Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Przed mediami wystąpimy razem, Myron?

– Doskonale, Otto.

– Na dole jest prysznic. Dopilnuję, żebyś dostał maszynkę do golenia.

– To miło z twojej strony.

Na twarz Ottona wrócił uśmiech. Ten facet nigdy długo się nie smucił.

– Kontrakt z Christianem Steele’em podpisany – oznajmił przez telefon, odwrócił się do Myrona i puścił oko. – W kategorii debiutantów najwyższy w historii ligi.

Myron odwzajemnił mrugnięcie i uniósł w górę kciuki. Dozgonni kumple. Sprawdził godzinę. Miał dość czasu na prysznic i konferencję prasową. Później czekał go powrót do miasta i spotkanie z Hermanem Ache’em.

Nie miał pojęcia, jak załatwić sprawę ze złowrogimi braćmi Ache, ale wciąż nad tym myślał. Zapamiętale.

29

Jessica dotarła do domu w Ridgewood o dziesiątej. Rano lekarz chciał ją znowu zbadać, ale odmówiła. Wreszcie doszły do porozumienia i przyrzekła, że w najbliższym tygodniu odwiedzi jego gabinet. Edward odwiózł ją do matki. Podczas drogi milczeli.

Ucieszyła się, kiedy na podjeździe nie zobaczyła samochodu matki. Nie miała siły znosić jej histerii, wymogła więc na wszystkich, by zataili przed Carol wczorajszy wypadek. Mama miała dość zmartwień. Po co dodawać jej nowych.

Jessica poszła prosto do gabinetu. Ojciec coś odkrył. Wskazywały na to liczne dziwne wydarzenia. Rano w dniu śmie odwiedził Nancy Serat. Nie pojechał do Denver na zjazd lekarzy sądowych, bo źle się czuł – co mu się dotąd nie zdarzyło. Prawdopodobnie kupił zdjęcia nagiej Kathy.

Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, aby pojąć, że coś jest nie tak.

Zapaliła światła, za jasne na jej gust, i użyła ściemniacza. Edward w kuchni na dole otworzył lodówkę.

Zaczęła przeglądać szuflady biurka. Nie miała pojęcia, czego szuka. Może pudełeczka z napisem GŁÓWNA POSZLAKA na wieczku. Z chęcią by je znalazła. Starała się nie pamiętać sinej, stężałej z przerażenia twarzy Nancy Serat, ale wciąż stała jej przed oczami jak zakotwiczona. Przywołała przyjemniejsze myśli – o Myronie, którego ujrzała dziś rano po przebudzeniu, zwiniętego w szpitalnym fotelu jak człowiek-guma z Le Cirque du Soleil. Uśmiechnęła się.

W szufladzie z aktami znalazła teczkę opatrzoną skrótem KG, oznaczającym konto gotówkowe w banku Merrill Lynch. Wyjęła ją. Wyciąg z konta jest bardzo wygodny i potrzebny. Informuje o wszystkim – o posiadanych przez ciebie akcjach, obligacjach, innych zasobach, czekach i płatnościach dokonanych za pomocą karty Visa. Sama miała takie konto.

Sprawdziła rachunki i czeki na najświeższym wykazie. Nic nadzwyczajnego. Wyciąg pochodził sprzed trzech tygodni. Przydałby się bardziej aktualny.

Spojrzała na jego ostatnią stronę. Na samym dole małymi literami napisano: „Twój numer konta w Merrill Lynch zawiera literę alfabetu. Aby uzyskać informację o stanie KG, wybierz numer 982334.

Dane KG. Linia 800. Korzystała z niej, ilekroć miała jakieś wątpliwości co do stanu własnego konta. Po wystukaniu numeru natychmiast usłyszała głos z taśmy: „Witamy w Centrum Usług Finansowych Banku Merrill Lynch. Wprowadź numer swojego konta lub numer dostępu”.

Jessica uczyniła to.

– Wciśnij wybrany numer. Połączenie możesz przerwać w każdej chwili. Aby sprawdzić stan konta i siłę nabywczą, wciśnij jeden. Aby sprawdzić transakcje czekowe, wciśnij dwa. Aby sprawdzić ostatnie wpływy na konto, wciśnij trzy. Aby sprawdzić ostatnie płatności kartą Visa, wciśnij sześć.

Postanowiła sprawdzić najpierw rachunki płacone kartą, a potem czeki. Wcisnęła szóstkę.

– Dwudziestego ósmego maja wypłata z konta debetowego kartą Visa na sumę dwudziestu ośmiu dolarów pięćdziesięciu centów – usłyszała głos. – Dwudziestego ósmego maja wypłata z konta debetowego kartą Visa na sumę czternastu dolarów siedemdziesięciu pięciu centów.

Automat nie informował, kto wystawił rachunki. To samo z pewnością dotyczyło czeków. Wysokość wydatkowanych kwot nie rozwiązywała sprawy.

– Dwudziestego siódmego maja wypłata z konta debetowego trzy tysiące czterysta siedemdziesiąt osiem dolarów czterdzieści cztery centy.

