13
Przez kilka następnych dni Eve próbowała iść różnymi tropami, lecz za każdym razem okazywało się, że trafia w ślepy zaułek. Kiedy potrzebowała zmiany tempa i chciała, by jej umysł trochę odpoczął, zaprzęgała do roboty Peabody. Męczyła Feeneya, by wykorzystywał każdą wolną chwilę i szukał dla niej jakiejś informacji. Czegokolwiek.
Zgrzytała zębami, gdy na jej biurku lądowały inne sprawy i zostawała po godzinach.
Kiedy chłopcy z laboratorium ociągali się z wynikami, wsiadła na nich i zaczęła ich gnębić bez litości. Doszło nawet do tego, że zaczynali się wykręcać, ledwie zobaczyli ją na ekranie videokomu. Eye postanowiła działać, więc zaciągnęła Peabody do laboratorium, by spróbować osobistej perswazji.
– Przestań mi wciskać TSSG o nawale roboty, Dickie.
Dickie Berenski wyglądał na cierpiącego. Jako główny technik w laboratorium mógł wydelegować z pół tuzina laborantów, by uniknąć osobistej konfrontacji z wściekłym detektywem. Ale wszyscy w tej trudnej chwili zdezerterowali.
Polecą głowy, pomyślał i westchnął.
– Co rozumiesz przez TSSG?
– To samo stare gówno, Dickie. Z tobą mam zawsze TSSG.
Spojrzał na nią spode łba, ale postanowił adoptować ten skrót na własne potrzeby.
– Słuchaj, Dallas. Podałem ci jak na tacy wszystkie analizy, prawda? W ramach koleżeńskiej przysługi osobiście je opracowałem.
– W ramach przysługi, niech cię szlag. Przekupiłam cię biletami do loży na finały w Arenie.
Zrobił niewinną minę.
– Myślałem, że to był prezent.
– Nie będzie więcej łapówek. – Dźgnęła go palcem w cherlawą pierś- Co z tymi goglami? Dlaczego jeszcze nie mam raportu?
– Bo nie znalazłem nic, o czym bym miał pisać w raporcie. Program jest niczego sobie, Dallas. – Znacząco poruszył brwiami. Ale jest czysty. Żadnych usterek. To samo z maszyną – czysta i bez zarzutu. Powiem ci nawet, – dodał, zniżając głos – sami powinniśmy taki dobry sprzęt. Kazałem Sheili rozłożyć maszynę na części i złożyć z powrotem. Cholernie zawodowy sprzęt, najlepszy w swojej klasie – nawet lepszy od swojej klasy. Technologia ponadklasowa. Ale to nic dziwnego. Produkt od Roarke”a.
– Od… – głos uwiązł jej w gardle na tę zaskakującą nowinę, lecz starała się nie pokazać po sobie zdumienia i niepokoju. – Z którego zakładu?
– Do diabła, Sheila ma wszystkie informacje. Z któregoś poza planetą. Tego jestem pewien. Tańsza siła robocza. A to maleństwo pochodzi ze świeżutkiego transportu. Na rynku jest nie dłużej niż miesiąc.
Poczuła silniejszy ucisk w żołądku.
– Ale nie ma żadnych usterek?
– Nie. To prawdziwe cudo. Sam już złożyłem zamówienie.-Popatrzył na nią wymownie. – Mam nadzieję, że dzięki tobie dostanę go po kosztach własnych.
– Jeśli zrobisz mi bardzo szczegółowy raport i oddasz sprzęt, to o tym pomyślę.
– Sheila już skończyła pracę – jęknął, krzywiąc się płaczliwie, co miało znaczyć, że mu bardzo przykro. – Będziesz miała skończony raport na biurku jutro przed południem.
– Zrobisz to teraz, Dickie. – Dobry glina znał słabości swojej ofiary. – A ja postaram się, żebyś dostał w prezencie takie cacko.
– No, w takim razie… zaczekajcie. – Już wesoły pobiegł do swojego komputera wciśniętego we wnękę laboratorium, którego układ przypominał gigantyczny ul.
– Dallas, jedna taka maszyna kosztuje pewnie ze dwa tysiące.
Peabody patrzyła z niesmakiem za oddalającym się Dickiem. – Przesadziłaś z tą łapówką.
– Chcę, żeby mi dał ten raport. – Eye wyobrażała sobie, że Roarke trzyma gdzieś skrzynkę takich stacji, które rozdaje w celach promocyjnych. Jako prezenty, pomyślała, czując kłucie w żołądku, dla polityków, pracowników, wpływowych obywateli. – Straciłam trzy dni. I nic. Nie będę mogła przekonać Whitneya, żeby dał mi jeszcze trochę czasu.
Odwróciła się, bowiem Dickie wyjechał na krześle ze swojej wnęki.
– Sheila już prawie skończyła. – Wręczył jej dysk i wydruk.
