Литмир - Электронная Библиотека

– Poza jednym, zwanym Jodem… – burknął Kot, ale Włóczęga znów szybko zmienił temat:

– Być może uczeni uraczą nas naukowym wywodem na temat tego, co stało się z Księciem Thetem. Nie wiem tylko, czy to się nam do czegoś przyda… – zakończył Włóczęga w typowy dla siebie kpiarski sposób.

Nie było już czasu na spory. Pusta wcześniej droga była teraz wypełniona przybyszami, zmierzającymi zewsząd do bram stolicy Królestwa Buław. Żadne z nas już nie wracało w rozmowie ani do Małego Rubinowego Jajka, ani do tożsamości Starca zwanego Jodem, nie chcąc, aby ktoś niepożądany podsłuchał nas w tłumie.

– Oto ci młodzi, żądni wiedzy adepci, którzy przybywają do Królestwa po naukę. W Królestwie Kielichów uczą się, jak ładnie żyć, w Królestwie Denarów, jak gromadzić pieniądze, a w Królestwie Mieczy doskonalą kunszt walki. Tu jednak króluje wiedza, nie zawsze przydatna – powiedział Alef, widząc, że zaciekawiła mnie liczba podróżnych: wchodzących przez bramy miasta.

– Tylko proszę cię, Ewo, gdy już będziemy w królewskim pałacu, nie wkładaj na głowę żadnej korony. Bo może się okazać, że znowu otrzymasz od NIEJ jakiś szczególny prezent – powiedział Kot.

– A czy Gimel może przenikać do mojego świata? – spytałam, wiedziona nagłym impulsem, lecz Kotyk ze złością położył mi łapkę na ustach.

– Może. Ona wszystko może – powiedział szeptem Alef. – I lepiej mów „ONA”, zamiast wymieniać jej imię. Sam ten dźwięk potrafi przywołać Zło. Ona i Zło to JEDNOŚĆ. Rozumiesz?

Rozumiałam, ale myśl o tym, iż Gimel swobodnie przemieszcza się z TEGO świata do TAMTEGO, nadzwyczaj mnie zaniepokoiła. To nieładnie, że Kot mnie przed tym nie ostrzegł. Być może nie zgodziłabym się wówczas na udział w tej wyprawie, gdyż nie mam prawa aż tak narażać naszego synka… Otrząsnęłam się. Skąd u mnie takie myśli? Czyżby tamten złowrogi wicher wywarł jakiś wpływ na mój umysł? Może po to został ku nam wysłany, tyle że ONA nie przewidziała, iż prosty Włóczęga posiada Małe Rubinowe Jajko…? Małe jak małe. Moim zdaniem, ten kamień był całkiem sporych rozmiarów… Warto byłoby wiedzieć, kim jest właściwie ów tajemniczy Włóczęga, który przyłączył się do nas tak niespodziewanie… Może to właśnie on jest JEJ skrytym sługą?

Moje niespokojne myśli urwały się tuż za murami miasta. Potwierdziło to mój nieokreślony domysł, że na otwartej przestrzeni gdzieś ciągle krążył wiatr Gimel, sącząc mi w umysł podejrzenia wobec towarzyszy podróży. Zatem ONA chwyta się najróżniejszych sposobów, aby odwieść mnie od udziału w tej wyprawie. Czyżbym wydawała się jej groźniejsza, niż naprawdę byłam…?

Tak jak w Królestwie Kielichów, i tutaj powitano nas nadzwyczaj przyjaźnie, choć nie aż tak wystawnie. Jeśli w Królestwie Kielichów widać było, iż każdy z mieszkańców, z królewską parą włącznie, nade wszystko kocha wygodne, dostatnie życie, to w Królestwie Buław mniej zwracali uwagę na wygody, a bardziej na pracę. I to szczególnego rodzaju. Zmierzając brukowanymi, gwarnymi ulicami w stronę zamku, dostrzegłam ludzi, którzy zajmowali się zapisywaniem grubych ksiąg, badaniem pod lupą natury owadów czy chemicznymi doświadczeniami.

– W Królestwie Buław wierzą, że władzę realizuje się Przez wiedzę. Dzięki temu królestwo to nigdy nie wywołuje wojen w Cesarstwie – wytłumaczył mi Alef. – Wojny traktuje się tu jako przedmiot badań.

