Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Tak, sir. – Wiedząc, że to musi jej wystarczyć, ruszyła w stronę drzwi. – Panie komendancie, chciałam zauważyć, że na tej liście brakuje wielu nazwisk. Nie ma na niej Roarke'a.

Whitney poszukał wzrokiem jej oczu i kiwnął głową.

– Jak powiedziałem, Dallas, umiem czytać.

Kiedy wróciła do swego biura, lampka sygnalizująca nowe wiadomości świeciła przerywanym światłem. Gdy sprawdziła swoją pocztę internetową, okazało się, że były do niej dwa telefony od lekarza sądowego. Nie zwlekając oddzwoniła do niego.

– Zrobiłem już wszystkie badania zwłok twojego sąsiada, Dallas. Trafiłaś w dziesiątkę.

– Do diabła! – Przebiegła palcami po twarzy. – Prześlij mi wyniki.

Gdy Hetta Finestein otworzyła drzwi, rozszedł się zapach saszetki z lawendą oraz pieczonego chleba.

– Porucznik Dallas.

Uśmiechnęła się swoim cichym uśmiechem i cofnęła się zapraszając Ewę do środka. W mieszkaniu telewizor był nastawiony na swobodny talk – show, podczas którego osoby oglądające go w domu mogły się włączyć i przekazać do studia obrazy holograficzne swoich postaci, by wzajemne oddziaływanie było pełniejsze. Tematem dyskusji była chyba podwyżka pensji dla zawodowych matek. Właśnie w tym momencie na ekranie widać było tłumy dzieci i kobiet w różnym wieku, wyrażających różne opinie.

– Jak to miło, że pani mnie odwiedziła. Mam dzisiaj tak wielu gości. To dla mnie prawdziwa pociecha. Poczęstuje się pani ciasteczkiem?

– Chętnie – odrzekła Ewa i poczuła się jak ostatnia świnia. – Prowadziła pani z mężem cukiernię?

– Och, tak. – Jej głos dobiegł z kuchni wraz z odgłosami krzątaniny. – Zrezygnowaliśmy z tego zaledwie parę lat temu. Dobrze nam szło. Wie pani, ludzie lubią prawdziwe domowe wypieki. A umiem piec dobre placki i ciastka, jeśli mogę tak o sobie powiedzieć.

– Dużo pani piecze w domu?

Hetta weszła z tacą złocistych ciasteczek.

– To jedno z moich ulubionych zajęć. Zbyt wiele osób nigdy nie rozkoszowało się smakiem upieczonego w domu ciasta. Tyle dzieci nigdy nie spróbowało prawdziwego cukru. Domowe wypieki.są potwornie kosztowne, ale warte tych pieniędzy. Ewa skosztowała ciasteczko i musiała przyznać gospodyni rację.

– Domyślam się, że to pani upiekła ciastko, przy jedzeniu którego mąż zmarł.

– W moim domu nie znajdzie pani kawałka kupnego czy zrobionego z torebki ciasta – odparła z dumą Hetta. – To prawda, że John pożerał wszystko, gdy tylko wyjęłam blaszkę z piecyka. Żaden automatyczny kuchmistrz nie zastąpi talentu i pomysłowości dobrego piekarza.

– Zatem upiekła pani to ciastko, pani Finestein. Kobieta zamrugała oczami, spuściła rzęsy.

– Owszem.

– Pani Finestein, czy pani wie, co zabiło pani męża?

– Owszem. – Uśmiechnęła się łagodnie. – Obżarstwo. Powiedziałam mu, żeby tego nie jadł. Uprzedzałam go, żeby tego nie jadł. Powiedziałam, że to jest dla pani Hennessy, która mieszka po drugiej strome korytarza.

– Pani Hennessy. – Ta wiadomość wstrząsnęła nią. – Pani…

– Oczywiście, i tak wiedziałam, że je zje. Pod tym względem był okropnie samolubny.

Ewa odchrząknęła.

– Czy mogłybyśmy wyłączyć ten program?

– Hmm? Och, przepraszam. – Gospodyni poklepała się z zakłopotaniem po policzkach. – To takie niegrzeczne z mojej strony. Jestem tak przyzwyczajona, że telewizor gra przez cały dzień, iż nawet tego nie zauważam. Już wyłączam obraz.

– I głośność – powiedziała cierpliwie Ewa.

– Oczywiście. – Hetta potrząsnęła potulnie głową, gdy jej się to nie udało. – Ciągle sprawia mi to kłopoty, odkąd przełączyliśmy się z pilota na głos. Dźwięk wyłączony, proszę. Tak, tak lepiej, prawda?

Ta kobieta umiała upiec trujące ciastko, a nie może sobie poradzić z własnym telewizorem, pomyślała Ewa. Tak bywa.

– Pani Finestein, nie chcę, żeby pani więcej mówiła, dopóki nie odczytam pani przysługujących jej praw. Dopóki nie upewni się pani, że je rozumie. Nie musi pani składać żadnych oświadczeń – zaczęła Ewa, podczas gdy Hetta nadal uśmiechała się łagodnie. Hetta poczekała, aż cała formułka zostanie jej odczytana.

