Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Widzę. Co to więc było?

– Dwóch prawie nagich facetów i wielkie łoże z satynową pościelą.

– Eye odetchnęła i odłożyła gogle. – Kto by pomyślał, że relaksowała się przy fantazjach erotycznych.

– Poruczniku, jako twoja asystentka mam chyba obowiązek przetestować ten program. W ramach gromadzenia dowodów.

Eye wypchnęła językiem policzek.

– Peabody, nie mogę narażać cię na takie niebezpieczeństwo.

– Jestem policjantem. Ryzyko to moje życie.

Eve wstała i wyciągnęła gogle w stronę Peabody, której zaświeciły się oczy

– Zapakuj to.

Przygaszona nagle Peabody włożyła gogle do worka i zabezpieczyła.

– Cholera. Przystojni byli?

– Peabody, wyglądali jak młodzi bogowie. – Eye poszła z powrotem do biura i rozejrzała się jeszcze raz. – Wezwę zaraz „zamiataczy”, ale nie sądzę, żeby coś znaleźli. Wezmę do centrali dysk, który kopiowałaś i zawiadomię najbliższą rodzinę – chociaż media zaraz narobią szumu na wszystkich kanałach.

Wzięła swój zestaw polowy.

– Nie mam żadnych ciągotek samobójczych.

– Miło mi to słyszeć, poruczniku.

Mimo to Eye przyglądała się goglom, marszcząc brwi.

– Jak długo miałam to na głowie? Pięć minut?

– Prawie dwadzieścia. – Peabody uśmiechnęła się kwaśno. – Czas szybko płynie, gdy się uprawia seks.

– Nie uprawiałam seksu. – Obrączka zaczęła ją nagle palić jak wyrzut sumienia. – Nie dosłownie. Gdyby coś było w tym programie, poczułabym to, więc to chyba fałszywy trop. W każdym razie weźmiemy do analizy.

– Może być.

– Zaczekasz na Feeneya. Może znalazł coś ciekawego w połączeniach z jej komputerem. Ja pójdę płaszczyć się przed komendantem. Kiedy skończysz robotę tu, zawieź dowody do laboratorium i zamelduj się u mnie. – Eye ruszyła do drzwi i już na progu spojrzała przez ramię. – Peabody, żadnych zabaw z dowodami.

– Zepsuje człowiekowi każdą przyjemność – mruknęła, gdy Eye me mogła jej już usłyszeć.

12

Komendant Whitney siedział za swoim masywnym biurkiem, na którym panował nienaganny porządek, i słuchał. Z uznaniem stwierdził, że jego porucznik składa zwięzły i rzeczowy raport i potrafi omijać pewne szczegóły bez najlżejszego drgnienia.

Dobry glina musi zachować zimną krew pod ostrzałem. Eye Dallas, jak me bez przyjemności zauważył, pozostawała niewzruszona.

– Dane z sekcji Fitzhugha analizowała pani poza departamentem.

– Tak jest. – Nawet nie mrugnęła okiem. – Analiza wymagała bardziej zaawansowanego sprzętu niż ten, jakim dysponuje obecnie departament nowojorski.

– A pani dysponuje lepszym sprzętem.

– Udało mi się uzyskać do niego dostęp.

– I przeprowadzić analizę? – zapytał, unosząc z niedowierzaniem brew. – Komputery nie są pani najmocniejszą stroną.

Spojrzała mu prosto w oczy.

– Pracuję nad podnoszeniem moich umiejętności na tym polu, komendancie.

Szczerze w to wątpił.

– Następnie dostała się pani do archiwów Centrum Bezpieczeństwa Rządu i tam wpadły pani w ręce poufne raporty.

– Zgadza się. Nie chcę ujawniać swojego źródła.

– Źródła? – powtórzył. – Chce mi pani powiedzieć, że ma pani swoją wtykę w CBR?

– Wtyki są wszędzie – odparła spokojnie Eye.

– To by mogło przejść – mruknął. – Ale może pani stanąć przed podkomisją dyscyplinarną w Waszyngtonie.

Eye poczuła skurcz w żołądku, lecz jej głos nadal był opanowany.

– Jestem na to przygotowana.

– I powinna pani być. – Whitney podparł twarz dłońmi i zaczął stukać palcami w podbródek. – Jeszcze sprawa w Ośrodku Olimp. Zdobyła pani dane również stamtąd. To spory kawałek od naszego rejonu, nie sądzi pani, poruczniku?

– Byłam na miejscu zdarzenia pierwsza i przekazałam swoje wnioski policji międzyplanetarnej.

– Która potem przejęła dalsze prowadzenie sprawy – dodał Whitney.

– Jestem upoważniona do wglądu w dane, które mają związek z prowadzoną przeze mnie sprawą, komendancie.

– To trzeba najpierw udowodnić.

