W każdej bowiem rzeczy i sprawie dostrzegał strony przed innymi ludźmi ukryte i umiał przedstawić je w sposób zrozumiały dla wszystkich.
Niejeden nomarcha lub wysoki urzędnik faraona dowiedziawszy się, że Pentuer ma celebrować uroczystość religijną w świątyni Hator, zazdrościł najskromniejszemu kapłanowi, że usłyszy natchnionego przez bogów człowieka. Duchowni, którzy na gościniec wyszli witać Pentuera, byli pewni, że dostojnik ten ukaże im się na wozie dworskim albo w lektyce niesionej przez ośmiu niewolników. Jakież było ich zdziwienie, gdy ujrzeli chudego ascetę, z obnażoną głową, który odziawszy się w grubą płachtę sam jeden podróżował na oślicy i przywitał ich z wielką pokorą.
Gdy go wprowadzono do świątyni, złożył ofiarę bóstwu i natychmiast udał się na obejrzenie placu, gdzie miała odbyć się uroczystość.
Od tej pory nie widziano go. Ale w świątyni i przyległych jej podwórzach zapanował ruch niezwykły. Zwożono rozmaite sprzęty kosztowne, ziarna, ubiory, spędzono kilkuset chłopów i robotników, z którymi Pentuer zamknął się na przeznaczonym mu dziedzińcu i robił przygotowania.
Po ośmiu dniach pracy zawiadomił arcykapłana Hatory, że wszystko jest gotowe.
Przez cały ten czas książę Ramzes, ukryty w swojej celi, oddawał się modlitwom i postom.
Nareszcie pewnego dnia, o trzeciej po południu, przyszło po niego kilkunastu kapłanów uszykowanych we dwa szeregi i wezwali go na uroczystość.
W przysionku świątyni powitali księcia arcykapłani i wraz z nim spalili kadzidła przed olbrzymim posągiem Hatory. Potem skręcili w boczny korytarz, ciasny i niski, na końcu którego płonął ogień. Powietrze korytarza było przesycone wonią smoły gotującej się w kotle.
W sąsiedztwie kotła, przez otwór w posadzce wydobywał się okropny jęk ludzki i przekleństwa.
— Co to znaczy?… — spytał Ramzes jednego z idących przy nim kapłanów.
Zapytany nic nie odpowiedział; na twarzach wszystkich obecnych, o ile je można było dojrzeć, malowało się wzruszenie i przestrach.
W tej chwili arcykapłan Mefres wziął do ręki wielką łyżkę i zaczerpnąwszy z kotła gorącej smoły rzekł podniesionym głosem:
— Tak niech ginie każdy zdrajca świętych tajemnic!..
To powiedziawszy wlał smołę w otwór posadzki, a z podziemiów odezwał się ryk…
— Zabijcie mnie… jeżeli w sercach macie choć odrobinę miłosierdzia!.. — jęczał głos.
— Niech ciało twe stoczą robaki!.. — rzekł Mentezufis wlewając roztopioną smołę w otwór.
— Psy!.. szakale! — jęczał głos.
— Niech serce twoje będzie spalone, a proch wyrzucą na pustynią… — mówił następny kapłan powtarzając ceremonią.
— O bogowie!.. czyliż można tyle cierpieć — odpowiedziano z podziemi.
— Niech dusza twoja, z wizerunkiem swej hańby i występku, błąka się po miejscach, gdzie żyją ludzie szczęśliwi!.. — rzekł inny kapłan i znowu wlał łyżkę smoły.
— Oby was ziemia pożarła… Miłosierdzia!.. dajcie mi odetchnąć…
Nim przyszła kolej na Ramzesa, głos w podziemiu już umilkł.
— Tak bogowie karzą zdrajców!.. — rzekł do księcia arcykapłan świątyni.
Ramzes zatrzymał się i wpił w niego pełne gniewu spojrzenie. Zdawało się, że wybuchnie i porzuci tę gromadę katów, ale uczuł strach boży i w milczeniu poszedł za innymi.
Teraz dumny następca zrozumiał, że jest władza, przed którą uginają się faraonowie.
Ogarnęła go prawie rozpacz, chciał uciec stąd, wyrzec się tronu… Ale milczał i szedł dalej, otoczony kapłanami śpiewającymi modlitwy.
„Oto już wiem — myślał — gdzie podziewają się ludzie niemili sługom bożym!..” Refleksja ta nie zmniejszyła jego zgrozy.
Opuściwszy wąski korytarz, pełen dymu, procesja znowu znalazła się pod otwartym niebem, na wzniesieniu. Poniżej leżał ogromny dziedziniec, z trzech stron zamiast muru otoczony parterowym budynkiem. Od tego miejsca, gdzie stali kapłani, spuszczał się rodzaj amfiteatru o pięciu szerokich kondygnacjach, po których można było przechadzać się wzdłuż dziedzińca lub zejść na dół.
Na placu nie było nikogo, ale z budynków wyglądali jacyś ludzie.
