Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Rozumiem.

– Jeszcze jedno: czy Kathy wymieniła jakieś nazwiska?

– Nazwiska?

– Gwałcicieli.

Gordon zawahał się.

– Nie.

– Domyśla się pan, kim byli?

– Nie jest to poparte konkretami.

– Słucham.

– Kilka dni po zniknięciu Kathy zauważyłem, że pewien student szasta pieniędzmi. Mąciwoda. Kupił sobie nowy kabriolet BMW. Wpadł mi w oko, bo jeździł nim po trawnikach w kampusie. Zniszczył mnóstwo darni.

– Kto to był?

– Były futbolista. Wyleciał z drużyny za handel narkotykami. Nazywał się Junior Horton. Wołali go…

– Horty.

Myron nic więcej nie powiedział. Pośpiesznie opuścił gabinet i dziekanat. Było piękne późne popołudnie. Ciepłe, lecz nie parne. Świecące słabiej słońce jeszcze nie było gotowe zajść. Powietrze pachniało świeżo skoszoną trawą i kwitnącymi wiśniami. Z chęcią rozpostarłby koc i położył się na nim, myśląc o Kathy Culver.

Nie miał czasu.

Gdy otwierał forda taurusa, zabrzęczał telefon. Dzwoniła Esmeralda.

– U Lucy klops – poinformowała. – To nie Adam Culver kupił zdjęcia.

Jeszcze jedną teorię diabli wzięli. Już miał włączyć silnik, gdy przez otwarte okno usłyszał głos Jake’a Courtera:

– Słusznie myślałem, że cię tutaj znajdę.

– O co chodzi? – spytał

– Lada moment ujawnimy mediom personalia Nancy Serat.

– Dzięki za wiadomość.

– Nie po to tu przyjechałem.

Myronowi nie spodobał się jego ton.

– Mamy podejrzanego – dodał Jake. – Ściągnęliśmy go na przesłuchanie.

– Kogo?

– To twój klient. Christian Steele.

34

– Co z Christianem? – spytał Myron.

– Nancy Serat wynajęła domek tydzień temu – odparł Jake. – Dzień czy dwa przed wyjazdem do Cancun. Nie zdążyła się jeszcze rozpakować.

– No i?

– To skąd tam tyle całkiem świeżych i wyraźnych odcisków palców Christiana Steele’a? Na gałce u drzwi. Na szklance. Na gzymsie kominka.

– Jake. – Myron starał się nie okazać zdumienia. – Nikogo nie można aresztować na takiej podstawie. Media pożrą go żywcem.

– Gówno mnie to obchodzi.

– Nic na niego nie macie.

– Był na miejscu zbrodni.

– I co z tego? Jessica też tam była. Ją również aresztujecie?

Jake rozpiął marynarkę, uwalniając brzuch. Miał na sobie brązowy garnitur, na oko z roku 1972. Z szerokimi klapami. Nie ma co, nie należał do niewolników mody.

– No dobra, mądralo – rzekł. – Co w takim razie twój klient robił w domu Nancy Serat?

– Spytamy go o to. Porozmawia z tobą. To porządny chłopak, Jake. Nie niszcz go domysłami.

– Za nic nie chciałbym pozbawić cię prowizji.

– To cios poniżej pasa, Jake.

– W tej sprawie nie jesteś obiektywny, Bolitar. Steele to twój najcenniejszy klient, przepustka do elity menedżerów.! Nie chcesz, żeby okazał się winien.

Myron nic na to nie powiedział.

– Zostaw samochód tutaj. Zawiozę cię na posterunek.

Posterunek znajdował się tylko półtora kilometra dalej.

– Jest tu nowy prokurator okręgowy – uprzedził Jake, gdy wjechali na parking. – Młody, ambitny wał Roland.

Niedobrze.

– Cary Roland? – spytał Myron. – Kręcone włosy?

– Znasz go?

– Owszem.

– Szuka poklasku. Kiedy widzi się w telewizji, to mu staje. Na dźwięk nazwiska Christiana aż się spuścił.

Myron nie miał złudzeń. Znał Cary’ego Rolanda od dawna. Nie wróżyło to nic dobrego.

– Ujawnił jego nazwisko mediom? – spytał.

– Jeszcze nie. Odłożył to do jedenastej wieczorem, żeby znaleźć się w dziennikach wszystkich sieci.

– I mieć czas na poprawienie trwałej.

– Też.

Christiana zastali w klitce o powierzchni pięciu metrowi kwadratowych. Siedział na krześle przy biurku. Nie oświetlały go reflektory. Był sam.

– Gdzie Roland? – spytał Myron.

– Za lustrem.

Nawet na tak niepozornym, staroświeckim posterunku mielił weneckie lustro. Po wejściu do pokoiku Myron spojrzał w nie i poprawił krawat, powstrzymując się od pokazania Rolandowi j środkowego palca. Znowu zwyciężył w nim dorosły.