– Potrzebowałam tych informacji właśnie po to, by udowodnić związek między tymi sprawami.

– Owszem, to by było uzasadnione w przypadku zabójstwa.

– Podejrzewam, że mamy do czynienia z zabójstwem we wszystkich czterech przypadkach, włączając śmierć Cerise Deyane.

– Dallas, właśnie obejrzałem relację z tego wypadku. Zobaczyłem policjanta i desperatkę na gzymsie. Policjantka usiłowała odwieść ją od tego postanowienia, ale ona zdecydowała się skoczyć. Nikt jej nie popchnął, nie zmusił do tego kroku ani nie nastraszył w żaden inny sposób.

– Moim zdaniem była do tego zmuszona.

– Nie wiem. – Wówczas po raz pierwszy zdradziła niepewność.

– Ale jestem pewna, absolutnie pewna, że jeżeli zostało z niej na tyle mózgu, żeby go zdrapać z ulicy i poddać analizie, znajdą to samo mikroskopijne oparzenie na przednim płacie. Wiem to, komendancie. Nie wiem tylko, jak ono powstaje. – Odczekała chwilę. – Albo jak ktoś je powoduje.

Jego oczy błysnęły.

– Wysuwa pani teorię, że ktoś wywiera wpływ na niektóre osoby, żeby popełniły samobójstwo, stosując jakiś rodzaj wszczepów w mózgu?

– Nie potrafię znaleźć żadnych powiązań między ofiarami. Pochodzili z różnych grup społecznych, kończyli różne szkoły, nie wyznawali tej samej religii. Nie dorastali w tych samych miastach, nie pili tej samej wody, nie odwiedzali tych samych klubów ani centrów zdrowia. Ale wszyscy mieli to piętno w mózgu. To na pewno nie zbieg okoliczności, komendancie. Coś zostawia ten mały ślad i jeżeli właśnie to popycha tych ludzi do samobójstwa, można mówić o morderstwie. A to moja działka.

– Balansuje pani na cienkiej linie, Dallas – rzekł po chwili Whitney. – Zmarli mają rodziny, a rodziny życzą sobie zakończenia śledztwa. Swoimi wątpliwościami pogłębia pani tylko ich ból.

– Przykro mi z tego powodu.

– Poza tym tą sprawą zaczęła się interesować Wieża – dodał, mając na myśli szefa policji i bezpieczeństwa.

– Chętnie przedstawię mój raport komendantowi Tibble”owi, jeśli będzie taka potrzeba. – Miała jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.

– Polegam na swojej reputacji, komendancie. Nie jestem byle żółtodziobem, który bawi się w dochodzenie w zamkniętej sprawie.

– Nawet doświadczeni gliniarze ulegają złudzeniom, popełniają

– Proszę mi więc pozwolić je popełnić. – Potrząsnęła głową, zanim zdążył odpowiedzieć. – Byłam dziś na tym gzymsie, komendancie. Widziałam jej twarz, patrzyłam w jej oczy zanim skoczyła. I już wiem.

Położył splecione dłonie na brzegu biurka. Sztuka kierowania była nieustanną walką o kompromisy. Whitney miał nowe sprawy i potrzebował Eye. Budżet był zbyt szczupły, poza tym często brakowało czasu albo ludzi.

– Mogę pani dać tydzień. Nie więcej. Jeżeli do tego czasu nie będzie odpowiedzi na najważniejsze pytania, zamykamy wszystkie sprawy.

Głęboko wciągnęła powietrze.

– A szef?

– Pomówię z nim osobiście. Proszę mi coś dać, Dallas, albo dostanie pani coś nowego.

– Dziękuję.

– Jest pani wolna – powiedział, po czym, kiedy już była przy drzwiach, dodał: – Jeszcze jedno, Dallas. Jeżeli postanowi pani zejść z oficjalnej ścieżki i… prowadzić badania gdzie indziej, proszę patrzeć pod nogi. I proszę ode mnie pozdrowić męża.

Zarumieniła się lekko. Zdemaskował jej źródło i oboje o tym wiedzieli. Wybełkotała coś i uciekła. Mały unik przed wiązką wysłaną przez obezwładniacz, pomyślała, przeczesując palcami włosy. Chwilę później z przekleństwem na ustach popędziła do najbliższej windy. Nie chciała spóźnić się do sądu.

Już pod koniec dnia wróciła do biura i zastała Peabody, która siedziała za jej biurkiem z kubkiem kawy w dłoni.

Eye oparła się o framugę.

– Wygodnie?

Peabody drgnęła, wylała odrobinę kawy i chrząknęła.

– Nie wiedziałam, kiedy wrócisz.

– Najwidoczniej. Coś się stało z twoim komputerem?

– Nie. Pomyślałam tylko, że lepiej będzie wprowadzić nowe dane bezpośrednio do twojej maszyny.

39
{"b":"102676","o":1}