Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Skurwiel. Co za skurwiel. To cholerne tanie gówno. Ciekawe, że udaje nam się szczęśliwie zamykać sprawy przechodzenia jezdni w nieprzepisowym miejscu. Wyślij wszystkie dane na dysk, gnoju.

– Można go oddać tym z Konserwacji – zaproponowała Peabody, lecz w odpowiedzi Eye warknęła tylko:

– Trzeba to było zrobić, gdy wyjeżdżałam. Ci gówniarze z Konserwacji siedzą na tyłku i palcem nie kiwną. Zamierzam się tym zająć na jednym z komputerów Roarke”a. – Przytupując niecierpliwie, gdy maszyna ze świstem ładowała dane na dysk, Eve pochwyciła podejrzliwe spojrzenie Peabody. – Jakiś problem?

– Nie, poruczniku. – Peabody ugryzła się w język i postanowiła nie wspominać liczby kodów, jakie Eve będzie musiała złamać.

– Żadnego problemu.

– Dobra. Tymczasem zajmij się papierkową robotą. Chcę mieć wyniki oględzin mózgu senatora.

Zadowolony uśmiech Peabody nieco przybladł.

– Mam to wycisnąć od tych z Waszyngtonu?

– Nic ci nie będzie. – Eve wyciągnęła dysk i wepchnęła go do kieszeni. – Dzwoń do mnie, kiedy tylko to będziesz miała. Natychmiast.

– Tak jest. Jeżeli rzeczywiście te sprawy coś łączy, będziemy potrzebować analizy eksperta.

– Tak. – Eve pomyślała o Reeannie. – Być może znalazłam odpowiednią osobę. Ruszaj się, Peabody.

– Ruszam się, poruczniku.

9

Łamanie zasad nie leżało w naturze Eye, a jednak znalazła się przed zamkniętymi drzwiami, które prowadziły do pokoju Roarke”a. Czuła się zmieszana, że po dziesięciu latach nienagannego postępowania ściśle według prawa tak łatwo przyszło jej obejść procedurę.

Czy ten cel uświęca środki? Zresztą czy środki naprawdę są aż tak karygodne? Być może sprzęt za drzwiami jest nie zarejestrowany i Straż Komputerowa nie będzie mogła go wykryć – mimo to był to na pewno najlepszy sprzęt w swojej klasie. Żałosna elektronika, w jaką wyposażano policję i Departament Bezpieczeństwa, stawała się zabytkiem, zanim ją jeszcze zainstalowano, a część budżetu przeznaczona na ten cel dla Wydziału Zabójstw była wyjątkowo szczupła.

Postukując w spoczywający w kieszeni dysk, Eye przestępowała z nogi na nogę. Do diabła z tym, zdecydowała wreszcie. Mogła być do końca praworządnym gliniarzem i odejść z niczym, ale mogła też wykazać więcej sprytu.

Położyła dłoń na czytniku strzegącym drzwi.

– Porucznik Eye Dallas.

Zamek otworzył się z cichym trzaskiem i drzwi uchyliły się, ukazując wielkie centrum danych Roarke”a. Ciągnące się długim rzędem okna były zasłonięte, chroniąc pokój przed słońcem i hałasem nisko przelatujących airbusów. Poleciła zapalić światła, zamknęła drzwi i podeszła do wielkiego pulpitu w kształcie litery U.

Roarke już dawno wprowadził do programu jej głos i linie papilarne, lecz Eye nigdy nie korzystała z tego sprzętu sama. Nawet teraz, gdy byli już małżeństwem, czuła się jak intruz.

Usiadła i przysunęła krzesło do pulpitu.

– Włączyć numer jeden. – W odpowiedzi usłyszała łagodny pomruk startującego profesjonalnego sprzętu i westchnęła z ulgą. Dysk łatwo wśliznął się do napędu i po paru sekundach był już rozkodowany i odczytany przez prywatny komputer.

– Masz swój skomplikowany system bezpieczeństwa Departamentu Policji Nowego Jorku – mruknęła. – Ekran ścienny, wyświetl dane z pliku sprawy Fitzhugha, H – jeden dwa osiem siedem jeden. Podziel ekran na dane z pliku Mathias S – trzy zero dziewięć jeden dwa.

Na wielkim ściennym ekranie, znajdującym się nad pulpitem, błysnęły wszystkie dane. Eve zupełnie opuściło poczucie winy, tak była pełna podziwu dla sprawności tej maszyny. Pochyliła się, porównując daty urodzin, wskaźniki wypłacalności, zwyczaje związane z zakupami, przynależność polityczną.

– Zupełnie obcy – powiedziała do siebie. – Nie można mieć mniej wspólnego ze sobą niż ci dwaj. – Po chwili jednak ściągnęła usta. Kupowali podobne rzeczy. – No, obaj lubiliście gry. Mnóstwo czasu spędzonego przed ekranem, programy interaktywne. – Westchnęła.

