– Ze nie jesteśmy swoją własnością i że będę się widywać, z kim zechcę. I on też może. I co? Ten łajdak umówił się z jakąś zdzirą.
Oba te punkty odnoszą się do siebie wyłącznie poprzez relację tobą. McNab jest zazdrosny
– O nie. On po prostu jest świnią.
– Masz prawo uważać go za świnię. Peabody, ale przecież… spotykasz się z Charlesem, prawda?
– Coś w tym rodzaju.
– A sypiasz z McNabem.
– Sypiałam.
– McNab zaklada, że sypiasz z Charlesem. – Eye podniosła palce, powsiszymując asystentkę przed wygłoszeniem komentarza. – To fałszywe założenie. McNab popełnił błąd, bo cię o to nie zapytał. A jeśli nawet przespałaś się z Charlesem, to twoja sprawa. Wolno ci. Ale to jest jego założenie. Ty. – Wbiła łyżeczkę w wierzchołek trójkąta. – Seks. Dwóch facetów. Z jednym zabawiasz się w kantorku w kotka i myszkę, po czym nagle zaczynasz rozmawiać przez łącze z drugim.
– To była sprawa służbowa.
– Założę się, że twoje umundurowanie pozostawiało wiele do życzenia, ale mniejsza o to. McNab był tam z tobą, rozgrzany, gotowy na wszystko, kiedy ty postanowiłaś uciąć sobie pogawędkę zjego rywalem. O ile znam Charlesa, nie poprzestał na przekazaniu ci informacji. Flirtował z tobą. Podczas gdy ty rozmawiałaś z Charlesem, McNab nagle wystawił kły. Nie twierdzę, że nie jest idiotą. Oczywiście, że mm jest, ale nawet idioci mają uczucia. Chyba.
Peabody wyprostowała się.
– Uważasz, że to moja wina.
– Nie, uważam, że to wina Roarke”a. – Widząc, że Peabody nie zrozumiała, Eye pokręciła głową. – Nieważne. Tu nie chodzi o winę. Posłuchaj, romansujesz z kolegą z pracy. To mi z daleka zalatuje problemami. Myślę, że on nie ma prawa mówić ci, z kim masz się spotykać czy spać, ale z drugiej strony sądzę, że w ogóle nie powinnaś go w to mieszać. Oboje to schrzaniliście.
Peabody przez chwilę rozważała jej słowa.
– Ale on bardziej.
– Oczywiście.
– Możliwe. Możliwe – powtórzyła, po namyśle. – Pewnie masz rację z tym trójkątem i relacjami. Ale to on natychmiast znalazł sobie jakaś rudą małpę. Jeśli McNab liczy, że będę rozpaczać tylko dlatego, że namówił jakąś idiotkę na randkę, to jest większym durniem, niż myślałam.
– I o to chodzi.
– Dzięki, Dallas. Już mi lepiej.
Eye spojrzała na pusty puchar po deserze i położyła dłoń ni przepełnionym żołądku.
– Dobrze, że chociaż jednej z nas się to udało.
16
Spotykanie się w Blue Squirrel z żołądkiem pełnym lodów z kremem miało swoje dobre strony. Eye wiedziała, że nikt nie zdoła jej namówić, by tam coś zjadła lub wypiła.
Słowo klub było zbyt uprzejmym określeniem na miejsce takie jak Squirrel. Jedyne, co można było powiedzieć o muzyce, to że tam byka. a dokładniej, że była bardzo głośna. Co do menu, jedyna pozytywną rekomendacją, jakiej mogła udzielić, był fakt, że nikt nigdy nie zmarł po zjedzeniu klubowego posiłku.
Nie miała wiarygodnych danych dotyczących liczby hospitalizacji.
Mimo to, nawet o tak wczesnej porze, w lokalu panował ścisk. Przy stolikach wielkości główki od szpilki tłoczyli się urzędnicy, którzy po godziuiach spędzonych w nudnej pracy mieli ochotę na odrobinę niebezpieczeństwa. Zespól składał się z dwóch muzyków o sterczących ku górze niebieskich włosach i ciałach pokrytych neonową farbą, Kiedy weszła, uderzali długimi gumowymi pałeczkami w podwójny keyboard, wyjąc przy tym coś o wykrwawianiu się dla miłości.
Goście nie posiadali się z zachwytu. Między innymi dlatego Eve lubiła to miejsce.
Zależało jej na stoliku gdzieś z tyłu, więc przepychała się między gośćmi, rozglądając się, czy przypadkiem Stowe nic pokazała się pierwsza. Stolik, który sobie upatrzyła, był już zajęty. Siedząca przy nim para najwyraźniej próbowała się przekonać, kto głębiej włoży partnerowi język do gardła. Eyc przerwała zawody, kładąc na stole odznakę, i kciukiem wskazała kierunek, w którym powinni się udać.
Kątem oka dostrzegła, jak grupka młodych ludzi, siedzących przy stoliku na lewo, w panice upycha woreczki z nielegalną substancją do. kieszeni i pośpiesznie się oddała. Potęga odznaki, pomyślała, rozsiadając się wygodnie na kanapie.
Zanim wyszła za mąż, lubiła od czasu do czasu wpaść do tego lokalu, zwłaszcza kiedy śpiewała Mayis. Odkąd jej przyjaciółkę uznano za największą wschodzącą gwiazdę w show-biznesie, występowała jedynie w dużych, renomowanych klubach.
