Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Dziewczyna przelotnie zerknęła na świstek będący paragonem ze sklepu i spuściła wzrok, starając się ukryć łzy spływające jej po policzkach.

– Przynieś jakieś prześcieradła. – Feliks złapał ją za ramiona i obrócił w stronę drzwi, w których stał zszokowany Mateusz. – Zajmę się nią. A ty powinieneś już iść do domu – zwrócił się do chłopaka.

– Trzeba wezwać pogotowie – szepnął Mateusz.

– Już nie. – Feliks pokręcił głową.

– To policję! Ktoś skatował tę dziewczynę na śmierć!

Feliks stanął przed Mateuszem, patrząc mu wyzywająco w oczy.

– Ona jest żniwiarzem i nie życzę sobie, żebyś mieszał się w nasze sprawy – warknął.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Magda, chcąc załagodzić sytuację, złapała Mateusza za dłoń i odciągnęła od Feliksa.

– Idź – powiedziała cicho. – Odezwę się do ciebie jutro.

Chłopak stał przez chwilę niezdecydowany w korytarzu, a potem skinął głową i wyszedł.

Feliks spojrzał z żalem na ciało Nadii. Nie mógł zadzwonić na policję, ani pogotowie, mówiąc, że obca kobieta zmarła u niego w domu – to przykułoby niepotrzebną uwagę. Dziewczyna o kruczoczarnych włosach, do której kiedyś należało to ciało, nie żyła już od dawna, jej rodzina ją pochowała, nie warto rozdrapywać ich ran. Z kolei dla Nadii, która powinna niedługo znaleźć nowe ciało, nie miało ono już znaczenia. Można zakopać je w miejscu, gdzie nikt już go nie znajdzie.

Feliks chciał uporać się z tym sam. Nie miał zamiaru wciągać w to Magdy, dla której śmierć miała zupełnie inne znaczenie, ale dziewczyna była uparta. Gdy uznała, że musi mu towarzyszyć, nie było siły, która zmieniłaby jej zdanie.

– Długo ją znałeś? – zapytała, gdy jechali przez ciemne miasto rozświetlane pomarańczowymi latarniami.

– Nie przekraczaj szybkości – upomniał ją Feliks. – Jak nas zatrzymają, to nie wytłumaczymy się z ciała w bagażniku.

– Przecież wiem – mruknęła, zwalniając profilaktycznie. – Długo?

– Prawie sto lat – odparł po chwili milczenia. – Ale nie widywaliśmy się często. Nie przepadaliśmy za sobą.

Magda prychnęła cicho, nie odrywając wzroku od drogi.

– Miała rodzinę? Kogoś, kogo powinniśmy powiadomić o tym, co się stało?

– Nie wiem.

Wyjechali poza miasto. Dziewczyna włączyła długie światła, które oświetliły tunel z drzew rosnących przy wąskiej drodze. Poza nimi panowała absolutna ciemność. Silnik buczał cicho.

– Zauważyłaś, jaka młoda była? – Feliks przerwał milczenie. – Musiała znaleźć to ciało całkiem niedawno. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiła, była słabsza niż normalnie.

– Myślisz, że ktoś mógł to wykorzystać?

– To nie jest film. Kto niby miałby to wykorzystać? Musiała trafić na wyjątkowo silnego upiora.

– Jesteś pewien? Bo Nadia wydawała się mówić o czymś zupełnie innym.

Feliks zapatrzył się na ciemność za oknem.

– Nadia może szukać nowego ciała przez długie tygodnie. W tym czasie dowiem się, kto lub co jej to zrobiło – powiedział tak cicho, że Magda ledwie go usłyszała.

Magda zerknęła na jego pobielałe knykcie zaciśnięte na uchwycie przy drzwiczkach. Feliks mógł zachowywać się jak ostatni dupek, którego nic nie obchodzi, ale dobrze wiedziała, że to, co stało się z Nadią, wstrząsnęło nim. A jutro z samego rana wyruszy na poszukiwania prawdy, aby pomścić koleżankę, której nawet nie lubił.

Skręcili z głównej drogi i wjechali głęboko w las.

Magda zgasiła silnik, wyłączyła światła i wysiadła z samochodu, zaczerpując haust świeżego powietrza. Przez cały czas wydawało jej się, że czuje przykry zapach i miała wyrzuty sumienia, że się go brzydzi.

Feliks otworzył bagażnik.

– Chodź, mała – szepnął, pochylając się. – Twój ból się już skończył.

Magda pomogła mu wyjąć ciało. W gardle zaczęła dławić ją wielka gula, kiedy odkryła, że jest jeszcze ciepłe.

Feliks wziął zmarłą na ręce.

– Weź latarkę i szpadel – polecił.

Ruszyli przez las i wkrótce znaleźli się na niewielkiej polance. Odnaleźli odpowiednie miejsce i Feliks zaczął kopać. W międzyczasie Magda ułamała kilka świerkowych gałęzi, którymi chciała wyłożyć grób.