– Wszyscy nauczyciele Księcia Theta pochodzili z tego królestwa – dorzucił Kotyk. – Thet ich lubi, choć docenia tez wagę miecza…

Władcy Królestwa Buław nie powitali nas w sposób tak wyszukany jak Król i Królowa Kielichów. Tam podejmowanie gości wyraźnie łączyło się ze szczerą radością gospodarzy i z rozbudowanym ceremoniałem hucznych przyjęć. Tu gospodarze uważali, iż jest to strata czasu, który można by przeznaczyć na pożyteczniejsze cele. Owszem Król i Królowa Buław powitali nas przyjaźnie, lecz mniej zwracali uwagę na sposób podjęcia nas, a bardziej na cel naszego przybycia. Odniosłam wrażenie, że rozwikłanie zagadki zniknięcia Theta interesuje ich głównie z przyczyn poznawczych. Było im chyba obojętne, kto będzie rządził Cesarstwem, byle nie przeszkadzał w rozwoju nauki i wiedzy,

– Ciekawe, że jest wśród was królowa z Dalekiego Kraju i jej niemowlę – zainteresowała się od razu Królowa. – To przypadkowy czy zamierzony wybór? Czy oni mają wypełnić jakieś szczególne zadanie?

– Tego sam jeszcze nie wiem – wyznał Kotyk, budząc znowu mój niepokój. Czy naprawdę tylko przypadek spowodował, iż Kotyk topił się akurat w mojej beczce z deszczówką, a nie na przykład w beczce naszej sąsiadki? Czy wręcz w czyjejkolwiek beczce, na całkiem innym kontynencie? Na przykład w Australii?!

– …jednak nie zaliczałbym tego do zwykłych przypadków – dorzucił Kot po namyśle, a ja nadstawiłam uszu. – Jak zapewne wiadomo Waszym Dostojnościom, większość niemowląt koncentruje swoje siły wyłącznie na jedzeniu i rośnięciu. Tymczasem to Dziecko oprócz tego także myśli, mówi, odróżnia prawdę od kłamstwa, rozumie mowę ptaków i zwierząt, odbiera i przekazuje sygnały. Są też matki, które słyszą wyłącznie nieistotne gaworzenie swoich niemowląt, i takie, które umieją te sygnały odebrać. Trafiłem do beczki z deszczówką królowej z Dalekiego Kraju, jej niezwykłe Dziecko wyczuło moją obecność i wysłało do niej sygnał, ona go usłyszała i w efekcie zdążyła mnie uratować przed niechybną śmiercią.

Wyszukana, niemal naukowa forma wypowiedzi Kotyka musiała być obliczona na zainteresowania królewskiej pary. Oboje też nadzwyczaj zaciekawili się słowami kocura, na mnie zaś i na moje Dziecko zaczęli spoglądać z większym szacunkiem. W Królestwie Kielichów liczył się mój równorzędny królewski tytuł, za to tu liczyła się nasza osobliwość. Miałam uczucie, że znaleźliśmy się pod lupą naukowców.

– Gdybyście zechcieli zabawić dłużej w naszym kraju, nasi uczeni niewątpliwie umieliby rozwikłać tę zagadkę. Wystarczyłoby poddać badaniom mózgi królowej i niemowlęcia z Dalekiego Kraju – oświadczył z entuzjazmem Król Buław, a jego słowa natychmiast mnie zmroziły. Wyczułam, że był gotów pokrajać mój mózg w drobne plasterki, byle dowiedzieć się, jakim cudem odbieram niewypowiedziane słowa Jonyka. Na szczęście Kotyk od razu odparł:

– Byłoby to dla nas ogromnym zaszczytem, lecz, niestety, musimy szybko podążać dalej. Książę Thet znajduje się w niebezpieczeństwie. Ale gdy osiągniemy cel wyprawy, być może Królowa z Dalekiego Kraju znów do was zawita… – dorzucił, patrząc na mnie z ukosa jednym zielonym ślepiem.

„Doprawdy, żądza zaspokojenia naukowej ciekawości powinna mieć jakieś granice” – pomyślałam ze złością. Ale już z odsieczą pośpieszył mi Włóczęga, zmieniając zręcznie temat:

– A czym ostatnio zajmują się uczeni Waszych Królewskich Mości? – spytał.

