Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– I dalej mi idzie. Ale w końcu, co cię to obchodzi? To ty przynosisz alkohol do domu.

– Pat! Co w ciebie wstąpiło? Jedziemy do Europy.

– Uciekamy, chciałeś powiedzieć. Ale ja byłam za głupia, żeby to zrozumieć. Ty też dostałeś list, prawda? Dostajesz, na co zasługujesz.

Zesztywniał; jego przystojna twarz zlodowaciała. Patricia wreszcie odnalazła w sobie siłę. Uniosła głowę wysoko.

– Ale nie dostaliśmy tego, na co zasługujemy. Ja zasługiwałam na coś więcej niż utratę mojej córeczki. A ty… jeśli naprawdę zrobiłeś jej krzywdę, zasługujesz na to, żeby zgnić w piekle!

Pobiegła do drzwi, nieprzytomna z wściekłości. Chciała wyjść, musiała wyjść, zanim Harper znowu na nią spojrzy tymi swoimi oczami, a ona się złamie.

Ale w drzwiach chwycił ją za ramię.

– Pozwól mi wyjaśnić…

– Nie możesz wyjaśnić, dlaczego skrzywdziłeś naszą córeczkę. Uważała cię za ojca. Mniejsza o wszystko, dla niej byłeś ojcem!

– Nie skrzywdziłem jej!

– Kłamiesz. Brian powiedział…

Harper chwycił ją za drugie ramię, krzywiąc się z bólu.

– Spójrz na mnie, do diabła – zażądał. – Spójrz na mnie! Od trzydziestu pięciu lat jestem twoim mężem i przysięgam, że nie skrzywdziłem Meagan!

– Za milion dolarów…

– Miała cztery lata. Jezu Chryste, za kogo ty mnie uważasz? – W jego głosie brzmiał prawdziwy ból.

– Już nic nie rozumiem! Wyrzuciłeś z domu własnego syna. Powiedziałeś policjantom, że nasza córka mogła zastrzelić Williama za to, że ją rzucił…

– Wszystko ci wytłumaczę! Och, Pat… – głos mu złagodniał. Przysunął się bliżej, przeszywając ją spojrzeniem tych swoich oczu, tych ciemnoniebieskich oczu. – Musisz mi tylko dać czas – szepnął. – Boże, wszystko się sypie. Bardziej niż sądzisz. Nie opuszczaj mnie, Pat. Potrzebuję cię. Nie rozumiesz? Ja cię potrzebuję!

Zawahała się, spojrzała na niego. W jego oczach zobaczyła ból i niepokój, strach i wstyd. To dlatego jesteśmy razem, pomyślała. Wiedziała, że takie same uczucia malują się w jej spojrzeniu. Oboje byli egoistami. Dlaczego sądzili, że mogą zostać dobrymi rodzicami?

– Żegnaj powiedziała i wyszarpnęła się z jego chwytu.

– Wszystko jest na moje nazwisko! – krzyknął za nią. – Spróbuj tylko wyjść, a unieważnię twoją złotą kartę, konta w banku, wszystko. Wciągu dziesięciu minut zostaniesz na lodzie!

– Mam to gdzieś – oznajmiła i pięć minut później, z jedną jedyną walizką, wymaszerowała przez drzwi frontowe.

Objęła ją ciepła noc, przesycona zapachem tulipanów. Po drugiej stronie ulicy gazowe lampy rozświetlały park.

– Dobrze! – wrzasnął Harper z okna sypialni. – Nie próbuj wracać. Koniec z nami! Słyszysz? Koniec!

Patricia wyciągnęła ramiona i powitała ciepły wietrzyk.

– Jestem wolna – szepnęła do pustej ulicy. – Melanie, kochanie, jestem wolna!

Harper zatrzasnął okno. Usiłował wyjść; ale pokój zawirował mu przed oczami. Usiadł ciężko na skraju łóżka i siedział tak przez chwilą, ogłuszony, wsłuchując się w dzwonienie w uszach.

Zostawiła go. Party od niego odeszła. Jezu Chryste, Party go zostawiła.

Długo mi się udawało, ale teraz koniec, pomyślał dziko. List w samochodzie. Sterta świńskich flaków w domu Williama. Prezent dla Jamiego O’Donnella, zmiana w zachowaniu żony i córki. Szalone zarzuty Williama, Jamie twierdzący, że FBI prowadzi dochodzenie w sprawie operacji.

Za bardzo się zagalopował. Nigdy się z tego nie wywinie. Potem pomyślał: muszę się wywinąć. Muszę chronić rodzinę.