– Jak siedemdziesiąt procent ludzi. – Komputer, podziel ekran, wyświetl zapis badania mózgu z obu plików.

Niemal w ułamku sekundy miała już żądany obraz.

– Powiększenie. Zaznacz nieprawidłowości.

To samo, pomyślała, przypatrując się uważnie obu obrazom. Tu wyglądali tak samo, jak bliźniacy. Ślad oparzenia był u obu tego samego kształtu i wielkości i znajdował się w tym samym miejscu.

– Komputer, zanalizuj i zidentyfikuj nieprawidłowość.

Badanie… Niekompletne dane… Przeszukiwanie plików medycznych. Proszę zaczekać na analizę.

– Zawsze tak mówią. – Odsunęła się od pulpitu i spacerowała po pokoju, podczas gdy komputer grzebał w swojej pamięci. Kiedy nagłe otworzyły się drzwi, odwróciła się na pięcie i prawie się zarumieniła, widząc na progu Roarke”a.

– Cześć, poruczniku.

– Cześć. – Wepchnęła ręce do kieszeni. – Miałam…, miałam kłopoty z komputerem w pracy, a musiałam przeprowadzić analizę, więc… mogę przerwać, jeśli chcesz skorzystać z tego pokoju.

– Nie trzeba. – Jej skrępowanie rozbawiło go. Podszedł wolnym krokiem i pocałował ją. – Nie musisz się też plątać w wyjaśnieniach, dlaczego korzystasz z mojego komputera. Szukasz jakichś tajemnic?

– Nie. Nic z tego, co masz na myśli. – Zauważywszy jego uśmiech, jeszcze bardziej się zmieszała. – Po prostu potrzebowałam lepszej maszyny od tych puszek, które mamy w centrali, a ciebie miało nie być jeszcze przez kilka godzin.

– Udało mi się wrócić wcześniej. Chcesz, żebym ci pomógł?

– Nie. Nie wiem. Może. Przestań się tak uśmiechać.

– Ja się uśmiecham? – Wyszczerzył do niej zęby, biorąc ją w objęcia i wciskając ręce do tylnych kieszeni jej dżinsów.

– Jak tam lunch z doktor Mirą?

Spojrzała na niego spode łba.

– Wszystko musisz wiedzieć?

– Staram się. Widziałem się przelotem z Williamem, który wspominał, że Reeanna natknęła się na was w restauracji. To spotkanie towarzyskie czy w interesach?

– Chyba i takie, i takie. – Uniosła zdziwiona brwi, ponieważ jego dłonie zaczęły wykonywać jakieś podejrzane ruchy na jej ciele.

– Jestem na służbie, Roarke. Właśnie głaszczesz tyłek pracującego policjanta.

– To tym bardziej podniecające. – Skubnął ją w szyję. – Masz ochotę złamać parę przepisów?

– Już to zrobiłam. – Lecz odruchowo odchyliła głowę, by miał lepszy dostęp.

– No więc kilka mniej czy więcej, co za różnica? – Poczuła jego dłoń na piersi. – Uwielbiam cię czuć, dotykać. – Jego wargi powoli przesuwały się po jej twarzy, szukając ust. Naglę odezwał się komputer.

Analiza ukończona. Obraz czy dźwięk?

– Obraz – poleciła Eye, wykręcając się z uścisku Roarke”a.

– Cholera – westchnął. – A było już tak blisko.

– Co to jest, do diabła? – Z rękami na biodrach Eye studiowała komunikat na ekranie. – Przecież to jakiś pierdolony bełkot.

Zrezygnowany Roarke przysiadł na brzegu pulpitu i spojrzał na ekran.

To techniczny żargon; przede wszystkim terminy medyczne. Nie za bardzo rozumiem. Oparzenie, pochodzenia elektronicznego. To ma jakiś sens?

– Nie wiem. – W zamyśleniu skubała ucho. – Czy to ma sens, że dwóch facetów ma elektryczne oparzenie na przednim płacie mózgu?

– Może ktoś spartaczył robotę w trakcie sekcji? – podsunął Roarke.

– Nie. – Potrząsnęła głową. – Nie w dwóch różnych przypadkach, gdy autopsja była przeprowadzana przez różnych lekarzy w różnych prosektoriach. Poza tym, to nie są powierzchowne ślady. One sięgają w głąb mózgu. Mikroskopijne znaki, jak od ukłucia szpilką.

– Coś łączy tych dwóch ludzi?

– Nic. Absolutnie nic. – Zawahała się, po czym wzruszyła ramionami. W końcu i tak powiedziała mu już dużo, więc mogła go wtajemniczyć w sprawę. – Jeden z tych ludzi pracował dla ciebie

– powiedziała. – Młody inżynier autotronik z Olimpu.

– Mathias? – Roarke podniósł się raptownie; jego zaintrygowana i odrobinę rozbawiona twarz natychmiast spochmurniała. – Dlaczego badasz tamto samobójstwo?

28
{"b":"102676","o":1}