– Popatrz na to. To komputerowy obraz wzoru tamtego programu wirtualnego. Sheila zaznaczyła kilka zaburzeń.
– Zaburzeń? Co masz na myśli? – Eye wyrwała mu kartkę i przyjrzała się świetlistym strzałom, krzywym i okręgom.
– Nie wiem dokładnie, co to jest. Prawdopodobnie relaks nakierowany na podświadomość, czy raczej w tym wypadku, podświadoma stymulacja. Niektóre nowsze programy mają dość rozbudowane pakiety działające na podświadomość. Widzisz, tu, takie zaciemnienia, co kilka sekund.
– Sugestie? – Poczuła nagły przypływ energii. – Chcesz powiedzieć, że program jest nafaszerowany sugestiami dla podświadomości użytkownika?
– To dość powszechna praktyka. Używa się tego do zwalczania nałogów, zwiększenia sprawności seksualnej, zdolności umysłowych i tak dalej, od dziesiątków lat. Mój stary rzucił palenie dzięki podprogowym sugestiom pięćdziesiąt lat temu.
– A czy można w ten sposób przekazywać impulsy do takich zachowań… jak samobójstwo?
– Słuchaj, podprogowe sugestie mogą zwiększać apetyt na dobra konsumpcyjne albo pomagać w przezwyciężeniu nałogów. Ale taka bezpośrednia sugestia? – Skubnął wargę, potrząsając głową. – Trzeba by sięgnąć głębiej, poza tym, to by wymagało długich sesji, żeby sugestia trafiła do normalnego mózgu. Instynkt przetrwania jest silniejszy.
Znów z przekonaniem potrząsnął głową.
– Oglądaliśmy te programy mnóstwo razy.
Zwłaszcza sekwencje fantazji erotycznych, pomyślała Eye.
– Testowaliśmy je na ochotnikach i analizowaliśmy na androidach. Nikt nie skakał z dachu. Właściwie nie mieliśmy żadnych niezwykłych reakcji. To tylko fajny program na najwyższym poziomie.
– Chcę mieć pełną analizę tych cieni sugestii podprogowych.
Spodziewał się tego.
– W takim razie muszę zatrzymać maszynę. Sheila już zaczęła to robić, jak widzisz, ale na to potrzeba czasu. Trzeba obejrzeć program, usunąć moduł wirtualny, przefiltrować sekwencje podprogowe. Potem trzeba czasu na testy, analizy, zrobienie raportu. Dobra sugestia, a gwarantuję ci, że ta jest idealna, bywa bardzo delikatna. Odczytanie jej wzoru to nie odczyt wykrywacza kłamstw.
– Ile czasu potrzebujesz?
– Dwa dni, może półtora dnia, jeśli dopisze mi szczęście.
– Lepiej, żeby ci dopisało – zasugerowała, podając wydruk
Eye starała się nie martwić tym, że stacja wirtualna była jedną z zabawek Roarke”a ani konsekwencjami, jakie by mogły wyniknąć z faktu, gdyby istotnie przyczyniła się do samobójstwa. Cienie sugestii podprogowych. Być może to był właśnie związek między sprawami, którego szukała. Kolejnym krokiem powinno być sprawdzenie stacji, które mieli Fitzhugh, Mathias i Peany.
Z Peabody z trudem dotrzymującą jej kroku przepychała się chodnikiem. Jej wóz był ciągle u konserwatorów. Eye uznała, że nie warto zawracać sobie głowy żądaniem wydania pojazdu, żeby dostać się trzy przecznice dalej.
– Jesień idzie.
– Co?
Widząc, że Eye nie przejawia żadnego zainteresowania świeżością balsamicznym zapachem lekkiego wiatru z zachodu, Peabody przystanęła na chwilę i głęboko wciągnęła powietrze.
– Czuć to w powietrzu.
– Co ty wyrabiasz? – spytała ostro Eye. – Zwariowałaś? Nawdychasz się Nowego Jorku, a potem spędzisz cały dzień na odtruwaniu.
– Jeśli nie liczyć spalin i wyziewów ciał, zapach jest cudowny. Może po wyborach uchwalą tę nową ustawę o świeżym powietrzu.
Eye obrzuciła spojrzeniem swoją asystentkę.
– Odzywa się twoja dusza wolnowiekowca, Peabody.
– Nie ma mc złego w dbaniu o środowisko naturalne. Gdyby nie miłośnicy drzew, dawno już chodzilibyśmy cały dzień w maskach z filtrami i osłonach przeciwsłonecznych. – Peabody spojrzała tęsknie na przejeżdżającą platformę z ludźmi, ale przyspieszyła kroku, by się zrównać z długonogą Eye. – Nie chciałabym krakać, ale trzeba się będzie sporo nagimnastykować z dostępem do tamtych stacji wirtualnych. Procedura przewiduje, że powinny już dawno wrócić do spadkobierców zmarłych.