Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Coś jest nie tak?

Mira uśmiechnęła się tylko.

– To prawda, że bardzo często umysł sam się broni. Nie chce pani pamiętać o pierwszych ośmiu latach swego życia. Ale te lata są częścią pani. Mogę je pani przypomnieć, kiedy będzie pani na to gotowa. A także – dodała cicho – pomóc się z nimi uporać.

– Sama siebie stworzyłam i mogę z tym żyć. Może nie chcę narażać się na ryzyko życia z takim balastem? – Wstała i podeszła do drzwi. Kiedy się odwróciła, Mira siedziała dokładnie tak samo jak przed chwilą, ze skrzyżowanymi nogami, ze śliczną filiżaneczką w ręce. Zapach kwiatowej herbaty unosił się w powietrzu.

– Sprawa oparta na hipotezie – zaczęła Ewa i poczekała, aż Mira kiwnie głową. – Kobieta należąca do elity towarzyskiej i mająca także zaplecze finansowe postanawia zostać kurwą. – Gdy Mira uniosła brew, Ewa zaklęła zirytowana. – Nie musimy tu upiększać terminologii, pani doktor. Ta dziewczyna postanowiła zarabiać na życie własnym ciałem. Obnosiła się z tym ostentacyjnie przed całą rodziną, włącznie ze swym arcykonserwatywnym dziadkiem. Dlaczego?

– Trudno podać jeden konkretny motyw na podstawie tak ogólnej i powierzchownej informacji. Najbardziej oczywiste wydaje się to, że ofiara uważała, iż jej jedynym atutem jest sprawność seksualna. Albo lubiła, albo nienawidziła się kochać.

Zaintrygowana Ewa odsunęła się od drzwi. – Jeśli tego nienawidziła, to dlaczego została prostytutką?

– Żeby wymierzyć karę.

– Sobie?

– Z pewnością, i swoim najbliższym.

Żeby wymierzyć karę, zadumała się Ewa. Pamiętnik. Szantaż.

– Mężczyzna morduje – kontynuowała. – Ze złością, brutalnie. Zabójstwo ma związek z seksem i jest popełnione w nietypowy i charakterystyczny sposób. Jego przebieg nagrywa na dyskietce, obchodzi wymyślny system zabezpieczeń. Dyskietkę z nagraną sceną morderstwa dostarcza oficerowi prowadzącemu śledztwo. Na miejscu zbrodni zostawia wiadomość, wiadomość, z której przebija buta. Jaki on jest?

– Dysponuję tak małą ilością informacji – poskarżyła się Mira, lecz Ewa zauważyła, że udało jej się wzbudzić zainteresowanie lekarki. – Pomysłowy – zaczęła. – Podróżnik, który wszystko dokładnie planuje. Zarozumiały, prawdopodobnie zadowolony z siebie. Powiedziałaś, że morduje w charakterystyczny sposób, więc pragnie zostawić po sobie ślad, chce pokazać, jaki jest sprawny i inteligentny. Czy na podstawie własnych obserwacji i dedukcji sądzi pani, poruczniku, że znajduje on przyjemność w mordowaniu?

– Tak. Sądzę, że rozkoszuje się tym. Mira kiwnęła głową.

– Więc z pewnością znowu zabije.

– Już to zrobił. Dwa morderstwa w przeciągu niecałego tygodnia. Nie będzie długo czekał, zanim znowu zabije, prawda?

– To wcale nie jest takie pewne. – Mira wypiła łyk herbaty, tak jakby rozmawiały o najnowszej letniej kolekcji. – Czy te dwa morderstwa coś ze sobą łączy poza sprawcą i metodą zabójstwa?

– Seks – odparła krótko Ewa.

– Aha. – Mira przechyliła głowę. – Mimo całej naszej technologii, mimo zadziwiającego postępu, jaki dokonał się w genetyce, wciąż nie jesteśmy w stanie kontrolować ludzkich wad i zalet. Pewnie jesteśmy zbyt humanitarni, by pozwolić na manipulowanie nimi. Namiętności są motorem działania człowieka. Przekonaliśmy się o tym na początku tego stulecia, kiedy to inżynieria genetyczna niemal wymknęła się nam spod kontroli. Źle się dzieje, że niektóre namiętności splatają się ze sobą. Seks i przemoc. Dla niektórych to wciąż jest naturalne połączenie. – W tym momencie wstała, by odnieść filiżanki i postawić je obok automatycznego obsługiwacza. – Chętnie bym się dowiedziała czegoś więcej o tym mężczyźnie, pani porucznik. Jeśli kiedyś dojdzie pani do wniosku, że chce mieć jego portret psychologiczny, mam nadzieję, że przyjdzie pani z tym do mnie.

– Obowiązuje mnie Kod Piąty. Mira obejrzała się za siebie.

– Rozumiem.

– Jeśli nie powstrzymamy go przed popełnieniem kolejnego morderstwa, może jakoś mi się uda obejść przepisy.

– Będę do pani dyspozycji.

