Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Roarke przechylił głowę, by lepiej przyjrzeć się komputerowL Feeneya.

Niezły zestaw.

– Sześć tygodni walczyłem z tymi od budżetu o pieniądze. Ja, szef całego WPE, muszę żebrać o środki na zakup nowocześniejszego sprzętu. To żałosne.

– Twój nowoczesny sprzęt za pół roku będzie przeżytkiem.

Feeney pociągnął nosem.

– Słyszałem o twoim 60T8zM i o nowej wersji 75000TMS. Widziałem je co prawda tylko u was w domu, w gabinecie Dallas. Musisz chyba mieć jakieś problemy, skoro zamierzasz wypuścić je na rynek dopiero za pół roku.

– Nie nazwałbym tego problemami. Co byś powiedział na T8M, pracujący w systemie 100000, który jest w stanie wykoywać do pięciuset zadań jednocześnie?

– Taki system nie istnieje. Zaden laser nie osiągnie takiej j prędkości. Nie ma takiego układu scalonego czy nawet zespołu układów, który mógłby temu podołać.

Roarke uśmiechnął się tajemniczo.

– Już jest.

Feeney nagle pobladł i położył rękę na sercu.

– Nie baw się moim kosztem, kolego. Takie żarty mogą doprowadzić człowieka do rozstroju nerwowego.

– Nie zechciałbyś przetestować dla mnie prototypu? Sprawdzisz szybkości i powiesz, co o tym sądzisz. Bardzo jestem ciekaw twojej opinii.

– Mój pierworodny syn jest mniej więcej w twoim wieku, ale me sądzę, żeby ci się na coś przydał. Mów, czego chcesz w zamian?

– Chcę, żebyś wykorzystał swoje wpływy podczas negocjacji warunków kontraktu, na mocy którego Roarke Industries wyposaży najpierw całą nowojorską policję, a potem policję w całym kraju w najnowocześniejszy sprzęt, w tym także we wspomniany przeze mnie model. Oczywiście, w zależności od waszego budżetu. Co ty na to?

– Jeśli twój sprzęt faktycznie jest taki szybki, jak mówisz, możesz na mnie liczyć. Zrobię, co w mojej mocy. Kiedy go podrzucisz?

– W ciągu tygodnia. Dam ci znać. – Roarke ruszył ku drzwiom.

– Po to przyszedłeś?

– Tak. A poza tym chciałem się zobaczyć z żoną, zanim pójdę. Mam kilka spotkań. – Odwrócił się i spojrzał Feeneyowi w oczy. – Udanych łowów.

Feeney potrząsnął głową. Nie mógł się uwolnić od myśli o nowym modelu 100000T8rM. Westchnął z rozmarzeniemi wrócił do pracy. Spojrzał na swój komputer i ze zdziwieniem zauważył leżącą obok niego dyskietkę. Nie było jej tu przed pojawieniem się Roarke”a, stwierdził ze zdumieniem.

Może i był zmęczony, a oczy trochę go piekły, ale jeszcze nie oślepł! Niech to diabli, jeśli zauważył, kiedy on ją tam położył.

Wziął dyskietkę, dokładnie się jej przyjrzał i chichocząc, wsunął do stacji. Ciekawe, co też mu podrzucił ten przebiegły Irlandczyk?

W uroczym trzypiętrowym domu w centrum miasta Sylyester Yost kończył lekki lancz, składający się z wegetariańskiego makaronu w sosie winegret, zakrapianego doskonałym Fume Blanc i rozkoszował się dźwiękami arii finałowej z „Aidy”.

Nieczęsto pijał wino o tak wczesnej porze, ale dziś uznał, że zasłużył na nagrodę. Wychodząc z budynku, minął tabun agentów federalnych i ekipę taktyczną FBI. Dosłownie na kilka minut przed rozpoczęciem akcji wsiadł do swojej długiej czarnej limuzyny i z uśmiechem na twarzy obserwował zajście przez przyciemniane szyby.

Nie przeszkadzało mu, że miał tak mało czasu. Takie akcje to zwykle miła odmiana w rutynie codziennej pracy.

Mimo to nie był zadowolony. Dopiero wino poprawiło mu humor. ściszył muzykę i sięgnął po łącze. Zarówno on, jak i jego rozmówca zawsze blokowali przekaz wideo. Na samym początku znajomości zgodzili się też korzystać z elektronicznego alternatora głosu. Profesjonalista, który wie, jak się do tego zabrać, potrafi odkodować nawet najlepiej zabezpieczone łącza.

– Jestem na miejscu – zaczął Yost.

– To dobrze. Mam nadzieję, że niczego panu nie brakuje.

– Na razie wszystko jest w porządku. Poniosłem dziś straty. Same dzieła sztuki były warte kitka milionów. Będę musiał na nowo skompletować całą garderobę.

