Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– O co… o co chodzi?

– Przecież wiesz.

– Kim pan jest?

– Myron Bolitar.

– My się znamy?

– Gdybyś był zapalonym kibicem koszykówki, to… Nie, nie znamy się. Chciałbym zadać ci kilka pytań.

– Nie mam nic do powiedzenia.

Nadszedł czas, by wyłożyć karty na stół. Myron wyjął magazyn.

– Na pewno, Jerry?

Białka oczu chudego powiększyły się dziesięć razy, wyzierając z jego końskiej twarzy jak porcelanowe spodki.

– Pan mnie z kimś pomylił. Żegnam. Zatrzasnął drzwi.

Myron wzruszył ramionami i wrócił do samochodu.

– I co? – spytała Jessica.

– Potrząsnąłem nim. Zobaczymy, co z niego wypadnie.

Lokalny kiosk z gazetami.

Win pamiętał czasy, kiedy słowa te budziły nostalgię, wyczarowując z pamięci sielankowe rockwellowskie obrazki z życia Ameryki. Czasy bezpowrotnie minione. Dziś każda ulica, każdy róg, każde nudne przedmieście wyglądały jednakowo. Słodycze, gazety, pocztówki z życzeniami… i magazyny porno. Kupujące snickersy dzieciaki mogły się na nie napatrzyć do woli. Pornografia stała się najważniejszym towarem w Ameryce. Pornografia najostrzejsza. Taka, przy której Penthouse przypominał pismo dla pań domu.

– Przepraszam – zagadnął Win sprzedawcę biletów loteryjnych.

– Tak?

– Czy dostanę najnowsze numery Orgazzmu, Spermy, Wzwodu Powszedniego, Języczka, Szparki i Cyców?

Jakaś starsza kobieta sapnęła z oburzenia i posłała mu lodowate spojrzenie. Win uśmiechnął się do niej.

– Niechaj zgadnę – powiedział. – Dziewczyna Playboya z czerwca tysiąc dziewięćset dwadzieścia sześć?

Chrząknęła i się odwróciła.

– Pan sprawdzi tam – odparł sprzedawca. – Pomiędzy komiksami a wideo Disneya.

– Dziękuję.

Win znalazł trzy pisma – Orgazzm, Wzwód Powszedni i Szparkę. W jednym z trzech innych kiosków kupił Języczek, ale Spermy i Cyców nie było. Odnalazł je dopiero w Sprośnym Pałacu Króla Dawida, sklepiku z ostrym porno na Czterdziestej Drugiej Ulicy. Nad frontem wisiał wielki neon: OTWARTE CAŁĄ DOBĘ. Klient nasz pan. Win uważał się za światowca, ale rekwizyty i zdjęcia, które ujrzał w „pałacu”, przerosły jego wyobraźnię i doświadczenia.

Wyszedł stamtąd tuż przed dwunastą. Co za pożyteczny i kształcący ranek! Z sześcioma magazynami pod pachą złapał taksówkę do śródmieścia. Kilka z nich przejrzał po drodze.

– Na razie wszystko w porządku – rzekł na głos. Taksówkarz zerknął w lusterko, żeby mu się przyjrzeć, wzruszył ramionami i powrócił do śledzenia ulicy.

W swoim gabinecie Win rozłożył pornosy na wielkim biurku, obejrzał je dokładnie i porównał. Coś takiego! Jego podejrzenia się sprawdziły. Było tak, jak myślał.

Pięć minut później schował pisma do szuflady biurka i połączył się z Esperanzą.

– Jak tylko przyjdzie Myron, bądź łaskawa przysłać go do mnie – poprosił.

9

– Coś ci wyznam – powiedziała Jessica, gdy, zostawiając za sobą opary spalin i moczu, wychodzili z garażu Kinneya na w miarę świeże powietrze na ulicy.

Skręcili w Piątą Aleję. Kolejka po paszporty sięgała za posąg Atlasa. Murzyn z długimi dredami raz po raz kichał, a grajcarki fruwały mu wokół głowy jak tuziny węży. Stojąca za nim kobieta cmokała, niezadowolona. Wielu czekających z udręczonymi twarzami patrzyło na katedrę Świętego Patryka po drugiej stronie ulicy, jakby błagali o boską interwencję. Japońscy turyści pstrykali zdjęcia rzeźbie i ogonkowi.

– Słucham – odparł Myron.

Szli. Jessica ze wzrokiem utkwionym przed siebie.

– Nie byłyśmy z sobą blisko. Właściwie rzadko rozmawiałyśmy.

– Od kiedy? – spytał zaskoczony.

– Od jakiś trzech lat.

– Dlaczego?

Potrząsnęła głową, ale na niego nie spojrzała.

– Trudno powiedzieć. Zmieniła się, a może po prostu dorosła i nie umiałam sobie z tym poradzić. Oddaliłyśmy się od siebie. Kiedy się spotykałyśmy, odnosiłam wrażenie, jakby nie mogła wytrzymać ze mną w tym samym pokoju.

