Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Odwracając się, rzuciła okiem na zegarek. Jak długo można jeść, na litość boską? Nabiera się jedzenie na widelec, wkłada do ust przeżuwa i połyka.

Odnalazła gabinet Reeanny i zapukała. Kiedy zapaliła się zielona lampka, zawahała się przez dwie sekundy, po czym rozsunęła drzwi. Gdyby Reeanna nie chciała jej wpuścić, nie zostawiałaby otwartych drzwi, uznała Eye i weszła do schludnego gabinetu.

Pokój pasował do Reeanny. Wszystko w nim błyszczało, co podkreślało uwodzicielskie tony soczystej czerwieni dzieł laserowych wiszących na białych, chłodnych ścianach.

Biurko stało naprzeciw okna, przez które Reeanna mogła obserwować zatłoczone niebo.

Na miękkim wyściełanym fotelu widać było jeszcze zarys kształtu ciała osoby, która na nim wcześniej siedziała. Kształty Reeanny robiły wrażenie nawet w takiej ulotnej formie. Twardy stół z plastycydu miał wyrzeźbiony skomplikowany wzór z rombów, które odbijały światło padające z łukowatej lampy z bladoróżowym kloszem.

Eye podniosła gogle do programów wirtualnych, które leżały na stole, i stwierdziła, że to najnowszy model Roarke”a. Odłożyła je z powrotem – wciąż podchodziła do nich nieufnie.

Odwróciła się, by obejrzeć stanowisko pracy Reeanny. Nie było tu nic miękkiego, kobiecego – wszystko miało oficjalny, zawodowy charakter. Gładki, biały blat biurka, urządzenie do napinania mięśni, działające nawet teraz. Usłyszała niski szum komputera pracującego w trybie auto i zmarszczyła brwi na widok migających na monitorze symboli. Przypominały to, co przed chwilą usiłowała odcyfrować na monitorze Roarke” a.

Ale wszystkie kody komputerowe wyglądały dla niej tak samo.

Zdjęta ciekawością podeszła do biurka, lecz nie znalazła tu nic interesującego. Srebrne pióro, para pięknych, złotych kolczyków, hologram przedstawiający Williama w stroju do lotów kosmicznych z szerokim, młodzieńczym uśmiechem. Jakiś wydruk, znów w tym tajemniczym kodzie.

Eye usiadła na brzegu biurka. Nie chciała pakować swojego sztywnego ciała w fotel wyżłobiony delikatnymi krągłościami Reeanny. Wyciągnęła nadajnik i wywołała Peabody.

– Masz coś?

– Syn Deyane chce współpracować. Wie, że interesowała się grami, zwłaszcza związanymi z graniem ról. On sam nie podzielał tych zainteresowań, ale twierdzi, że zna jedną z jej partnerek gry. Spotykał się z nią przez jakiś czas. Mam jej nazwisko i adres. Mieszka tu, w Nowym Jorku. Podać?

– Myślę, że sama sobie poradzisz. Umów się z nią, ale wezwij do nas dopiero wtedy, kiedy odmówi współpracy. Zamelduj, jak ci poszło.

– Tak jest. – Głos Peabody pozostał spokojny, lecz gdy usłyszała o swoim zadaniu, oczy się jej zaświeciły. – Już jadę.

Zadowolona Eye spróbowała połączyć się z Feeneyem, ale jego częstotliwość była zajęta. Musiała zostawić mu wiadomość z prośbą o kontakt.

Otworzyły się drzwi i Reeanna zatrzymała się w biegu, kiedy ujrzała Eye na biurku.

– Och, Eve. Nie spodziewałam się, że już jesteś.

– Czas to jeden z moich problemów.

– Rozumiem. – Uśmiechnęła się, zamykając drzwi. – Przypuszczam, że Roarke cię wpuścił.

– Chyba tak. Coś nie w porządku? -

– Nie, nie. – Reeanna machnęła ręką. – Jestem po prostu rozkojarzona. William bez przerwy gadał o jakichś usterkach, które go martwią. Zostawiłam go rozmyślającego nad creme brulee. – Rzuciła okiem na mruczący komputer. – Praca tutaj nigdy się nie kończy. Praca koncepcyjna dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. – Uśmiechnęła się. – Przypuszczam, że tak samo jest w policji. Nie zdążyłam wypić brandy. Masz ochotę?

– Nie, dzięki. Służba.

– No to kawy. Reeanna podeszła do biurka i poprosiła o kieliszek brandy i czarną kawę. – Musisz mi wybaczyć to roztargnienie. Jesteśmy dzisiaj trochę spóźnieni. Roarke potrzebował danych o nowym modelu stacji wirtualnej – wszystkich szczegółów od początkowego projektu do wprowadzenia na rynek.

– A więc to wasz projekt. Nie wiedziałam o tym aż do dziś.

– Och, to głównie dzieło Williama. Chociaż i ja dołożyłam małą cegiełkę. A więc – podała jej kawę. – Co mogę dla ciebie zrobić?

