Литмир - Электронная Библиотека

Wagony partyjnych bossów obstąpił tłum rechoczących żołnierzy. W oczekiwaniu na spektakl zebrali się tu wszyscy lokatorzy eszelonu. Wartownicy, którzy musieli zostać na swych posterunkach, byli straszliwie rozgoryczeni. Dracz wszedł na stopnie wagonu i palnął mowę:

– Żołnierze, oficerowie i damy! Zadaniem naszej komisji jest okazanie towarzyszom partyjnym pomocy w poszukiwaniu rezerw żywności i wygospodarowaniu dodatkowej powierzchni życiowej. W dwóch wagonach pasażerskich jest ich aż dwudziestu trzech, plus jeden wagon towarowy z ich dobytkiem. Biedacy, nie mając przeszkolenia wojskowego, nie potrafią się na tej powierzchni zmieścić. I domagają się dodatkowych racji żywnościowych. A więc: w czasie operacji nie wolno zachowywać się po chamsku i dopuszczać się rękoczynów – oczywiście w miarę możności. Sałymon!

– Jestem!

– Mianuję cię moim zastępcą do spraw równości praktycznej! Masz zapewnić stawiennictwo towarzyszy partyjnych na naszym zebraniu.

– Tak jest!

Sałymon wszedł do wagonu. Partyjni bossowie wyleźli jeden po drugim i zbili się w kupkę. Nagle z wagonu dobiegł rumor i krzyki:

– Jestem generałem KGB! Na Syberii cię zgnoję, łajdaku! Razem z tym twoim Zubrowem!

Krzyk urwał się nagle. Następnie okno wagonu otwarło się ze stukiem. Z okna, w pozycji nowicjusza w stanie nieważkości, wypłynął jegomość w szarym garniturze. Łapsko Sałymona trzymało go za pasek od spodni. Łapsko zwolniło chwyt i jegomość znalazł się na peronie, stojąc na czworakach. Nikt więcej się Sałymonowi nie sprzeciwiał. Przed upływem minuty wszyscy towarzysze partyjni byli gotowi wysłuchać Dracza.

– Towarzysze działacze partyjni! Zaraz wam pomożemy. Nasz dowódca otrzymał polecenie zabrania was tylko z niezbędnymi rzeczami, potrzebnymi w podróży. Wasze rodziny ewakuowano wcześniej, a więc wy potrzebujecie tylko tyle bagażu, ile możecie unieść. Żołnierze zaraz pomogą wam wynieść tu na peron wszystko, co się znajduje w waszych przedziałach. Z wagonu towarowego również. Potem wybierzecie tylko to, co absolutnie niezbędne i zaniesiecie do wagonu – według uznania. Ale tylko za jednym razem. Jeżeli zostaną jakieś nadwyżki, wymienimy je na bazarze na żywność – tym sposobem otrzymacie dodatkową rację żywności. No i będziecie mieli więcej miejsca: w wagonie towarowym możecie nawet tańczyć.

– Towarzyszu kapitanie, jak tak można?! – uderzył w prośby Zwancew. – To jest lekceważenie podstawowych założeń!

– Do przeprowadzenia rozmów mam zastępcę do spraw równości teoretycznej, mister Rossa. Chodził na wasze szkolenia polityczne i podstaw komunizmu nauczył się właśnie od was. Mister Ross, co jest podstawą komunizmu?

– Równość i braterstwo, kapitanie!

– A jeżeli jedni mają więcej, a inni mniej?

– Wtedy należy zabrać bogatym i rozdzielić po równo. A bogatych zlikwidować jako klasę.

– Towarzyszu Ross! Źle mnie zrozumieliście! – krzyknął Zwancew.

– No to sobie poteoretyzujcie, a tymczasem żołnierze w ramach bratniej pomocy rozładują wasze wagony. Pierwszy pluton, na moją komendę! Wynieść na peron z tych trzech wagonów całą ruchomość! Wykonać!

Paul zapytał z troską:

– I ty, kapitanie będziesz ich likwidować jako klasę?

– Nie denerwuj się, nie będę. Zaraz przestaną być bogaci. Na razie lepiej zadaj swoje pytania towarzyszowi Zwancewowi.

– Iwan, to niedobre, co ty robisz. Własność prywatna powinna być nietykalna.

– Zgłupiałeś? Przecież oni są przeciwni własności prywatnej! Są za równością! To czemu nie pójść im na rękę?

Paul odwrócił się, żeby zapytać Zwancewa, jaka równość jest komunistom na rękę, ale Zwancewa nie było już na peronie. Z wagonu dobiegł jego głos:

– Proszę, towarzyszu żołnierzu, ostrożniej! Pozwólcie, ja sam wyniosę!

Podczas kiedy partyjni bossowie z bezceremonialną pomocą żołnierzy wywlekali swoje manatki na peron, Dracz przechadzał się po bazarze.

– Hej, babciu, po ile pestki?

– A co masz na wymianę, oficerze?

– Co tylko chcesz. Trzy wagony towaru. Ważni ludzie przywieźli go z Odessy. Przyjdź za pół godzinki na peron i przyprowadź znajomych. Starczy dla wszystkich.

