Teraz łódź ze szczytu łuku zaczęła opuszczać się ku zachodowi, a na dole znowu odezwał się chór:
„Bóg wcielony we wszystkie rzeczy, duch Szu we wszystkich bogach. On jest ciałem żyjącego człowieka, twórcą drzewa, które nosi owoce, on jest sprawcą użyźniających wylewów.
Bez niego nic nie żyje w ziemskim kręgu.”[28]
Łódź znikła na zachodnim końcu balkonu, Izyda z Horusem stanęli na szczycie łuku.
Wówczas do łodzi przybiegła gromada kapłanów, wydobyli zwłoki faraona i położyli je na marmurowym stole, niby Ozirisa na spoczynek po dziennym trudzie.
Teraz do nieboszczyka zbliżył się paraszyta przebrany za bożka Tyfona. Na głowie miał okropną maskę, rudą kudłatą perukę, na plecach skórę dzika, a w ręku — kamienny nóż etiopski.
Nożem tym zaczął prędko odrzynać podeszwy nieboszczykowi.
— Co robisz śpiącemu, bracie Tyfonie? — zapytała go z balkonu Izyda.
— Oskrobuję nogi memu bratu Ozirisowi, aby ziemskim pyłem nie zanieczyścił nieba — odpowiedział paraszyta przebrany za Tyfona.
Oderznąwszy podeszwy paraszyta porwał zgięty drut, zanurzył go w nosie zmarłego i zaczął wydobywać mózg. Następnie rozciął mu brzuch i tym otworem szybko wyciągnął wnętrzności, serce i płuca.
Przez ten czas pomocnicy Tyfona przynieśli cztery wielkie urny ozdobione głowami bogów: Hape, Emset, Duamutf i Quebhsneuf, i w każdy z tych dzbanów złożyli jakiś wewnętrzny organ zmarłego.
— A co tam robisz, bracie Tyfonie? — zapytała po raz drugi Izyda.
— Oczyszczam brata mego Ozirisa, z rzeczy ziemskich, ażeby stał się piękniejszym — odpowiedział paraszyta.
Obok marmurowego stołu znajdowała się sadzawka wody nasyconej sodą. Paraszyci oczyściwszy zwłoki rzucili je następnie w sadzawkę, gdzie miały moknąć przez siedmdziesiąt dni.
Tymczasem Izyda przeszedłszy cały balkon zbliżyła się do komnaty, w której paraszyta otworzył i oczyścił królewskie zwłoki. Spojrzała na marmurowy stół, a widząc że był pusty, zapytała przestraszona:
— Gdzie mój brat?… gdzie mój boski małżonek?…
Wtem ryknął grzmot, odezwały się trąby i śpiżowe blachy, a paraszyta przebrany za Tyfona wybuchnął śmiechem i zawołał:
— Piękna Izydo, która pospołu z gwiazdami rozweselasz noce, nie ma już twego małżonka!.. Już nigdy promieniejący Oziris nie usiądzie na złocistej łodzi, już nigdy słońce nie ukaże się na firmamencie… Ja to uczyniłem, ja, Set, i ukryłem go tak głęboko, że go żaden z bogów ani wszyscy razem nie odnajdą!..
Na te słowa bogini rozdarła szaty, zaczęła jęczyć i rwać sobie włosy. Znowu odezwały się trąby, grzmoty i dzwony, wśród kapłanów i kapłanek wszczął się szmer, potem krzyk, klątwy i — nagle wszyscy rzucili się na Tyfona wołając:
— Przeklęty duchu ciemności!.. Który podniecasz wichry pustynne, burzysz morze, zaćmiewasz światło dzienne!.. Obyś zapadł w otchłań, z której sam ojciec bogów nie potrafiłby cię uwolnić… Przeklęty!.. przeklęty Set!.. Niech imię twoje będzie postrachem i obrzydliwością!..
Tak przeklinając wszyscy rzucili się na Tyfona z pięściami i kijami, a rudowłosy bożek począł uciekać i w końcu wybiegł z sali.
Trzy nowe dźwięki śpiżowej blachy i — uroczystość skończyła się.
— No dosyć! — zawołał najstarszy kapłan do gromady, która już naprawdę zaczęła bić się między sobą. — Ty, Izydo, możesz iść do miasta, a reszta do innych nieboszczyków, którzy czekają na nas… Nie zaniedbujcie zwyczajnych zmarłych, bo nie wiadomo, jak nam za tego zapłacą…
— Z pewnością niewiele! — wtrącił balsamista. — Mówią, że w skarbie nie ma nic, a Fenicjanie grożą, że przestaną pożyczać, jeżeli nie otrzymają nowych praw.
— Bodaj śmierć wytępiła tych waszych Fenicjan!.. Niedługo człowiek będzie musiał żebrać u nich o placek jęczmienny, tak już wszystko zagarnęli…
— Ale jeżeli oni nie dadzą faraonowi pieniędzy, za pogrzeb nic nie dostaniemy…
Stopniowo rozmowy ucichły i obecni opuścili niebieską salę. Tylko przy jeziorku, gdzie mokły zwłoki faraona, została warta.
