Литмир - Электронная Библиотека

Narada przyjaciół

Tak wiele rzeczy na raz i w tak różnych miejscach działo się w ciągu tych kilku dni od przyjazdu Smugi do Kairu, że kluczowa narada wciąż odsuwana była na później. W końcu jednak nadszedł wieczór, po raz pierwszy od wielu dni nie tylko spokojny, ale nawet nudnawy, gdyby ktoś spytał akurat Patryka. A kiedy wszyscy w komplecie usiedli w kairskim mieszkaniu wynajętym przez Smugę, aby porozmawiać, okazało się, że najpierw trzeba uspokoić panujący w umysłach zamęt, wszystko sobie nawzajem opowiedzieć, uporządkować ostatnie przeżycia. Właśnie próbowali ustalić, czego dowiedzieli się jedni, a czego drudzy, gdy ojciec Tomka przypomniał sobie, że wciąż ani on, ani Smuga nie wiedzą, co działo się w Kairze po wyjeździe starszego Wilmowskiego do Aleksandrii. Tomek zaczął barwnie opowiadać, ku uciesze Patryka, o niefortunnej nocnej wycieczce do Gizy i zaraz skutecznie uciekli od najistotniejszego z trapiących ich problemów. Nowicki bowiem, przypominając Polaków przybyłych do Egiptu z Napoleonem, zadał pytanie, które przeniosło ich w inne, nie mniej ciekawe czasy.

– Czy wcześniej, przed nimi, Polacy również tu bywali? – spytał.

– O! To miły polskiemu sercu i rozległy temat – odparł Tomek. – Pierwszym ze znanych podróżników polskich w Egipcie był książę Mikołaj Radziwiłł, zwany Sierotką. Wyruszył w kwietniu 1583 roku do Ziemi Świętej i stamtąd udał się do Egiptu, dokąd dotarł w sierpniu. Tu powitały go polskie bociany, które już przybyły na zimowy wypoczynek. Książę zabawnie opisuje w swym pamiętniku hipopotamy, które nazywa końmi morskimi podobnymi do żubrów i dlatego dziwi się, że rogów nie mają. Żali się, że niszczą one uprawy ryżu, tak iż trzeba kopać rowy ochronne lub wały, by nie mogły wejść na pola…

– Toś ty, brachu, ten pamiętnik dokładnie przejrzał – zdumiał się nie na żarty Nowicki.

– Nie tylko! Przeczytałem! – pochwalił się Tomasz. – Mogę ci opowiedzieć, że książę polował na kaczki, strzelał także i do owych hipopotamów właśnie. Przez Bulak, wówczas wioskę pod Kairem, gdzie o mało nie został aresztowany przez Turków, dotarł do stolicy.

– Aresztowany, i to przez Turków? – wpadł mu w słowo Nowicki coraz żywiej zainteresowany opowiadaniem.

– Wzięli go za francuskiego kupca, a ci często coś przemycali i oszukiwali władających tu Turków, jak mogli…

– Ale myślę, że Radziwiłł, wszak Polak i książę, wybawił się z kłopotu.

– Owszem, ale nie sam; przy pomocy przełożonego celników, Żyda pochodzącego z polskich kresów wschodnich.

– A potem, oczywiście, nudził się w Kairze jak my…

– Nie całkiem. Był wnikliwym obserwatorem. Zostawił opis miasta: meczetu Al-Azhar, cytadeli… Nakreślił obraz Nilu w okresie wylewu, zdał relację z wycieczki na szczyt piramidy Cheopsa i do Memfisu, gdzie zwiedził stare, grobowe komory. A była to bardzo niebezpieczna wówczas wyprawa, gdyż Arabowie napadali na turystów.

– Napadali?

– Tak, w celach rabunkowych, oczywiście. Dlatego Europejczycy wybierali się tam w większych grupach i uzbrojeni. Jedna grupa oglądała podziemia, a druga z bronią strzegła bezpieczeństwa u wrót. Zdarzało się bowiem nawet, że zwiedzających żywcem zasypywano.

– To ten Radziwiłł, podobnie jak my, szukał guza – ucieszył się Nowicki. – Podoba mi się, choć przecież to książę, burżuj…

– Pamiętaj Tadku, że nie każdy arystokrata jest godzien potępienia – roześmiał się Tomasz. – Przecież nasz znajomy z opowiadania Jana, angielski lord, to bardzo przyzwoity gentleman.

– Słusznie – rzekł Nowicki. – Klaruj dalej, brachu!

