Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Czy kiedykolwiek używał nazwiska Priori?

– To był pierwszy raz. Dodałem je do listy. Jakieś 15 lat temu rozpracowywałem seryjnego mordercę. Dusił srebrną linką. Pięć ofiar w pięciu kompletnie różnych zakątkach tej cholernej planety. Mieliśmy jedną w Nowym Jorku. Kobieta. Licencjonowana panienka do towarzystwa. Licencja drugiej kategorii. Miała związki z podziemiem. Podobnie jak cztery pozostałe ofiary. Nie należały do tej samej organizacji, ale prowadziły nielegalne interesy. Mieliżmy Yosta na oku, nigdy jednak niczego mu nie udowodniono. Morderstwa nagle się skończyły, sprawa przycichła.

– Najemnik?

– Tak podejrzewaliśmy ale kto mógł bydlaka nająć? Uderzał we wszystkie ważniejsze kartele. Żadnemu nie odpuścił. Ostatecznie uzbierałoby się około 20 zabójstw. W latach 30 przez jakiś czas siedział za napad z ofiarami śmiertelnymi.

– Tak myślałam. Wie jak wygląda pudło od środka. Tylko jedno aresztowanie?

– Niestety. Według raportu, miał 20 lat, kiedy zgarnęła go policja z Miami. Widać zz czasem się wyrobił.

– Jadę do centrali. Przyślij mi wszystko co masz.

– Już to zrobiłem. Poszperam jeszcze trochę. Więcej danych dostaniesz rano. Chcę się facetowi dokładniej przyjrzeć.

– W porządku.

– To do jutra. Hej Dallas?

– Co jest?

– Co ty masz we włosach?

– A co mam?- Ostrożnie przesunęła ręką po włosach wyczuwając brylantowe ozdoby. – Aa… to. Po prostu… byłam na przyjęciu…- urwała speszona, po czym odchrząknęła, próbując ukryć zmieszanie.- No, nic – rzuciła i się rozłączyła.

Mężczyzna urodzony jako Sylwester Yost, który pod nazwiskiem James Priori udusił modą pokojówkę, a obecnie przedstawiał się jako Georgio Masini, sączył druga szklaneczkę bez lodu szkockiej i oglądał powtórkę wieczornego meczu janesów.

Gdyby miał zabić kogoś z przyczyn osobistych wytropiły podającego Jankesów i wypatroszył jak rybę. Dla niego jednak morderstwo było czystym interesem, więc tylko siedział, klnąc zaskakująco wysokim głosem.

Byli tacy, którzy dokuczali mu z powodu cienkiego, prawie kobiecego głosu. Ignorował ich, jeśli właśnie wykonywał pracę, ale w czasie wolnym potrafił stłuc ich do nieprzytomności.

Ale nawet to robił tylko dla zasady. Nigdy nie był zbyt namiętnym człowiekiem, zarówno w kontaktach z ludźmi, jak i w kwestiach zasadniczych. Brak uczuć sprawiał, że był doskonałym materiałem na zabójcę.

Na konto, które zarejestrował na jeszcze inne nazwisko, wpłynęły już pieniądze za ostatnie wykonane zlecenie. Nie miał najmniejszego pojęcia, dlaczego na ofiarę została wybrana akurat ta dziewczyna. Po prostu przyjął kontrakt, wypełnił zlecenie, zainkasował forsę.

To był dopiero początek. Zanosiło się, że tym razem zarobi niezłą fortunę. Od jakiegoś czasu poważnie myślał o przejściu na emeryturę, więc dodatkowe fundusze były smakowitym kąskiem. Przez te wszystkie lata zarabiał wystarczająco dużo, by zaspokoić swoje wyrafinowane potrzeby. Stać go było na życie na najwyższym poziomie. Odkrył, zasmakował i poznał to co najlepsze.

Jedzenie, alkohol, sztuka, muzyka, moda. Zwiedził nie tylko całą planetę, ale sporo podróżował poza nią. W wieku 56 lat biegle władał 3 językami, co oczywiście pomagało mu w pracy. Kiedy miał ochotę, potrafił sam przygotować wyśmienity posiłek. Co więcej grał na fortepianie jak zawodowiec.

Nie urodził się bogaty. Do fortuny doszedł dzięki srebrnej lince.

Jako 20 latek był zwyczajnym oprychem, którego Eve dostrzegła pod elegancką przykrywką. Zabijał, bo potrafił to robić i nieźle mu za to płacono.

Teraz był mordercą wirtuozem, perfekcyjnym wykonawca zleceń. Nigdy nie zawiódł pracodawców, choć zawsze zostawiał jakiś ślad, podpisując się pod swoim dziełem.

Cierpienie-bicie. Poniżenie-gwałt. Srebrna linka. Morderstwo z klasą. Dla Przebiegłego Yosta każde zadanie było małą trzyaktówką. Zmieniały się jedynie dekoracje i aktorzy drugoplanowi.

