Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Ewa zapisała sobie, żeby następnego dnia przesłuchać tego mężczyznę. Był sąsiadem i znajomym ofiary.

Przerwa w odbiorze nastąpiła dokładnie o 12:05. Obraz zanikł niemal całkowicie, na ekranie pozostał tylko niewielki punkcik. Ponowna inwigilacja windy rozpoczęła się o 02:46.

Dwie godziny i czterdzieści jeden minut straty.

To samo stało się z zapisem obrazu zarejestrowanego w korytarzu na osiemnastym piętrze. Wymazano prawie trzy godziny. Ewa zastanawiała się nad tym, popijając wystygłą kawę. Mężczyzna orientował się w systemie zabezpieczeń, pomyślała, i wystarczająco dobrze znał budynek, by wiedzieć, gdzie i jak spreparować dyski. I nie śpieszył się. Sekcja zwłok wykazała, że zgon nastąpił o drugiej nad ranem.

Spędził z nią prawie dwie godziny, zanim ją zabił, i prawie dwie godziny po jej śmierci. A mimo to nie zostawił żadnego śladu.

Mądry chłopak.

Jeśli Sharon DeBlass zanotowała, że ma się z kimś spotkać ha gruncie prywatnym czy też zawodowym, to ta wzmianka również została wymazana.

Więc był z nią na tyle blisko, by wiedzieć, gdzie trzyma swoje pliki i jak się do nich dostać.

Nabrawszy pewnych podejrzeń, znowu pochyliła się do przodu.

– Komplex Gorhama, Broadway, New Jork. Właściciel. Jej oczy zwęziły się, gdy dane wyświetliły się na ekranie.

Gorham Complex, własność Roarke Industries, siedziba zarządu 500 Fifth Avenue. Roarke, prezes i dyrektor generalny. Miejsce zamieszkania: Nowy Jork, 222 Central Park West. – Roarke – mruknęła Ewa. – Ciągle się pojawiasz, prawda? Roarke – powtórzyła. – Wszystkie dane, projekcja i wydruk, i Nie zważając na wezwanie na sąsiednim łączu, czytała dalej, popijając kawę.

Roarke – imię chrzestne nieznane – urodzony 10 – 06 – 2023, Dublin, Irlandia. Numer identyfikacyjny 33492 – ABR – 50. Rodzice nie znani., Steń cywilny – kawaler. Prezes i dyrektor generalny przedsiębiorstwa. Roarke Industries, założonego w 2042. Główne oddziały Nowy Jork,:Chicago, New Los Angeles, Dublin, Londyn, Bonn, Paryż, Frankfurt, Tokio, Mediolan, Sydnay. Filie pozaziemskie, Stacja 45, Bridgestone, Colony, Yegas II, Free – Star Jeden. Sfery zainteresowań: nieruchomości, import – eksport, flota morska, rozrywka, produkcja przemysłowa, farmaceutyki, transport. Szacunkowa wartość całego przedsiębiorstwa trzy biliony osiemset milionów.

Zajęty facet, pomyślała, unosząc brew, gdy lista jego filii wyświetliła się na ekranie.

– Wykształcenie? – spytała.

– Nie znane.

– Notowany?

– Brak danych.

– Wywołaj Roarke, Dublin.

– Brak dodatkowych danych

– Cholera. Pan Tajemniczy. Opis i zdjęcie.

Roarke. Czarne włosy, niebieskie oczy, sześć stóp, dwa cale, 173 funty.

Ewa chrząknęła, gdy komputer podał jego opis. Musiała przyznać, że w przypadku Roarke'a, zdjęcie było warte kilkuset słów komentarza. Jego podobizna patrzyła na nią z ekranu. Był niemal absurdalnie przystojny; wąska, ascetyczna twarz; ostro zarysowane kości policzkowe i usta tak kształtne, jakby zostały wyrzeźbione. Tak, miał czarne włosy, ale komputer nie powiedział, że są grube, gęste, i zaczesane do tyłu, dzięki czemu odsłaniają wysokie czoło i spływają prawie do samych ramion. Jego oczy były niebieskie, ale to jedno słowo nie mogło oddać intensywności ich koloru ani siły ich spojrzenia.

Nawet z tego zdjęcia widać było, że jest to człowiek, który po trupach dąży do celu.

Tak, pomyślała, ten człowiek może zabić, jeśli – i kiedy – ma na to ochotę. Zrobiłby to obojętnie, metodycznie i ani jedna kropla potu nie wystąpiłaby mu na czole.

Zgarniając wydruki z danymi, postanowiła, że porozmawia z Roarke'em. I to wkrótce.

Gdy Ewa opuściła posterunek, z ciemnego nieba padał już drobny, ostry śnieg. Pogrzebała bez większej nadziei w kieszeniach i przekonała się, że rękawiczki rzeczywiście zostawiła w domu. Bez czapki, bez rękawiczek, w skórzanej kurtce, będącej jej jedyną ochroną przed mroźnym wiatrem, jechała przez całe miasto do domu.

