Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Ależ ja z przyjemnością posłucham.

– Chyba sobie jednak darujemy. – Mrugnął do niej. – Nielichy domek – powiedział, rozglądając się. – Domek to niezbyt trefne określenie. Nie oddaje wspaniałości tego pałacu. Nie gubisz się w tych korytarzach?

– Czasami. – Zauważyła, że przyjaciel męża z zaciekawieniem patrzy na jej pas, przy którym nosi broń.- Jakiś problem?- spytała chłodno.

– Nie, skąd, choć przyznam, że nie przepadam za tego rodzaju bronią.

– Czyżby? – Leniwie położyła dłoń na kaburze. – A jaką wolisz?

Uniósł ugięte w łokciach ręce i zacisnął w pięści.

– To mi wystarcza. No, ale jeśli się ma taką pracę… a propos, właśnie pomyślałem, że to jedna z tych nielicznych przyjemnych rozmów z przedstawicielami tej profesji. Roarke i glina. Proszę mi wybaczyć, pni porucznik, ale to trochę dziwne. Może kiedyś opowiesz mi, jak to się stało, że jesteście razem. Bóg mi świadkiem, umieram z ciekawości.

– Zapytaj Roarke’a. Opowiada ciekawiej ode mnie.

– Chciałbym usłyszeć twoją wersję.- Zawahał się, ale w końcu się zdecydował. Przybliżył się do Eve i rzekł: – On nie zadowolił by się byle czym, więc domyślam się, że dobra z ciebie glina. A skoro jesteś bystra, na pewno zorientowałaś się, z kim masz do czynienia. Nie wiem, czy wiesz, że Roarke jest moim najstarszym przyjacielem. Zrobię wszystko, by zawrzeć pokój, jeśli nie coś więcej z kobietą, którą poślubił. – Wyciągnął do niej rękę.

– Zgadzam się na zawieszenie broni z przyjacielem mężczyzny, którego poślubiłam. – Odwzajemniła uścisk. – Mick, proszę cię, zachowuj się przyzwoicie, przynajmniej póki jesteś w Nowym Jorku. Nie chcę, żeby Roarke miał kłopoty.

– Ani ja. Sam też ich nie szukam. Pracujesz w zabójstwach, prawda?

– Zgadza się.

– Patrząc ci prosto w oczy, mogę powiedzieć, że nigdy nikogo nie zabiłem i nie zamierzam tego robić. Mam nadzieję, że to pomoże nam się zaprzyjaźnić.

– Na pewno nie zaszkodzi.

5

Eve zostawiła gościa pod opieką Roarke’a i Summerseta, a sama zaszyła się w domowym biurze, by jeszcze raz przejrzeć akta i przestudiować długą listę morderstw, które popełnił Yost, a które kwalifikowały go jako głównego podejrzanego w jej sprawie.

Rozkładała dane na części pierwsze, zestawiała je w różnych konfiguracjach, szukając błędów i zaniedbań w procedurze dochodzeniowej. Kiedy udało jej się coś znaleźć, kopiowała do pliku, który w myślach nazwała „ schrznianione”. Niestety, było tego sporo. Świadkowie nie zostali zbyt dokładnie przesłuchani. Oficer prowadzący nie zadał sobie trudu, by ich przycisnąć i wyciągnąć z nich więcej informacji. Wprawdzie istniały dowody rzeczowe, ale nikt nie zajął się ich analizą.

Badając każdy przypadek, zauważyła, że zawsze brakowało jakiegoś osobistego przedmiotu należącego do ofiary. Pierścionka, wstążki, spinki, bransoletki. Niczego kosztownego, co wykluczało rabunek jako motyw zbrodni.

Eve czuła, że to jednak nie stanowi wzorca jego stałych zachowań.

– Skoro wziął coś od jednej, zabierał od wszystkich – dumała.

Był skrupulatny, systematyczny, uporządkowany.

Pamiątki, pomyślała. Bierze coś na pamiątkę. A co zabrał Darlene?

Włączyła materiał skopiowany z dyskietki zabezpieczającej i przewinęła do miejsca, w którym Darlene pcha swój wózek do apartamentu 4602 i powiększyła obraz.

– Kolczyki. – Darlene miała w uszach maleńkie złote kółka, ukryte pod ciemnymi włosami. Choć Eve miała pewność, że takiej biżuterii nie znaleziono, sprawdziła zapis wideo z oględzin zmasakrowanych zwłok. – Zabrał ci kolczyki.

Kolekcjoner. Lubi swoją pracę, zastanawiała się. Chce pamiętać poszczególne zlecenia, lubi do nich wracać, lubi wspominać.

A więc nie chodzi mu tylko o pieniądze. Nie, to nie tylko forsa. Czyżby liczył się dreszczyk emocji towarzyszący zabijaniu?

Brzęczyk łącza wyrwał ją z zamyślenia. Nie odrywając oczu od zdjęć Darlene, odebrała.

– Dallas.