– Hej, lala, chcesz się zabawić?
Eye podniosła głowę i przyjrzała się nachalnemu podrywaczowi o szerokim uśmiechu i optymistycznie wybrzuszonym kroczu. Kiedy zauważył, gdzie zatrzymał się jej wzrok, poklepał się po swojej dumie.
– Duży Sammy ma na ciebie ochotę.
Duży Sammy był w co najmniej pięćdziesięciu procentach wypchany, a pozostałą część wspierała silna dawka środka dopingującego. Eve jeszcze raz wyjęła odznakę i położyłają na stole.
– Spadaj.
Mężczyzna natychmiast zniknął. Eve, z odznaką na wierzchu. została sama. Przez chwilę słuchała piosenki i oglądała zmieniające się kolory, aż w końcu pojawiła się Stowe.
Spóźniłaś się.
– Nie z mojej winy. – Agentka wcisnęła się za stolik i usiadła. – Musisz się tak rekłamować? – zapytała, wskazując wzrokiem odznakę.
– Tutaj się opłaca. Te patałachy trzymają się z daleka. Stowe rozejrzała się. Eve zauważyła, że rozluźniła krawat, co więcej, w chwili szaleństwa rozpięła kołnierzyk koszuli. Federalna wersja swobodnego stroju.
– Bez wątpienia wybierasz bardzo ciekawe miejsca. Można się tu czegoś napić? Czy to bezpieczne?
– Alkohol zabija zarazki. Nie to co te ich prochy.
Stowe nacisnęła guzik automatycznego menu, znajdującego się z boku stolika.
– Skąd wiesz o Winifred?
– Nie przyszłam tu odpowiadać na pytania, Stowe. Zacznij od wyjaśnienia, dlaczego nie powinnam informować waszych przełożonych o twoim związku z ofiarą i tym sposobem pozbyć się ciebie, a może i Jacoby”ego?
– Dlaczego tego jeszcze nie zrobiłaś?
– Znowu zadajesz pytania.
Stowe przemilczała kąśliwą uwagę.
– Zakładam, że chcesz iść na jakiś układ.
Eye musiała przyznać, że agentka jest niesamowicie opanowana.
– Zakładaj sobie, co chcesz, ale najpierw musisz mnie przekonać, że nie powinnam dzwonić do Waszyngtonu i rozmawiać z zastępcą dyrektora FBI.
Stowe w milczeniu sięgnęła po szklankę z jasnobłękitnym trunkiem, podesłaną z baru. Zamiast wypić, przyglądała się drinkowi.
– Mam obsesję sukcesu. Współzawodnictwo zawsze było moim nałogiem. Na studiach miałam tylko jeden cel. Chciałam być najlepsza w grupie. Winifred Cates mi w tym przeszkadzała. Studiowałam ją tak jak każdy inny przedmiot. Próbowałam znaleźć jej wady, słabości, niedociągnięcia, ale niczego takiego nie było. Nienawidziłam jej za to, że była błyskotliwa, przyjazna, ładna i lłubiana. – Przerwała, wypiła łyk, po czym gwałtownie nabrała powietrza w płuca. – Rany boskie! – Wstrząśnięta, patrzyła na szklankę w dłoni. – To jest legalne?
– Prawie całkiem.
Agentka ostrożnie odstawiła drinka na stolik.
– Próbowała się ze mną zaprzyjaźnić, ale ją odepchnęłam. Nie zamierzałam bratać się z najgorszym wrogiem. Przez pierwszy i drugi semestr miałyśmy prawie takie same wyniki. Wakacje spędziłam nad książkami, zakuwałam, jak gdyby od tego zależało moje życie. Później dowiedziałam się, że ona wylegiwała się na plaży i pracowała dorywczo jako tłumacz dla senatora stanowego. Była świetną lingwistką. Oczywiście, byłam cholernie zazdrosna. Minął kolejny semestr, a wtedy jeden z profesorów wyznaczył nas do tego samego projektu. Miałyśmy tworzyć zespół. Już nie tylko współzawodnictwo, ale współpraca. To mnie dodatkowo zmobilizowało.
Stowe nie zareagowała na zamieszanie, jakie nagle wybuchło tuż obok ich stolika. Nie obejrzała się, w zamyśleniu przesuwała po stole szklankę.
– Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Nie oparłam jej się. Miała te wszystkie cechy, których mnie brakowało. Była zabawna, otwarta, ciepła. O Boże. – Przypływ ciągle nieutulonego żalu wytrącił ją z równowagi. Zamknęła oczy, próbując się uspokoić. Tym razem nie spieszyła się, sącząc mocny alkohol. – Sprawiła, że zostałyśmy przyjaciółkami. Nadal nie uważam, że była w tym choć odrobina mojej zasługi. Ona po prostu… ona taka już była. Zmieniłam się. To ona mnie zmieniła. Otworzyłam się na wiele spraw. Nauczyłam się bawić, śmiać. Mogłam z nią rozmawiać o wszystkim i o niczym. Potrafiłam z nią milczeć. Była punktem zwrotnym w moim życiu. Była moją najlepszą przyjaciółką. – Stowe podniosła w końcu wzrok znad szklanki i spojrzała w oczy Eye. – Najlepsza przyjaciółka. Rozumiesz, co to znaczy?