Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– No to tracisz swój najprostszy atut. – Machnęła ręką. – Nasza szanowna doktor Mira określiłaby mnie pewnie jako socjopatę z tendencjami do nadużywania przemocy i silną potrzebą władzy. Patologicznego kłamcę, niezdrowo, a nawet niebezpiecznie zafascynowanego śmiercią.

– Zgodziłabyś się z tą analizą, doktor Ott? – zapytała Eye po chwili.

– O tak. Moja matka odebrała sobie życie, kiedy miałam sześć lat. Ojciec nigdy się po tym nie otrząsnął. Zawiózł mnie do dziadków i pojechał gdzieś na leczenie. Nie sądzę, żeby się kiedykolwiek wyleczył. Widziałam twarz matki po tym, jak zażyła śmiertelną dawkę pigułek. Była piękna i wyglądała na szczęśliwą. Dlaczego więc śmierć nie ma być przyjemnym eksperymentem?

– Spróbuj sama, wtedy się przekonasz – zaproponowała Eye. Uśmiechnęła się. – Pomogę ci.

– Może kiedyś. Kiedy zakończę swoje badania.

– Więc wszyscy jesteśmy szczurami w laboratorium; to nie zabawy, gry, ale eksperymenty. Jesteśmy fantomami do szczegółowych analiz.

– Tak. Potem był młody Drew. Trochę było mi go żal, bo był młody i miał wielkie możliwości. Konsultowałam się z nim, kiedy pracowaliśmy z Williamem na Olimpie; teraz widzę, że to było nierozsądne. Zakochał się we mnie. Jego młodość pochlebiała mi, a William jest dość tolerancyjny.

– Wiedział za dużo, więc posłałaś mu zmodyfikowaną stację i zmusiłaś, żeby się powiesił.

– Mniej więcej. Może to nawet nie byłoby konieczne, ale on nie zgadzał się, żeby nasz związek umarł śmiercią naturalną. Więc musiał umrzeć, bo gdyby zniknęło jego miłosne zaślepienie, zacząłby się uważniej przyglądać temu, co robię.

– Kazałaś się rozbierać swoim ofiarom – dodała Eye. Po co? Ostateczne upokorzenie?

– Nie. – Reeanna wyglądała na dotkniętą i zaszokowaną podobnym przypuszczeniem. – Absolutnie nie. To tylko symbol: rodzimy się nadzy i nadzy umieramy. Zataczamy pełne koło. Drew zmarł szczęśliwy. Wszyscy byli szczęśliwi. Żadnych cierpień, żadnego bólu – po prostu radość. Nie jestem potworem, Eye. Jestem naukowcem.

– Jesteś potworem, Reeanna. W naszych czasach społeczeństwo zamyka potwory w klatkach i nie pozwala im wychodzić. Nie będziesz szczęśliwa w klatce.

– Nie zamkniesz mnie. Wystarczy ci Jess. Jutro, po tym, jak wydam o nim opinię, zrobisz wszystko, żeby go zamknąć. I nawet jeżeli nie będziesz miała pewnych dowodów na zarzuty zmuszania do samobójstwa, będziesz w to głęboko wierzyć. Jeśli będą jeszcze inni, będę bardzo ostrożna i postaram się, żebyś nic nie wiedziała o każdym następnym, który odbierze sobie życie. Nie będę cię już nękać.

– Zaaranżowałaś dla mnie dwa samobójstwa. – Poczuła nagły skurcz w żołądku. – Żeby zwrócić moją uwagę.

– Częściowo. Chciałam przyjrzeć ci się przy pracy. Bardzo uważnie, krok po kroku. Po prostu chciałam zobaczyć, czy jesteś tak dobra, jak mówią Nie cierpiałaś Fitzhugha, więc pomyślałam, czemu by nie wyświadczyć drobnej przysługi mojej nowej przyjaciółce Eye? To był nadęty dupek, denerwował wszystkich, poza tym kiepski gracz. Chciałam, żeby umarł we krwi. Wiesz,. zawsze podobały mu się gry, w których płynęła krew. Nigdy nie spotkałam go osobiście, ale od czasu do czasu kontaktowałam się z nim w cyberprzestrzeni. Biedak.

– Miał rodzinę – zauważyła Eye. – Tak jak Peany, Mathias i Cerise Deyane.

– Och, życie toczy się dalej. – Machnęła niecierpliwie ręką.

– Wszystko wraca na swoje miejsce. Taka jest ludzka natura. A w Cerise było tyle uczuć macierzyńskich, co w kotce włóczącej się po ulicy. Miała tytko ambicje. Okropnie mnie nudziła. Najlepszą rozrywką w jej wykonaniu była śmierć przed kamerą. Co za uśmiech. Zresztą wszyscy się uśmiechali. To taki żart z mojej strony – i preznt dla nich. Ostatnia sugestia. Umieraj, to takie piękne i radosne. Umieraj i poznaj tę przyjemność. Umarli, rozkoszując się tą przyjemnością.

– Umarli z uśmiechem i oparzeniem w mózgu.

Reeanna ściągnęła brwi.

