Sam się tak tego uczyłem.
W jakiś sposób zrealizowano marzenia człowieka o zawróceniu czasu. Detergenty nie spływały do rzek, ludzie umierali zdrowsi, częściej na zwykłe choroby niż na raka i zawały. Ale również umierali.
Jako cenzuralne tabu pozostawało pytanie o cenę Zmiany. Nigdy w żadnej publikacji nie spotkałem też wątpliwości – czy warto było? Czy ponad pięć miliardów istnień ludzkich warte było zwycięstwa jednej, skądinąd ciekawej, koncepcji?
Dziś koła historii obracają się ciągle wstecz. Programy młodych ideologów są coraz bardziej rygorystyczne. Licytacja ludzi żądnych wpływów, kariery, władzy – trwa. Może zresztą wierzą w to, co głoszą. W zwycięstwo naturalności. W szczęście Arkadii.
Może za jakiś czas wrócimy na drzewa? I tam znajdziemy Raj?
Warszawa 1986-1987 r.