Литмир - Электронная Библиотека

– Przedmiotem badań! – zawołali niemal jednocześnie Król i Królowa.

– Jakich? – ciągnął dalej Włóczęga.

– Będziemy je ważyć, mierzyć, poddawać wysokim i niskim temperaturom… – zaczął z energią Król, lecz przerwał mu Kotyk, mówiąc cichutko i z niepojętą dla niego nieśmiałością:

– Czy nie możesz dać go mnie, Włóczęgo? – Kotyk nie odrywał od pióra rozmiłowanego wzroku. – Ja będę je czcił, a nie mierzył, ważył czy niszczył…

– Ty już je masz, gdyż nosisz je w sercu – odparł Włóczęga. – To pióro jest zresztą moim prezentem dla Króla i Królowej Buław. I proponuję, abyśmy od razu, wspólnie, poddali je pierwszemu badaniu, czyli wpływowi wysokich temperatur…

… i zanim ktokolwiek zareagował, Alef podpalił złociste pióro, które w mgnieniu oka najpierw zwęgliło się, potem spopieliło i wreszcie całkowicie zniknęło!

– Mamy odpowiedź na pierwsze pytanie: co stanie się z piórem Złocistego Ptaka, gdy poddamy je działaniu wysokiej temperatury? Zniknie.

Król i Królowa spojrzeli na niego najpierw zirytowani, a potem trochę speszeni.

– W porządku – powiedział Król, przełykając nerwowo ślinę. – Chciałeś dać nam nauczkę. Przyjmujemy ją. Powiedz tylko, skąd wziąłeś JEGO pióro?

– ON fruwa ponad naszymi głowami i niekiedy gubi Pióra, a wówczas opadają one na ziemię. Każdy może je znaleźć. Ja swoje znalazłem – uśmiechnął się Włóczęga. Jeśli dobrze wiem, Książę Thet jest miły sercu Złocistego Ptaka. Być może, gdy nam pomożecie w tej wyprawie, to pewnego dnia JEGO pióro, to prawdziwe, długie na wysokość najwyższego dębu w Cesarstwie, znów opadnie z niebóg i znajdziecie je na jednej z ulic waszej stolicy…

Król i Królowa spojrzeli uważnie na Alefa, jak na po żądany, choć niemożliwy obiekt badań, Kotyk zaś poruszył wąsami z wrażenia, lecz nic nie powiedział. „Nie takie obietnice można składać, gdy się jest obieżyświatem takim jak nasz Alef – pomyślałam, ale gdzieś w środku zaiskrzyło i zaraz zgasło we mnie dziwne podejrzenie.

Król Buław zmienił temat rozmowy:

– Przypuszczam, że chcecie spotkać się z Mistrzem Parth, który jako ostatni widział zaginionego Księcia?

Mistrz Parth był fizykiem. Ledwo wszedł, przywołany przez Króla, od razu wyjaśnił, iż ostatnia lekcja, jaką odbył z Księciem Thetem, dotyczyła zagadnienia, dlaczego upuszczone przedmioty spadają na ziemię, a nie lecą w niebiosa.

– Książę był uczniem dobrym i żądnym wiedzy, choć niesfornym – poskarżył się przy okazji uczony. – Na przykład z uporem mówił, że o wiele ciekawiej byłoby, gdyby upuszczone przedmioty frunęły w niebo. Powiedziałem mu, że to nie jest możliwe, a wtedy Książę oświadczył, że owszem, on zna przedmioty, które w takich sytuacjach fruną w niebo, zamiast opaść na ziemię, zgodnie z prawem grawitacji. I wymienił balony oraz ptaki!

Kotyk skrył uśmiech za długimi wąsami, a Włóczęga mrugnął porozumiewawczo do Dziecka, które do tej pory spokojnie siedziało na moich kolanach. Dziecko łypnęło ku uczonemu zielonym okiem, niebieskie utkwiwszy w królewskiej parze, i wzbiło się płynnie z moich kolan, rozpoczynając swój taniec wokół nas. Tańczyło z gracją blisko podłogi, to znowu ponad naszymi głowami, raz nawet wzbijając się prawie do wysokiego sufitu tronowej sali, w której nas podejmowano. Para królewska i stary nauczyciel dosłownie nie mogli oderwać od Dziecka oczu.

