Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Wziął gogle i zaczął studiować dane.

Spojrzenie Eye spoczęło na obezwładniaczu. Patrząc stąd, nie była pewna, które ustawienie było włączone. Nagły ruch i mogło się jej przytrafić wszystko, od nieprzyjemnego dreszczu, przez częściowy paraliż, aż do śmierci.

– Według przepisów cywil nie może posiadać takiej broni ani się nią posługiwać – powiedziała spokojnie.

– To chyba niezbyt stosowna uwaga w tych okolicznościach. Wyjmij swoją broń, Eye, powoli, samymi palcami. Potem połóż ją na biurku. Nie chcę cię skrzywdzić – dodała, ponieważ Eye nie wykonała żadnego ruchu, żeby spełnić jej polecenie. – Nigdy cię nie skrzywdziłam. Ale zrobię to, jeśli mnie zmusisz.

Patrząc Reeannie w oczy, wolno sięgnęła do boku po broń.

– Nawet nie próbuj jej używać. Moja nie jest ustawiona na maksimum, ale wystarczy. Przez kilka dni nie będziesz mogła poruszać rękami i nogami. Chociaż możliwe uszkodzenie mózgu nie jest trwałe, jednak to nic przyjemnego.

Eye doskonałe wiedziała, co może zrobić z człowiekiem obezwładniacz, wyciągnęła więc ostrożnie broń i położyła ją na rogu biurka

– Będziesz mnie musiała zabić, Reeanna. Ale tym razem będziesz to musiała zrobić patrząc mi w oczy, osobiście. Inaczej niż z innymi.

– Postaram się tego uniknąć. Krótka, bezbolesna, może nawet całkiem przyjemna wycieczka do cyberprzestrzeni poprawi ci pamięć i skieruje we właściwą stronę. Przecież nastawiłaś się na Jessa, Eye. Dlaczego po prostu przy tym nie zostać?

– Dlaczego zabiłaś tych czworo ludzi, Reeanna?

– Sami się zabili, Eye. Miałaś rację wtedy, gdy Cerise Devane skoczyła z dachu. Trzeba wierzyć w to, co się widzi na własne oczy.

– Westchnęła. – Albo w to, co widzi większość. Ty nie należysz do tej większości, prawda?

– Dlaczego ich zabiłaś?

– Po prostu zachęciłam ich, żeby zakończyli życie w pewien sposób, w pewnym momencie. Dlaczego? Wzruszyła smukłymi ramionami. – Bo mogłam to zrobić.

Obdarzyła ją pięknym uśmiechem i roześmiała się perliście.

20

Eve przypuszczała, że Feeney i Peabody powinni dość szybko przybyć na jej wezwanie. Teraz potrzebowała więc czasu. Przeczuwała, że Reeanna może go jej dać. Pewien typ ego, tak jak niektórych ludzi, trzeba było karmić nieustannym podziwem. Reeanna pasowała do obu kategorii.

– Pracowałaś z Jessem?

– To amator. – Reeanna odrzuciła w tył włosy. – Pianista. Ma trochę talentu technicznego, ale brakuje mu wizji… i jaj – dodała, uśmiechając się powoli, kocio. – W końcu kobiety mają o wiele więcej odwagi i są bardziej okrutne niż mężczyźni, nie sądzisz?

– Nie. Myślę, że odwaga i zło nie mają płci.

– Cóż. – Rozczarowana zacisnęła na chwilę usta. – W każdym razie korespondowałam z nim przez jakiś czas kilka lat temu. Wymienialiśmy się pomysłami, spostrzeżeniami, teoriami. Anonimowość podziemnych połączeń bywa bardzo poręczna. Podobała mi się ta jego pompatyczność i grając na jego próżności zdołałam wyciągnąć od niego kilka szczegółów technicznych. Ale i tak był daleko w tyle. Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że dojdzie aż do tego miejsca. Zwykłe poszerzenie skali nastrojów plus jakieś bezpośrednie sugestie. – Przekrzywiła głowę. – Zgadłam?

– Ty zaszłaś dalej.

– Och, kilka klas co najmniej. Może usiądziesz, Eye? Będzie nam wygodniej.

– Wygodnie mi na własnych nogach.

– Jak wolisz. Jednak lepiej cofnij się o kilka kroków. – Pokazała jej obezwładniaczem. – Nie chcę, żebyś była zbyt blisko swojej broni. Gdybyś próbowała po nią sięgnąć, musiałabym użyć mojej, a z wielkim smutkiem zrezygnowałabym z tak wspaniałej publiczności.

Eye dała krok do tyłu. Pomyślała o Roarke”u siedzącym kilka pięter nad nią. Nie zejdzie tu, by jej poszukać. Przynajmniej jednym nie musiała się martwić. Najwyżej zadzwoniłby na dół, gdyby na coś trafił. Zatem był bezpieczny, a ona mogła grać na zwłokę.

