Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Wiem, to ona go znalazła. Czeka w pokoju obok.

– Eve. to, co ci powiedziałem, nie ma żadnego związku z jego śmiercią. On nie żyje dlatego, że pracował dla mnie. – Podniósł wzrok na Eve. Jego oczy płonęły z wściekłości.

– Tak zamierzam prowadzić śledztwo. – Poza kadrem kamery chwyciła go za rękę. Czuła, że mąż cały drży, z trudem panował nad wzburzeniem. – Poczekaj na zewnątrz. Pozwól mi się nim zająć.

Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że Roarke zrobi lub powie coś, co będzie musiała usunąć z nagrania. Nagle wyraz jego oczu zmienił się. Patrzył na mą tak zimnym wzrokiem, że aż poczuła chłód.

– Zaczekam – powiedział i wyszedł.

Na szczęście wyglądało na to, że dziewczyna Talbota, Dana, zdążyła się wypłakać, zanim Eye usiadła przy niej, by spisać zeznanie. Oczy miała czerwone i cały czas popijała wodę, jak gdyby atak płaczu ją odwodnił. Była wystarczająco przytomna i opanowana, by odpowiedzieć na pytania.

– Byliśmy umówieni na późny lancz. Powiedział, że będzie mógł zrobić sobie przerwę około drugiej. Tym razem to on mial płacić. – Usta dziewczyny drżały, przez chwilę zagryzała dolną wargę. – Płaciliśmy na zmianę. Jadaliśmy w Polo”s, na Osiemdziesiątej Drugiej. Oboje lubimy tę restaurację. Mieszkam w pobliżu. Zawsze w środy pracujemy w domu. Jestem szefem działu literackiego. Poznaliśmy się kilka miesięcy temu. Spóźniłam się. Przyszłam dopiero dwadzieścia po drugiej.

Urwała, napiła się wody i na chwilę przymknęła oczy. Nie była klasycznie piękną kobietą. Miała ostre rysy i twarz z charakterem.

– Zadzwonił klient, musiałam się nim zająć. Jonah mi dokuczał, bo zawsze się spóźniam. Podaje godzinę według „czasu Dany”. Ucieszyłam się, bo kiedy dotarłam na miejsce, jego jeszcze nie było. Chciałam mu trochę podokuczać. O Boże, nie mogę… chwileczkę, dobrze?

– Nie ma sprawy. Nie musi się pani spieszyć.

Tym razem Dana dotknęła szklanką czoła i powoli ją przesunęła.

– O wpół do trzeciej postanowiłam do niego zadzwonić i zapytać, co się dzieje. Nie odebrał, więc poczekałam jeszcze kwadrans. Od niego do restauracji idzie się pięć minut. Zdenerwowałam się, ale i zaniepokoiłam, rozumie pani?

– Tak, oczywiście.

– Pomyślałam, że po niego pójdę. Miałam nadzieję, że spotkamy się gdzieś po drodze, on będzie biegł i wymyśli jakieś wiarogodne usprawiedliwienie. Zastanawiałam się, czy od razu zrobić awanturę, czy pozwolić mu się wytłumaczyć. Weszłam do środka…

– Miała pani klucze?

– Co?

Opuchnięte oczy Dany błyszczały, ale widać było, że zaczyna się koncentrować. Świetnie, pomyślała Eye. Dobrze ci idzie, jakoś sobie z tym poradzisz.

– Pytałam, czy ma pani klucze, a może zna pani kod do drzwi?

– Nie, nie mam kluczy. Nie zaszliśmy tak daleko. Oboje chcieliśmy, żeby nasz związek był otwarty. Wie pani, takie są te nowoczesne amerykńskie pary. Każdy pilnie strzeże swojej niezależności. – Po policzkach zaczęły spływać jej łzy. Nie wytarła ich. – Drzwi nie były zamknięte na klucz. To mnie zaniepokoiło, nawet przestałam się złościć. Zawołałam go, a potem weszłam do środka. Powtarzałam sobie, że pewnie tak go pochłonęła książka, że stracił poczucie czasu, ale zaczęłam się bać. Już miałam się odwrócić i wyjść, ale coś mnie powstrzymało. Cały czas go wołałam. Ruszyłam w stronę jego gabinetu. Kiedy byłam przy drzwiach, zobaczyłam go. Zobaczyłam Jonaha. Leżał na podłodze w kałuży krwi. Przepraszam – powiedziała szybko i pochyliła głowę aż na kolana.

Kiedy zawroty głowy minęły, zauważyła leżącą na podłodze książkę. Pochlipując, podniosła ją i wyprostowała pogniecioną okładkę.

– Czytanie było jego nałogiem. Uwielbiał wszystkie rodzaje literatury. Książki, dyskietki, w formie audio i wideo. Nie tylko dom jest tego pełny, ale i biuro, a nawet łódź. Czy mogłabym… Czy myśli pani, że mogłabym ją zatrzymać?

– Przez jakiś czas wszystko musi zostać na swoim miejscu, ale kiedy skończymy, dopilnuję, żeby dostała pani tę książkę.