Zanim żniwiarz skończył, dziewczyna nieźle zmarzła, dlatego uparła się, że to ona zasypie mogiłę. Praca ta pozwoliła jej się wyżyć, uwolnić nadmiar dręczących ją emocji i choć na chwilę zapomnieć o widoku młodej, zakrwawionej dziewczyny w ich domu.

Będzie trzeba wyczyścić kanapę – pomyślała, drżąc lekko. A potem znów dopadły ją wyrzuty sumienia, że nie powinna myśleć o czymś takim z obrzydzeniem.

Zaczęła machać szpadlem dwa razy szybciej.

– Już wystarczy. – Feliks złapał ją za ramiona. – Daj, ja ułożę darń.

– Nie powinniśmy postawić tu żadnego krzyża, albo czegoś takiego?

– Nie, tyle wystarczy.

– Feliks, dlaczego ona powiedziała, że ktoś was zabija? – zapytała po chwili Magda, patrząc, jak kuzyn pracuje.

– Była ranna i chora, coś musiało jej się ubzdurać.

– A jeśli nie? – Dziewczyna nie odpuszczała.

– To poczekamy, aż znajdzie nowe ciało i powie nam, o co jej chodziło.

– A jak nie znajdzie?! Jeśli nic jej się nie ubzdurało? Kiedy ostatni raz widziałeś innego żniwiarza?! No właśnie. Nie utrzymujecie ze sobą kontaktu! Równie dobrze możesz być ostatni!

– Nie przesadzaj – burknął. Magda najwyraźniej wciąż była wstrząśnięta nagłą śmiercią Nadii.

Ułożył darń i tylko kilka grudek świeżej ziemi świadczyło o tym, że ktoś tu kopał. Za kilka dni ślady ich obecności w tym miejscu zupełnie znikną.

– Wróć do nas szybko – poprosił po raz ostatni Feliks, zerkając na miejsce, gdzie pochowali Nadię.

¢

Pierwszy był wściekły. Najwyraźniej otaczali go sami idioci.

– Nie wymagam od potępieńców nadmiernej inteligencji, ale ci kretyni mogli się domyślić, że dziewczyna nie podda się bez walki – warknął.

Najpierw zabiła jednego w piwnicy i gdyby Pierwszy nie interweniował, uciekłaby. Potem kazał Blankowi przydzielić kolejnych potępieńców do pilnowania jej, mając nadzieję, że ci nie zawalą sprawy. Przecież była ledwie żywa, chora, wycieńczona, z połamaną ręką. Zdawałoby się, że przewiezienie jej z tej przeklętej piwnicy na oddalony o dwa kilometry cmentarz nie będzie wielkim wyzwaniem i trzech potępieńców sobie z tym poradzi.

A jednak sobie nie poradzili. Dziewczyna wyskrobała ze ściany piwnicy kamień, którym powaliła jednego z jego podwładnych, a drugiemu zgruchotała nos. Trzeci wyszedł bez szwanku. Ale dziewczyna uciekła na dobre.

– Rozesłałem nijów po całej okolicy, czekają na twój sygnał. – Blank zakończył zdawać raport.

Pierwszy zabębnił palcami w stół.

– Nie możesz nazywać ich potępieńcami? – zapytał z rozdrażnieniem.

– Przecież nie są potępieńcami…

– Ale te hieny cmentarne nie zasługują na miano nijów!

Blank wzruszył ramionami. Według dawnych wierzeń Nija miał być panem zaświatów. I cóż, nije jako stwory żywiące się trupami miały coś wspólnego ze swoim pierwowzorem, ale Pierwszy od zawsze wolał nazywać ich potępieńcami.

– Myślisz, że ta dziewczyna szybko znajdzie nowe ciało? – zapytał Blank, wracając do tematu.

– Oczywiście – odparł Pierwszy. – A potem spróbuje jak najszybciej skontaktować się z innymi.

– A jak jej się to uda?

– Nie zdąży. Będę wiedział, gdy tylko znajdzie nowe ciało i wtedy wyślemy potępieńców. Napsuła mi już dość krwi.

Blanka zawsze fascynowało to, jak Pierwszy bezbłędnie wyczuwał, kiedy i gdzie żniwiarz znajdzie ciało. Później co prawda metaforycznie tracił go z oczu, stąd te czasochłonne poszukiwania, ale w momencie zajmowania nowego ciała widział go jak na dłoni.

– Dobrze, że umarła, zanim powiedziała cokolwiek Feliksowi – odezwał się po chwili.

– Co ty nie powiesz? – Pierwszy uniósł ironicznie brwi, na co jego zastępca nieco się speszył.

– On jeszcze niczego się nie domyśla, prawda?

– Oczywiście, że nie. – Pierwszy odchylił się na krześle i założył ręce za głowę. – Zaparz mi kawę. Gdyby się czegokolwiek domyślał, już kręciłby się po okolicy.

29
{"b":"725614","o":1}