– Źle nas prowadzisz! – zaryczał. – Codziennie Kraina Obfitości staje się płytsza i cieplejsza, a jej sole coraz dziwniejsze. Prowadzisz nas do świata, w którym mało jest wszelkiej zwierzyny. A przecież musimy jeść! Nie wyczuwam już wokół nas obecności innych wężowisk, ponieważ wybrały właściwy kierunek wędrówki. Prowadzisz nas nie ku odrodzeniu, lecz na śmierć.
Shreever potrząsnęła krawatką i wygięła w łuk szyję, przygotowując się do wypuszczenia trucizny. Jeśli węże zaatakują Maulkina, nie będzie walczył sam. Jednakże przywódca nawet nie podniósł krawatki. Leniwie poruszał się w wodach Krainy Obfitości, przysuwając się, a potem oddalając od Sessurei, który z wysiłkiem kręcił głową, by nie stracić widoku falującego Maulkina. W ten sposób przywódca wobec całego wężowiska zmienił próbę sił napastnika w pełen gracji taniec, w którym rolę wodzireja objął Maulkin.
Później niezwykle mądrze odezwał się do Sessurei.
– Nie wyczuwasz innych kłębowisk, ponieważ podążam po tropach węży, które przechodziły tutaj sto lat temu. Jeśli jednak otworzysz szeroko skrzela, zwietrzysz inne grupy. Nie są daleko za nami. Boisz się ciepła tej Krainy Obfitości, a przecież byłeś jednym z pierwszych, którzy protestowali, że prowadzę was ze świata ciepłego do zimnego. Kosztujesz nowych, niezwykłych soli i sądzisz, że podążamy w złym kierunku. Głupi wąż! Gdyby otaczały nas tylko swojskie zapachy, trwalibyśmy stale w jednym miejscu. Chodź za mną i przestań we mnie wątpić. Wiedz, że prowadzę was nie w znajome wczoraj, lecz ku jutru, a równocześnie ku światu naszych przodków. Mówię ci, porzuć wszelkie wątpliwości i przyjmij moją prawdę!
W swoim tańcu i przemowie Maulkin zbliżył się tak bardzo do Sessurei, że kiedy podniósł grzywę i wypuścił toksyny, Sessurea mimowolnie wciągnął je w skrzela, po czym potoczył wokół wielkimi zielonymi oczyma. Kosztował echo śmierci i ukrytą prawdę. Próbował się bronić, lecz zachwiał się i osłabł. Z pewnością osunąłby się na dno, gdyby Maulkin nie owinął się wokół niego. Podtrzymywał tego, który się go zaparł, a inne węże krzyczały zaniepokojone, ponieważ nagle pojawiła się wielka ciemność – zarówno ponad Krainą Obfitości, jak i w niej samej, a także tuż pod Krajem Niedostatku i w nim. Cień niemal bezdźwięcznie przesuwał się nad kłębowiskiem.
Węże uciekły z powrotem w głębiny, a Maulkin nie wypuszczając z uścisku Sessurei ścigał ciemną chmurę.
– Chodźcie! – zaryczał do swego kłębowiska. – Pójdźcie za mną! Pójdźcie bez strachu, a obiecuję wam jadło i odrodzenie, jako że nadchodzi pora zgromadzenia!
Shreever opanowała obawę tylko dzięki swej lojalności wobec Maulkina. Jako pierwsza z całego wężowiska rozprostowała się i popłynęła przez Krainę Obfitości, podążając za przywódcą. Obserwowała, jak Sessurea odzyskuje przytomność, a potem łagodnie odsuwa się od Maulkina.
– Widziałem je – krzyknął do innych, którzy ciągle jeszcze się ociągali i wahali. – To prawda, Maulkin ma rację! Widziałem je w jego wspomnieniach. Nadchodzi pora. Chodźcie, chodźcie.
Jego potwierdzenie wystarczyło, by węże uwierzyły i ruszyły za przywódcą.
– Nie będziemy głodować – obiecał cicho Maulkin swoim zwolennikom. – Połowy nie zmuszą nas do opóźnienia naszej podróży. Porzućcie wątpliwości, sięgnijcie w wasze najgłębsze wspomnienia i podążcie za nimi.
***