– Kiedy wmieszaliście w to Yosta?
– Nie wiem. Przysięgam na Boga. Wszystko było zaplanowane.
Miałem wrócić, pogodzić się z matką i poprosić, żeby pozwoliła mi pomagać. Zaangażowałem się w organizowanie aukcji, ehy mieć dostęp do informacji. I wtedy dowiedziałem się, że dogadała się z Roarkiem. Nie podobał mi się ten pomysł. Słyszałem różny plotki o Roarke”u. Ale Naples był zadowolony. Powiedział, że to dodaje całej sprawie smaczku. Wprowadził jeszcze jednego człowieka, tego Niemca. Dom i ja byliśmy zajęci, więc oni sami spotkali się z Michelem w Paryżu.
Zwilżył językiem wargi i niepewnie zerknął na Eye. Potrzebował jej zrozumienia, wsparcia. Litości. Nie znalazł niczego. Patrzyły na niego chłodne oczy gliny.
– Myślę, że oni… sam już nie wiem. Ten pomysł z Yostem, musieli na to wpaść podczas tych spotkań. Niemiec ni stąd, ni zowąd postanowił się wycofać. Naples nazwał go tchórzem. Dobrze się stało, bo więcej forsy zostałoby dla nas. Naples chciał sam zorganizować transport. więc znowu najął jakichś ludzi. Zacząłem się denerwować, no wie pani tyle wydatków, ale kiedy poruszyłem temat, wściekli się. Dom twierdził, że byłoby dla mnie najlepiej, gdybym od tej pory przestał się wtrącać i pozwolił działać jemu i jego ojcu. Powiedział, że będzie mi mówił, co mam robić. Miałem jedynie przekazywać im informacje na temat systemu zabezpieczeń i pilnowac matki. Oni obiecali, że zajmą czymś Roarke”a, tak że nie będzie się mną interesował.
Wytarł dłonią usta.
– Sama pani rozumie, zabrnąłem za daleko, żeby się wycofać. Chyba widać, że to nie moja wina. Chcę współpracować. a to przecież zmienia postać rzeczy, prawda?
– Jasne, Vince. Chcesz współpracować i chcesz żyć.
– Tak, powiem wszystko, co wiem. Kilka tygodni temu się ze mną skontaktował. Powiedział, że mam przyjechać i przywieźć milion dolarów dla konsultanta. To miał być mój wkład. Kazał przelać na konto Naples Communications i obiecał, że tak to zaksięgują, by wyglądało, że kupiłem u nich jakiś supernowoczesny system. Zdenerwowałem się. Kurwa, milion dolarów. Nie mam takiej sumy. Nie spodziewałem że w grę wejdą aż takie wydatki. Co to za konsultant, który żąda miliona i to od każdego wspólnika?
Schował twarz w dłoniach.
– Wtedy mi powiedział. Dowiedziałem się, że wynajęli Yosta. Dali mu zlecenie, kontrakt na morderstwo. Ostrzegł mnie, żebym nie myślał o wycofaniu się ze spółki. Powiedział, że siedzimy w tym po uszy, więc lepiej, żebym zaczął żebrać, pożyczać, kraść, bylebym zebrał milion na honorarium, bo kiedy Yost wypełni kontrakt, zgłosi się po swoje pieniądze. Nie wiedziałem, co robić. No co miałem robić? To ona zaczęła. Oddała innym to, co przecież mi się należało. To nie moja wina.
– Oczywiście, to wszystko przez matkę. To ona jest odpowiedzialna za to, co się stało. Chcesz żyć, Vince? Chcesz mieć pewność, że Yost nie będzie na ciebie polował? Jeśli tak, lepiej przypomnij sobie więcej szczegółów. Podaj nazwiska.
– Nie wiem zbyt wiele. – Podniósł głowe. – Domyśliłem się, że chcą mnie wykołować. Po prostu mnie wykorzystali. To oni powinni za wszystko zapłacić. To ich powinniście szukać.
– Nie martw się, Vince. Zapłacą.
Podczas gdy Eye próbowała wydobyć z Lane”a bardziej precyzyjne informacje, Roarke wrócił do domu. Zerknąwszy na panel bezpieczeństwa, zauważył, że Mick zażywa kąpieli w basenie.
Wybrał dłuższą drogę, by móc zebrać myśli.
Basen pachniał tropikalną roślinnością i chłodną wodą. Dyskretny szum fontanny ginął, zagłuszany irlandzkimi piosenkami, które nastawił sobie Mick.
Roarke wszedł do środka, wybrał jeden z mięsistych niebieskich ręczników wiszących na wieszaku i stanął na brzegu basenu.
Mick chwycił się barierki, odgarnął z twarzy mokre włosy i uśmiechnął się do Roarke”a.
– Wchodzisz?
– Nie. Ty wychodzisz.
