę? – spytała po prostu. Zawahała się na moment, po czym postanowiła skusić swą towarzyszkę. – Następną ratę miałam zapłacić w połowie zimy, zgadza się?

Caolwn pokiwała głową.

– Powiedzmy, że zapłacę ci wtedy dwanaście miarek złota. Kobieta znowu pokiwała głową. Była to jedna ze sztuczek Ephrona podczas dobijania targu. Skłonić kontrahenta, by zgodził się na warunki, których nie zdąży przemyśleć.

– Będę ci także dłużna brakujące mi teraz dwie miary złota plus dodatkowe dwie w ramach odsetek za opóźnienie dzisiejszej płatności. – Wymieniając tę wielką sumę, Ronica starała się mówić pewnym, a równocześnie niedbałym głosem. Uśmiechnęła się do swej wierzycielki.

Caolwn odpowiedziała uśmiechem.

– A jeśli nie będziesz miała tego złota, wrócimy do omówienia pierwotnej transakcji dotyczącej ewentualnego połączenia naszych rodzin. Dług jest płatny w krwi lub w złocie. Jeśli nie będzie złota, oddasz nam córkę lub wnuczkę czy wnuka.

Ronica nie była w stanie jej zaprzeczyć. Taką umowę zawarła przed laty babka Ephrona. Jednakże żadna rodzina z Miasta Wolnego Handlu nie miała ochoty oddać swego przedstawiciela Kupcom znad Rzeki. Ronica sztywno się skłoniła i ostrożnie wypowiedziała wiążące słowa.

– Jeśli jednak będę miała dla ciebie pełne szesnaście miarek złota, przyjmiesz je jako ratę.

Na znak zawartego układu Caolwn wyciągnęła w stronę Roniki pełną narośli, wybrzuszeń i guzków rękę. W dotyku dłoń była osobliwie gumowata. Ten uścisk wystarczył, by przypieczętować nowe warunki transakcji. Caolwn wstała.

– Ronico z kupieckiej rodziny Vestritów, jeszcze raz ci dziękuję za naszą umowę. I za twoją gościnność.

– Caolwn, reprezentująca rodzinę Festrewów z Deszczowych Ostępów, cieszę się z naszej rozmowy i naszego układu. Rodzina za rodzinę, krew za krew. Do następnego spotkania.

– Rodzina za rodzinę, krew ze krew. Żegnam cię.

Te oficjalne formułki zakończyły negocjacje i całą wizytę. Caolwn włożyła letni płaszcz, naciągnęła na głowę kaptur i związała z przodu. W jej twarzy błyskały teraz jedynie bladolawendowe oczy. Po chwili koronkowa woalka także je zakryła. Kiedy kobieta wsunęła na zdeformowane dłonie luźne rękawice, złamała wszakże tradycję i odezwała się:

– Widzisz, Ronico, nie żyje nam się tak źle, jak myśli wiele osób. Każdego Vestrita, który wszedłby do naszej rodziny szanowałabym tak samo, jak cenię sobie naszą przyjaźń. Wiesz, że urodziłam się w Mieście Wolnego Handlu. I chociaż moje ciało zmieniło się i zapewne żaden mężczyzna z twojego ludu nie spojrzałby już na mnie bez drżenia, wierz mi, że nie jestem nieszczęśliwa. Mam męża, który mnie poważa, urodziłam mu córkę i widziałam, jak urodziło mi się troje zdrowych wnuków. To ciało, te deformacje… Wiele kobiet zostając w Mieście Wolnego Handlu być może płaci wyższą cenę za gładką skórę oraz za oczy i włosy w naturalnym odcieniu. Jeśli mimo twoich modlitw będę musiała następnej zimy zabrać ze sobą jednego z członków twojej rodziny… wiedz, że będziemy o taką osobę dbać. Będzie bardzo kochana, ponieważ przyjdzie do nas z czcigodnego rodu Vestritów, a także z tej przyczyny, że przyniesie naszemu ludowi niezbędny zastrzyk świeżej krwi.

91
{"b":"108284","o":1}