– W ten sposób jesteśmy zwolnieni z człowieczeństwa – ciągnęła
– z moralności, z wyboru między dobrem a złem. Wystarczy powiedzieć, że zostaliśmy naznaczeni już w łonie matki i me mieliśmy szans. – Spojrzała na nią z ukosa. – Spośród wszystkich ludzi ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej.
– Tu nie chodzi o mnie. – Eye odstawiła ze stukiem kubek. – Nie chodzi o to, skąd pochodzę ani kim zostałam. Chodzi o czworo ludzi, którym nie dano wyboru. I ktoś musi za to odpowiedzieć.
– Jedno pytanie – dodała Mira, gdy Eye wstała. – Tak ci zależy, żeby załatwić tego człowieka z powodu osobistych urazów – może skrzywdził tych, których kochasz? – czy ze względu na ofiary?
– Powiedzmy, że wchodzą w grę obydwa powody – odparła po namyśle Eye.
Nie skontaktowała się z Recanną – jeszcze nie. Potrzebowała trochę czasu, by to spokojnie rozważyć. Poza tym w swoim biurze zastała Nadine Furst.
– Jak się przedostałaś przez ochronę? – ostrym tonem zapytała
– Och, mam swoje sposoby. – Nadine machała nogą, promieniejąc przyjaznym uśmiechem. – Większość gliniarzy stąd wie o naszej historii.
– Czego chcesz?
– Nie odmówię, jeśli poczęstujesz mnie kawą.
Niechętnie podeszła do autokucharza i wstukała zamówienie na dwa kubki.
– Pospiesz się, Nadine. Zbrodnia szaleje w naszym mieście.
– Dlatego obie mamy co robić. Słuchaj, Dallas, po co wezwano cię wczoraj wieczorem?
– Słucham?
– Daj spokój. Byłam na przyjęciu. Nawiasem mówiąc, Mayis była cudowna. Najpierw zniknęliście oboje z Roarke” em. – Upiła ostrożnie łyk. – Nie trzeba nawet tak spostrzegawczego reportera jak ja, żeby się domyślić, o co chodzi. – Poruszyła znacząco brwiami i zachichotała, gdy Eye patrzyła na nią w milczeniu. – Ale twoje życie seksualne mnie akurat nie interesuje.
– Kończyły się paszteciki z krewetkami, poszliśmy więc do kuchni po następne. Wiesz, to by był wstyd…
– Tak, tak. – Nadine machnęła ręką, skupiając się na kawie. Nawet na tak wysokich stanowiskach w Kanale 75 nie mieli widocznie dostępu do takich specjałów. – Potem jako bystry obserwator zauważyłam, że zabrałaś Jessa Barrowa zaraz po występie. I już nie wróciliście. Ani ty, ani on.
– Mamy taką małą, głupią sprawę o nielegalne środki – odparła oschle Eye. – Możesz to przekazać swoim kolegom od plotek.
– A ja rypię się z jednorękim androidem.
– Zawsze szukałaś mocnych wrażeń.
– Właściwie był kiedyś taki jeden… ale to dygresja. Roarke, jak zawsze czarujący, wyprowadza ociągających się gości do centrum rekreacyjnego – nawiasem mówiąc, fantastyczna stacja holograficzna – i przekazuje nam twoje przeprosiny i wyrazy ubolewania. Wezwanie służbowe? – Nadine przekrzywiła głowę. Na moim skanerze policyjnym nie znalazłam nic, co by tamtego wieczoru mogło wyciągnąć z domu naszego asa od zabójstw.
– Skaner nie widzi wszystkiego, Nadine. Poza tym ja jestem jak żołnierz – idę, kiedy i gdzie mi każą.
– Możesz to wciskać komuś innemu. Wiem, jak blisko jesteście z Mayis. W tak ważnej dla niej chwili tylko coś bardzo pilnego mogło cię wyciągnąć z przyjęcia. – Pochyliła się do przodu. – Gdzie jest Jess Barrow, Dallas? I co, on do cholery, zrobił?
– Nic ci nie mogę powiedzieć, Nadine.
– Daj spokój, Dallas, znasz mnie. Niczego nie nagłośnię bez pozwolenia. Kogo zabił?
– Zmień kanał – poradziła jej Eye, po czym wyciągnęła nadajnik, który nagle zapiszczał. – Tylko obraz, bez dźwięku.
Szybko odczytała wiadomość od Peabody, która informowała o spotkaniu we trójkę, z Feeneyem, za dwadzieścia minut. Położyła nadajnik na biurku i podeszła do autokucharza, by zobaczyć, czy zostały jeszcze jakieś chipsy sojowe. Chciała czymś zagryźć kofeinę.
– Muszę wracać do pracy, Nadine – ciągnęła Eye, upewniwszy się, że została jej tylko ciepła kanapka z jajkiem. – Nie mam nic, co by ci mogło polepszyć oglądalność.
– Ukrywasz coś przede mną. Wiem, że przymknęłaś Jessa. Mam swoje źródła w areszcie.
Eye odwróciła się ze złością. Areszt słynął z przecieków.