– No dobra. – Mick wyprostował się, czekał przez chwilę, aż ocieknie z niego woda, po czym wspiął się na górę po drabince. -Mój Boże, te drobne przyjemności, można się szybko do nich przyzwyczaić. Dzięki – dodał, biorąc od Roarke” a ręcznik i wycierając twarz. Na wieszaku obok wisiały płaszcze kąpielowe dla gości. Włożył pierwszy z brzegu. – Nie przypuszczałem, że człowiek tak zapracowany jak ty znajduje czas, żeby w południe wpaść do domu.
– Mam powód. Wiesz co, Mick, po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, co kiedyś zrobiliśmy, po tych lepszych i gorszych latach, nigdy bym się nie spodziewał, że akurat ty wbijesz przyjacielowi nóż w plecy.
Mick powoli opuścił ręcznik.
– O co ci chodzi?
– Czyżby przyjaźń aż tak staniała w dzisiejszych czasach?
– Nic w dzisiejszych czasach nie tanieje, Bóg mi świadkiem. – Mick robił wrażenie zakłopotanego. – Roarke, nie kręć. Powiedz wprost, o co ci chodzi?
– Chcesz wprost?
– Tak.
– Bardzo proszę. – Pięść, szybka jak błyskawica, uderzyła Micka w twarz. Zatoczył się i wpadł z powrotem do basenu.
Nasiąkający wodą szlafrok pociągnął go na dno. Kiedy w końcu wypłynął na powierzchnię, z kącika ust sączyła mu się krew, a oko nabrało czerwonego koloru. Mick z trudem wytoczył się na brzeg.
– Niech cię diabli – powiedział, zdobywając się na uśmiech. – Nadal potrafisz przywalić gołą pięścią jak murarz cegłą. – Poruszył szczęką i zdjął mokry szlafrok. – Jak się domyśliłeś? – zaczął, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie i podniósł rękę. – Nie, jeśli nie masz nic przeciwko temu, wolałbym włożyć spodnie i napić whisky, zanim mi odpowiesz.
– W porządku – zgodził się chłodno Roarke. – Razem pójdziemy na górę. – Ruszył w kierunku windy. – A tak nawiasem mówiąc, Summerset ma się dobrze.
– A czemu miałoby być inaczej? – zapytał ze zdumieniem Mick, wchodząc za Roarkiem do windy.
Roarke stał przy południowym oknie i czekal, aż Mick włoży spodnie. Wsunął ręce do kieszeni i zapatrzył się na drzewa i ciągnący się za nimi wysoki kamienny mur.
Drzewa, bujny trawnik, wspaniałe kwiaty, kamienie składały się na dom, który wybudował. Jego dom. Najpiękniejsze i najbardziej komfortowe miejsce na świecie, jednocześnie naznaczone tak wielkim cierpieniem. Wybudował je, by sobie udowodnić, że nie będzie musiał wracać do slumsów i nędzy Dublina i już nigdy nie poczuje na karku gorącego oddechu miasta.
A teraz zaprosił w to miejsce, do własnego domu, człowieka ucieleśniającego wspomnienia, od których nigdy tak naprawdę nie uwolnił. Zaprosił przyjaciela, który okazał się zdrajcą.
– Mick, czy chodziło o pieniądze? Zrobiłeś to dla zysku?
– Łatwo ci tak mówić, bo sam opływasz w dostatki. Może sobie wasza wysokość szydzić, ale tak, rzeczywiście zrobiłem to dla forsy. Jezu, moja dola miała wynieść co najmniej dwadzieścia pięć milionów. I dla rozrywki. Czyżbyś naprawdę zapomniał, jaka to zabawa?
– Mick, a ty, czyżbyś naprawdę zapomniał, że kodeks, choc nie zawsze jasny i wyraźny, twardo określa, co znaczy zdradzie przyjaciela?
– Na miłość boską, Roarke, przecież to nie twoje pieniądze chcę zgarnąć. Mick westchnął i zapinając koszulę, podszedł do barku przygotować whisky. Nalał dwie szklaneczki, a kiedy Roarke nie odwrócił się na brzęk szkła, wzruszył ramionami i zaczął sączyć drinka. – No dobra, przyznaję, może i trochę przesadziłem. Wiesz, byłem zazdrosny o majątek, jakiego się przez te lata dorobiłeś.
– Trochę przesadziłeś? – Roarke nie mógł przestać mylić o brutalnym, bezsensownym morderstwie. Odwrócił się. Uważasz to za lekką przesadę?
– Posłuchaj. – Zniecierpliwiony, a trochę zawstydzony całą sytuacją, Mick machnął szklanką. – Zaproponowano mi udział. Syn aktorki zaczął, sprawa szybko się rozkręciła. Kiedy dołączyłem wszystko było już zorganizowane. Prawda jest taka, że nie przypuszczałem, że będziesz się tak przejmował. Kilka dni temu dotarło do mnie, że się przeliczyłem. Niestety, zaszedłem za daleko, żeby się teraz wycofać. A tak nawiasem mówiąc… – Jeszcze raz wzruszył ramionami, jak gdyby bez większego żalu żegnał się z milionami. – Jak się, u diabła, domyśliłeś? Skąd wiedziałeś, że szykuje się skok, i jakim cudem mnie z tym skojarzyłeś?