Nigdy nie chciał, żeby do tego doszło. Na początku Pat wydawała mu się idealną towarzyszką życia. Piękna, pełna wdzięku, pewna siebie. Wymarzona pani domu i matka. Uwodził ją niemal naukowo, wyposażony w podręczniki z tej dziedziny i oczywiście nieocenione porady Jamiego O’Donnella.

Potem pojawiło się rosnące zdumienie, że tak cudowna istota mogła go pokochać. Wierzyła w niego bardziej niż on sam. Nie zwracała uwagi na jego nędzne pochodzenie i widziała w nim człowieka, którym chciał się stać.

Gdzieś po drodze zakochał się po uszy we własnej żonie i od tej pory wszystko zaczęło się rozpadać. Wzajemne urazy, wzajemne zdrady. Jego zaskoczenie, gdy zdał sobie sprawę, że zawodzi ją nie rozumiejąc, na czym polega jego błąd.

I wreszcie gniew, kiedy odkrył jej romans z Jamiem O’Donnellem. Ten gniew spopielił miłość. Miał ochotę bić ją po tej pięknej, kłamliwej twarzy. Wydawało mu się, że wtedy poczuje się lepiej. Nie chciał się znowu odsłonić na jej urok. Partnerzy w biznesie – tak od tej pory mieli się zachowywać.

Potem pojechali do Bostonu. Zmienne humory syna. Praca nad adoptowaną córką. Czasami dostrzegał spojrzenie żony – cichą tęsknotę, pogodzenie się z losem.

Z czasem gniew także się w nim wypalił, a spod popiołów wyjrzała miłość. Tym razem inna. Łagodniejsza.

Zapragnął podarować żonie cały świat. Synowi też. Brian miał mieć wszystko, o czym on sam mógł kiedyś tylko marzyć. Melanie też. Bo jeśli nawet nie była jego córką, jeśli nawet dokładnie wiedział, skąd pochodziła, spoglądała na niego z miłością, a on nie był na to obojętny. Bywały chwile, kiedy nawet on sądził, że jego rodzina jest idealna.

Ale pieniądze skończyły się tak szybko! Emerytura była już o krok, żadnych oszczędności. Co miał powiedzieć swojej żonie, byłej królowej piękności? Że w wieku sześćdziesięciu lat powinna zacząć się rozglądać za pracą?

Obmyślił plan. Nikt nie ucierpi. Stały dopływ pieniędzy, na czym skorzysta także William. Wszystko wydawało się doskonałe. Bez krzywdy dla nikogo, bez wpadki. Jeszcze tylko trochę…

„Dostajesz to, na co zasługujesz”.

Chryste, nie wiedział, co ma zrobić. A domek z kart runął.

Dziś ta ładna ruda w barze Armani, na tym samym krześle, które zajmowała w zeszłym tygodniu. I on, szukający wytchnienia, rzucający się prosto w pulsujący strumień pieniędzy.

Kupił rudej drinka. Potem drugiego i trzeciego.

Poszli do „Four Seasons”. Pod czarną migoczącą bluzeczką miała bieliznę pełną falbanek i koronek. Pamiętał, jak szarpał się z zapięciem. Pokój rozpływał mu się przed oczami, oddalał się… A potem…

Obudził się w samochodzie w zakazanej dzielnicy Bostonu. Drzwi zamknięte, kluczyk w stacyjce, grająca kaseta. Rolling Stonesi, „Współczucie dla diabła”.

Krew sącząca się przez biały bandaż na prawej ręce. Mrowienie w opuszkach.

Powoli uniósł bandaż, zajrzał do środka. Gwałtowne bicie serca.

– Nie skrzywdziłem Meagan – jęknął w pustym pokoju. – Dlaczego nikt mi nie wierzy? Nigdy nikogo nie skrzywdziłem!

Mężczyzna w mrocznym pokoju pakował się energicznie. Jeszcze nie dostarczył wszystkiego, ale duży prezent został wyekspediowany dziś. To już coś.

Pora się zbierać.

William Sheffield nie żyje. Za spust pociągnęła Melanie Stokes. Nieoczekiwane wydarzenie. Był z niej dumny. Dobre dziecko!

Nie pora się nad tym rozczulać. Zostało mu niewiele czasu.

Wszystko działo się tak szybko.

Zapiął ostatnią torbę i wyszedł z pokoju. Miał już bilet do Houston. Wiedział, że Brian Stokes także się tam wybierał i zakładał, że wkrótce Patricia i Harper Stokesowie również kupią bilety.

Zasadzka czekała, gotowa i z przynętą. Wszystko się skończy tam, gdzie się zaczęło.

Dla ciebie, Meagan. Dla ciebie.

60
{"b":"101339","o":1}