– Zdaję sobie sprawę. Liczę, że uda nam się odzyskać, jeśli niecały, to chociaż część pańskiego majątku. Proszę dać mi trochę czasu. Jeżeli-nie, zwrócę panu połowę kosztów. Nie mogę i nie wezmę na siebie całej odpowiedzialności za to, co się stało.

Yost mógł się targować, ale uważał się za uczciwego biznesmena. To, że został wykryty i naraził się na straty, było po części jego winą. Teraz musiał się dowiedzieć, gdzie i kiedy popełnił błąd.

– Zgadzam się, ale tylko dlatego, że zdążył mnie pan w porę zawiadomić i odpowiada mi kryjówka, którą pan dla mnie przygotował. Plan nadal obowiązuje, czy tak?

– Naturalnie. Jutro uderzy pan w kolejny cel.

– Jak pan sobie życzy. – Yost małymi łyczkami sączył popołudniową kawę. – Jeszcze jedno, myślę, że powinien pan wiedzieć, że wkrótce zamierzam zlikwidować porucznik Dallas. Narobiła już dość kłopotów. Za dużo wie.

– Nie zapłacę panu za Dallas.

– Proszę się nie obawiać. To prezent.

– Od początku panu mówiłem, dlaczego nie włączyłem jej do planu. Jeśli coś się jej stanie, Roarke będzie mnie ścigał do końca swoich dni. Wystarczy, że znajdziemy jej coś innego do roboty do czasu, kiedy wykona pan zadanie.

– Dallas jest moja. Zrobię to na własną rękę i w odpowiednim czasie. To nie jest część kontraktu i pan nie ma z tym nic wspólnego. Nie interesuje mnie pańska opinia w tej sprawie. Wypełnię kontrakt, tak jak się umówiliśmy. – Yost zaczął delikatnie i rytmicznie bębnić palcami po stole. – Jest mi coś winna i zapłaci za to. Niech pan pomyśli, jej śmierć kompletnie wytrąci Roarke”a z równowagi, a tym samym ułatwi panu zadanie.

– Ona nie jest pańskim celem.

– Znam swoje cele. – Bębnienie stawało się coraz głośniejsze. Yost szybko zauważył swoje zdenerwowanie. Opanował się i położył rękę na stole. Ku własnemu niezadowoleniu uświadomił sobie, że wcale nie jest taki spokojny, jak myślał. Targała nim wściekłość. W jego wnętrzu tliło się jeszcze jedno uczucie, którego nie doznał od tak dawna, że zapomniał już, jak smakuje.

Strach.

– Jutro go zlikwiduję. Zgodnie z planem. Nie będzie powodu do zmartwień. Roarke nikogo nie będzie ścigał, kiedy zajmę się gliną. Zamierzam go wyeliminować i pan za to zapłaci.

– Jeśli zdoła pan skasować Roarke”a w czasie określonym w załączniku, dostanie pan swoje honorarium. Czy kiedykolwek pana zawiodłem?

– A zatem na pańskim miejscu zacząłbym przygotowywać się do transferu funduszy.

Yost bez pożegnania przerwał transmisję, wstał od stołu i zaczął przemierzać salon. Kiedy poczuł, że wściekłość powoli zaczyna mu przechodzić, udał się na piętro do pomieszczenia multimedialnego, by rozstawić swój sprzęt.

Usiadł, silą woli opanował emocje i z jasnym umysłem przystąpił do przeglądania informacji, jakie zebrał na temat Eve.

15

Roarke nie dotarł do biura Eve. Zastał ją na korytarzu, przy jednym z automatów z żywnością. Wyglądało na to, że wdała sięw poważną awanturę z oporną maszyną.

– Ty zachłanny skurwysynu, przecież ci dałam ten przeklęty żeton kredytowy. Dla podkreślenia wagi swoich słów Eye huknęła pięścią w miejsce, gdzie mogłoby znajdować się serce maszyny, gdyby takowe miała.

Próba uszkodzenia lub zniszczenia zostanie potraktowana jako przestępstwo.

Roarke był pewny, że spokojny, śpiewny głos automatu podniósł

Eye ciśnienie.

Automat wyposażony jest w skaner, który zarejestrował numer twojej odznaki. Dallas Eye, porucznik. Proszę wrzucić odpowiedni żeton kredytowy lub podać kod kredytowy, a następnie wskazać produkt. Powtarzam, nie niszcz mienia. Proszę powstrzymać się przed próbami uszkodzenia automatu.

– No dobra, ty elektroniczny złodzieju. Powstrzymam się przed próbami zniszczenia lub uszkodzenia. Po prostu to zrobię.

Przyjęła pozycję, gotowa kopnąć prawą nogą. Roarke z doświadczenia wiedział, że Eye potrafi jednym ciosem wywołać paraliż. Nie zdążyła wykonać ruchu, bo stanął przed żoną i lekko ją szturchnął, wytrącając z równowagi.

47
{"b":"102534","o":1}