– Jakim oparzeniem?

Gdzie, do cholery, były wezwane posiłki? Jak długo jeszcze mogła grać na zwłokę?

– Nie wiedziałaś o tym? Twój niewinny eksperyment miał drobny defekt, Reeanna. Wypalał małą dziurkę w przednim płacie, zostawiał maleńki ślad, jak odcisk palca. Twojego palca, Reeanna.

– To nic nie znaczy. – Lecz mimo beztroskiego tonu, zaniepokojona przygryzła wargę. – Mogła go spowodować intensywność sugestii. Bodziec musiał dostać się do środka, pokonać odruchowy opór, instynkt przetrwania. Trzeba będzie nad tym popracować, zobaczyć, czy da się to poprawić. – W jej oczach pojawił cię cień złości. – William będzie się musiał postarać. Nie cierpię niedoróbek.

– Twój eksperyment jest pełen usterek. Musisz mieć kontrolę nad Williamem, żeby go kontynuować. Ile razy używałaś na nim swojego systemu, Reeanna? Czy długotrwałe używanie mogło powiększyć to oparzenie? Ciekawe, jakie szkody to może powodować.

– Można to naprawić. – Palcami wolnej dłoni bębniła w roztargnieniu w udo. – On to naprawi. Zeskanuję mu mózg, obejrzę ten ślad- jeżeli go ma. Zreperuję to.

– Och, na pewno ma. – Eye ostrożnie zbliżyła się o krok, oceniając odległość i ryzyko. – Wszyscy takie mieli. Jeżeli nie uda ci się zreperować Williama, będziesz musiała go zabić. Nie możesz chyba ryzykować, że znamię się powiększy i spowoduje jakieś nie kontrolowane zachowania, prawda?

– Nie mogę. Muszę to koniecznie obejrzeć. Jeszcze dziś wieczorem.

– Może być już za późno.

W odpowiedzi oczy Reeanny błysnęły.

– Zrobi się poprawki. Nie po to doszłam tak daleko i osiągnęłam tyle, żeby teraz przyznawać się do porażki.

– Ale do pełni sukcesu brakuje ci przejęcia kontroli nade mną, a ja ci tego nie ułatwię.

– Mam już schemat twojego mózgu – przypomniała jej Recanna.

– Jest też gotowy program dla ciebie. Nie powinno być żadnych trudności.

– Jeszcze cię zdziwię – obiecała Eye. – I Roarka. Jest ci potrzebny, żebyś mogła produkować, a on się dowie. Myślisz, że uda ci się przejąć nad nim kontrolę?

– To będzie szczególna przyjemność. Musiałam trochę zmienić plan. Miałam nadzieję, że najpierw zajmę się nim. Można to nazwać małą przejażdżką drogą pamięci. Roarke jest taki pomysłowy w łóżku. Nie zdążyłyśmy wymienić spostrzeżeń na ten temat, ale jestem pewna, że się ze mną zgodzisz.

Omal nie zazgrzytała ze złości zębami, ale odrzekła spokojnie:

– Chcesz używać swojej zabawki dla własnej satysfakcji seksualnej, droga doktor Ott? Jakie to niepodobne do naukowca.

– Ale za to jaka radość. Nie jestem takim mistrzem jak William, ale lubię brać udział w dobrej, pomysłowej grze.

– A więc tak poznałaś swoje ofiary.

– Owszem, jak dotąd. Przez sieci i połączenia podziemne. Gry naprawdę odprężają i dają dobrą rozrywkę. Oboje z Williamem doszliśmy do wniosku, że inwencja graczy może być cennym wkładem w opracowanie bardziej pomysłowych opcji w nowej stacji. – Zmierzwiła włosy. – Ale nikt się nie domyślał, nad czym naprawdę pracuję.

Przeniosła spojrzenie na monitor, marszcząc brwi na widok danych, transmitowanych z gabinetu Roarke”a. Jak zauważyła, przeglądał specyfikacje stacji.

– Roarke już grzebie. Nie tylko w informacjach o młodym Drew, ale w danych samej stacji. Nie bardzo mnie to ucieszyło, lecz na kłopoty zawsze znajdzie się sposób. – Kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu. – Roarke wcale nie jest tak niezbędny, jak ci się wydaje. Jak sądzisz, do kogo będzie należeć to wszystko, gdyby coś mu się stało?

Znów roześmiała się pogodnie. Eye patrzyła na nią w milczeniu.

– Do ciebie, moja droga. To wszystko będzie twoje, nad wszystkim władzę będziesz miała ty, czyli w istocie ja. Nie martw się, nie pozwolę, żebyś została na długo wdową. Znajdziemy ci kogoś. Zadbam o to osobiście.

Przerażenie ścięło krew w żyłach Eye, zmroziło mięśnie i ścisnęło chłodem serce.

– Przygotowałaś mu stację z programem.

– Skończyłam dziś po południu. Ciekawe, czy już ją testował? Działa tak sprawnie i tak żywo interesuje się wszystkimi sprawami w swoim biznesie.

66
{"b":"102676","o":1}