To on był gwiazdą przedstawienia.

Przebiegły Yost kochał podróże. Z każdej przywoził pocztówki, które układał w klaserach. Od czasu do czasu lubił je przeglądać. Siadał wtedy z drinkiem i z uśmiechem wspominał zakątki, które zwiedził. Najcenniejszymi pamiątkami były drobiazgi i wspomnienia.

Obiad, który zjadł w Paryżu tego lata, kiedy załatwił producenta elektronicznych gadżetów. Widok z okna praskiego Hotelu, zanim w deszczowy dzień udusił przedstawiciela amerykańskiej firmy handlowej.

Miłe wspomnienia.

Choć obecny zleceniodawca jeszcze przez jakiś czas chciał go mieć na miejscu, w Nowym Jorku, Yost czuł, że i tu zdoła zebrać sporo równie miłych wspomnień.

3

Eve od rana siedziała przy swoim biurku w centrali i przeglądał dane, które wczoraj przesłał jej Feeney. Kilka godzin snu i trzy kubki kawy odświeżyły jej wyobraźnię i pozwoliły stworzyć jednolity obraz Sylwestra Yosta.

Zawodowy zabójca. Twardy jak skała i pozbawiony wszelakich skrupułów.

Syn podrzędnego handlarza bronią, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, prawdopodobnie zamordowany w czasie wojen miejskich.

Matka, u której stwierdzono niedorozwój umysłowy miała skłonnośc do starych samochodów. Podcinała gardła niezadowolonym klientom. Zmarła w szpitalu po przedawkowaniu narkotyków. Jej syn miał wtedy 13 lat.

Przebiegły Yost postanowił podtrzymywać rodzinną tradycję. Odnalazł w chaosie swój własny styl.

Eve przeglądała jego kartotekę z wydziału dla nieletnich. Lubił zabawy z nożem. Dwa tygodnie po założeniu teczki odciął ucho kuratorowi, którego polecił mu sąd. Dotkliwie pobił i próbował zgwałcić jedną dziewcząt z domu opieki.

Prawdziwym powołaniem okazało się duszenie. Doskonalił swój warsztat, ćwicząc najpierw na małych psach i kotach, by w końcu osiągnąć perfekcję na ludziach. Jako piętnastolatek uciekł z domu opieki nad nieletnimi. Teraz miał 56. W ciągu 41 letniej kariery w więzieniu spędził tylko rok. Był podejrzewany o popełnienie 43 morderstw.

Informacje na jego temat były dość pobieżne, chociaż zawierały wszystkie dane zgromadzone przez Interpol. FBI, MCDK i Biuro Przestępczości Międzyplanetarnej. Był prawdopodobnie płatnym zabójcą. Nie miał rodziny, przyjaciół, znajomych ani stałego adresu. Ulubionym narzędziem zbrodni była linka ze srebra wysokiej próby… Wiele przypisywanych mu ofiar zostało uduszonych gołymi rękami, jedwabnymi apaszkami, złotymi sznurami. We wcześniejszych latach, zauważyła Eve. Zanim odnalazł swój styl.

Ofiarami były zarówno kobiety, jak i mężczyźni, różnych ras, zawodów, w różnym wieku i o różnym statusie społecznym. Każdej śmierci towarzyszyła przemoc fizyczna, często posuwał się do tortur i gwałtu.

– Mistrz w swoim fachu, co? I założę się, że nie jesteś tani. – Wpatrywał się w jego portret, porównując go z materiałem zarejestrowanym w Hotelu Palace. – Kto cię najął, sukinsynu? Komu zależy na śmierci młodej pokojówki, która mieszkała z matką i siostrą w Hoboken?

Wstała zza biurka i zaczęła krążyć po ciasnym pomieszczeniu. Mało prawdopodobne, ale może jednak gdzieś popełnił błąd.

Niemożliwe, żeby po 40 latach praktyki popełnił osobę. Logiczne, Yost zrobił to za co mu zapłacono. Kim więc była Darlene French? Jakie miała powiązania?

Bez wątpienia Roarke miał z Tm coś wspólnego. Śmierć dziewczyny sprawiła mu wielką przykrość, może nawet wpłynęła na jego sprawy zawodowe, ale z pewnością nie miał zbyt dużego znaczenia dla jego majątku.

Wracając do ofiary, może Darlene przypadkiem kogoś zobaczyły lub usłyszała, może nawet niż zdawał sobie z tego sprawy? W hotelu panuje przecież taki ruch, załatwia się tyle interesów. Tylko dlaczego zamordowano ją a w tak teatralny sposób? Przypadkowych świadków zwykle wywozi się gdzieś w ustronne miejsce i po cichu likwiduje. Wypadek, pech, napad, wszyscy są wstrząśnięci, współczują. Policja przeprowadza rutynowe śledztwo. Sprawa zostaje zamknięta. Tak to wygląda.

8
{"b":"102534","o":1}