Литмир - Электронная Библиотека

Frunęłam. Razem z Jonykiem frunęłam tak wysoko ponad Krainą Mroku, że jawiła mi się ona jedynie jako oślizła, galaretowata, czarna plama. Z jednej strony nieba złociście połyskiwało słońce. Gdy odwróciłam głowę, szukając na niebie ostatnich śladów Jego obecności, Jonyk dał mi znak, że nie wolno. Skoro On chce zniknąć, nie wolno Go śledzić…

Opadałam ku ziemi łagodnie, ponad mrocznym, galaretowatym i wrogim lasem Krainy Gimel, który jednak zaraz ustąpił miejsca zwykłym, zielonym kępom drzew. Gdy znaleźliśmy się z Jonykiem na ziemi, była to już normalna, przyjazna, ciepła ziemia Krainy Kota. A sam Kot razem z Włóczęgą czekali na nas w rydwanie. Do rydwanu nie były wprzęgnięte cztery czarne konie, lecz tylko dwa, i to białe.

– Jedziemy do Królestwa Denarów – powiedział Kotyk, łypiąc na mnie lewym, zielonym okiem. Jego łapka ciągle spoczywała w niewygodnym gipsie. – Prześpijcie się z Dzieckiem w czasie jazdy, gdyż mieliście zbyt wiele złych przeżyć…

– Ooo, nie – zaprotestował Włóczęga. – Sen potem. Najpierw Jonyk musi oddać Rubinowe Jajko…

– Dałeś mu je? Dałeś mu swoje Rubinowe Jajko? – spytałam zdziwiona, wiedząc, że ten, kto je ma, nigdy go nikomu nie pożycza. Alef w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął.

– Nie możesz mu go zostawić? – spytałam znów, słysząc ze zdziwieniem błagalny ton w swoim głosie. No cóż, Włóczęga miał rację. Każdy pożąda Rubinowego Jajka. Każdy.

– Lepiej, by Jonyk nie zabierał go do waszego świata. Nikt tam się na nim nie pozna. W waszym świecie nadto kochają bogactwo i władzę – odparł Alef spokojnie.

Mój synek bez słowa wyciągnął rączkę, na której leżało Małe Rubinowe Jajko. Wcale nie było takie małe… I wydawało mi się, że to nie Dziecko trzyma Jajko w swej malutkiej rączce, lecz Ono trzyma się jego, Dziecka. Włóczęga wziął je ostrożnie, a potem… potem, ku memu zdumieniu, podrzucił je z okrzykiem: „Cirr! Cirr!!” I Jajko poszybowało wysoko w górę, w stronę nieboskłonu – i zniknęło.

Wtedy nagle zrozumiałam. Chyba zrozumiałam, gdyż TO nie było zjawiskiem, które można pojąć w kategoriach logiki. TEGO nie należy rozumieć, w TO trzeba uwierzyć, Kotyk też TO pojął, bo nie zadał żadnego pytania, choć z natury jest bardzo ciekawskim Kotem. Za to wszyscy razem jeszcze długą chwilę patrzyliśmy w niebo, tam gdzie poszybowało Rubinowe Jajo, jakby nam się zdawało, że śledząc tor Jego drogi, dotrzemy wzrokiem do miejsca, gdzie przebywa ON. Oczywiście, nie było to możliwe…

– A twoje Jajko? – spytałam Alefa. Ten tylko poklepał się po worku. Zatem ciągle je miał. To siódme. A mój malutki synek przez krótki czas miał przy sobie obiekt marzeń, pożądania i miłości wszystkich mieszkańców Krainy Kota. I nie tylko tej krainy. Także i naszej, tyle że w naszym świecie nosi on inne imiona…

– Widziałeś Go, prawda? – spytałam Dziecka, a ono tylko skinęło główką, patrząc na mnie bez słowa zielono-błękitnymi oczami. I był w tych jego oczach tak dziwny, świetlistozłoty, odbity skądś blask, że wszyscy troje – Włóczęga, Kot i ja – uwierzyliśmy, że Jonyk nie kłamał. On Go widział. Naprawdę. Może nawet z Nim rozmawiał, kto wie. Jednak nigdy nam tego nie opowie, gdyż na streszczenie takich rozmów nie ma w ogóle właściwych słów. W żadnym języku.

Zanim zasnęłam, pomyślałam, że wkrótce mój synek dorośnie, para jego dziwacznych oczu ujednolici swój kolor i ściemnieje, dorosły Jonyk zapomni, iż kiedykolwiek spotkał Złocistego Ptaka, ale coś z tego spotkania na zawsze już w nim pozostanie. Coś. Coś bardzo ważnego. I być może niekiedy ujrzę w jego normalnych, niebieskich oczach daleki, świetlistozłoty blask.

32
{"b":"87905","o":1}