– Nie mogę ci pomóc.
– Postawiłaś mu zarzuty?
– Na razie zarzuty nie mogą być podane mediom.
– Niech cię cholera, Dallas.
– Słuchaj, jeszcze chwila, a przestanę nad sobą panować – warknęła Eye. – Nie drażnij mnie. Kiedy tylko będę mogła o tym mówić mediom, zawiadomię cię pierwszą. Musisz się tym zadowolić.
– Czyli mam zadowolić się niczym. – Nadine wstała. – To musi być coś dużego, inaczej nie byłabyś taka nieprzyjemna. Przecież proszę tylko o…
Urwała, ponieważ do pokoju wpadła Mavis.
– Jezu, Dallas. Jak mogłaś zamknąć Jessa? Co ty wyrabiasz?
– Mavis, do cholery! – Eye niemal zobaczyła, jak Nadine nadstawia swoich reporterskich uszu. – Siadaj – powiedziała stanowczym głosem, wskazując palcem krzesło i rzucając w stronę Nadine: – A ty się wynoś!
– Miej trochę serca, Dallas. – Nadine uczepiła się Mavis. – Nie widzisz, jaka jest roztrzęsiona? Dam ci kawy, Mavis.
– Powiedziałam, żebyś się wynosiła i nie żartowałam. – Bezsilnym gestem przetarła dłońmi twarz. – Spadaj, albo cię wciągnę na czarną listę.
Ta groźba poskutkowała. Znaleźć się na czarnej liście oznaczało, że nikt w całym wydziale zabójstw nie poda jej mc, co wystarczyłoby na więcej niż krótką wzmiankę w wiadomościach.
– Dobra, ale nie zamierzam tego tak zostawić. – Były jeszcze inne sposoby i inne narzędzia, by się dowiedzieć. Nadine chwyciła torebkę, posłała Eye rozgoryczone spojrzenie i wybiegła.
– Jak mogłaś? – zapytała Mavis. – Dallas, jak mogłaś to zrobić?
Eye zamknęła drzwi, by nikt ich nie podsłuchiwał. Ból głowy wrócił i znów zaczął pulsować w jej skroniach w rytmie radosnego marsza.
– Mayis, to moja praca.
– Praca? – Jej oczy były laserowo niebieskie i zaczerwienione od płaczu. Wzruszająco pasowały do kobaltowych pasemek w jej szkarłatnych włosach. – A co z moją karierą? Wreszcie się przebijam. Tak długo na to czekałam i tak ciężko pracowałam, a ty wsadzasz mojego partnera za kratki. I za co? – Jej głos zaczął się rwać. – Tylko to, że z tobą flirtował i wkurzył Roarke”a?
– Co? – Otworzyła w zdumieniu usta, niezdolna wykrztusić ani słowa. W końcu odzyskała mowę. Skąd ci to przyszło do głowy?
– Właśnie skończyłam rozmawiać z Jessem. Jest załamany. Nie mogę uwierzyć, że mogłaś tak postąpić, Dallas. – Oczy znów jej zwilgotniały. – Wiem, że Roarke jest dla ciebie najważniejszy. ale znamy się przecież tak długo.
W tym momencie, kiedy Mayis cicho łkała, zasłoniwszy twarz rękami, Eye z prawdziwą radością udusiłaby Jessa Barrowa.
– Tak, znamy się od dawna i powinnaś wiedzieć, że ja bym tak nie postąpiła. Nie wsadzam nikogo do pudła z powodów osobistych, nawet jeżeli bardzo mnie zdenerwuje. Mogłabyś usiąść?
– Nie chcę siadać – wyjęczała płaczliwie, a Eye skrzywiła się, ponieważ słysząc ten dźwięk poczuła się tak, jakby dostała obuchem po głowie.
– Ja w każdym razie siądę. – Padła na krzesło. Ile może zdradzić cywilowi, nie przekraczając przepisowych granic? I jak daleko chce się posunąć? Ponownie spojrzała na Mayis i westchnęła. Tak daleko, jak zaszła. – Jess jest głównym podejrzanym w sprawie czterech zabójstw.
– Co? Czyś ty zgłupiała od wczorajszego wieczoru? Jess nigdy…
– Cicho bądź! – krzyknęła Eye. – Nie mam jeszcze pewnych dowodów, pracuję nad tym. Ale mamy dowody na pomniejsze zarzuty. Bardzo poważne. Jeśli przestaniesz beczeć i grzecznie usiądziesz, powiem ci, co tylko mogę.
– Wyszłaś i nie obejrzałaś do końca mojego występu. – Mayis zdołała usiąść, lecz nie udało się jej przestać beczeć.
– Och, Mayis, przepraszam. – Przeciągnęła ręką po włosach. Nie umiała postępować z zapłakanymi ludźmi. – Nie mogłam… nie mogłam nic na to poradzić,.Mayis. Jess ma władzę nad umysłami.
– Co? – Takie oświadczenie najbardziej twardo stąpającej po ziemi osoby, jaką znała, sprawiło, że Mayis przestała płakać i gapiła się na nią, pociągając nosem. – Że jak?