– Próbowali rozeznać istotę Małego Rubinowego Jajka, żeby uzyskać odpowiedź na pytanie, jaki mechanizm sprawia, iż owo Jajko niekiedy czyni cuda – powiedziała z ożywieniem Królowa.

– I co? Jaki to mechanizm? – spytał ponownie Alef, a ja zdziwiłam się, że królewska para nie dosłyszała kpiny w jego grzecznym tonie.

– Nasi uczeni chcieli rozbić Jajo, aby zbadać chemiczne jego materię i stwierdzić, co właściwie znajduje się w środku… – zaczął król, a Kotyk z Włóczęgą zesztywnieli, słysząc te słowa.

– … nie, nie martw się, Kocie! – zachichotała Królowa, mówiąc dalej. – Jeśli dobrze wiem, jesteś bardziej znawcą nienaukowej magii niż prawdziwej nauki, zatem ucieszy cię informacja, iż Małego Rubinowego Jaja nie udało się rozbić. I to pomimo że nasi uczeni użyli potężnych i po stokroć większych machin niż owo Jajo. Okazało się ono niezwykle twarde i oporne na działania młotów, dźwigni kwasów i roztworów. Więc nienaruszone nadal spoczywa w naszym skarbcu…

Włóczęga i Kot odetchnęli z ulgą, a Król dorzucił z ubolewaniem:

– A jednak nie do zniesienia jest; fakt, iż mechanizm działania Małego Rubinowego Jaja pozostaje niezrozumiały!

Przypomniałam sobie, jak klejnot Włóczęgi odegnał złowrogie trąby powietrzne Gimel i pomyślałam, że było to dla mnie ważniejsze od informacji, co jest w nim w środku.

– W moim kraju uczeni też ciągle się trudzą, jak w waszym, ale nie życzę sobie, żeby rozwikłali wszystkie zagadki i udzielili odpowiedzi na wszelkie pytania – wtrąciłam. – Chyba lepiej, iż Małe Rubinowe Jajo jest całe, niżby miało go nie być, choć w zamian rozwiązana byłaby jego zagadka…

– Wyznam Panie, że ja, podobnie jak ten Kot i nasza towarzyszka, również wolę, gdy nie wszystko jest zbadane i opisane w naukowy sposób. Nie wierni, czy światy, pozbawione zagadek i tajemnic, byłyby tak ciekawe, jak są – powiedział grzecznie, acz stanowczo Włóczęga.

– Ależ tak! – zawołała Królowa. – Naszym największym marzeniem jest na przykład zdobycie pióra Złocistego Ptaka! Gdyby uczeni poddali je badaniom, dowiedzielibyśmy się, na czym polega JEGO moc, a wówczas wszystkie tajemnice stanęłyby przed nami otworem!

Włóczęga nagle uśmiechnął się, rozwiązał gruby sznur swego worka i… wyjął z niego długie, złociście skrzące się ptasie pióro! Wszyscy zerwaliśmy się z miejsc, aby je lepiej zobaczyć. Dotknęłam go z namaszczeniem, czując, jak przechodzi przeze mnie prąd, choć pióro było mięciutkie i aksamitne. Kotyk nawet go nie dotknął, tylko wpatrzył się w nie z taką samą czcią i tęsknotą, z jaką wcześniej spoglądał na zamglony wizerunek samego Złocistego Ptaka w Zwierciadlanej Komnacie. Moje Tańczące Dziecko przytuliło do pióra jasną twarzyczkę i roześmiało się: radośnie, jakby bliskość choćby tak drobnej cząstki jego właściciela dawała nieopisane szczęście. Tylko Królowa z Królem najpierw podskoczyli z wrażenia, a potem rzucili się, aby schwycić trzymane wciąż przez Włóczęgę delikatne, lśniące pierzaste cudo.

– Chwileczkę… – powiedział Alef, cofając dłoń. – To, oczywiście, jest pióro tylko z JEGO puchu, gdyż lotki ma ON tak ogromne jak najwyższa wieża waszego pałacu. Dla mnie bliskość tego pióra to wszystkie najpiękniejsze tajemnice wszechświata razem wzięte. Nawet wobec tak malutkiej cząstki Złocistego Ptaka odczuwam cześć i miłość. Czym, Wasze Dostojności, będzie ono dla was, jeśli je wam sprezentuję?

25
{"b":"87905","o":1}