Naprawdę zamierzała oddać auto do naprawy, tylko nie miała czasu. Ale gdy teraz stała w korku i drżała z zimna z powodu popsutego ogrzewania, miała mnóstwo czasu, by tego żałować.

Przysięgła sobie, że jeśli dojedzie do domu, nie zamieniwszy się przedtem w bryłę lodu, umówi się z mechanikiem.

Ale gdy dotarła na miejsce, myślała już tylko o jedzeniu. Otwierając drzwi, marzyła o talerzu gorącej zupy, furze frytek, jeśli jeszcze jakieś jej zostały, i kawie, która nie smakowałaby tak, jakby ktoś spuścił ścieki do wodociągów.

Od razu zauważyła paczkę, małe kwadratowe pudełko leżące tuż za drzwiami. Broń natychmiast znalazła się w jej ręce. Przeczesując mieszkanie wzrokiem i wymachując bronią, zatrzasnęła kopnięciem drzwi. Pozostawiła paczkę na miejscu i sprawdziła pokój po pokoju, dopóki nie upewniła się, że jest sama.

Schowawszy broń do futerału, ściągnęła kurtkę i odrzuciła ją na bok. Schyliła się i podniosła ostrożnie owiniętą folią dyskietkę. Nie było na niej żadnej nalepki, żadnej wiadomości.

Ewa zaniosła ją do kuchni, wyjmując delikatnie z opakowania, i włożyła do swego komputera.

Kompletnie zapomniała o jedzeniu.

Obraz był najwyższej jakości, podobnie jak i dźwięk. Usiadła wolno, wpatrując się w monitor.

Naga Sharon DeBlass leżała w nonszalanckiej pozie na ogromnym falującym łożu, szeleszcząc atłasowymi prześcieradłami. Uniosła rękę i wsunęła ją we wspaniałą, zmierzwioną grzywę rudych włosów.

– Kochanie, chcesz, żebym zrobiła coś specjalnego? – Zachichotała; podniosła się na kolana, ujmując piersi w dłonie. – Dlaczego tu nie przyjdziesz… – Zwilżyła językiem usta. – Zrobimy to wszystko jeszcze raz. – Popatrzyła w dół i oblizała się jak kotka. – Wygląda na to, że jest całkowicie gotowy. – Znowu się zaśmiała i odrzuciła do tyłu włosy. – Och, chcemy się zabawić. – Wciąż się uśmiechając, Sharon podniosła ręce. – Nie skrzywdź mnie – poprosiła płaczliwym głosem, drżąc na całym ciele, mimo że jej oczy błyszczały z podniecenia. – Zrobię wszystko, co chcesz. Wszystko. Chodź tu i zmuś mnie. Chcę cię. – Opuściła ręce i powoli wyciągnęła się na łóżku. – Celuj do mnie z tego dużego ciężkiego rewolweru i gwałć mnie. Chcę, żebyś to zrobił. Chcę, żebyś…

Wybuch wstrząsnął Ewą. Żołądek podszedł jej do gardła, – gdy zobaczyła, że kobieta opadła do tyłu niczym popsuta lalka, krew trysnęła z jej czoła. Drugi strzał nie był już takim szokiem, lecz Ewa musiała się przezwyciężyć, by nadal patrzeć na ekran. Po ostatnim wystrzale ciszę mąciła tylko przyciszona muzyka i urywany oddech. Oddech zabójcy.

Kamera zbliżyła się do ciała, pokazując je ze wszystkimi makabrycznymi szczegółami. Wtem, za sprawą filmowego tricku, DeBlass leżała znowu w tej samej pozycji, w której Ewa zobaczyła ją po raz pierwszy – rozpostarte na krwawych prześcieradłach ciało tworzyło idealną literę X. Scena kończyła się napisem:

PIERWSZA Z SZEŚCIU

Po raz drugi łatwiej było na to patrzeć. Albo Ewa wmówiła to sobie. Tym razem zauważyła lekkie zachwianie kamery po pierwszym wystrzale, usłyszała szybkie ciche sapnięcie. Puściła to jeszcze raz, wsłuchując się w każde słowo, przyglądając się uważnie każdemu ruchowi, mając nadzieję, że wpadnie na jakiś ślad. Ale on był na to za sprytny. I oboje o tym wiedzieli.

Chciał, żeby zobaczyła, jaki jest dobry. Jaki zimny.

I chciał jej powiedzieć, że wie, gdzie ją znaleźć, gdyby tylko zechciał.

Wściekła, że nie może opanować drżenia rąk, podniosła się z miejsca. Zamiast napić się kawy, tak jak zamierzała, wyjęła z małej zimnej komórki butelkę wina i nalała sobie pól kieliszka.

Opróżniła go jednym haustem, obiecując sobie dolewkę, po czym włożyła do komputera perforowaną kartę z kodem swego dowódcy.

Odpowiedziała żona szefa; widząc, że ma w uszach błyszczące kolczyki, a także świeżo ułożone włosy, Ewa doszła do wniosku, że przerwała jedno z jej słynnych przyjęć.

5
{"b":"107140","o":1}