Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Połączyłem fakty, Mick. – Roarke w skupieniu obserwował twarz przyjaciela. Od syna Magdy doszedłem do syna Naplesa. potem do Hinricka, w końcu do Gerade”a. Zdziwiłem się. że nie wspomniałeś Naplesa, kiedy Eye pytała cię o tamto małżeństwo z Kornwalii.

– Jego nazwisko jakoś nie mogło mi przejść przez gardło. Jeśli chodzi o Hinricka, wycofał się, jeszcze zanim mnie zwerbowano – odparł Mick. – Podobno strasznie czymś wkurzył Naplesa. Czyli wiedziałeś o chłopaku. Żałosny mały kundel, takie jest moje zdanie na jego temat. Mając taką matkę! To zadziwiające. Przez całe bezużyteczne życie dostawał wszystko, czego tylko chciał a i tak było mu mało. Zamiast się wziąć do roboty, jak ty czy ja, wolał wyciąć taki numer. – Mick rozejrzał się po pokoju. Dobrze się tu czuł, ale cóż, wiedział, że wcześniej czy później przydzie mu spakować swoje rzeczy. – I co teraz? Chyba nie masz zamiaru na mnie donieść swojej pięknej glinie, co? W końcu nie zrobiłem jeszcze niczego złego.

– Ona chce Naplesa.

– No nie, Roarke, stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji.

– I Yosta.

– A skąd ja ci, u diabła, wezmę Yosta?

– Pracujesz dla Naplesa, tak jak on. Zabił dwoje moich ludzi po to, żebyś ty mial bliżej do forsy.

– Bzdury opowiadasz. Yost nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Możliwe, że Naples nasłał go na Britt i Joego, niech spoczywają w pokoju, ale mnie z tym facetem nic nie łączy. Dzięki Bogu. nawet go nie spotkałem. Nigdy nie miałem z nim do czynienia. Przecież wiesz, że to nie w moim stylu.

– Może i kiedyś nie było, ale od tamtej pory minęło przecież tyle czasu. Mick, Naples chce się do mnie dobrać i w tym celu wykorzystał dwoje ludzi. Dziś próbował z Summersetem.

– Z Summersetem? – Mick opuścił szklankę, z której wylało się trochę whisky. – Chcesz powiedzieć, że Naples nasłał Yosta na twojego Summerseta? To musi być jakaś pomyłka. Jaki cel miałby w… – Nie odrywał wzroku od Roarke”a. Jego oczy otwierały się coraz szerzej. Nagle zbladł, wyciągnął drżącą dłoń i chwycił się krzesła. Trzymając się oparcia, obszedł je i ciężko usiadł. – O Jezu. Słodki Jezu Chryste. – Zacisnął palce na szklance i dopił resztkę whisky. – Jesteś pewny? Roarke, jesteś najzupełniej pewny?

– Tak. – Roarke podszedł do barku, wziął butelkę i napełnił szklankę Micka. – Zabił dwoje ludzi, którzy dla mnie pracowali. Jeden z nich był moim przyjacielem. Wiedział, że w ten sposób mnie zdekoncentruje i odciągnie uwagę policji, a także, oczywiście. mojej żony od aukcji.

– Nie, nie, Roarke, mylisz się, to właśnie ja tu po to jestem. Mam cię zajmować, być blisko ciebie. To ja miałem się tu kręcić i ustalić ostateczny plan skoku. Zamierzałem zaproponować ci ubicie jakiegoś interesu i tym sposobem zająć twoje myśli. Przygotowałem też coś dla twojej gliny, na wypadek gdyby nie miała zbyt wielu zajęć. Postanowiłem was oboje wodzić za nos. Chciałem się wmieszać w wasze życie osobiste. No wiesz, uwodzić ją. Mieszkając w twoim domu, wiedziałbym o każdej zmianie zabezpieczeń. Poza tym mógłbym pilnować chłopaka Magdy, tak na wszelki wypadek. Wprawdzie Liza cały czas ma go na oku, ale…

– No właśnie, zastanawiałem się nad Lizą. Moja glina sama znalazła sobie zajęcie, prawda Mick? Ja także. Gdyby udało im się zabić dziś Summerseta, jak myślisz, czy aukcja nadal by mnie interesowała?

– Nie main pojęcia. Nie wiedziałem. – Mick skurczył się pod spojrzeniem Roarke”a, ale patrzył mu w oczy. – Przysięgam moje życie. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. To wielka sprawa, cholemie ekscytująca, czułem, że choć raz będę lepszy od ciebie. Wiesz, Roarke, ty zawsze byłeś inny niż my wszyscy. Dostawałeś więcej. Ja też chciałem. Okradłbym cię i cieszyłbym się z tego. Do końca życia bym się z tego śmiał i wszystkim się chwalił. Ale co to, to nie. Nigdy nie zgodziłbym się na udział w morderstwie.

– Właśnie z tym nie mogłem się pogodzić. Nie pasowało mi.

– Naples kazał zlikwidować Britt i Joego? Jesteś pewien?

– Na sto procent.

