Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Lepiej, żeby to była prawda. Tym razem oboje narażamy swoje tyłki. Whitney, koniec połączenia.

Eye głęboko -odetchnęła. Zdobyła jeszcze trochę czasu, a przecież właśnie o to jej chodziło. Mając więcej czasu, będzie mogła sięgnąć głębiej. Jeżeli Roarke”owi ani Feeneyowi nie uda się ściągnąć tych danych, to nie mogło się to udać nikomu na planecie ani poza nią.

Jess zapłaci, ale morderstwo nie będzie pomszczone. Zamknęła na chwilę oczy. To właśnie była jej rola – pomścić zmarłych.

Otworzyła oczy. Potrzebowała jeszcze chwili, by odzyskać równowagę, zanim zrelacjonuje szczegóły Reeannie.

Wtedy właśnie zobaczyła to, czarno na białym, na monitorze komputera.

Drew Mathias, zalogowany jako Auto fil. Drew Mathias, zalogowany jako Rypała. Drew Mathias, zalogowany jako Arcykutas.

Serce w niej podskoczyło, lecz dłoń nawet nie drgnęła, gdy Eye ukradkiem sięgnęła do nadajnika, ponownie go włączyła i wysłała Peabody i Feeneyowi sygnał – kod jeden. Potrzebne posiłki. Natychmiast zgłosić się do wysyłającego sygnał.

Wsunęła kartę do kieszeni, odwróciła się.

– Komendant zgodził się na konsultację. Niechętnie. Będę chciała wyników, Reeanna.

– Dostaniesz je. – Reeanna napiła się brandy i spojrzała na swój mały, wytworny monitor na biurku. – Akcja twojego serca uległa sporemu przyspieszeniu, Eye. I znacznie podniósł się poziom adrenaliny. – Spojrzała na nią z ukosa. – Ojej – powiedziała cicho, unosząc swą piękną rękę. W dłoni trzymała obezwładniacz ze standardowego wyposażenia Departamentu Stanowego Policji Nowego Jorku. – Chyba mamy mały kłopot.

Kilka pięter wyżej Roarke przeglądał nowe dane na tema Maihiasa. nucąc pod nosem. Wreszcie coś się klei, pomyślał. Przełączył komputer na tryb auto i zagłębił się w opis nowego modelu stacji wirtualnej. Czy to nie dziwne i zaskakujące, pomyślał, że niektóre części magicznej konsolety Jessa są wiernym odbiciem elementów w jego nowej stacji?

Zaklął cicho, ponieważ odezwał się brzęczyk interkomu.

– Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać.

– Przepraszam. Przyszła jakaś Mayis Freestone. Twierdzi, że pan ją przyjmie.

Włączył tryb auto w drugim komputerze, zablokował obraz i dźwięk.

– Wpuść ją, Caro. Jesteś wolny, nie będziesz już dzisiaj potrzebny.

– Dziękuję. Zaraz ją przyprowadzę.

Roarke zamyślił się, biorąc machinalnie gogle, które zostawiła mu Reeanna, by je wypróbował. Kilka poprawek, pomyślał. Ulepszenia do następnego wejścia na rynek. Stacja miała opcję sugestii podprogowych i to mogło wyjaśniać przypadkowe podobieństwo. Wszystko jedno. Zaczął się zastanawiać nad przeciekiem z działu projektów.

Ciekawe, jakie zmiany William wymyślił przed drugą turą produkcji. Włożył dysk do wolnego komputera. Nic się nie stanie, jeżeli przejrzy dane, rozmawiając równocześnie z Mayis. O co jej może chodzić?

Maszyna zabrzęczała i zaczęła odczytywać dane, gdy otworzyły się drzwi i do gabinetu jak wicher wpadła Mayis.

– To moja wina. To wszystko moja wina. Nie wiem, co robić.

Roarke wstał zza biurka, wziął Mayis za ręce i posłał pełne zrozumienia spojrzenie swojemu zdumionemu asystentowi.

– Idź do domu. Ja się tym zajmę. Aha, proszę, zostaw otwarte zabezpieczenie dla mojej żony. Usiądź, Mayis. – Zaprowadził ją na krzesło. – Odpocznij. – Odgadując jej stan, pogładził ją po włosach.

– I nie płacz. O jakiej winie mówisz?

– Jess. Wykorzystał mnie, żeby dotrzeć do ciebie. Dallas powiedziała, że to nie moja wina, ale myślałam o tym i wiem, że moja. – Bohatersko pociągnęła nosem. – Mam to. – Wyciągnęła do niego dysk.

– Co to jest?

– Nie wiem. Może dowód. Weź to.

– Dobrze. – Delikatnie wyjął dysk z jej dłoni, którą gwałtownie machała. – Dlaczego nie dałaś tego Eye?

– Ja… chciałam dać. Myślałam, że jest tutaj. Chyba nie powinnam tego mieć. Nie powiedziałam o tym nawet Leonardowi. Jestem okropna – zakończyła.

Roarke miał już do czynienia z histeryczkami. Włożył dysk do kieszeni, podszedł do automatycznej apteczki i zamówił dawkę łagodnego środka uspokajającego.

