Литмир - Электронная Библиотека

– W ten sposób właśnie doprowadzicie nas wszystkich do ruiny. Nie mam nic przeciwko miłosierdziu, Keffrio, ani przeciw lojalności. Jeśli jednak twoja matka chce dbać o tę dwójkę starców, niech sprowadzi ich tutaj, ulokuje w skrzydle dla służby i da im jakąś pracę, którą potrafią jeszcze wykonać. Bez wątpienia będą tu bardziej użyteczni niż tam, a poza tym u nas będzie im wygodniej. Nie widzę powodu, by zmarnowali nam farmę.

– Tętna tam dorastała… – zaczęła znowu Keffria. W następnej sekundzie aż podskoczyła i straciła oddech, bowiem Kyle uderzył pięścią w stół.

– Ja dorastałem w Frommers, a nikt mi nie dał tamtejszego domu. Wierz mi, jeśli będziemy źle gospodarować naszym majątkiem, na starość czeka nas nędza. Keffrio, zamilcz na chwilę i pozwól mi dokończyć myśl. Wiem, że majątek należy do twojej matki. Wiem, że nie masz bezpośredniego wpływu na jej decyzje związane z tą ziemią. Po prostu proszę cię, abyś jej podsunęła moją radę. A także ostrzeżenie, że zyski z posiadłości twojego ojca nie mogą iść na utrzymywanie nierentownych ziem. Trzeba przeznaczyć trochę funduszy na remonty, w przeciwnym razie majątek podupadnie. Ale pieniędzy nie będziemy więcej rzucać w błoto i tyle. – Odwrócił się nagle na krześle i oskarżycielskim gestem wycelował palcem w drzwi. – Ty! Malta! Podsłuchujesz rodziców? Jeśli będziesz się zachowywać jak szpiegujący służący, przydzielę ci ich robotę do wykonania.

Dziewczynka zajrzała do pokoju. Wyglądała na wystraszoną.

– Przepraszam, papo. Chciałam zaczekać, aż skończycie rozmawiać, ponieważ pragnę z tobą pomówić.

Kyle pobłażliwie westchnął i potoczył oczyma, patrząc na żonę.

– Trzeba uczyć dzieci, aby nie przeszkadzały dorosłym. Wejdź, Malto, skoro nie potrafisz poczekać cierpliwie i w przyzwoity sposób. Czego sobie życzysz?

Dziewczynka wślizgnęła się do pokoju, dostrzegła nachmurzoną minę ojca, więc pospieszyła naprzód. Stanęła przed Kyle'em, dygnęła i unikając wzroku matki oświadczyła:

– Rozumiem, że musiałyśmy opuścić Letni Bal. Jednak… za siedemdziesiąt dwa dni odbędzie się Święto Dożynek.

– No i?

– Chciałabym pójść. Rozdrażniony ojciec potrząsnął głową.

– No i pójdziesz. Chodzisz na nie, odkąd skończyłaś sześć lat. Bywają tam wszyscy przedstawiciele rodzin Pierwszych Kupców. Z wyjątkiem takich nieszczęśników jak ja, którzy muszą odpłynąć w siną dal. Wątpię, czy zdążę wrócić na czas. Ty przecież idziesz. Dlaczego mnie dręczysz takimi błahostkami?

Malta dostrzegła potępiającą minę Keffrii, później spojrzała na ojca.

– Ale mama powiedziała, że raczej w tym roku nie pójdę. Wiesz, z powodu żałoby po dziadku. – Głęboko zaczerpnęła oddechu. – Mówiła też, że nawet jeśli pójdziemy, nie dorosłam jeszcze do stosownej sukni balowej. Och, papo, nie chcę iść na Święto Dożynek w krótkiej spódniczce małej dziewczynki. Delo Treli jest moją rówieśniczką, a ubierze się w tym roku w suknię.

– Delo Treli jest od ciebie jedenaście miesięcy starsza – wtrąciła Keffria. Czuła gorące rumieńce na policzkach. Wstydziła się, że ich córka ośmieliła się poskarżyć ojcu, jak gdyby ktoś jej wyrządził jakąś krzywdę. – Będę bardzo zaskoczona, jeśli rzeczywiście przyjdzie w sukni. Ja pojawiłam się w stroju dorosłej kobiety podczas Święta Dożynek dopiero gdy miałam piętnaście… prawie szesnaście lat. Poza tym jesteśmy w żałobie i w tym roku nikt się nas nie spodziewa na Balu z okazji Święta Dożynek. Nie wypada…

– Suknia może być ciemna. Carissa Krev uczestniczyła w Balu zaledwie w dwa miesiące po śmierci swojej matki.

Keffria odezwała się stanowczym tonem.

– Pójdziemy, jeśli twoja babcia uzna za stosowne. Wątpię, czy tak będzie. Lecz jeśli pójdziemy, ubierzesz się odpowiednio do swojego wieku.

