Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Jeszcze nie.

– Wpadniemy wieczorem. – Dotknęła palcem ekranu, jak gdyby głaskała główkę dziecka. – Powiedz Deborah, że ją kochamy. I że jesteśmy z niej dumni.

– Hej,aja?

– Ciebie też kochamy. – Pocałowała czubek palca i czule dotknęła ekranu. – Do zobaczenia niebawem.

– Dzwonię do taty, a ty sobie popłacz.

– Chętnie. – Wyjmując z kieszeni chusteczkę, Mira zakończyła transmisję. – Wybacz. Wnuk.

– Gratuluję, wygląda… – jak czerwona pomarszczona suszona śliwka, pomyślała Eye, ale uznała, że w takich momentach ludzie oczekują czegoś innego -…zdrowo.

– Tak. – Mira westchnęła, ocierając czy. – Narodziny nowego człowieka uświadamiają mi, dlaczego tu jestem. Dziecko daje nadzieję, przypomina o możliwościach.

Osiem funtów, myśli Eye krążyly wokół tego jednego faktu. To jak dźwiganie piłki lekarskiej. Wstała.

– Pewnie chciałabyś już wyjść. Jeszcze tylko…

W tym momencie odezwał się jej komunikator.

– Dallas.

– Pani porucznik. – Na ekranie pojawiła się poważna twarz Peabody. – Mamy kolejne morderstwo. Ten sam sposób. Tym razem prywatna rezydencja, na górnym Manhattanie.

– Zaczekaj na mnie w garażu. Już schodzę.

– Tak jest. Sprawdziłam adres. Rezydencja należy do agencji nieruchomości Elite. To część koncernu Roarke Industries.

8

Przyjemny dom z cienmoczerwonej cegły znajdował się okolicy słynącej z wysokiego czynszu, modnych restauracji i ekskluzywnych sklepów. Na schodach przed wejściem stały podłużne, różowe kamienne donice tonące w białych kwiatach. Kilka ulic na południe takie donice nie uchowałyby się nawet przez jedną noc. Tu ludzie żyli wygodnie, spokojnie i nikomu nie przychodziło do głowy, by niszczyć własność sąsiada. Mieszkańcy sami dbali o swoje bezpieczeństwo, opłacając utrzymanie prywatnych androidów, które, odziane w granatowe mundury, pieszo patrolowały ulice. Dzięki temu nikt nie włóczył się po okolicy, a na chodnikach nie było śmieci.

Jonah Talbot mieszkał samotnie w jednym z takich komforowych dwupiętrowych domów. Tam też umarł, niestety nie tak komfortowo.

Eye przyglądała się ciału. Był dobrze zbudowanym trzydzieslatkiem. Został pobity, tak jak Darlene French, głównie po twarzy. Kilka siniaków w okolicy nerek i pod żebrami. Miał na sobie tylko szarą bawełnianą koszulkę. Spodenki leżały w kącie.

A więc doszło do gwałtu.

Zabójca zostawił go leżącego twarzą na podłodze, ze srebrną linką na karku.

– Wygląda na to, że pracował w domu. Sprawdziłaś jego dane?

– Tak jest, pani porucznik. Zaraz będą wyniki.

Eye wyjęła zestaw podręczny i przystąpiła do szacowania czasu zgonu

– Jonah Talbot – odczytała Peabody. – Mężczyzna, kawaler, lat trzydzieści trzy. Wiceprezes Starline Incorporated. Mieszkał pod tym adresem od listopada 2057. Rodzice rozwiedzeni, matka ponownie wyszła za mąż, urodziła jeszcze jedno dziecko.

– Zapisz pozostałe dane osobowe. Co to jest Starline?

Peabody wpisała nowe hasło.

– Wydawnictwo. Dyskietki, ale także książki, e-magazyny, prasa holograficzia. Wszystko, materiały w formie papierowej i elektronicznej – referowała Peabody. Nagle odchrząknęła i zamknęła monitor. – Firma powstała w 2015, w 2051 wykupiona przez Roarke Industries.

– Bliżej – szepnęła Eve. Po plecach przebiegły jej dreszcze. – Jest coraz bliżej. Ten facet ważył co najmniej dwa razy tyle co Darlene French, a i tak nie widać, żeby się bronił. – Ostrożnie podniosła dłoń Talbota. Jego kostki były zaczerwienione, a skóra popękana. – Kilka razy oberwał. Dlaczego tak mało? Wprawdzie nie jest taki postawny jak Yost, ale itak wygiąda na faceta w dobrej kondycji. Jeden przewrócony stół. Dwaj mężczyźni takiej postury powinni obrócić to pomieszczenie w perzynę.

Wiedziała to z doświadczenia. Nie tak dawno temu miała okazję obserwować, jak dwaj atletyczni faceci tłuką się w jej domowym gabinecie.

– Dobra, mamy to dokładnie sfilmowane. Przewróćmy go na plecy.