– Nie oczekiwałam, że mi się to upiecze. Naprawdę.

– Że co się pani upiecze, pani Finestein?

– Otrucie męża. Chociaż… – Zacisnęła usta jak dziecko. – Mój wnuk jest prawnikiem – bardzo mądry chłopak. Chyba mi powiedział, że skoro zabroniłam Joemu, bardzo wyraźnie mu zabroniłam, zjedzenia tego ciastka, to już jest bardziej jego wina niż moja.

– Pani Finestein, chce mi pani powiedzieć, że dodała pani do ciasta cyjanek z zamiarem zabicia swego męża?

– Nie, moja droga. Powiadam, że dodałam cyjanek oraz dodatkową ilość cukru do ciastka i powiedziałam mojemu mężowi, żeby go nie ruszał. Joe – rzekłam. – Możesz co najwyżej je powąchać. Jest zupełnie wyjątkowe i upiekłam je nie dla ciebie. Słyszysz mnie, Joe?

Hetta znowu się uśmiechnęła.

– Powiedział, że dobrze mnie słyszy, a potem, tuż przed wyjściem na spotkanie z dziewczętami, jeszcze raz mu to powtórzyłam, dla pewności. “Mówię poważnie, Joe. Nie ruszaj tego ciasta.” Spodziewałam się, że je zje, ale to już był jego wybór, prawda? Pozwól, że opowiem ci o Joem – kontynuowała ochoczo, podsuwając Ewie tacę z ciasteczkami. Kiedy Ewa się zawahała, wybuchła wesołym śmiechem. – Och, moja droga, te możesz bezpiecznie jeść. Właśnie dałam ich całą garść temu miłemu chłopcu z góry.

By udowodnić, że mówi prawdę, sama wzięła ciasteczko i ugryzła kawałek.

– O czym to mówiłam? Ach, tak, o Joem. Wiesz, był moim drugim mężem. W kwietniu obchodzilibyśmy złote gody. Był niezłym partnerem i całkiem dobrym piekarzem. Niektórzy mężczyźni nigdy nie powinni przechodzić na emeryturę. Przez parę ostatnich lat był bardzo trudny we współżyciu. Cały czas się złościł i narzekał, ciągle mnie krytykował. I nigdy nic nie upiekł. Co nie znaczy, że mógł przejść obok placka z migdałami, nie zżerając go do ostatniego okruszka.

Ponieważ wydawało się to całkiem sensowne, Ewa odczekała chwilę.

– Pani Feinstein, czy otruła go pani dlatego, że jadł za dużo? Hetta wydęła policzki.

– Tak to wygląda. Lecz przyczyny są o wiele głębsze. Jesteś taka młoda, moja droga, i nie masz rodziny, prawda?

– Nie.

– Rodzina jest źródłem radości i źródłem zdenerwowania. Żaden człowiek z zewnątrz nie zrozumie, co dzieje się w zaciszu czyjegoś domu. Joe nie był człowiekiem łatwym we współżyciu i obawiam się, choć przykro mi mówić źle o zmarłym, że nabrał brzydkich nawyków. Znajdował prawdziwą przyjemność w denerwowaniu mnie, w psuciu mi moich małych przyjemności. Nie szukając daleko, w zeszłym miesiącu specjalnie zjadł połowę Słodkiej Wieży Przyjemności, którą upiekłam na Międzynarodowy Konkurs Betty Crocker. Potem mi powiedział, że ciasto było zbyt suche. – Obruszyła się na wspomnienie tej zniewagi. – Możesz to sobie wyobrazić?

– Nie – powiedziała Ewa słabo. – Nie mogę.

– Cóż, zrobił to tylko po to, żeby doprowadzić mnie do szału. W ten sposób okazywał swoją siłę. Więc upiekłam ciasto, powiedziałam mu, żeby go nie ruszał, i poszłam zagrać w mahjongg z dziewczętami. Wcale się nie zdziwiłam, że mnie nie posłuchał. Wiesz, był obżartuchem. – Machnęła ręką, w której trzymała ciasteczko, zanim dokończyła je jeść. – Obżarstwo to jeden z siedmiu grzechów głównych. To wydaje się sprawiedliwe, że umarł bo popełnił grzech. Na pewno nie masz ochoty na jeszcze jedno ciasteczko?

Świat musiał oszaleć, doszła do wniosku Ewa, skoro stare kobiety dokładają trucizny do ciastek z kremem. A Hetta, ze swoim spokojnym, staroświeckim sposobem bycia dobrodusznej babuni, pewnie uniknie kary.

Jeśli ją skażą, dostanie pracę w kuchni i będzie z radością piekła ciasta dla swoich nowych przyjaciółek.

Ewa złożyła meldunek, zjadła w pośpiechu obiad w stołówce, po czym wróciła do pracy nad poszlaką, która wciąż budziła w niej gniewne uczucia.

Sprawdziła zaledwie połowę nowojorskich banków, kiedy uruchomiło się telełącze.

– Słucham, Dallas.

W odpowiedzi na jej ekranie pojawił się obraz. Ciało martwej kobiety, ułożone w znajomy sposób na przesiąkniętym krwią prześcieradle.

44
{"b":"107140","o":1}