– Twierdzisz, że Naples mieszka w Anglii. Być może Haguesowie, ta para przemytników, których zamordowano w Kornwalii, mieli z nim jakieś powiązania.
Przez chwilę milczał.
– Tak, możliwe – odezwał się cicho.
– Nietrudno sobie wyobrazić scenariusz. Winifred przypadkiem usłyszała lub zobaczyła coś, czego nie powinna. a co wydało jej się na tyle podejrzane, że postanowiła skontaktować się przyjaciółką z FBI. Poprosiła o pomoc i dlatego należało ją usunąć. W tym celu najęli Yosta. Kiedy para niezależnych i przedsiębiorczych przemytników zaczęła za bardzo się panoszyć, znów wezwali Yosta. Jeśli uda nam się powiązać tych ludzi z którymś z morderstw, będę o krok bliżej do schwytania Yosta. – Eye urwała, zastanawiając się nad szczegółami. – Tylko dlaczego federalni nic nie wiedzą o ich kryminalnej działalności?
Roarke prawie się uśmiechnął.
– Pani porucznik, niektórzy potrafią zachować ostrożność.
– Czy są tak dobrzy jak ty? Cofam pytanie – rzuciła, zanim zdążył odpowiedzieć. – Nikt nie jest tak dobry. Dobra, jak myślisz, który z tej trójki mógł zlecić zamordowanie urzędnika służby cywilnej?
– Za mało znam Gerade”a, ale gdybym miał wybierać między Naplesem a Hinrickiem, postawiłbym na Naplesa. Hinrick to gentleman. Inaczej by ją załatwił. Zabić? Nie, on uważa, że to niegrzeczne.
– Jak miło, że mam do czynienia z tak dobrze wychowanym przestępcą.
Podczas gdy Roarke przeszukiwał w swoim gabinecie dane, Eye zajęła się dokumentami od Stowe. Zestawiła informacje. które od niej otrzymała, z tym, co sama wiedziała, i zamyśliła się nad wynikami prawdopodobieństwa.
Yost nie będzie dłużej czekał. Nie miała najmniejszego pojęcia kto może być następnym celem, i nadal nie udało jej się choćby w przybliżeniu zlokalizować jego kryjówki.
Ktoś zginie, myślała. I to niebawem. A ona w żaden sposób nie zdoła temu zapobiec.
Po raz kolejny otworzyła plik z aktami ofiar. Darlene French. Zwyczajna młoda kobieta, która miała przed sobą długą i nieskomplikowaną przyszłość.
Miejsce zbrodni: hotel Pałace. Powiązania: Roarke.
Jonah Talbot. Młody, zdolny mężczyzna. Piął się w górę po szczeblach kariery i mógł wiele w życiu osiągnąć. Miejsce zbrodni: wynajęty dom. Powiązania: Roarke.
Oboje dla mego pracowali. Oboje zginęli w miejscach należących do niego.
Roarke nie znał French, była jednym z tysięcy bezimiennych pracowników. Talbot był czymś w rodzaju przyjaciela.
Trzecia ofiara będzie kimś jeszcze bliższym.
Czyżby chodziło o nią? Nawet by wolała, ale to posunięcie raczej nie wchodziło w grę. Za duży przeskok. Jeśli trzyma się planu, być może będzie to kolejny pracownik. Ktoś, z kim Roarke jest bliżej związany i kogo dobrze zna.
Caro, jego administratorka? Pasowała do schematu, dlatego Eye zdecydowała się przydzielić kobiecie ochronę.
Ale nie mogła przecież przydzielić anioła stróża każdemu wyżej postawionemu pracownikowi w mieście.
A jeśli Yost przeniósł się w inne miejsce, jeśli zamierza uderzyć w którąś z niezliczonych organizacji, firm czy biur Roarke”a, rozsianych po całej planecie i poza nią? Liczba potencjalnych ofiar była astronomiczna. Nie ma sposobu, żeby przewidzieć.
Mimo to Eye postanowiła spróbować. Może na podstawie tej góry danych, jaką dostarczył jej Roarke, uda się ograniczyć pole możliwości. Pierwszym osiągnięciem był piekielny ból głowy. Jakim cudem jeden człowiek może posiadać aż taki majątek? I po co? Jak on się w tym wszystkim orientuje?
W końcu zrezygnowała. Doszła do wniosku, że nie tędy droga. Skoro sam Roarke nie był w stanie wskazać potencjalnej ofiary, ona tym bardziej sobie z tym nie poradzi. Postanowiła zrobić przerwę na kawę. Wycieczka do kuchni i z powrotem pomogła jej uporządkować myśli.
Osobista zemsta. Jeśli to jest motyw, logicznie kolejnym celem powinien być Roarke. Albo przynajmniej ktoś bardzo mu bliski.
Interesy. Chodzi o interesy. Na jakim projekcie najbardziej mu zależy?