– Proszę, wypij to. Jak sądzisz, Mayis, co to za dowód?

– Nie wiem. Nie nienawidzisz mnie?

– Uwielbiam cię, kochana. Wypij do dna.

– Naprawdę? – Przełknęła posłusznie. – Ja też cię lubię, naprawdę, Roarke. I wcale nie dlatego, że jesteś taki bogaty i w ogóle. Właściwie dobrze, że jesteś, bo bieda jest do kitu,

– Rzeczywiście.

– W każdym razie dajesz jej tyle szczęścia. Ona sama nawet nie wie ile, bo nigdy przedtem nie była szczęśliwa. Wiesz?

– Tak. Teraz trzy głębokie oddechy. Gotowa? Start.

– Dobrze. – Odetchnęła trzy razy, patrząc mu w oczy z głęboką powagą. – Jesteś w tym niezły. W uspokajaniu ludzi. Założę się, że Eye nie pozwała ci się za często uspokajać.

– Owszem. Albo nie umie się zorientować, kiedy to robię. – Uśmiechnął się. – Oboje dobrze ją znamy, co, Mayis?

– I kochamy. Tak mi przykro. – W jej oczach ukazały się łzy, lecz tym razem była spokojna. – Zrozumiałam to, kiedy obejrzałam ten dysk. To kopia jednego kawałka z mojego video. Zrobiłam ją po cichu, chciałam pokazać dzieciom, wiesz? Ale na końcu jest jeszcze adnotacja.

Spuściła oczy.

– Pierwszy raz obejrzałam i usłyszałam to do końca. Jess dał kopię Dallas, ale po tej wersji dał komentarz o… – urwała i podniosła nagle suche już oczy. – Chcę, żebyś mu coś za to zrobił. Żeby go naprawdę zabolało. Puść to od miejsca, gdzie zaznaczyłam.

Roarke nie odpowiedział. Wstał i wsunął dysk do odtwarzacza.

Ekran wypełnił się światłem i muzyką, po czym dźwięk trochę przycichli na tle melodii usłyszeli głos Jessa.

– Nie jestem pewien, jaki będzie wynik. Pewnego dnia znajdę klucz, żeby uderzyć w samo źródło. Na razie mogę się tylko domyślać. Sugestia dotyczy pamięci – uaktywnienia dawnych urazów. Czegoś, co leży w samym ukrytym jądrze jej psychiki. Najbardziej fascynującego. O czym będzie śniła dziś w nocy, kiedy odtworzy ten dysk? Ile jeszcze minie czasu, zanim ją zmuszę, żeby dzieliła ze mną wszystko? Jakie jeszcze tajemnice kryje w sobie? Taka niepewność jest cudowna. Tylko czekam na okazję, żeby się wgryźć w ciemną stronę Roarke”a. Och, ta strona jest tak blisko powierzchni, że prawie ją widać. Myśl o nich razem i świadomość, że obudziła się w nim bestia, nie daje mi spokoju. Nie ma chyba lepszych kandydatów do tego projektu. Dzięki Bogu za Mayis i za to, że mi otworzyła te drzwi. Przeniknę ich myśli, będę mógł przewidzieć ich reakcje. Zaprowadzę ich tam, gdzie zechcę. A potem znikną granice. Sława, fortuna, uznanie. Zostanę ojcem wirtualnych przyjemności.

Roarke milczał, gdy nagranie się skończyło. Nie wyjął dysku, bo wiedział, że rozgniótłby go w palcach na proszek.

– Już mu zrobiłem krzywdę – odezwał się po długiej chwili.

– Ale nie dość bolesną. Nawet nie w połowie taką, jak sobie zasłużył. – Odwrócił się do Mayis. Wyglądała jak dzielna mała wróżka, a jej zwiewna różowa sukienka w jakiś dziwny sposób dodawała jej męstwa. – Nie jesteś temu winna – powiedział do niej Roarke.

– Może masz rację. Muszę sobie sama z tym dać radę. Ale wiem, że gdyby nie ja, nie zbliżyłby się ani do niej, ani do ciebie. Czy dzięki temu dłużej posiedzi?

– Myślę, że usłyszy szczęk zamka drzwi celi i długo poczeka, zanim usłyszy go drugi raz. Zostawisz mi to?

– Tak. Chyba przestanę cię już męczyć.

– Jesteś tu zawsze mile widziana.

Skrzywiła usta.

– Gdyby nie Dallas, uciekałbyś przede mną, gdzie pieprz rośnie, zaraz po naszym pierwszym spotkaniu.

Podszedł do niej i pocałował ją prosto w skrzywione grymasem usta.

– To by był mój błąd i moja strata. Wezwę dla ciebie samochód.

– Nie rób sobie…

– Samochód będzie na ciebie czekał przed głównym wejściem.

Otarła nos palcem.

– Jakaś mega limuzyna?

– Naturalnie.

Odprowadził ją, zamknął za nią drzwi i zamyślił się. Miał nadzieję, że dysk wystarczy, żeby dodatkowo obciążyć Jessa. Ale wciąż nic nie wskazywało na niego jako na mordercę. Wrócił za biurko, włączył obraz w obu maszynach.

64
{"b":"102676","o":1}