Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Myślę, że Nadii chodziło o pole garncarza – zakończyła. – Ale nie wiem które. Jakieś konkretne? No i Feliks nie odbiera telefonu, zaczęłam się martwić. Co jeśli ktoś naprawdę potrafi zabić żniwiarza? Potrzebuję twojej pomocy…

¢

Feliks ocknął się, czując mdłości i zawroty głowy. Otworzył oczy, a świat wokół zawirował nieprzyjemnie.

– Gdzie jestem? – zapytał spuchniętymi ustami, nie potrafiąc skupić wzroku na niczym konkretnym.

Feliks siedział na krześle związany niczym baleron. Spróbował się poruszyć, ale więzy krępujące mu ręce zatrzeszczały, boleśnie wbijając się w skórę. Podobnie było z kostkami przywiązanymi do nóg krzesła.

– W mojej piwnicy. – Usłyszał nieco rozbawiony głos.

Podniósł głowę i zobaczył Blanka siedzącego na drabinie pośrodku pomieszczenia. Tuż obok niego stała na ziemi lampa rozświetlająca mrok kamiennej piwnicy.

– Ach, to ty – mruknął.

– Wybacz mą nieuprzejmość, ale nie mogłem pozwolić ci odejść tak szybko. Teraz, kiedy w końcu odkryłeś naszą kryjówkę, przyszła kolej na ciebie.

Feliks szarpnął się w więzach

– Radzę ci przyzwyczaić się do tej piwnicy, albowiem spędzisz w niej jeszcze trochę czasu. Mamy dziś pełnię, a do nowiu zostało jeszcze mnóstwo czasu.

– Co stanie się podczas nowiu? – zapytał Feliks, majstrując palcami przy węzłach.

Niech stary żniwiarz gada, a on spróbuje się uwolnić.

– Nie mogę ci tego zdradzić. – Blank wyprostował się i podniósł lampę. – Może Pierwszy będzie na tyle łaskawy, żeby ci powiedzieć.

– Jaki Pierwszy, do diabła? – warknął, odkrywając z żalem, że uwolnienie się nie będzie takie proste.

– Pierwszy z nas wszystkich. Nigdy cię nie zastanawiało, kto był pierwszy? I czy jest lepszy od nas?

Feliks wpatrywał się bez ruchu w Blanka, usiłując pojąć sens jego słów.

– A tymczasem trzymaj się. – Starzec postawił stopę na pierwszym stopniu drabiny prowadzącej na górę. – Mam nadzieję, że zdążyłeś się pożegnać z Magdą? Bo zdaje się nam, że ona również wie o nas zbyt wiele.

– Nie – szepnął Feliks. – Nie! Nie możesz! Nie możecie! Nawet nie próbuj jej tknąć! Zabiję cię! Zarżnę jak świnię! Ona nic nie wie! To tylko zwykły człowiek!

Lecz Blank uśmiechnął się lekko i pogwizdując cicho, wspiął się po drabinie z zaskakującą jak na jego wiek zwinnością.

Feliks patrzył, jak wciąga drabinę do góry i opuszcza klapę w podłodze. Potem zapadła ciemność.

– Nie pozwolę! – sapnął, szarpiąc się w więzach. – Nie pozwolę wam jej tknąć! Nieważne czy żniwiarze, czy potępieńcy. Pozarzynam was wszystkich!

Poczuł, jak po rękach zaczyna ściekać mu ciepła krew, ale nie dbał o to. Musiał się uwolnić. Musiał, bo inaczej te dranie zrobią krzywdę Magdzie.

– Trzymaj się, mała – szepnął.

Pusta noc - _16.jpg

 

– Trzymaj się – sapnęła Magda. – Jeszcze kawałek. Stała mniej więcej na środku pokoju z wyciągniętą ręką. Mateusz powoli przesuwał się w jej kierunku.

– Jeszcze kawałeczek, obiecuję – zachęcała.

Nagle usłyszeli dzwonek telefonu.

– To twój? – zapytał Mateusz.

Magda poklepała się po kieszeniach i pokręciła głową.

– Niech to… – mruknął chłopak, wyjmując telefon z kieszeni.

– W takiej chwili? Poważnie? – burknęła, ale Mateusz ją zignorował.

– Tak? – Przyłożył słuchawkę do ucha i przez chwilę słuchał. – Dobrze. Na pewno? Tak.

Po chwili rozłączył się, schował telefon do kieszeni i wyprostował się, rozluźniając wszystkie mięśnie.

– Co ty robisz? – zdziwiła się Magda.

– Cóż, skarbie, na ciebie czas.

– Że co?

– To koniec, droga Madziu. Za dużo wiesz, a jeszcze więcej się domyślasz. Jesteś znacznie bystrzejsza od tego twojego głupawego Feliksa.

Magda w ogóle nie rozumiała, o czym mówił Mateusz, ale wcale jej się to nie podobało. Nie podobała jej się również zmiana, jaka zaszła w jego postawie oraz głosie. Mówił zupełnie inaczej niż zazwyczaj, jakby z większą pewnością siebie, z odrobiną kpiny. I stał na środku pokoju, zaledwie dwa metry od niej, zupełnie rozluźniony, jakby wcale nie groził im upadek dwa piętra niżej. A do tego jeszcze gwizdnął przeciągle.

