Minęły ponad dwa tygodnie, odkąd Feliks wrócił do domu. Już ponad miesiąc przebywał w nowym ciele. Wciąż nie czuł się w nim najlepiej i tęsknił za poprzednim – wysportowanym, silnym i zwinnym. Wtedy wszyscy traktowali go poważnie. Teraz był tylko chudym, niezdarnym i niezwykle złośliwym dziewiętnastolatkiem. Choć uważał, że i tak zrobił już postępy w pracy nad sobą, czekało go jeszcze sporo wysiłku.
Rozmasował dłonie, obolałe od prób podciągania się na drążku i poszedł do łazienki.
– Mam już choć trochę mięśni – ocenił, przeglądając się w lustrze.
Wyszedł właśnie spod prysznica, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
– Kogo diabli nadali? – zastanowił się.
Magda od samego rana pomagała rodzicom w przygotowaniach do grilla, a Feliks miał się tam pojawić dopiero za jakiś czas.
Ubrał spodnie, narzucił na siebie koszulkę i otworzył drzwi.
– Cześć. – Na progu stał młody chłopak.
– O co chodzi? – zapytał Feliks. Skądś kojarzył swojego gościa, ale nie potrafił sobie przypomnieć skąd.
– Jestem Aleks. Jest Magda? – Nastolatek trzymając obie ręce w kieszeniach, nerwowo przestępował z nogi na nogę. – Bo miała dać mi jakieś zioła…
Feliks skinął głową. Dopiero teraz zaskoczył, kim jest chłopak.
– Wchodź – rzucił i przeszedł do kuchni.
Aleks, nieco onieśmielony, podreptał za nim.
– Co ci miała dać?
– Nie wiem, coś co odstrasza tych… na…
– Nawich – dokończył za niego, sięgając do szafki, gdzie w słoikach trzymał suszone zioła. – Tu masz rutę, najlepsza na upiory – powiedział i przesypał ją do plastikowego woreczka. – Tu bagno, na spaleńca, leszczyna na… – Podniósł wzrok na chłopaka, który wielkimi oczyma wpatrywał się w słoiki. – Wiesz co, wymieszam ci to wszystko razem. Tym sposobem nie będziesz musiał się zastanawiać, czego użyć.
– Dziękuję. – Chłopak odetchnął z ulgą. – Czy to prawda, że jesteś nieśmiertelny? – wypalił po chwili.
Feliks uśmiechnął się pod nosem i zerknął na zegarek. Niedługo powinien już wychodzić, bo obiecał Jakubowi, że pomoże mu układać stoły, ale przeżyją, jak się trochę spóźni. W końcu nie był już poważnym, statecznym czterdziestolatkiem.
– Chcesz się czegoś napić? – zapytał, sięgając do lodówki. – Piwo?
Aleks pokręcił głową.
– I słusznie.
Feliks zazwyczaj nie pił alkoholu. Nie znosił, gdy miał przez niego przytępione zmysły i nie panował w pełni nad własnym ciałem. Poza tym nigdy nie wiedział, kiedy przyjdzie mu stawić czoło kolejnemu nawiemu, więc musiał być trzeźwy przez całą dobę. Teraz jednak czekał go grill w towarzystwie całej rodziny. Niemałym wyzwaniem będzie dla niego znieść przytyki bliskich na temat swojego nowego wyglądu, a przede wszystkim powstrzymać się od wszelkich złośliwości. Jedno piwo powinno mu w tym pomóc.
– To co chcesz wiedzieć? – zapytał, siadając przy stole.
Gdy Aleks rozluźnił się w towarzystwie żniwiarza, zaczął zadawać kolejne pytania. Był ciekaw, jak to jest być żniwiarzem, jak skutecznie bronić się przed nawimi, jak żyło się sto lat temu.
– Kto był pierwszym żniwiarzem? – zapytał w pewnej chwili.
Feliks odstawił na stół pustą butelkę.
– Nie wiem, nikt go już nie pamięta – odparł. – A ci, którzy może go znali, już od dawna nie żyją.
– Ale przecież jesteście na swój sposób nieśmiertelni.
– Na każdego żniwiarza przychodzi kiedyś czas. Pewnego dnia, gdy umrę, już nie powrócę.
– To straszne.
– Ty też nie powrócisz, gdy umrzesz.
– No tak, ale to coś zupełnie innego. Ile lat ma najstarszy żniwiarz?
– Najstarszy, którego znam, to Antoni. Ma ponad trzysta lat. To on nauczył mnie niemal wszystkiego, co wiem o nawich.
Dawno się z nim już nie kontaktowałem – pomyślał Feliks. Będę musiał wkrótce się do niego odezwać.
¢
Pierwszy wiosenny grill zawsze był dużym wydarzeniem w rodzinie Magdy. Niemal jak święta – trzeba przygotować furę jedzenia, zjeżdżała się rodzina z okolicy, robiło się głośno, a po wszystkim pozostawało sprzątania na cały następny dzień.