– Cóż, trzeba dodać, że władze tureckie jeszcze raz chciały go aresztować. Tym razem chodziło o politykę… Turcja i Polska rywalizowały ze sobą bardzo mocno. Turcja była imperium islamu, a Polskę nazywano przedmurzem chrześcijaństwa. Warto więc było zatrzymać pod jakimś pretekstem ważną polską osobistość, by mieć potem kartę przetargową w rozmowach z królem Stefanem Batorym. Książę i tym razem jednak wymknął się Turkom z rąk. I na dodatek pomógł jeszcze grupie znajomych, których doszczętnie ograbili Beduini – dodał Tomek.

– Znać Polaka! – z dumą spoglądał na wszystkich Nowicki.

– Później wspólnie zwiedzili Aleksandrię, gdzie pod koniec pobytu – uważaj Tadku – Radziwiłł kupił wiele zwierząt…

– Jak to? Chciał założyć ogród zoologiczny? Może w Warszawie?

– Tego nie wiem, ale kolekcja była bogata: dwa lamparty, dwa szczury faraonowe [77] , koczkodan, wiele papug, trzy koziorożce… Niestety, większość po drodze wyzdychała… Wreszcie, po wielu perypetiach i rocznej niemal nieobecności w kraju, książę wrócił w lipcu następnego roku do rodzinnego Nieświeża.

– Nasi rodacy rozpoczęli wędrówki po tutejszej ziemi dość wcześnie – rzekł Wilmowski.

– Wizyty w Egipcie wiązały się na ogół z pielgrzymkami do Ziemi Świętej. Gościem aleksandryjskiego klasztoru franciszkanów był znany w XVIII wieku awanturnik, Tomasz Wolski [78] . Do Aleksandrii docierali wtedy również misjonarze, jak choćby bernardyni Hieronim Lisowski i Antoni Burnicki, oraz reformat, Józef Drohojowski, który po powrocie do Polski chował u siebie w celi kameleona, zacinając go czasem cienkim pręcikiem, by kolor zmieniał. Kiedy kameleon zdechł, ofiarował zasuszone zwierzę gabinetowi przyrodniczemu na Uniwersytecie w Krakowie.

– Do czasów Napoleona i Muhammada Alego w Egipcie gościło jednak niewielu Polaków i w ogóle Europejczyków, bo było to niezbyt bezpieczne w dobie zmagań chrześcijaństwa z islamem. Wielu pielgrzymów przejeżdżało przez Aleksandrię, ale już do Kairu, z wyjątkiem kupców weneckich czy francuskich, rzadko kto odważył się jechać – uzupełnił Smuga.

– Tym większa chwała księciu Radziwiłłowi – żartobliwie odpowiedział Wilmowski.

– Byli jeszcze w Egipcie banici, szukający schronienia przed prawem, były dzieci polskie porwane w jasyr, no i jeńcy chrześcijańscy – kontynuował Smuga.

– No, ich los nie był godny pozazdroszczenia – smutno stwierdził Nowicki.

– Podobnie jak dzisiaj los zesłańców syberyjskich – dorzucił Tomasz. I zadumali się chwilę nad historią Polski, nad swoim wielkim, niemożliwym do spełnienia marzeniem: wrócić razem do Ojczyzny, wywalczyć niepodległość, w spokoju budować przyszłość… Ile o tym rozmawiali, ile snuli planów, ile wspomnień…

– Wykupem jeńców chrześcijańskich zajmowały się niektóre zakony – powiedział po chwili zadumy Tomek.

– Tak zakon trynitarzy [79] , których w tym celu sprowadził do Polski po zwycięstwie wiedeńskim król Jan III Sobieski i ufundował dla nich Kościół Św. Trójcy w Warszawie, na Solcu. To mój rodzinny kościół – dodał z dumą Nowicki.

– Niewielu było jednak szczęściarzy. Większość ginęła w niewoli. Niektórzy radzili sobie sami. Opowiadano mi kiedyś niewiarygodną historię o polskim jeńcu w niewoli tureckiej – zaczął Smuga. W bitwie pod Cecorą, w której zginął nasz wspaniały hetman, Stanisław Żółkiewski, został wzięty do niewoli szlachcic spod Baru, Marek Jakimowski, sprzedany później jako galernik na okręt strzegący portu aleksandryjskiego. Gdy galera przebywała na morzu Egejskim, nasz rodak zbuntował więźniów, wśród których byli Grecy, Anglicy, Włosi i Rusini. Wspólnie pobili dozorców i rozdawszy broń, po wielu przygodach, dotarli do Palermo, gdzie przyjęto ich z zasłużonym entuzjazmem.