– Ono… ono ignoruje zasady grawitacji! – wyjąkał Mistrz Parth.

– Mistrzu, w każdej krainie jest wiele zjawisk, które ignorują, zasady nauki i wiele wydarzeń, które z logicznego punktu widzenia w ogóle nie powinny się wydarzyć – rzekł Kotyk. – Przypomnij sobie zatem wszelkie niezwykłe wydarzenia, jakie poprzedziły zniknięcie Księcia Theta, gdyż to one mogą się okazać najważniejsze.

– Staram się ich nigdy nie dostrzegać – odparł z godnością Mistrz, odwracając z niechęcią głowę od tańczącego jonyka. Król i Królowa Buław również udawali, iż go nie widzą. – Życie w wątpliwościach jest dla mnie męczarnią – dorzucił w miarę szczerze Mistrz, a królewska para żywo mu przytaknęła.

– Więc spróbuj choć powiedzieć, co najbardziej zirytowało cię w przeddzień zniknięcia Theta? Co wydało ci się głupie i niegodne twej uwagi? – spytał niedbale Włóczęga, a Mistrz nagle wyrzucił z siebie nerwowo:

– To, że Cesarzowa drugi dzień z rzędu miała na sobie szmaragdową suknię!

– Czyżby to nie zgadzało się z prawami fizyki? Lub może z wyższą matematyką? – zaciekawiła się Królowa Buław.

– Nie, Wasze Dostojności – odparł Mistrz Parth. – Lecz Cesarzowa co dzień nosiła inną suknię, przy czym na każdy dzień tygodnia przeznaczony był inny kolor. Szmaragd był kolorem rezerwowanym dla czwartku. Tymczasem gdy Książę zniknął, był już piątek, a Cesarzowa nadal paradowała w szmaragdowej sukni. Przebywałem na cesarskim dworze prawie trzy lata, ucząc Księcia Theta, i ogromnie irytowało mnie, iż od pewnego czasu Cesarzowa łamała swoje zasady. W piątki zawsze nosiła purpurę. Łamiąc zasady, sprzeniewierzała się matematyce i logice, a tego nie mogę znieść.

Włóczęga zmarszczył brwi i spojrzał na Kota. Kot spojrzał na Włóczęgę. Ja zaś złapałam tańczące Dziecko i posadziłam je sobie na kolanach, by nie denerwować dłużej królewskiej pary i Mistrza Parth. Najwyraźniej od razu pokuli się lepiej.

– W czym jeszcze możemy wam pomóc? – spytał Król Buław. – Zależy nam, aby Cesarstwo miało następcę tronu.

Książę Thet jest jedynakiem i byłoby fatalnie, gdyby cesarska para bezpotomnie odeszła z krainy żywych. Wszystkie królestwa rozpętałyby wówczas wojnę o to, który z ich władców winien zostać Cesarzem i zapoczątkować nową dynastię… Wojny są fatalne dla nauki. Wymagają od uczonych jedynie wymyślania nowych rodzajów broni, przez co ubożeją ich umysły. Nie jestem też pewien, czy chciałbym, aby z powodu zaginięcia syna władzę sprawowała Cesarzowa…

– …oby żyła wiecznie – dorzuciła szybko Królowa Buław, dodając zaraz, aby być w zgodzie z nauką: – Choć nie jest to możliwe. Nasi uczeni analizowali charakter Księcia Theta i doszli do wniosku, że byłby rozumnym, sprzyjającym rozwojowi nauki władcą. Więc chętnie udzielimy wam pomocy i obyście jak najszybciej go odnaleźli!