Wiadomość przeleciała przez bazar jak płomień.

Tymczasem Sałymon z trudem wynosił z wagonu niewielką żelazną skrzynkę. Tłum wybuchnął śmiechem.

– E, Tarasycz, za mało kaszy dawałeś Sałymonowi!

– Patrz, już wietrzyk nim szarpie!

– Takiej skrzyneczki nie może udźwignąć!

– Słuchajcie, chłopaki, stawiam flaszkę temu, kto tę skrzynkę da radę zarzucić na ramię! – zasapał Sałymon.

Spośród dziesiątka ochotników tylko dwaj zdołali oderwać od ziemi mały sejf, nie większy od wiadra.

Zerwano klucze z szyi Zwancewa, w którego przedziale sejf znaleziono.

– Przykro mi, towarzyszu kapitanie, ale musiałem partyjnego towarzysza kapkę przytrzymać, bo się rzucał. No i wynieśliśmy go razem z dobytkiem – ze skruchą zameldował Draczowi ciemnooki żołnierz o przezwisku Żmija. Dracz mu wybaczył.

– Ale zajadły ten sekretarz obkomu! – śmiały się dziewczyny.

– No, no, wiezie ze sobą ołowiane ciężarki! Bez tego w podróży ani rusz!

W sejfie było pełno złotych carskich rubli.

– Patrzcie no, w jakiej walucie w obkomie płacą pensje! – w zadumie powiedział Dracz. – Powinniśmy współczuć towarzyszom partyjnym, chłopcy. Przecież to się można podźwigać. Ciebie, Sałymon, nikt by nie przyjął do pracy w obkomie, nawet nie próbuj: za słaby jesteś.

Bossowie partyjni milczeli i tylko wznosili oczy ku niebu. Jedynie szef odeskiego urzędu celnego z pianą na ustach bronił swego kontenera.

– Mam tu tajną dokumentację, nie można jej nikomu pokazywać! – krzyczał, odpychając żołnierzy.

– Towarzyszu kapitanie, ten tutaj – nie wiemy jak się nazywa…

– Uszatek! – krzyknęły jednocześnie Sońka i Zinka.

– …ten z uszami strasznie się rzuca. Żebyśmy go niechcący nie uszkodzili. Był rozkaz, żeby nie sprawiać bólu.

– Obezwładnić, nie sprawiając bólu! – zarządził Dracz.

Tu Czyrwa Lider wpadł na pomysł, żeby na konto przyszłej wymiany pożyczyć od jakiejś baby duży worek. Wsadzono Uszatka do środka i zawiązano worek tak, że sterczała zeń tylko protestująca twarz towarzysza.

Otwarto kontener. Był po brzegi wypełniony pisemkami pornograficznymi i najrozmaitszymi plastikowymi i gumowymi akcesoriami. Przy akompaniamencie pełnego zachwytu wycia, Sałymon nadmuchał gołą gumową ślicznotkę i uroczyście wręczył ją Draczowi.

– Towarzyszu kapitanie, przekazuję wam na przechowanie dokument szczególnej wagi państwowej!

– Trzeba ją zanieść do Zubrowa, żeby pokwitował! – poradził ktoś z tłumu.

Złoto i dewizy, znalezione w dużych ilościach, odniesiono do wagonu dowódcy.

– Razem z wami, towarzysze, zdamy je w Moskwie, wtedy sobie wyjaśnicie, co jest czyje! – pocieszył Dracz partyjnych bossów.

Następnie odkryto dwa obrazy Ajwazowskiego i jeden Riepina, które tajemniczym sposobem trafiły do kontenera sekretarza obkomu.

– Jacyś wrogowie mi je podrzucili! – oświadczył natychmiast Zwancew. – Proszę to zapisać w protokole.

– A więc zwrócimy je Galerii Tretiakowskiej – skwapliwie zgodził się Dracz. – A teraz, towarzysze partyjni… ale odsuńcie się, chłopcy, pozwólcie ludziom przejść… na moją komendę: rzeczy do wagonu wnieść!

– A ja? A ja? Wypuśćcie mnie z worka! – wrzeszczał nieszczęsny Uszatek.

– Towarzyszu przewodniczący komisji, ja tak nie mogę! Zobaczcie, towarzysz Krawcow zabiera moją walizkę!

Kiedy szef urzędu celnego gramolił się z worka, Zwancew miotał się bezradnie wokół fortepianu firmy Becker. Dotoczył go na kółkach do drzwi wagonu, uniósł lżejszy koniec do poziomy platformy i teraz popychał od strony klawiatury.

– Zapobiegliwy chłop, nie ma co! I krzepę ma, chociaż umysłowy – zagadali miejscowi, z zainteresowaniem obserwujący całą scenę. Ale Zwancew nagle się zachwiał, jęknął i ciężko opadł na peron.

– Naderwał się, biedaczek! – krzyknęła ze współczuciem jakaś kobieta. Dracz spoważniał.

23
{"b":"122685","o":1}