– Jesteś doktorem medycyny – zauważyła Eye. – Psychiatrą. Uczyłaś się długie lata, jak pomagać ludziom. Dlaczego odbierasz życie, jeśli uczono cię, jak je ratować?

– Może jestem napiętnowana już od poczęcia. – Uśmiechnęła się. – Ach, tobie nie podoba się ta teoria. Wykorzystałabyś ją, żeby popchnąć swoją sprawę, ale nie podoba ci się. Nie wiesz, skąd pochodzisz ani od kogo. – Ujrzawszy błysk w jej oczach, skinęła z zadowoleniem głową. – Przestudiowałam wszystkie dostępne informacje na temat Eye Dallas, kiedy tylko usłyszałam, że Roarke związał się z tobą. Jestem bardzo przywiązana do Roarke”a. Kiedyś nawet chodził mi po głowie pomysł, żeby naszą krótką przygodę zmienić w trwały związek.

– Rzucił cię?

Strzał był chyba celny, bo uśmiech zamarł jej na ustach.

– Taka tania babska zagrywka jest poniżej twojej godności. Nie, nie rzucił. Po prostu nasze drogi się rozeszły. Po jakimś czasie chciałam wrócić do niego tą drogą, by tak rzec. Tak więc byłam zaintrygowana, gdy tak nagle i głęboko zainteresował się policjantką. To nie pasowało do jego gustu, było nie w jego stylu. Ale jesteś… interesująca. Zwłaszcza po informacjach, jakie o tobie zebrałam.

Usadowiła się wygodniej na poręczy fotela, trzymając broń w pogotowiu.

– Małe dziecko znalezione na ulicy Dallas. Poturbowane, zgwałcone, zagubione. Nie pamięta, jak się tam dostało, kto je bił, gwałcił, porzucił. Czysta karta. Uznałam, że to fascynujące. Żadnej przeszłości, rodziców, żadnej wskazówki o pochodzeniu. Z przyjemnością wezmę cię pod lupę.

– Nie dobierzesz się do mojej głowy.

– Ależ tak. Sama mi to nawet zaproponujesz po jednej albo dwóch sesjach wirtualnych w stacji, jaką specjalnie dla ciebie przygotowałam. Naprawdę z wielkim żalem będę musiała wymazać ci z pamięci wszystko, o czym teraz mówimy. Masz taki przenikliwy umysł, tyle energii. Ale będziemy miały okazję pracować ze sobą. Co do Williama, to bardzo go lubię, jest taki…, krótkowzroczny.

– Jaką on grał tu rolę?

– Nie miał o niczym pojęcia. Pierwszy test ulepszonej stacji przeprowadziłam na Williamie. Pełny sukces, poza tym to ułatwiło wiele rzeczy. Mogłam nim kierować, by korygował każdy model tak jak chciałam. Jest szybszy ode mnie, bardziej biegły w sprawach elektroniki. To właściwie on pomógł mi udoskonalić projekt i dostosować model do indywidualnych potrzeb senatora Pearly”ego, któremu wysłaliśmy jedną stację.

– Dlaczego Pearly?

– Następny test. Za dużo mówił o nadużywaniu sugestii podprogowych. Lubił już gry, jak zapewne odkryłaś, ale bez przerwy domagał się regulacji przepisów. Słowem, chciał wprowadzić cenzurę. Wsadzał nos do pornografii, do zgody dorosłych na podwójne sterowanie programem, do reklamy i wykorzystania w niej sugestii – wszędzie. Pomyślałam, że będzie moim barankiem ofiarnym.

– Jak zdobyłaś schemat jego mózgu?

– To William. Jest bardzo zdolny. Zajęło mu to kilka tygodni ciężkiej pracy, ale udało mu się przedrzeć przez zabezpieczenia.

– Popatrzyła na nią z rozbawieniem. – Tak samo na najwyższym szczeblu Departamentu Stanowego Policji. Wpakował wam wirusa. Żeby chłopaki z Wydziału Elektroniki mieli się czym zająć.

– I wtedy zdobył mój schemat.

– Rzeczywiście, wtedy. Mój William ma takie miękkie serce. Na pewno bardzo by się przejął, gdyby się dowiedział, że odegrał najważniejszą rolę w zmuszaniu biednych ludzi do odbierania sobie życia.

– Ale to ty go wykorzystałaś, zmusiłaś do grania tej roli. I sama wcale się tym nie przejęłaś.

– To prawda, me przejęłam się. William wszystko umożliwił. A gdyby nie on, zrobiłby to ktoś inny.

– On cię kocha. To przecież widać.

– Och, proszę. – Roześmiała się. – To piesek. Wszyscy mężczyźni tacy są, kiedy w grę wchodzi atrakcyjna kobieta. Siadają i służą. To nawet zabawne, czasem irytujące, ale zawsze praktyczne. – Zaciekawiona, oblizała wargi. – Nie mów mi, że nigdy nie wykorzystywałaś swojej podstawowej kobiecej przewagi z Roarke”em.

– Nie wykorzystujemy się nawzajem.

65
{"b":"102676","o":1}