Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Ktoś jej pomógł. Wtedy masz do czynienia z morderstwem. A morderstwo to moja działka.

Reeanna wcisnęła jej rękę z powrotem pod ręcznik.

– Tak, chyba masz rację. Prześpij się. Powiem Summersetowi, żeby obudził cię przed spotkaniem.

– Dzięki. Naprawdę dzięki.

– Nie ma za co. – Dotknęła jej ramienia. – Między nami przyjaciółkami.

Jeszcze chwilę jej się przyglądała, po czym rzuciła okiem na swój ozdobiony brylantami zegarek. Musiała się pospieszyć, by zdążyć na przełożoną wizytę w salonie, ale chciała jeszcze przedtem załatwić jeden drobiazg.

Spakowała neseser, położyła obok Eye tubkę kremu znieczulającego i wybiegła.

18

Eye chodziła po miękkim, pięknym dywanie w gabinecie doktor Miry. Miała ręce wepchnięte głęboko do kieszeni i pochyloną głowę – przypominała byka gotującego się do szarży.

– Nie rozumiem. Jak to, jego profil nie pasuje? Do drobniejszych zarzutów już się przyznał. Ten kutas bawił się mózgami ludzi i sprawiało mu to niezłą przyjemność.

– Nie o to chodzi, czy pasuje, czy nie, Eye. To kwestia prawdopodobieństwa.

Cierpliwa i spokojna Mira siedziała na wygodnym, profilowanym krześle i piła herbatę jaśminową. Potrzebowała spokoju, bowiem powietrze w pokoju wibrowało od energii i zdenerwowania Eye.

– Masz jego zeznanie i dowód, że eksperymentował z oddziaływaniem na mózgi. Zgadzam się, że to go obciąża. Ale jeśli chodzi o zmuszanie do samobójstwa, po badaniu nie mogę tego definitywnie potwierdzić.

– No to wspaniale. – Odwróciła się na pięcie. Zabiegi Reeanny i godzinna drzemka odświeżyły ją. Była zaróżowiona, oczy jej błyszczały. – Bez twojego potwierdzenia Whitney tego nie kupi, a to znaczy, że prokurator też nie.

– Eye, nie mogę dostosować sprawozdania do twoich potrzeb.

– Kto cię o to prosi? – Wyrzuciła w górę ręce, po czym znów wepchnęła je do kieszeni. – Co nie pasuje, na litość boską? Facet ma kompleks Boga i każdy idiota nawet przed zabiegiem przywracania wzroku mógłby to zauważyć.

– Zgadzam się, że jego osobowość wykazuje pewien przerost ego, a jego mentalność nosi cechy natury osaczonego artysty. – Mira westchnęła. – Wolałabym, żebyś usiadła. Męczysz mnie.

Eye przysiadła na krześle i spojrzała na mą spode łba.

– Proszę, już siedzę. Wytłumacz mi to teraz.

Mira musiała się uśmiechnąć. Niezmiennie zachwycało ją to przedziwne połączenie emocji i bezwzględnej koncentracji.

– Wiesz, Eye, nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak ci do twarzy ze zniecierpliwieniem. I jak pomimo tego udaje ci się być taką sumienną policjantką.

– Nie przyszłam tu na badanie.

– Wiem. Chciałabym cię tylko przekonać do regularnych wizyt. Ale to inna sprawa, na inną rozmowę. Masz mój raport, a w skrócie wygląda to tak, że podejrzany jest egocentryczny, bezkrytyczny wobec siebie i ma zwyczaj tłumaczenia swoich aspołecznych zachowań sztuką. Jest też bardzo inteligentny. – Doktor Mira westchnęła cicho. – Naprawdę wybitny umysł. Jego wyniki standardowych testów Trislowa i Secoura prawie nie mieściły się w skali.

– No i dobrze – mruknęła Eye. – Wprowadźmy jego mózg na dysk i podsuńmy mu kilka sugestii.

– Twoja reakcja jest zrozumiała – powiedziała łagodnie Mira.

– Natura ludzka opiera się wszelkiej kontroli umysłu. Osoby uzależnione wmawiają sobie zwykle, że nie tracą kontroli. – Rozłożyła ręce.

– W każdym razie podejrzany ma zadziwiającą wyobraźnię i umiejętność logicznego myślenia. Na dodatek w pełni zdaje sobie z tego sprawę albo, jeśli wolisz, jest z tego dumny. Przy całym swoim zewnętrznym uroku jest – by użyć twej mało naukowej terminologii

– kutasem. Ale nie mogę z czystym sumieniem uznać go za mordercę.

– Nie martwię się o twoje sumienie. – Eye zacisnęła zęby. – On potrafił zbudować i obsługiwać urządzenie zdolne wpływać na zachowanie wybranych osób. Mam czterech nieboszczyków i myślę – nie, jestem przekonana – że popełnili samobójstwo pod wpływem stymulacji mózgu.