– Dziękuję. Bardzo dziękuję. – Dana wzięła głęboki oddech i wbiła wzrok w książkę, jak gdyby w ten sposób chciała się uspokoić. – Kiedy go znalazłam, wybiegłam na ulicę. Myślałam, że będę tak biegła, ale wtedy zobaczyłam patrol androidów. Zawołałam ich, a sama usiadłam na schodach i zaczęłam płakać.

– Czy Jonah zawsze w środy pracował w domu?

– Tak, z małymi wyjątkami. Czasami musiał gdzieś wyjechać albo miał ważne spotkanie.

– Zawsze w środy jadaliście razem lancz?

– Przez ostatnie dwa, dwa i pół miesiąca spotykaliśmy się każde środowe popołudnie. Myślę, że można to nazwać zwyczajem, choć oboje udawaliśmy, że jeszcze niczego takiego między nami nie ma. Wie pani, otwarty związek – przypomniała Dana. ocierając dłonią łzy z policzka.

– Czy łączyła was intymność?

– Łączył nas seks. – Prawie zdobyła się na uśmiech. – Unikaliśmy słowa intymność, ale żadne z nas nie spotykało się z nikim innym. Przynajmniej przez ostatnie tygodnie.

– Wiem, że to sprawa osobista, ale czy pan Talbot nosił jakieś ozdoby?

– Małe srebrne kółeczko na mosznie. Bardzo głupie, ale bardzo seksowne.

Zanim skończyły rozmawiać, Dana wypiła drugą szklankę wody. Próbowała wstać, ale zakręciło jej się w głowie. W ostatniej chwili Eye zdążyła podtrzymać ją przed upadkiem.

– Niech pani usiądzie i chwilę poczeka. Zaraz się pani lepiej

– Nic mi nie jest. Chcę wrócić do domu. Po prostu chcę już być w domu.

Policjant panią odwiezie.

– Jeśli można, wolałabym iść pieszo. Mieszkam tylko kilka ulic stąd, a muszę… muszę się przejść.

– W porządku. Być może będziemy musieli jeszcze z panią porozmawiać.

– Błagam. byłe nie dzisiaj. – Dana podeszła do drzwi i zatrzymała się. – Wydaje mi się, że zaczęłam się w nim zakochiwać. Nigdy się nie dowiem. Już nigdy nie będę tego wiedzieć. To takie straszne… to wszystko, co stało się z Jonahem.

Eye jeszcze przez chwilę siedziała w milczeniu. Próbowała zebrać myśli kotłujące się w jej głowie. Ciało w drodze do kostnicy, morderca metodycznie wykonujący swoją pracę, dwoje agentów FBI próbujących przejąć jej sprawę. W domu zamieszkał gość, któremu tak do końca nie ufała, a mąż prawdopodobnie znalazł się w poważnym niebezpieczeństwie i z pewnością przysporzy jej jeszcze sporo kłopotów.

Feeney, który wszedł do pokoju, zastał ją zamyśloną. Oczy miała na wpół zamknięte, a usta zaciśnięte. Zastanawiając się nad jej nastrojem, podszedł i usiadł przy niskim stoliku naprzeciwko Eye. Wyjął z kieszeni torebkę orzeszków i poczęstował ją.

– Mam dwie wiadomości. Którą wolisz usłyszeć najpierw, dobrą czy złą?

– Zacznij od tej gorszej, po co zmieniać atmosferę?

– Facet wszedł głównym wejściem. Niestety, ma klucz uniwersalny. To jest ta zła wiadomość.

– Policyjny klucz uniwersalny?

– Zgadza się. Albo świetną podróbkę. Okaże się, kiedy dokładniej obejrzymy zapis na dyskietkach. Moi chłopcy wyczyszczą obraz, może coś będzie widać. Nie w tym problem, Dallas. Chodzi o to, że wszedł do środka, jak gdyby tu mieszkał. Podszedł do drzwi, przesunął klucz, otworzył i wszedł jak do siebie. Nie mam żadnych wątpliwości, to robota Yosta. Laboranci niepotrzebnie badają próbkę DNA. Odpowiednio się ubrał, włożył nową perukę, długie ciemne włosy związane w kucyk. No wiesz, wyglądał jak artysta. Zdaje się, że to pasuje do tej okolicy.

– Wie, jak się wtopić w otoczenie.

– Miał walizkę. Klucz schował w zewnętrznej kieszeni i zabezpieczył. A poza tym znał dom. Od razu trafił do gabinetu.

Eye pochyliła się w jego stronę.

– Feeney, czy chcesz przez to powiedzieć, że kamery były włączone?

Otóż to. I to jest właśnie ta dobra wiadoniość. – Uśmiechnął się. – Yost albo nie wziął tego pod uwagę, albo miał to gdzieś, ale wszystkie kamery pracowały. Pewnie właściciel zapomniał je rano wyłączyć. Wszystko jest sfilmowane, jak kręci się po domu, zwyczajny ranek przed zabraniem się do pracy. Jest też dźwięk. Solidny system.

Eye poderwała się na równe nogi.

26
{"b":"102534","o":1}