Nie wiem, czy rzeczywiście królewska para sprzyjała naszej wyprawie, czy też wyobraźnię Króla i Królowej rozpaliła wizja gigantycznego pióra Złocistego Ptaka, które pewnego dnia majestatycznie opadnie na jedną z ulic stolicy Królestwa – i do woli będą mogli je badać, mierzyć, poddawać bardzo wysokim i bardzo niskim temperaturom. Zastanawiałam się też, czy Włóczęga kpi z nich i składa im czcze obietnice, czy też rzeczywiście mógłby skłonić Złocistego Ptaka, aby zrzucił nad stolicą Królestwa Buław jedno swoje pióro. Po minie Kotyka widziałam, że i on nad tym się zastanawia, zerkając podejrzliwie na Alefa. Nasz obdarty współtowarzysz podróży był doprawdy dziwną figurą…

– Gdyby Wasze Wysokości mogły nam użyczyć swego rydwanu na podróż do Królestwa Denarów, byłaby to ogromna pomoc. Nie powinniśmy w swych poszukiwaniach ominąć żadnego z królestw. W każdym możemy dowiedzieć się czegoś równie ważnego jak to, co usłyszeliśmy od Mistrza Parth. Czeka nas zatem długa podróż, a nie mamy zbyt wiele czasu – powiedział Kotyk.

– Mniemasz zatem, Kocie, iż informacja o sukni Cesarzowej jest ważna? – spytała z powagą Królowa Buław.

– Na pewno, choć jeszcze nie znam jej wartości ani sensu – wyznał Kot. – Niewiele wiem o strojach, lecz przypuszczam, że odgrywają one ważną rolę w życiu kobiet. Pomyłka Cesarzowej w doborze koloru sukni może mieć wagę równą pomyłce Cesarza, gdyby podpisał rozkaz ataku wojska w czasie pokoju…

– A dlaczego obawiasz się upływu czasu? – zainteresował się Król Buław.

– Gdyby okazało się, że Książę znajduje się w czymś na kształt beczki z deszczówką, tak jak niegdyś ja… Mam na myśli sytuację, w której Książę nie jest w stanie uratować się bez czyjejś pomocy. A do pomocy ma tylko nas czworo – wyjaśnił kocur.

– Nie wiem, co ma do tego beczka z deszczówką, lecz Rydwan jest do waszej dyspozycji – odparł grzecznie Król Buław.

– Zatem wyśpimy się i skoro świt ruszymy w dalszą drogę – zdecydował Kotyk.

Zwiedziliśmy stolicę i liczne pracownie uczonych, a późnym wieczorem usnęliśmy, zmęczeni, w wielkiej sali zamku, w której razem z nami, na twardych materacach wypchanych słomą, spała część gości Królestwa Buław, chyba ze dwustu. Jakość gościnności nie była najsilniejszą stroną tego państwa.

Długo obracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć na kłującym sienniku. Moje Dziecko jednak już spało, oddychając spokojnie. Słyszałam, jak obok wiercą się Włóczęga z Kotykiem.

– Magia i nauka najczęściej się wykluczają – wymamrotał Włóczęga.

– A ja myślę o zielonej sukni Cesarzowej – zamruczał Kotyk.

– I co? – spytałam, ziewając.

– Na razie nic – ziewnął Kot, pokazując swoje bardzo białe i bardzo duże zęby. Przytuliłam Jonyka do siebie.

… otwarłam oczy i odruchowo objęłam Jonyka, widząc, jak przytulony do niego Kotyk ziewa szeroko, pokazując bardzo białe i bardzo duże zęby.

– A dlaczego masz takie duże zęby, wilku? – wyrecytowałam bezwiednie kwestię Czerwonego Kapturka ze strasznej baśni Braci Grimm. – Po to, aby cię zjeść! – zakończyłam, łaskocząc Dziecko po brzuszku, a ono roześmiało się radośnie, jak wszystkie zdrowe niemowlęta. Jeszcze nie bało się ani dużego, złego wilka, ani Baby Jagi. I mam nadzieję, że nigdy nie będzie się ich bać.

Kotyk przestał ziewać i teraz starannie mył futerko, co przypomniało mi o porannych obowiązkach: mycie, śniadanie, sprzątanie. Adam pewnie już dawno operuje w szpitalu. Biedak… Po weekendzie lodówka jest zawsze przetrzebiona i nie mógł zrobić sobie na śniadanie swoich ulubionych, choć niezdrowych jajek na boczku. Zaraz zapakuję Jonyka do wózeczka i w osiedlowym supermarkecie uzupełnię nasze zapasy. A potem, gdy Jonyk uśnie, zasiądę do komputera, żeby pomęczyć się nad nową powieścią.

26
{"b":"87905","o":1}