Arcykapłan Mefres, jako najdostojniejszy w tym gronie, przedstawił księciu Pentuera. Łagodna twarz ascety tak nie godziła się z okropnościami, jakie miały miejsce w korytarzu, że książę zdziwił się. Ażeby cośkolwiek powiedzieć, rzekł do Pentuera:
— Wydaje mi się, że już kiedyś spotkałem was, pobożny ojcze?
— W roku zeszłym na manewrach pod Pi-Bailos. Byłem tam przy jego dostojności Herhorze — odparł kapłan.
Dźwięczny i spokojny głos Pentuera zastanowił księcia. On już gdzieś słyszał i ten głos, w jakichś niezwykłych warunkach. Ale kiedy i gdzie?…
W każdym razie kapłan zrobił na nim przyjemne wrażenie. Gdybyż mógł zapomnieć krzyków człowieka, którego oblewano wrzącą smołą!..
— Możemy zaczynać — odezwał się arcykapłan Mefres.
Pentuer wysunął się na przód amfiteatru i klasnął w ręce. Z parterowych budynków wybiegła gromada tancerek i wyszli kapłani z muzyką tudzież niewielkim posągiem bogini Hator.
Muzyka szła naprzód, za nią tancerki wykonujące święty taniec, wreszcie posąg otoczony dymem kadzideł. W ten sposób obeszli dokoła dziedziniec i zatrzymując się co kilka kroków prosili bóstwa o błogosławieństwo, a złych duchów o opuszczenie miejsca, gdzie ma odbyć się pełna tajemnic uroczystość religijna.
Gdy procesja wróciła do budynków, wystąpił Pentuer. Obecni dostojnicy w liczbie dwudziestu lub trzydziestu osób, skupili się dokoła niego.
— Z woli jego świątobliwości faraona — zaczął Pentuer — i za zgodą najwyższych władz kapłańskich mamy wtajemniczyć następcę tronu, Ramzesa, w niektóre szczegóły życia państwa egipskiego, znane tylko bóstwom, rządcom kraju i świątyniom. Wiem, dostojni ojcowie, że każdy z was lepiej objaśniłby młodego księcia o tych rzeczach, albowiem napełnia was mądrość, a bogini Mut przemawia przez wasze usta. Że jednak na mnie, który wobec was jestem tylko uczniem i prochem, spadł ten obowiązek, pozwólcie, abym go spełnił pod waszym czcigodnym kierunkiem i dozorem.
Szmer zadowolenia rozległ się między uczczonymi w taki sposób kapłanami. Pentuer zwrócił się do księcia:
— Od kilku miesięcy, sługo boży, Ramzesie, jak zbłąkany podróżny szuka drogi na pustyni, tak ty szukasz odpowiedzi na pytanie: dlaczego zmniejszyły się i zmniejszają dochody świątobliwego faraona? Zapytywałeś nomarchów, a choć objaśnili cię wedle swojej możności, nie zadowoliłeś się, pomimo że najwyższa mądrość ludzka jest udziałem tych dostojników.
Zwracałeś się do wielkich pisarzy, lecz pomimo usiłowań, ludzie ci, jak ptaki z sieci, sami nie mogli wyplątać się z trudności, gdyż rozum człowieka, nawet ukształconego w szkole pisarzy, ogromu tych rzeczy ogarnąć nie jest w stanie. W końcu, zmęczony jałowymi objaśnieniami zacząłeś przyglądać się gruntom nomesów, ich ludziom i dziełom ich rąk, ale nic nie dojrzałeś. Są bowiem rzeczy, o których ludzie milczą jak kamienie, ale o których opowie ci nawet kamień, jeżeli padnie na niego światło bogów.
Gdy tym sposobem zawiodły cię wszystkie ziemskie rozumy i potęgi, zwróciłeś się do bogów. Boso, z głową posypaną popiołem, przyszedłeś jako pokutnik do tej wielkiej świątyni, gdzie za pomocą modlitw i umartwień oczyściłeś ciało swoje, a wzmocniłeś ducha. Bogowie, a w szczególności potężna Hator wysłuchała twych próśb i przez niegodne moje usta da ci odpowiedź, którą obyś głęboko zapisał w sercu!..
„Skąd on wie — myślał tymczasem książę — że ja wypytywałem pisarzy i nomarchów?…
Aha, powiedział mu o tym Mefres i Mentezufis… Zresztą oni wszystko wiedzą!..”
— Posłuchaj — mówił Pentuer — a odsłonię ci, za pozwoleniem obecnych tu dostojników, czym był Egipt czterysta lat temu, za panowania najsławniejszej i najpobożniejszej dynastii dziewiętnastej, tebeńskiej, a czym jest dziś…
Kiedy pierwszy faraon tamtej dynastii, Ramen-pehuti-Ramessu, objął władzę nad krajem, dochody skarbu państwa w zbożu, bydle, piwie, skórach, kruszcach i rozmaitych wyrobach wynosiły sto trzydzieści tysięcy talentów. Gdyby istniał naród, który wszystkie te towary mógłby nam wymienić na złoto, faraon miałby rocznie sto trzydzieści trzy tysiące min złota[15].