Usiadła na piętach, Peabody pochyliła się, by jej pomóc. Kiedy go odwracały, Eye poczuła opuchliznę i usłyszała chrzęst połamanych żeber.

Podciągnęła jego koszulkę.

– Nie zabił go tak od razu – powiedziała, oglądając rozległe przebarwienia na brzuchu. – Skurwiel nie walczy, tylko tłucze. Okulary.

Peabody podała jej okulary skanujące. Uzbrojona w powiększające soczewki, Eye dokładnie przyglądała się ciału.

– 0, tutaj, tuż pod lewą pachą. Jest ślad po nakłuciu. Facet za bardzo się opierał, więc zrobił mu zastrzyk uspokajający. Talbot stracił przytomność. Ciekawe, czy zanim go zgwałcił, zaczekał, aż oprzytomnieje. Założę się, że tak. Gwałt nie ma sensu, kiedy ofiara nie zdaje sobie sprawy z przemocy i własnego poniżenia.

Nie zapomniała że jej ojciec tak właśnie robił. Kiedy mdlała, bo za mocno ją zbił, po prostu czekał. Zawsze czekał. Musiała wiedzieć, czuć, błagać o litość.

– No, obudź się – szepnęła. – Wstawaj. Jak facet ma sobie ulżyć kiedy tak tu leżysz, mała dziwko?

– Pani porucznik?

– Zaczekał – rzekła Eve, otrząsając się. – Trzymał go przy życiu na tyle długo, by wyszły sińce. Czeka, aż ofiara odzyska resztkę sił i zacznie się bronić. Dopiero wtedy wyjmuje linkę, zaciska na szyi i kończy dzieło. – Zdjęła okulary. – Zajmę się materiałem. Skontaktuj się z McNabem i Feeneyem. Dowiedz się, czy było coś ciekawego na dyskietkach zabezpieczających.

– Tak jest.

– A jednak ci się udało – mruknęła, zabezpieczając zakrwawioną dłoń.

Tak jak i Darlene French, przypomniała sobie. A innym? Czy to zadrapanie, lub siniak, zdobyte podczas pracy, to dla Yosta jeszcze jedna pamiątka? Rana wojenna? Coś, co później będzie wspominał?

A co zabrał Jonahowi Talbotowi?

Włożyła okulary i jeszcze raz obejrzała ciało, tym razem koncentrując się na śladach po ukłuciach. Szybko znalazła to, czego szukała. Z lewej strony moszny.

Wzdrygnęła się na wspomnienie szoku, jakim było dla niej przeklucie uszu.

– Jezu, co się z tymi ludźmi dzieje? Do raportu: ślad na lewej części moszny oznacza, że ofiara nosiła tam kolczyk lub jakieś inne ozdoby.

Zdjęła okulary, wyprostowała się i stojąc nad zwłokami, zaczęła rozglądać się po pokoju. Słysząc na korytarzu czyjeś kroki, zwróciła się do Peabody:

– Powiedz ekipie, żeby zwrócili uwagę na ozdoby. Może znajdą coś podczas porządkowania terenu. Chodzi o przedmioty jakie faceci zawieszają sobie na jajach, wolę nie wiedzieć po co. Nasz znajomy lubi pamiątki, a z genitaliów ofiary zniknął kolczyk.

– Niestety, w tym przypadku nie mogę pomóc, pani porucznik. Odwróciła się w stronę drzwi i spojrzała na Roarke”a. Instynktownie podeszła do niego, zasłaniając zwłoki.

– Co ty tu robisz? Nie chcę, żebyś mi się tu kręcił.

– Nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.

Stali twarzą w twarz. Eye położyła dłoń na jego klatce piersiowej.

– To miejsce zbrodni.

– Zdaję sobie z tego sprawę. Odsuń się, nie wejdę dalej.

W tonie męża usłyszała odpowiedź na pytanie, którego jeszcze nie zadała. Poczuła ukłucie w sercu, ale pozwoliła mu spojrzeć.

– Znałeś go.

– Tak. – Kiedy oglądał zwłoki, na jego twarzy gniew mieszałsię z żalem. – Masz już jego dane, ale powiem ci, że to był mądry, ambitny facet. Robił błyskawiczną karierę jako wydawca. Lubił książki. Prawdziwe, no wiesz, te, które trzyma się w dłoni i przewraca kartki.

Nie odpowiedziała. Wiedziała, że Roarke także uwielbia takie książki. A więc jest coś, co łączyło go z ofiarą. Radość, jaką daje przewracanie kartek.

– Dziś miał robić korektę – powiedział Roarke. Między gniew i żal zaczęło wkradać się poczucie winy. – Raz w tygodniu zostawał w domu, żeby popracować, choć bez problemu mógł to komuś zlecić. Miał w zespole wielu świetnych redaktorów. Z tego, co pamiętam, lubił żeglować, miał małą żaglówkę, cumował w porcie, na Long Island. Chciał kupić domek letniskowy w tamtej okolicy. Miał dziewczynę.

25
{"b":"102534","o":1}