– I próbował z Summersetem. – Mick kiwał głową. Teraz rozumiem. – Wziął głęboki oddech. – Mamy u ciebie dwoch ludzi. Jednego w ochronie i jednego w hotelu. Honroe i Billick. Wszystko jest zaplanowane na jutro. Zaczniemy o drugiej nad ranem. Dokładnie o tej porze, na skrzyżowaniu przy wschodnim rogu hotelu zderzą się autobus i samochód. Autobus przewróci się i wtoczy do sklepu jubilerskiego. Najęli nąjlepszegu kierowcę. Pamiętasz Kilchera?

Pamiętam.

– To jego syn. Jest jeszcze lepszy od ojca. Wybuchnie mały pożar i potworne zamieszanie. Gliny, ochrona, przyjadą wszyscy. nawet straż pożarna. Zajmą się wypadkiem i przechodniami. W tym samym momencie przed wejściem do hotelu zatrzyma się nasz wóz dostawczy. Będzie nas sześciu i będziemy uzbrojeni w strzykawki ze środkiem uspokajającym. Użyjemy ich w razie ostateczności. Ja zajmę się systemem zabezpieczeń.

Zablokuję alarm na dwanaście minut. Więcej się nie dało, pracowałem nad tym całe sześć miesięcy. Twój system prawdziwe cacko. Gdyby nie pracowali dla ciebie nasi ludzie nigdy by mi się nie udało.

– Mała pociecha.

– Chyba tak. Jestem jedyną osobą, która była w stanie dobrać się do twoich zabezpieczeń. Każdy członek ekipy zabiera tylko wyznaczone przedmioty. Wszyscy muszą się uwinąć w dziesięć minut. Na dotarcie na miejsce i powrót do wozu pozostaje dwie minuty. Ten, kto nie zdąży, zostaje w środku. – Mick wstał i odstawił szklankę. – Pokażę ci sprzęt i dyskietki, sam zobacz, jak to miało wyglądać. – Zawahał się. – Powinienem był się tego spodziewać. Jak mogłem popełnić taki błąd i związać się kimś takim jak Naples? Nie mam żadnego wytłumaczenia. Przysięgam, że zrobię wszystko, żeby ci to jakoś wynagrodzić. To jak będzie, oddasz mnie w ręce glin?

Roarke przez chwilę patrzył mu w oczy. Dostrzegł w nich dramat.

– Nie.

Eye wpadła do domu jak burza. Wbiegła na schody, kiedy w holu pojawił się Summerset.

– Gdzie oni są? – zapytała ostro.

– Roarke jest w gabinecie. Pani porucznik…

– Później. Niech to jasna cholera! – Pokonując po dwa schody naraz, wyjęła z kabury broń. Przebiegła korytarz i nie pukając weszła do prywatnego pokoju Roarke”a.

Nie siedział przed komputerem, jak się spodziewała, ale oparty o blat biurka, studiował wykresy i dane pojawiające się na ściennym ekranie. Jego nigdzie niezarejestrowany sprzęt szumiał cichutko.

– Gdzie Connelly?

Roarke nie odrywał wzroku od ekranu. Doszedł do wniosku, że mogło im się to udać. Sukinsyny.

– Tu go nie ma.

– Muszę go znaleźć. Ten bydlak w tym siedzi.

– Tak, wiem.

Powiedział to z takim spokojem, że nie od razu do niej dotarło.

– Wiesz? Od jak dawna? – Podeszła do męża i zasłoniła mu ekran. – Roarke, co to za gra?

– To nie gra.

Dopiero teraz wszystko zrozumiała. Jego głos może i był spokojny, ale nie oczy.

– Kiedy się domyśliłeś?

– Zacząłem coś podejrzewać, kiedy zorientowaliśmy się że chodzi o przedmioty z aukcji. Mówiłem ci, że znam tylko kilka osób zdolnych wykonać taki skok. On jest jedną z nich.

– Ale nie przyszło ci do głowy, żeby mi o tym powiedzieć.

– Nic nie mówiłem, bo nie miałem pewności. Teraz ją mam.

– A skąd?

– Po prostu go zapytałem – powiedział Roarke. – Przyznal się. Mam tu jego notatki i plan skoku. Mogło im się udać – dodał ze źle ukrytym podziwem. – Gdyby wszystko poszło tak, jak zaplanowali, gdyby nie popełnili żadnego błędu, ten skok mógł się udać.

– Zapytałeś go – powtórzyła Eye. – Świetnie. Wspaniale. A gdzie jest teraz?

– Nie wiem. Pozwoliłem mu zniknąć.

– Pozwoliłeś… – Tym razem zaskoczył ją jeszcze bardziej. Zakrztusiła się, nie tylko z wściekłości, ale i ze zdziwienia. Poczuła się zdradzona. – Pozwoliłeś mu odejść! Connelly jest kluczową postacią w moim dochodzeniu! To pieprzony złodziej, który chciał cię dźgnąć w plecy, a ty pozwoliłeś mu odejść?

– Tak. Powiedział mi wszystko, co wiedział o dochodzeniu, o skoku i o przygotowaniach. Mick nie miał żadnego związku z Yostem. Nawet nie wiedział, że go wprowadzono.

66
{"b":"102534","o":1}