– Poznać Polaka! – znów chwalił Nowicki. – To taki Beniowski [80] XVII wieku.

– Ostatnim Polakiem, który odwiedził Egipt przed przybyciem tu armii Napoleona, był 25-letni hrabia Jan Potocki – odezwał się ponownie Tomek.

– Masz ci los, jeszcze jeden arystokrata! – westchnął Nowicki.

– Przybył do Aleksandrii w końcu 1784 roku. Zachorował na febrę, którą ledwo przeżył. Stąd, przebrany za tubylca, podobnie jak my pod piramidami, popłynął do Kairu, gdzie przez trzy miesiące mieszkał u pewnego weneckiego kupca, po czym wrócił do Europy.

– Pewnie nudził się w tym dusznym mieście jak my – wtrącił swoje No wieki.

– Nie byłbyś tego taki pewny, gdybyś chciał obiektywnie popatrzeć na ostatnie dni – Smuga postanowił zmienić wątek rozmowy.

– Czekałem, Janie, na te słowa – uśmiechnął się Wilmowski. – Nie tak wiele się dowiedzieliśmy, a przecież najwyższy czas, aby pomyśleć nad odpowiedzią na wiele pytań. Jak wpaść na ślad okradających grobowce złodziei? Kim jest ów tajemniczy “żelazny faraon”, poszukiwany przez policję wielu krajów? Czy złodzieje rzeczywiście odnaleźli grób Tutanchamona, faraona, o którym tak niewiele wiadomo? Niektórzy wszak wątpili nawet w jego istnienie.

– Tak, Andrzeju – odparł Smuga. – Bardzo chciałbym wysłuchać wszystkiego, co macie do powiedzenia.

Sally już od dość dawna w zamyśleniu oglądała zrobione przez Smugę fotografie. Historia tacki z posążkami ją fascynowała najbardziej.

– Są naprawdę piękne i mogą pochodzić z grobu Tutanchamona – powiedziała w zamyśleniu. – To posążki z grobowca…

– Brr… – przerwał jej Nowicki – zdaje się, że w tym Egipcie groby będą nam towarzyszyły bez przerwy!

– Sally, po co właściwie takie przedmioty kładziono do grobowca?

– spytał Tomasz.

– To długa historia – odrzekła Sally. – Związana z wyobrażeniami starożytnych Egipcjan o życiu pozagrobowym. Ściślej z pracami, jakie po śmierci musieli wykonywać mieszkańcy zaświatów.

– To i tam trzeba było pracować? – Nowicki miał smętną minę.

– Według wierzeń egipskich życie w zaświatach było repliką ziemskiego – wyjaśniła Sally. – Za bogatych więc wszystkie prace wykonywała służba. Potem jednak pojawiła się myśl, że każdy pracuje sam! Nawet bogaci!

– O, to mi się podoba! – wtrącił Nowicki.

– Nie ciesz się za wcześnie – Sally zgasiła jego zapał. – I na to znaleziono sposób.

– Jakiż to? – skrzywił się marynarz.

– Najpierw pojawiły się magiczne zaklęcia, pozwalające zmarłym unikać pracy fizycznej, a potem uszebti – magiczne figurki.

[77] Prawdopodobnie chodzi o ichneumona, czyli mangustę egipską (Herpestes ichneumori) – drapieżnika polującego w nocy, choć czasem za dnia, na drobne kręgowce, ale atakującego również węże, nawet jadowite. Żywi się także owadami i owocami. Osiąga długość do 50 cm, ciężar ciała do 8 kg. W starożytnym Egipcie zwierzę czczone i często balsamowane.


[78] Wolski Tomasz (1700-1736) – znany awanturnik, niespokojny duch. Wiele podróżował. Walczył z Turkami jako dowódca floty papieskiej.


[79] Trynitarze -jeden z zakonów powstałych podczas wypraw krzyżowych (1096-1291), wykupujący chrześcijańskich jeńców i niewolników z rąk mahometan. Powołany przez Jana z Maty i Feliksa z Valois w 1198 r. Do Polski sprowadził trynitarzy Jan III Sobieski w 1685 r. i osadził we Lwowie, skąd trzy lata później przybyli do Warszawy i osiedli na Solcu, budując, stojący do dzisiaj, kościół Św. Trójcy.


[80] Beniowski Maurycy August (1746-1786) konfederat barski, zesłaniec syberyjski, władca Madagaskaru. Dokładniejsze o nim informacje czytelnik znajdzie w powieści Tajemnicza wyprawa Tomka.


21
{"b":"90665","o":1}