Jessica zamarła. Trzy tysiące dolarów? Za co? Przerwała połączenie, powtórnie wystukała numer banku i wprowadziła numer dostępu do konta.

– Proszę wybrać numer – odezwał się automat.

Tym razem wcisnęła zero, łącząc się z działem obsług klientów.

– Dzień dobry – usłyszała dźwięczny kobiecy głos. Czym mogę służyć?

– Dzień dobry. Na moim koncie jest zapłacony kartą rachunek na ponad trzy tysiące. Chciałabym wiedzieć, kto wystawił.

– Proszę podać numer konta.

– Dziewięć, osiem, dwa, trzy, trzy, cztery. W tle zastukano w klawiaturę.

– Pani godność?

Jessica zajrzała do wyciągu. Konto było na szczęście wspólne.

– Carol Culver.

– Chwileczkę, pani Culver. Znów zastukała klawiatura.

– Mam. Rachunek na trzy tysiące czterysta siedemdziesiąt osiem dolarów czterdzieści cztery centy wystawił sklep Oczy i Uszy z Manhattanu.

Oczy i Uszy? O co tu, do cholery, chodzi?

– Dziękuję – powiedziała Jessica.

– Czy coś jeszcze, pani Culver?

– Tak. Ja i mąż trzymamy wszystkie dane w komputerze, niestety, nawalił nam dysk. Czy mogłaby mi pani podać, jakie czeki obciążyły ostatnio nasze konto?

– Oczywiście.

Znowu rozległo się stukanie.

– Czek numer sto dziewiętnaście z dwudziestego piątego maja dla firmy Volvo na dwieście dziewięćdziesiąt pięć dolarów.

Rata za samochód.

– Czek sto osiemnaście, również z dwudziestego piątego maja, dla agencji nieruchomości Ustronie na sześćset czterdzieści dziewięć dolarów.

Co takiego?

– Agencji nieruchomości Ustronie?!

– Tak, zgadza się.

– Czy na czeku jest adres?

– Niestety, nie ma.

Pozostałe czeki z tego miesiąca nie przyniosły rewelacji. Jessica podziękowała urzędniczce i odłożyła słuchawkę.

649 dolarów dla agencji nieruchomości Ustronie? 3478 dolarów 44 centy dla Oczu i Uszu? Coraz więcej zagadek.

Do drzwi zapukał Edward.

– Cześć – powiedział.

Wszedł ze zwieszoną głową.

– Przepraszam za tamten dzień – powiedział i kilka razy zamrugał, trzepocząc zabójczymi rzęsami. – Za to, że tak nagle wypadłem z domu.

– Nie szkodzi.

– Zadając te pytania i w ogóle, dotknęłaś obnażonego nerwu.

– Musiałam je zadać. Wszystko się z sobą łączy. Zamordowanie taty. Zniknięcie Kathy. To, dlaczego się zmieniła.

Na dźwięk słowa „zmieniła” Edward się wzdrygnął. Potrząsnął głową. Dzisiaj był w koszulce z Beavisem i Buttheadem.

– Mylisz się – powiedział. – To nie ma nic wspólnego z jej zniknięciem.

– Może. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś mnie oświecił.

– Niezręcznie mi o tym mówić. To boli.

– Jestem twoją siostrą. Możesz mi zaufać.

– Nigdy nie byliśmy z sobą blisko. Tak blisko, jak ty z Kathy.

– Tak blisko, jak Kathy i ty. Ale i tak cię kocham. Jessica zamilkła. Czekała.

– Nie wiem, od czego zacząć. To stało się w ostatniej klasie liceum. Właśnie wyjechałaś do Waszyngtonu. Ja studiowałem na Columbii. W kampusie mieszkałem z kolegą Mattem. Pamiętasz go?

– Oczywiście. Kathy chodziła z nim przez dwa lata.

– Blisko trzy – sprostował. – Byli jak z innego stulecia. Tworzyli parę przez trzy lata, a Matt nigdy… nie zszedł poniżej jej szyi. Słowo daję. I wcale nie dlatego, że nie próbował. Był pruderyjny jak większość z nas, co nie znaczy, że go czasem nie przypierało. Kathy studziła jego zapały.

Jessica skinęła głową. W tamtym czasie Kathy jeszcze jej się zwierzała.

– Mama uwielbiała Matta – ciągnął Edward. – Dla niej był ideałem. Zapraszała go na podwieczorki jak ze Szklanej menażerii. Młodego dżentelmena, który przesiaduje na werandzie z jej młodszą córką. Tata też go lubił. Wszystko szło jak należy. Planowali, że za rok się zaręczą, po skończeniu przez Matta studiów wezmą ślub, wszystko po bożemu, sielanka. Aż tu raptem Kathy zadzwoniła do niego i z nim zerwała. Bez żadnego wyjaśnienia. Matt ciężko to przeżył. Błagał o rozmowę, ale nie chciała go widzieć. Ja też próbowałem z nią pogadać, lecz mnie zbyła. A potem dotarły do mnie plotki.

37
{"b":"101682","o":1}