Wróciła do pracy i masując pulsujące skronie, jeszcze raz zaczęła przyglądać się danym od męża. W chwili obecnej zajmował się kilkudziesięcioma projektami, które wkrótce wkroczą w fazę realizacji. Same liczby mogły przyprawić o zawrót głowy.
Olympus. To jego dziecko, myślała. Niewiarygodnie skomplikowana fantazja, którą zamierzał urzeczywistnić. Wymyślił sobie, że zbuduje tam cholerny świat, z hotelami, kasynami, domami wypoczynkowymi, parkami, luksusowymi apartamentami. Wszystko urządzone z przepychem, na najwyższym poziomie.
Wille, domy spokojnej starości. Rezydencje, eleganckie garsoniery, apartamenty prezydenckie. Coś dla ludzi, którzy nie liczą się z pieniędzmi i mogą sobie pozwolić na każdy luksus.
Dokładnie w stylu Yosta.
Ruszyła do gabinetu Roarke”a, ale zatrzymała się w drzwiach.
Siedząc przed panelem, wyglądał jak kapitan okrętu. Czarne lśniące włosy, związane na karku, zasłaniały mu szyję. W skupieniu wpatrywał się w ekrany, a jego oczy miały chłodny stalowoniebieski odcień.
Marynarkę powiesił na oparciu krzesła, rozpiął kołnierzyk koszuli i podwinął rękawy. Było w nim coś takiego, co zawsze wywoływało u niej dziwne skurcze żołądka, kiedy tak mu się przyglądała.
Mogłaby godzinami na niego patrzeć i niezmiennie dziwić się, należy tylko do niej.
Ktoś chce cię skrzywdzić, pomyślała. Nigdy na to nie pozwolę.
Podniósł głowę. Zawsze wyczuwał jej obecność. Ich oczy spotkały i przez chwilę patrzyli tak na siebie. W ułamku sekundy bez słowa, przekazali sobie tysiące myśli.
– Jeśli będziesz się ciągle o mnie martwić, nigdy go nie złapiesz.
– A kto ci powiedział, że się martwię?
Nie ruszając się z miejsca, Roarke wyciągnił do niej rękę. Podeszła do niego, wzięła jego dłoń i mocno uścisnęła.
– Kiedy cię poznałam, nie chciałam, żebyś się mieszał w moje życie – zaczęła nieśmiało. – Byłeś jednym wielkim niekończącym się problemem. Za każym razem, gdy na ciebie patrzyłam, słyszałam twój głos, a wystarczyło, żebym o tobie pomyślała, i moje życie komplikowało się jeszcze bardziej
– A teraz?
– Teraz? To ty jesteś moim życiem. – ścisnęła jego dłoń ostatni raz i puściła. – No dobra, wystarczy tych ckliwych bredni. Olympus.
– Co Olympus?
– Sprzedajesz tam nieruchomości. Luksusowe domy, szpanerskie apartamenty i takie tam.
– W marketingu określa się je w nieco bardziej wyszukany sposób, ale poza tym to prawda. Ach… – Od razu się domyślił, co chciała powiedzieć. – Możliwe, że Sylyester Yost skorzystał z oferty i spokojnie tam wypoczywa, ciesząc się z uroków zamkniętej i samowystarczalnej społeczności.
– Mógłbyś to sprawdzić. W ciągu ostatnich dwóch lat przyjął o dwanaście procent więcej kontraktów. Może potrzebował pieniędzy na jakieś miłe gniazdko, w którym spędzi emeryturę. Najlepiej szukać pod nazwiskiem Roles. To nie jest ostateczna odpowiedź, ale sugestia, jedno z ogniw, z których można zbudować łańcuch.
Podeszła do panelu i usiadła naprzeciwko męża.
– Pomyśl o swoich międzynarodowych partnerach w projekcie Olympus. O inwestorach, współpracownikach. Czy któryś z nich poczuł się urażony, nieszczęśliwy, rozgoryczony, dlatego że to tobie przypadł w udziale najsmaczniejszy kąsek?
– Czasami zdarzają się drobne nieporozumienia, ale nic poważnego nie przychodzi mi do głowy. Prace nad projektem idą gładko i zgodnie z planem. To ja podjąłem największe ryzyko finansowe i dlatego mnie przypadnie główna część zysków. Członkowie konsorcjum są zadowoleni. Już dziś dochody przekraczają nasze wstępne oczekiwania. Kiwnęła głową.
– W porządku. Powiem ci, jak ja to wszystko widzę. Jeśli to interesy, to w grę wchodzi któryś z tych nowojorskich. Wydaje mi się, że gdyby chodziło o australijski, Yost uderzałby w Australii. Tam próbowałby wysadzić cię z siodła.
– Tak, ja też się nad tym zastanawiąłem.
– Za pierwszym razem zaatakował w hotelu. Wszyscy wiedzieli, że wtedy będziesz na miejscu. Zdrugim razem wybrał należący do ciebie apartament. Pracowałeś wtedy w pobliżu, dosłownie kilka minut od tego miejsca. Roarke, co łączy Darlene French i Jonaha Talbota?