– Mateusz, co się dzieje? – zapytała.

– Pomyśl. Jesteś taka mądra, taka oczytana i sprytna! Zatem wysil swoje szare komórki i ty mi powiedz, co się dzieje.

Magda spojrzała na własne stopy, a potem na stopy Mateusza i powiodła wzrokiem nieco wyżej, zatrzymując się na łydkach.

– Gdzie masz ślad po dzikim myśliwym? – zapytała.

– No widzisz? Już zaczynasz myśleć z sensem – ucieszył się. – Przecież od samego początku mówiłem ci, że wszystko goi się na mnie jak na psie.

Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy chłopaka. Były ciemne, ciemniejsze niż zazwyczaj, niemal czarne. Nie kryła się w nich pustka taka jak u Feliksa, ale coś było nie tak. Teraz z pewnością to widziała.

– Twoje oczy… – zaczęła.

– Tak?

– One nie są…

– Tak? – zachęcał ją do odpowiedzi niczym nauczyciel ucznia.

– Nie możesz być żniwiarzem! – oświadczyła. – Zauważyłabym to. Feliks by zauważył!

– Bo, moja droga, ja nie jestem zwykłym żniwiarzem. Ja jestem Pierwszy.

– Słucham?

– Jestem pierwszym żniwiarzem, jaki chodził po tym świecie.

– Nie, to niemożliwe – szepnęła Magda, przykładając dłonie do skroni.

Mateusz uniósł lekko kącik ust i spojrzał na coś poza nią.

Dziewczyna natychmiast odwróciła głowę i ujrzała stojącego w drzwiach wielkiego, burego wilczura.

– Co on tu robi? – zapytała oskarżycielsko.

Pies zawarczał cicho, postępując krok w jej stronę.

– On? Pilnuje cię. Na moje polecenie. Już od pół roku pilnował, żeby nie stała ci się żadna krzywda.

Magda usiłowała przypomnieć sobie, kiedy po raz pierwszy widziała wilczura, ale nie potrafiła.

– A ty jeszcze karmiłaś go ciastem! – zaśmiał się Mateusz.

– Dość tego! – wybuchła nagle Magda.

Obróciła się i zrobiła krok w stronę drzwi, ale pies zawarczał głośno, odsłaniając wszystkie zęby. W jego oczach pojawił się ostrzegawczy błysk.

– Uważaj – ostrzegł Mateusz. – Jeszcze krok w stronę wyjścia, a rozszarpie ci gardło.

Magda odsunęła się nieznacznie od psa i przeniosła wzrok na Mateusza.

– Ale… ale dlaczego? – zapytała.

Mateusz uśmiechnął się kpiąco. Myślała, że go zna, że go rozgryzła, a nie mogła być dalej od prawdy. Oszukał ją. Przecież zakochała się w nim! Nie, to niemożliwe. To jakiś głupi sen, nieporozumienie.

Tak bardzo chciała się teraz obudzić się we własnym łóżku i przekonać, że to tylko koszmar. A jednak wciąż tu stała, pomiędzy groźnym psem, a człowiekiem twierdzącym, że jest pierwszym żniwiarzem.

– Powiedz, że to tylko głupi kawał – poprosiła słabo.

Ale Mateusz pokręcił głową i wtedy ogarnęła ją wściekłość. Jak mogła się tego nie domyślić?! Przecież co i rusz zachowywał się dziwnie, a nawet podejrzanie. A ona zrzucała to na karb jego trudnej przeszłości!

– Masz wspaniałą mimikę – oznajmił Mateusz. – Widzę teraz wszystkie emocje i uczucia, jakie tobą targają. Niedowierzanie, żal, zaprzeczenie. Zaraz powinna być depresja. Ale proszę, przejdźmy już do pogodzenia się z faktem. Jestem pierwszym żniwiarzem i tak, wykorzystywałem ciebie i twojego wujka, żeby zdobyć potrzebne mi informacje. Na przykład dzięki tobie wiedziałem, gdzie Feliks trzyma numery do innych żniwiarzy. Zadzwoniłem do Antoniego, sprowadziłem tutaj i pozbyłem się go. Tak, zabijałem żniwiarzy tuż pod waszym nosem, a wy o niczym nie wiedzieliście.

Wybuchnął śmiechem, a po policzku Magdy spłynęła łza. To wszystko było zbyt nierealne. Miała wrażenie, jakby jej serce pękło na pół. Ledwie stała na chwiejnych nogach, ogarnęła ją rezygnacja.

– Och, moja droga, nie bądź dla siebie aż tak surowa! Jestem dobrym kłamcą, a jeszcze lepszym aktorem. Nikt się nie zorientował. Ani wujek tego chłopaka… to znaczy mój wujek. Ani ciocia, ani mały Aleks. Nawet Feliks, „wielki” żniwiarz, nie wiedział. Owszem, nie polubił mnie, ale sam nawet nie wiedział dlaczego! Jedynie twoja ciotka coś podejrzewała. Stara, mądra kobieta, powiem ci. Tylko na chwilę opuściłem przy niej gardę.

73
{"b":"725614","o":1}