– To przykre.

– Tak. Trudno, bywa. Wieczorem w dniu, w którym zniknęła, zadzwoniła do mnie. Pierwszy raz od Bóg wie jak dawna.

– Czego chciała?

– Nie wiem. Właśnie wychodziłam, więc prędko skończyłam rozmowę.

Przez resztę drogi do biura milczeli.

– Natychmiast zajdź do Wina – powiedziała Esperanza, gdy wysiedli z windy.

Wręczyła Myronowi kartkę, a na Jessicę spojrzała takim wzrokiem, jaki cofnięty obrońca wbija w utykającego przeciwnika tuż przed skoszeniem go równo z tartanem.

– Dzwonili Otto Burke i Larry Hanson? – spytał. Przeszyła go złym spojrzeniem.

– Nie. Natychmiast zajdź do Wina – powtórzyła.

– Usłyszałem za pierwszym razem. Przekaż mu, że będę za pięć minut.

Weszli do gabinetu. Myron zamknął drzwi i przebiegł wzrokiem kartkę. Jessica usiadła przed nim, krzyżując nogi, tak jak potrafi bardzo niewiele kobiet, które najzwyklejszej czynności nadają seksualny podtekst. Myron starał się nie patrzeć. Zapomnieć o rozkosznym dotyku tych nóg w łóżku. Nie udało mu się ani jedno, ani drugie.

– Co to za wiadomość? – spytała. Ocknął się.

– Nasz chudeusz z Kenmore Street w Glen Rock nazywa się Gary Grady.

Jessica przymknęła oczy.

– Nazwisko brzmi znajomo. – Potrząsnęła głową. – Gdzie ja je słyszałam?

– Przez siedem lat był żonaty z Allison. Bezdzietny. Na jego domu ciąży dług hipoteczny w wysokości stu dziesięciu tysięcy, ale raty spłaca w terminie. To na razie wszystko. Wkrótce powinniśmy wiedzieć nieco więcej. – Myron odłożył kartkę na biurko. – Musimy zaatakować na różnych frontach.

– Jak?

– Powrócić do wieczoru, w którym zniknęła twoja siostra. Od tego zacząć. Ta sprawa wymaga ponownego śledztwa. Podobnie jak zagadka śmierci twojego ojca. Nie twierdzę, że policja nie zbadała jej dokładnie. Pewnie zrobili, co mogli. Teraz wiemy więcej od nich.

– O tym magazynie.

– Właśnie.

– Jak ci mogę pomóc?

– Postaraj się dowiedzieć wszystkiego o planach Kathy tuż przed zniknięciem. Pogadaj z jej znajomymi, koleżankami z pokoju, koleżankami z korporacji studenckiej, czirliderkami, z kim się da.

– Dobrze.

– Zdobądź też jej arkusze ocen. Zobaczymy, czy coś nam to powie. Chcę wiedzieć, na jakie zajęcia chodziła, czym się zajmowała, te rzeczy.

Drzwi otwarły się z rozmachem.

– Dojna krowa na linii drugiej – oznajmiła Esperanza. Myron sprawdził godzinę. Christian powinien być w tej chwili na treningu. Podniósł słuchawkę.

– Christian?

– Panie Bolitar, nie wiem, co się dzieje.

Myron ledwo go słyszał. Miał wrażenie, że chłopak dzwoni z tunelu aerodynamicznego.

– Gdzie jesteś?

– W budce pod stadionem Tytanów.

– Co się stało?

– Nie chcą mnie wpuścić.

Jessica została w gabinecie, żeby odbyć kilka rozmów. Myron wypadł z biura. Jadąc do West Side Highway zaskakująco luźną Pięćdziesiątą Siódmą Ulicą, zadzwonił do Ottona Burke’a i Larry’ego Hansona. Żadnego nie zastał. Wcale go to nie zdziwiło.

Potem zatelefonował pod zastrzeżony numer w Waszyngtonie. Niewielu go znało.

– Halo? – odezwał się uprzejmy głos.

– Cześć, P.T.

– O, Myron! O co tym razem chodzi?

– O pomoc.

– Super. Właśnie mówiłem komuś: kurczę, żeby tak znowu zadzwonił do mnie Bolitar i poprosił o pomoc. Mało co sprawia mi taką frajdę.

P.T. pracował w FBI. Szefowie FBI się zmieniali; P.T. był tam na stałe. Media nic o nim nie wiedziały, ale jego numer telefonu figurował w pamięci telefonów wszystkich amerykańskich prezydentów, począwszy od Nixona.

– Chodzi o sprawę Kathy Culver. Z kim najlepiej o niej pogadać?

– Z miejscowym policjantem – odparł P.T. – Jest szeryfem czy kimś takim. Świetny gość, mój dobry znajomy. Zapomniałem nazwiska.

– Możesz mnie z nim umówić?

– Czemu nie? Gdybym nie zaspokajał twoich potrzeb, nie miałbym po co żyć.

– Mam u ciebie dług.

14
{"b":"101682","o":1}