– Logicznie rzecz biorąc, mógłby tu być jakiś związek. – Mira cofnęła się z krzesłem, by zaprogramować dla niej herbatę. – Ale nie złapałaś żadnego socjopaty, Eye. – Podała jej kubek pełen parującej, aromatycznej herbaty, na którą Eye zupełnie nie miała ochoty. o czym obje wiedziały. – Skoro na razie nie ma motywów tych czterech śmierci i jeżeli rzeczywiście ofiary zostały do tego zmuszone. moim zdaniem odpowiedzialny za to może być socjopata.

– Co więc go różni od socjopatów?

– . Lubi ludzi – odparła z prostotą Mira. – I rozpaczliwie chce być przez nich lubiany i podziwiany. Manipulował nimi, zgoda, ale wierzy, że jest twórcą największego dobrodziejstwa dla ludzkości. które oczywiście ma mu przynieść fortunę.

– Może go po prostu poniosło. – Czy nie tak właśnie powiedział o wykorzystaniu Roarke”a wczorajszego wieczoru? Po prostu go poniosło. – Może też nie panuje nad swoim urządzeniem tak dobrze. jak sobie wyobraża.

– Możliwe. Z drugiej strony, Jess kocha to, co robi; musi też być świadkiem rezultatów swoich działań. Jego ego wymaga, by widział i przeżywał przynajmniej część tego, co spowodował.

Przecież nie było go z nami w tym cholernym schowku, pomyślała Eye, ale obawiała się, że rozumie, co Mira ma na myśli. Przypomniała sobie, jak Jess szukał jej wzrokiem, jak się przyglądał i uśmiechał znacząco, kiedy wrócili do gości.

– Nie to chciałam usłyszeć.

– Wiem o tym. Posłuchaj. – Mira odstawiła na bok herbatę. – Ten człowiek jest jak dziecko, to opóźniony w rozwoju emocjonalnym uczony. Jego wizja i muzyka są dla niego bardziej realne i ważniejsze niż ludzie, ale wcale nie lekceważy ludzi. Słowem, po prostu nie umiem znaleźć dowodów na to, że mógłby ryzykować własną wolność i wolność ekspresji dla zabijania.

Eye wypiła łyk herbaty, bardziej odruchowo niż świadomie.

– A jeżeli miał wspólnika? – podsunęła, przypominając sobie teorię Feeneya.

– Możliwe. Nie jest wprawdzie człowiekiem, który chętnie dzieliłby się z kimś swoimi dokonaniami, jednak ma silną potrzebę bycia podziwianym i jest żądny sukcesu finansowego. Nie jest wykluczone, że masz rację. Jeśli potrzebował pomocy na jakimś etapie konstruowania urządzenia, musiał pozyskać wspólnika.

– Dlaczego go więc nie sypnął? – Eye potrząsnęła głową. – To tchórz; na pewno by go sypnął. Niemożliwe, żeby chciał brać wszystko na siebie. – Znowu napiła się herbaty, pozwalając myślom skierować się w inną stronę. – A może zachowania socjopatyczne mamy zakodowane genetycznie? Jess jest inteligentny i na tyle sprytny, żeby to zamaskować, ale może to po prostu część jego osobowości.

– Piętno od poczęcia? – Mira niemal parsknęła z pogardą. – Nie podpisuję się pod poglądami tej szkoły. Wychowanie, otoczenie, wykształcenie, wybór między tym co moralne, a tym co niemoralne, kształtują nas przez całe życie. Nie rodzimy się potworami albo świętymi.

– Niektórzy z ekspertów są jednak przeciwnego zdania. – A jednego z nich mam pod ręką, pomyślała Eye.

Mira w lot domyśliła się, o kogo jej chodzi, i poczuła się dotknięta.

– Jeżeli chciałabyś skonsultować się z doktor Ott, masz do tego prawo. Pewna jestem, że będzie zachwycona.

Eye nie wiedziała, czy ma się uśmiechnąć, czy skrzywić. Mira niezwykle rzadko okazywała rozdrażnienie.

– Nie chciałam urazić twojej dumy zawodowej. Potrzebuję mocnych dowodów; ty mi ich me możesz dać.

– Powiem ci, co myślę o tej teorii genetycznego piętna. To po prostu ucieczka od odpowiedzialności. „Nie mogłem się powstrzymać od podpalenia tego budynku i spalenia żywcem setek ludzi. Urodziłem się jako podpalacz”. „Nie mogłem się pohamować i musiałem pobić na śmierć tę kobietę, która miała garść żetonów kredytowych. Moja matka była złodziejką”.

Ogarnęła ją wściekłość na myśl, że można wymazać własną odpowiedzialność takim prostym wybiegiem i przy okazji rzucić cień na bezbronnych ludzi, którzy urodzili potwora.

58
{"b":"102676","o":1}