Magda już od samego rana pomagała mamie w kuchni. Wkurzyło ją to, że Feliks wykręcił się od pracy, mówiąc, że jak co rano musi potrenować, a potem i tak przyszedł bardzo spóźniony. Dziewczynę pocieszyło tylko to, że mama nieźle go opieprzyła, zanim poszedł do ogrodu ustawiać stoły.
– Ten twój kolega… – Emilia odchrząknęła. – Przyjdzie?
– Pewnie tak. – Magda wzruszyła ramionami, krojąc warzywa na sałatkę.
Mama wydawała się zawiedziona taką odpowiedzią, ale nic więcej nie mówiła.
Koło południa Magdzie udało się wyrwać z kuchni pod pretekstem poszukania kilku rzeczy w jej starym pokoju. Była zmęczona, bo poprzedniej nocy niewiele spała. W głowie wciąż kotłowały jej się najróżniejsze myśli – usiłowała zrozumieć, co tak naprawdę się działo. Wiedziała, że Feliks się martwił, co kiepsko ukrywał. Coś było nie tak, nawet ona to wyczuwała, a wszystko zaczęło się… no właśnie, kiedy? W chwili śmierci Nadii? Choć nie, od tamtego wieczoru dopiero zaczęli zdawać sobie z tego sprawę. Już wcześniej nawi stali się jakby bardziej aktywni, tak samo jak cieniści, których Magda spotykała niemal na każdym kroku.
Usiadła przy swoim starym biurku, z szuflady wyjęła kartkę papieru i zaczęła spisywać wszystkie ataki w ciągu ostatniego roku.
– Musi tu być jakiś wzór – jęknęła pół godziny później, wpatrując się w pokreśloną kartkę.
Wstała z krzesła i zaczęła krążyć po pokoju, żeby po chwili rzucić się na łóżko, wciąż nie odrywając wzroku od papieru. Jednak zmęczenie szybko dało o sobie znać i sama nie wiedziała, kiedy usnęła.
¢
– Magda!!! Co ty tu robisz?!
– Co? Ja? – Dziewczyna otworzyła oczy i uniosła się na łokciach.
– Goście zaraz będą, a ty sobie drzemki ucinasz?! Jazda na dół nakrywać stoły!
Magda zwlekła się z łóżka i z pokorną miną ruszyła do drzwi.
– A potem ubierz się w coś ładnego – dodała nieco łagodniejszym tonem mama. – Koniecznie też się uczesz, bo masz siano na głowie. I umaluj, skoro ma przyjść do nas twój chłopak.
Ostatnie chwile przed przyjściem gości były jak zwykle nerwowe. Magda zazdrościła ojcu i Feliksowi, którzy ukryli się przed gniewem mamy w ogrodzie, udając, że grillują mięso.
– Wszystko gotowe? – Emilia przyniosła do ogrodu kolejną porcję karkówki.
– Jak najbardziej – odparł Jakub.
– Co ty masz na twarzy? – Feliks spojrzał na Magdę. – Po kiego grzyba nałożyłaś tyle tapety?
Dziewczyna zarumieniła się.
– Umalowałam się, żeby ładnie wyglądać na rodzinną imprezę i przynajmniej nie mam na sobie za dużych ciuchów z lumpeksu – odgryzła się.
– Dla rodziny to ty się nigdy nie malujesz – mruknął.
– Feliks! Uspokój się! – Emilia pogroziła mu palcem. – Zachowujesz się jak złośliwy nastolatek.
– Bo, moja droga, ja jestem złośliwym nastolatkiem – odburknął.
– W takim razie jesteś za młody na to. – Jakub zabrał mu butelkę z piwem.
– Ale nie aż tak młody! – zaprotestował.
Emilia westchnęła ciężko.
– Czasem tęsknię za twoim poprzednim wcieleniem – powiedziała.
– Ja też – odparł Feliks. – Przepraszam was za moje zachowanie – dodał ze skruchą. – To jest po prostu silniejsze ode mnie.
– Idziemy po sałatki. – Emilia objęła córkę. – I nie martw się, wyglądasz bardzo ładnie – powiedziała cicho.
Punktualnie o szesnastej zaczęła się schodzić cała rodzina. Magda została wyściskana i wycałowana przez wszystkie ciotki, które wciąż wypytywały się o „tego nowego chłopca”.
Jestem na to już za stara – myślała dziewczyna. A one potrafią każdego wprawić w zakłopotanie.
Przy stołach w ogrodzie zapanował chwilowy chaos, kiedy wszyscy zajmowali miejsca, przy okazji witając się ze sobą i żartując. Jedynie ciotka Jadwiga usiadła i nałożyła sobie na talerz grillowanej karkówki i solidną porcję sosu czosnkowego, nie czekając na uroczyste rozpoczęcie imprezy.