– Mam coś o narzędziu zbrodni – odezwał się McNab.- Srebrną linkę sprzedają na wagę lub na długość. Najczęściej zamawiają ją złotnicy, zawodowcy i amatorzy, a także artyści. Można kupić w detalu, ale w hurcie wypada o wiele taniej. Klienci detaliczni zwykle kupują niewielki ilości, na długość. Z tego, co wiem, to przeważnie zdobią tym włosy albo noszą jako bransoletki na rękach i nogach. Taki zakup to kwestia impulsu.

– To hurtownik – stwierdziła Eve. – Nie kupuje pod wpływem impulsu i nie lubi przepłacać – dodała, przypomniawszy sobie hotelowe kosmetyki.

– To samo pomyślałem. Tym towarem handluje ponad sto hurtowni, plus około 20 poza planetą. Żeby kupić materiał po cenie hurtowej, trzeba mieć licencję rzemieślniczą lub hurtowy numer identyfikacyjny. Jeśli ma się odpowiedni dokument, można zamówić drogą elektroniczną albo nabyć w zwyczajnej hurtowni.

– Dobra, zlokalizuj i sprawdź wszystkie. – Wywołała listę dowodów rzeczowych i sprawdziła długość linki znalezionej na miejscu zbrodni. – Na French użył linki o długości 60 cm. – Przejrzała akta pozostałych spraw i kiwnęła głową.- Tak, zawsze to samo. Sprawdź zamówienia o takiej długości i jej wielokrotnościach.- zamknęła na chwilę oczy.- Srebro z czasem matowieje, prawda?

– Tak, trzeba je polerować, chyba że jest pokryte warstwą ochronną. Mam przed sobą ich raport, nie ma wzmianki o żadnej warstwie ochronnej ani żadnych chemikaliów. Mógł dokładnie wypolerować. Nie mam pojęcia czy mogło coś zostać i czy to w jakikolwiek sposób wpływa na metal.

– Zaznacz wszystkie zakupy o długości 60 cm- poleciła Eve. – Ułóż chronologicznie aż do daty morderstwa. Coś mi się zdaje, że przed każdą robotą kupuje nowiutkie narzędzie.

Rozłączyła się. Przez chwilę myślała nad właściwościami czystego srebra, po czym wróciła do dokumentów. Jeszcze raz odnalazła wszystkie wzmianki o lince.

Inni oficerowie śledczy także nad tym pracowali ale w ponad połowie przypadków nie zwrócili uwagi na specyficzną długość linki. Z kolei większość tych, którzy to zauważyli, skoncentrowało się na dostawcach działających w mieście, gdzie popełniono zbrodnie.

Niedbaluchy. Przeklęte Niedbaluchy.

Wciąż marszcząc czoło, podniosła głowę, kiedy do pokoju wszedł Roarke.

– Co się dziej ze srebrem po wypolerowaniu?

– Robi się błyszczące.

– Ha, ha! Chodzi mi o to, czy substancja do polerowania zostawia jakieś ślady.

Usiadł na biurku i uśmiechnął się.

– Skąd ci przyszło do głowy, że mogę to wiedzieć?

– Do diabła, przecież ty znasz odpowiedź na każde pytanie.

– Pani mi pochlebia, pani porucznik, ale domowe czynności takie jak czyszczenie srebra to nie moja specjalność. Zapytaj Summerseta.

– Lepiej nie. Dowiem się w laboratorium.

Eve sięgnęła po komunikator, ale mąż dał jej znak, by się wstrzymała, po czym wezwał przez łącze domowe kamerdynera.

– Sommerset, czy preparat do czyszczenia srebra pozostawia na metalu jakieś ślady?

Na ekranie pojawiła się szczupła twarz Sommerseta

– Wprost przeciwnie. Fachowe czyszczenie polega na dokładnym wycieraniu preparatu, inaczej srebro matowieje.

– Dziękuję. Pomogło? – zwrócił się Roarke do Eve, zakończywszy transmisję.

– Próbuję zatykać dziury. Czy zajmujesz się sprzedażą srebrnych linek?

– Ni, myślę że tak

– Mnie też się tak wydawało.

– Jeśli potrzebujesz pomocy w pracy nad narzędziem zbrodni…

– McNab się tym zajął. Zobaczymy, jak daleko dojdziemy bez twojego udziału.

– Oczywiście. Ale chciałaś ze mną o czymś porozmawiać.

– A, tak. Gdzie twój kumpel?

– Mick relaksuje się w basenie. Mamy jeszcze kilka godzin do przyjścia gości.

– W porządku. – Nawszelki wypadek jednak wstała i podeszła do drzwi gabinetu. Zamykając je, przyglądała się mężczyźnie, którego kochała, poślubiła i z którym mieszkała. – Zakładając, że to robota zawodowca, zlecenie kosztowało co najmniej 2 miliony plus dodatkowe wydatki. Kto mógłby wydać tyle pieniędzy, żeby cię zdenerwować, speszyć czy w czymś ci przeszkodzić?

15
{"b":"102534","o":1}