Cała ta uroczystość odtwarzająca legendę o zabiciu Ozirisa (słońce) przez Tyfona (bożek nocy i występku) służyła do tego, ażeby rozciąć i oczyścić zwłoki faraona, i tym sposobem przygotować je do właściwego balsamowania.
Przez siedmdziesiąt dni leżał nieboszczyk w wodzie nasyconej sodą, zdaje się, na pamiątkę, że zły Tyfon utopił ciało brata w Sodowych Jeziorach. Przez wszystkie te dni, rano i wieczór, kapłanka przebrana za Izydę przychodziła do niebieskiej sali. Tam jęcząc i rwąc sobie włosy wypytywała obecnych: czy kto nie widział boskiego jej małżonka i brata?
Po upływie tego czasu żałoby zjawił się w sali Horus, syn i następca Ozirisa, ze swoją świtą i — oni dopiero spostrzegli wannę z wodą.
— Może by tu poszukać zwłok mego ojca i brata? — spytał Horus.
Jakoż poszukali, znaleźli i wśród ogromnej radości kapłanów, przy dźwiękach muzyki wydobyli ciało faraona z umacniającej kąpieli.
Ciało to włożono do kamiennej rury, przez którą kilka dni przepływało gorące powietrze, i po wysuszeniu oddano balsamistom.
Teraz zaczęły się ceremonie najważniejsze, które nad nieboszczykiem dokonywali najwyżsi kapłani dzielnicy zmarłych.
Ciało nieboszczyka zwrócone głową do południa obmywano poświęconą wodą, a jego wnętrze winem palmowym. Na posadzce osypanej popiołem zasiadały płaczki i szarpiąc sobie włosy, drapiąc twarze opłakiwały zmarłego. Dokoła śmiertelnego łoża zgromadzili się kapłani przebrani za bożków. Więc naga Izis w koronie faraonów, młodzieńczy Horus, Anubis z głową szakala, Tot z głową ptasią a tabliczkami w rękach i wielu innych.
Pod dozorem tego czcigodnego grona specjaliści zaczęli napełniać wnętrze zmarłego silnie pachnącymi ziołami, trocinami i nawet wlewać tam wonne żywice, wszystko wśród modłów.
Potem, zamiast jego własnych, włożyli mu oczy szklanne, oprawione w brąz.
Następnie całe ciało obsypano proszkiem sody.
Teraz przystąpił inny kapłan i wyłożył obecnym, że ciało zmarłego jest ciałem Ozirisa i jego własności są własnościami Ozirisa. „Czarodziejskie własności jego lewej skroni są własnościami skroni boga Tumu, a jego prawe oko jest okiem boga Tumu, którego promienie przebijają ciemność. Jego lewe oko jest okiem Horusa które tępi wszystkie stworzenia żyjące, warga górna to Izis a dolna — Nefthys. Szyja zmarłego jest boginią, ręce są boskimi duszami, palce niebieskimi wężami, synami bogini Selkit. Boki jego to dwa pióra Amona, grzbiet jest kością pacierzową Sibu, zaś brzuch jest bogiem Nue.”[29]
Inny kapłan mówił:
— „Dano mi usta do mówienia, nogi do chodzenia ręce, abym obalał nieprzyjaciół moich.
Zmartwychwstaję, istnieję, otwieram niebo; robię to, co mi nakazano w Memfis.”[30]
A tymczasem na szyi zmarłego wieszają wizerunek chrząszcza skarabeusza zrobiony z drogiego kamienia, na którym jest napis:
— „O serce moje, serce, którem otrzymał od matki, które miałem, kiedym był na ziemi, o serce, nie powstań przeciw mnie i nie daj złego świadectwa w dzień sądu.”[31]
Teraz każdą rękę i nogę, każdy palec zmarłego owijają kapłani taśmami, na których wypisane są modlitwy i zaklęcia. Taśmy te podkleja się gumą i balsamami. Na piersiach zaś i na szyi kładą się całe rękopisy Księgi Zmarłych z następnymi medytacjami, które nad nieboszczykiem głośno odmawiają kapłani:
— „Jestem ten, któremu żaden bóg nie stawia przeszkód.
Kto to jest?…
On jest Tum na swej tarczy, on jest Ra na swej tarczy, która wznosi się na wschodzie nieba.
Jestem Wczoraj i znam Jutro.
Kto to jest?
Wczoraj — jest to Oziris, Jutro — jest to Ra, w tym dniu, kiedy zniweczy nieprzyjaciół Pana który jest nad wszystkim i kiedy poświęci syna swego Horusa. Innymi słowy: w dniu, kiedy trumnę Ozirisa spotka jego ojciec Ra. On zwalczy bogów na rozkaz Ozirisa, pana góry Amenti.