– Ubierasz mnie jak dziecko! – krzyknęła Malta. W jej głosie było wiele bólu. – Nie jestem już małą dziewczynką. Och, papo, ona mi każe wkładać spódnicę do pół łydki, marszczoną u dołu, jak gdyby się obawiała, że pobiegnę się bawić w kałuży. I każe mi splatać włosy niczym siedmiolatce, przypina mi kokardy do kołnierzyka. Pozwala mi nosić tylko kwiaty, ale nie chce słyszeć o żadnej biżuterii i…

– Wystarczy – Keffria ostrzegła córkę, ale ku jej zaskoczeniu Kyle zaśmiał się głośno.

– Chodź tutaj, Malto. Nie, nie, wytrzyj łzy i chodź do mnie. A zatem… – kontynuował, kiedy córka podeszła i usiadła mu na kolanach. Ojciec spojrzał jej w twarz. – Sądzisz, że jesteś wystarczająco dorosła, aby ubierać się jak kobieta. Za jakiś czas poprosisz, aby zaczęli cię odwiedzać młodzi zalotnicy.

– Papo, do czasu Balu będę miała trzynaście lat – zaczęła Malta, ale Kyle ją uciszył.

Spojrzał ponad głową córki na żonę.

– Jeśli wszystkie pójdziecie – odezwał się, starannie dobierając słowa – czy bardzo by zaszkodziło, gdyby Malta włożyła suknię?

– Ale to mała dziewczynka! – zaprotestowała przerażona Keffria.

– Doprawdy? – spytał Kyle. W jego tonie brzmiała duma. – Popatrz na naszą córkę, moja droga. Jeśli jest małą dziewczynką, los nadzwyczaj hojnie ją obdarzył. Moja matka zawsze mawiała: “Chłopiec staje się mężczyzną, kiedy udowodni, że nim jest, ale dziewczyna staje się kobietą, kiedy zapragnie nią być”. – Pogłaskał splecione w warkocz włosy Malty i dziewczynka rozpromieniła się, po czym posłała matce błagalne spojrzenie.

Keffria starała się ukryć szok; zrozumiała, że mąż obrócił się przeciwko niej i stanął po stronie córki.

– Kyle'u, Malto. Tak się po prostu nie godzi!

– A cóż jest w tym niestosownego? I co to komu szkodzi? Rok w tę, rok w tamtą stronę… Co za różnica, kiedy nasza córka zacznie nosić długie spódnice, jeśli będzie jej w nich dobrze i do twarzy?

– Ma tylko dwanaście lat – oświadczyła słabo Keffria.

– Prawie trzynaście. – Malta korzystała z okazji. – Och, mamo, zgódź się! Powiedz, że pójdziemy na Święto Dożynek i będę miała w tym roku długą suknię!

– Nie. – Keffria nie zamierzała ustąpić. – Pójdziemy tylko wówczas, jeśli pójdzie babcia, ponieważ w przeciwnym razie wybuchnie skandal. Co do tego nie zmienię zdania.

– Ale jeśli pójdziemy? – przymilała się Malta. Ponownie odwróciła się do ojca. – Och, papo, powiedz, że jeśli mama pozwoli mi wziąć udział w Święcie Dożynek, będę miała długą suknię.

Kyle uściskał córkę.

– Całkiem ładny kompromis – rzucił do Keffrii, a do Malty dodał: – Pójdziesz na bal tylko wówczas, jeśli pójdzie twoja babcia. I nie chcę słyszeć na ten temat żadnego zrzędzenia. Jeśli pójdziecie wszystkie, będziesz mogła włożyć długą suknię.

– Och, dziękuję, papo – wysapała Malta, jak gdyby Kyle spełnił jej długoletnie marzenie.

Oszałamiający gniew zawładnął Keffrią.

– Teraz, Malto, możesz odejść. Chcę porozmawiać z twoim ojcem. Skoro sądzisz, że jesteś wystarczająco dorosła, by się ubierać jak kobieta, naucz się także wykonywać kobiece prace. Skończ haft, który dłubiesz od trzech tygodni.

– Ależ to mi zajmie cały dzień! – zaprotestowała udręczonym głosem Malta. – Chciałam wpaść do Carissy. Może poszłaby ze mną obejrzeć stroje na ulicy Tkackiej… – Zobaczywszy minę matki urwała, a następnie nic już nie mówiąc, odwróciła się i wybiegła z pokoju.

Jak tylko dziewczynka zniknęła im z oczu, Kyle wybuchnął śmiechem. Keffria pomyślała, że chyba żadna jego reakcja nie mogłaby jej bardziej znieważyć. Kiedy mężczyzna dostrzegł jej spojrzenie, zamiast zdać sobie sprawę ze swojego błędu, roześmiał się jeszcze głośniej.

– Gdybyś zobaczyła teraz swoją minę – zdołał w końcu wykrztusić. – Gniewasz się, że nasza córka mnie przekonała? A cóż mogę na to poradzić? Wiesz, że zawsze była moją ulubienicą. Poza tym, co komu szkodzi ta jej sukienka?

– Malta może w ten sposób przyciągnąć ludzi, z którymi nie umie jeszcze sobie radzić. Kyle'u, kiedy kobieta idzie na Święto Dożynek w pierwszej sukni balowej, chodzi o coś więcej niż o dodatkową długość materiału. Rodzice ogłaszają w ten sposób Miastu Wolnego Handlu, że mają córkę na wydaniu i rozważą każdą prośbę o jej rękę.

83
{"b":"108284","o":1}