– Mam nadzieję, że zgodzisz się na tę konsultację. Podejrzany jest w areszcie, ma adwokata, ale nie sądzę, żeby to była duża przeszkoda. Potrzebuję profilu, popartego wiedzą z twojej dziedziny.

– Piętno genetyczne. -. Reeanna zabębniła palcami w blat biurka.

Ciekawe. Jakie są zarzuty?

– Nie mogę o tym z tobą rozmawiać, zanim nie wyrazisz zgody i zanim nie dostanę pozwolenia od komendanta. Kiedy wszystko będzie załatwione, chciałabym wyznaczyć test na jutro na siódmą rano.

– Siódma? – Reeanna skrzywiła się. – O Boże. Jestem raczej sową niż skowronkiem. Jeżeli chcesz, żebym tak wcześnie zrywała się do pracy, daj mi coś na: zachętę. – Uśmiechnęła się lekko. – Zakładam, że Mira już przebadała twojego podejrzanego i że wyniki nie za bardzo ci się spodobały.ch, Eye. Nie spodziewałam się, że już jesteś.

– Zasięganie opinii kogoś innego to nic niezwykłego. – To była wykrętna odpowiedź. W ogóle Eye miała wrażenie, jakby się broniła. W dodatku zorientowała się, że czuje się winna.

– To prawda, ale opinie dr Miry są zwykle solidne i bardzo rzadko kwestionowane. Musi ci na nim zależeć.

– Zależy mi na prawdzie. żeby do niej dotrzeć, muszę oddzielić teorię od kłamstw i oszustw. – Zeskoczyła z biurka. – Słuchaj, myślałam, że interesuje cię ta propozycja.

– Ależ bardzo mnie interesuje. Jednak muszę wiedzieć, z czym mam do czynienia. Muszę mieć wyniki skanowania mózgu podejrzanego.

– Mam je. Są dołączone do dowodów.

– Naprawdę? – Jej oczy błysnęły kocio. – Ważne są też wszystkie informacje na temat jego biologicznych rodziców, Są znani?

– Zdobyliśmy te dane do badań dr Miry. Będziesz miała do nich dostęp.

Reeanna oparła się, obracając w dłoni kieliszek.

– To musi być morderstwo. – Skrzywiła usta na widok miny Eye.

– W końcu to twoja działka. Badanie zjawiska odbierania życia.

– Można to tak nazwać.

– Jak ty to nazywasz?

– Analizą odbierających życie.

– Tak, tak, ale żeby to zrobić, musisz najpierw zbadać ofiarę… i samą śmierć. Jak przyszła, co ją spowodowało, co w ostatnim momencie zaszło między mordercą a ofiarą. Fascynujące. Jakiej trzeba osobowości, żeby zawodowo, dzień po dniu, rok po roku analizować śmierć? Czy to cię okalecza, Eye, czy czyni hardziej nieczułą?

– To mnie wkurza odrzekła krótko. – I nie mam czasu na filozofowanie.

– Przepraszam, ten mój okropny zwyczaj. – Westchnęła. – William mówi, że potrafię zanalizować wszystko na śmierć. – Uśmiechnęła się. – To nie przestępstwo, ale rodzaj morderstwa. Zgadzam się zostać twoją asystentką. Połącz się ze swoim komendantem – zachęciła ją. – Zaczekam, aż da ci pozwolenie, potem przejdziemy do szczegółów.

– Jestem ci wdzięczna. – Eye ponownie wydobyła nadajnik, odwróciła się i włączyła tylko obraz. Trwało to dłużej i miała wrażenie, że było mniej skuteczne. Kodowanie informacji i prośby. Jak można przekazać swoje przeczucia i zdecydowanie przez nieczuły tekst na ekranie?

Zrobiła, co mogła, i czekała.

– Co ty do cholery próbujesz zrobić, Dallas, zlekceważyć opinię Miry?

– Chcę innej opinii komendancie. Wszystko jest zgodne z procedurą. Wykorzystuję każdy punkt widzenia. Jeżeli nie uda mi się przekonać prokuratora, żeby oskarżył Jessa o zmuszanie do samobójstwa, będę miała przynajmniej oparcie dla lżejszych zarzutów. Muszę mieć potwierdzenie jego intencji krzywdzenia innych.

Wiedziała, że trochę blefuje. Czekała ze ściśniętym żołądkiem na decyzję, z którą Whitney bardzo się ociągał.

– Ma pani moją zgodę, Poruczniku. Mam nadzieję, że to nie będą stracone pieniądze z budżetu. Oboje wiemy, że opinia Miry i tak będzie decydująca.

– Zrozumiałam i dziękuję. Opinia dr Ott przyprawi adwokata Barrowa przynajmniej o ból głowy. Pracuję właśnie nad szczegółami powiązań podejrzanego z ofiarami. Wyniki powinny być przed dziewiątą.

63
{"b":"102676","o":1}