– Pan Bolitar?

Christian skinął mu ręką, jak znajomemu, którego dostrzegł na trybunie.

– Wszystko w porządku? – spytał Myron.

– Tak. Tylko nie wiem, co tu robię.

Do pokoiku wszedł z magnetofonem policjant w mundurze.

– Czy Christian jest aresztowany? – spytał Myron Jake’a Courtera.

– Niemal zapomniałem, że ty też jesteś prawnikiem – odparł z uśmiechem Jake. – Miło jest mieć do czynienia z zawodowcem.

– Jest aresztowany? – powtórzył Myron.

– Jeszcze nie. Chcieliśmy zadać mu kilka pytań.

Policjant podłączył sprzęt i zaczęło się przesłuchanie.

– Jestem szeryf Jake Courter, panie Steele – przedstawił się Jake. – Pamięta mnie pan?

– Tak. Zajmuje się pan sprawą zniknięcia mojej narzeczonej.

– Zgadza się. Panie Steele, czy zna pan Nancy Serat?

– Tak, mieszkała w akademiku z Kathy.

– Wczoraj wieczorem ją zamordowano. Czy wie pan o tym?

Christianowi rozszerzyły się oczy. Spojrzał na Myrona. Myron skinął głową.

– Mój Boże… nie.

– Przyjaźnił się pan z Nancy Serat?

– Tak – odparł głucho Christian.

– Gdzie pan był wczoraj wieczorem, panie Steele?

– O której? – wtrącił Myron.

– W czasie pomiędzy zakończeniem treningu a pójściem do łóżka.

Myron zawahał się. W pytaniu Jake’a kryła się mina, którą mógł rozbroić lub zostawić to Christianowi. W innych okolicznościach delikatnie ostrzegłby klienta, czym grozi zła odpowiedź. Tym razem jednak nic nie zrobił, obserwując, co się stanie.

– Jeżeli pyta pan o to, czy wczoraj spotkałem się z Nancy Serat, to potwierdzam – odparł wolno Christian.

Myron odetchnął. Spojrzał w weneckie lustro i pokazał język. Dorosły przegrał.

– O której? – spytał Jake.

– Około dziewiątej.

– Gdzie się spotkaliście?

– W jej domu.

– Tym przy Acre Street sto osiemnaście?

– Tak.

– W jakim celu?

– Rano Nancy wróciła z wycieczki. Zadzwoniła do mnie. Powiedziała, że musimy porozmawiać.

– Wymieniła powód?

– Chodziło o Kathy. Przez telefon powiedziała tylko tyle.

– Co zaszło po pańskim przyjeździe?

– Prawdę mówiąc, wypchnęła mnie za drzwi. Powiedziała, że muszę natychmiast wyjść.

– Powiedziała dlaczego?

– Nie. Spytałem ją, co się dzieje, ale prędko mnie wyprosiła. Obiecała, że zadzwoni za parę dni i wszystko mi powie.

– Co pan zrobił?

– Spierałem się z nią kilka chwil. Zaczęła się denerwować i mówić od rzeczy, tak że w końcu poddałem się i wyszedłem.

– Co to znaczy „od rzeczy”?

– Coś o ponownym połączeniu się sióstr.

Myron usiadł prosto.

– A co konkretnie? – spytał Jake.

– Nie pamiętam dokładnie. Coś w rodzaju: „Czas, żeby siostry znów się połączyły”. Naprawdę nie było w tym wiele sensu, proszę pana.

Jake spojrzał na Myrona. Myron na Jake’a.

– Pamięta pan coś więcej z tego, co mówiła?

– Nie.

– Wrócił pan od niej prosto do siebie?

– Tak.

– O której pan dotarł do domu?

– Chyba kwadrans po dziesiątej lub odrobinę później.

– Czy ktoś może to potwierdzić?

– Wątpię. Dopiero co się wprowadziłem na osiedle w Englewood. Być może widział mnie jakiś sąsiad, nie wiem.

– Zechce pan chwilę zaczekać.

Jake dał znak Myronowi, żeby poszedł za nim. Myron nachylił się nad Christianem,

– Ani słowa, dopóki nie wrócę – powiedział.

Christian skinął głową.

Przeszli do drugiego pokoju. Na drugą stronę lustra, by tak rzec. Prokurator okręgowy Cary Roland studiował z Myronem prawo na Harvardzie. Bystry gość. Publikacje w studenckiej gazecie prawniczej. Praktyka w Sądzie Najwyższym. Polityczne ambicje zdradzał już w łonie matki.

I odpowiednio wyglądał. Ubierał się (a jakże, już na studiach) w szare trzyczęściowe garnitury. Miał zakrzywiony nos, małe, czarne oczka i rozwichrzone kręcone włosy jak gitarzysta Peter Frampton w latach siedemdziesiątych, tylko krótsze.

46
{"b":"101682","o":1}