– Dzięki.

– Ewo, nawet silne kobiety, które same doszły do wszystkiego w życiu, mają swoje słabości. Nie bój się ich.

Ewa wytrzymała wzrok Miry.

– Mam mnóstwo pracy.

Badania wyprowadziły Ewę z równowagi. Wyładowała złość na swoim informatorze, zachowując się wobec niego grubiańsko, przez co zraziła go do siebie i niemal straciła ślad w sprawie o przemyt narkotyków. Jej nastrój daleki był od wesołości, kiedy wróciła do Centrali. Nie było wiadomości od Feeneya.

Inni w jej wydziale wiedzieli, gdzie spędziła dzień, i robili co mogli, by trzymać się od niej z daleka. W rezultacie rozdrażniona pracowała samotnie przez godzinę.

Ostatnim wysiłkiem poprosiła o połączenie z Roarke'em. Nie była ani zdziwiona, ani szczególnie rozczarowana, kiedy okazało się, że jest niedostępny. Przesłała mu wiadomość w internacie, prosząc o spotkanie, po czym zapisała w dzienniku, że skończyła pracę.

Zamierzała utopić swoje smutki w tanim alkoholu i miernej muzyce, przysłuchując się występowi Mavis w Blue Squirrel.

Trzeba było sporo dobrej woli, by nie uznać tej knajpy za spelunkę. Światło było przyćmione, klientela nerwowa, a obsługa żałosna. To było dokładnie to, czego Ewa szukała.

Fala nie zharmonizowanych ze sobą dźwięków muzycznych uderzyła w nią, gdy tylko weszła. Mavis próbowała przebić się swoim namiętnym skrzeczącym głosem przez zespół składający się z wytatuowanego we wszystkich barwach tęczy szczeniaka, który grał na syntezatorze.

Ewa odrzuciła opryskliwym tonem propozycję faceta w skórzanej kurtce z kapturem, który chciał postawić jej drinka w jednej z prywatnych kabinek dla palących. Przecisnęła się do stolika, zamówiła u zaganianej kelnerki screamera i rozsiadła się, by obejrzeć występ Mavis.

Nie jest zła, doszła do wniosku Ewa. Nie jest też dobra, ale klienci nie grymasili. Tego wieczoru Mavis była pomalowana, jej drobna postać z obfitym biustem przypominała płótno w pomarańczowo – - fioletowe paski, na które gdzieniegdzie rzucono szmaragdowe plamy. Bransoletki i łańcuchy pobrzękiwały, gdy krążyła w tańcu po małej, podwyższonej scenie. Stopień niżej tłum ludzi wirował z takim samym entuzjazmem.

Ewa zauważyła małą, zapakowaną w folię paczuszkę, którą podawano sobie z rąk do rąk na skraju parkietu. Narkotyki, oczywiście. Próbowali z nimi walczyć, zalegalizować je, zlekceważyć i ustalić zasady ich posiadania. Nic nie zdało egzaminu.

Nie zainteresowało jej to na tyle, żeby dokonać aresztowań, więc podniosła rękę i pomachała do Mavis.

Wokalna część utworu skończyła się – piosenka słaba, bo słaba, ale została wykonana. Mavis zeskoczyła ze sceny, przecisnęła się przez tłum i oparła pomalowanym biodrem o krawędź stolika Ewy.

– Hej, nieznajoma.

– Świetnie wyglądasz, Mavis. Co to za artysta?

– Och, taki znajomy. – Przesunęła się, popukała calowym paznokciem w lewy pośladek. – Caruso. Widzisz, podpisał się na mnie. Zrobił mi to bezpłatnie w zamian za rozreklamowanie jego nazwiska.

– Oczy wyszły jej z orbit, kiedy kelnerka postawiła przed Ewą wysoki smukły kieliszek z pienistym niebieskim płynem. – Screamer? Nie wolałabyś, żebym znalazła młotek i po prostu walnęła cię nim w głowę?

– To był zasrany dzień – mruknęła Ewa i wypiła pierwszy porażający łyk trunku. – Chryste. Zawsze tak się po nich czuję.

Zmartwiona Mavis pochyliła się nad nią.

– Mogę sobie zrobić małą przerwę.

– Nie, wszystko w porządku. – Ewa, ryzykując życie, wypiła jeszcze jeden łyk. – Po prostu chciałam sprawdzić twoją nową knajpę i trochę się rozluźnić. Mavis, ty nie bierzesz, prawda?

– Hej, daj spokój. – Bardziej zmartwiona niż obrażona Mavis potrząsnęła Ewę za ramię. – Jestem czysta, wiesz o tym. Puszczają po sali trochę narkotyków, ale lekkich. Trochę pigułek szczęścia, trochę środków uspokajających, bardzo niewiele łataczy nastroju.

– Odsunęła od niej swą pokerową twarz. – Jeśli przymierzasz się do nalotu na tę knajpę, to przynajmniej zrób to wtedy, kiedy mam wolne.

31
{"b":"107140","o":1}