– Eve. – Mira natychmiast podniosła się znad stolika i wzięła ją za obje dłonie. – Wyglądasz wspaniale. – Ku lekkiemu zdumieniu Eve, Mira pocałowała ją w policzek. – Wypoczęta. Szczęśliwa.
– Chyba tak właśnie się czuję. – Po chwili wahania, nachyliła się i musnęła ustami policzek Miry.
Android już przywołał kelnera.
Towarzyszka doktor Miry życzy sobie wodę mineralną.
– Z lodem – dodała Eye, krzywiąc się do robota.
– Dziękuję, Armandzie. – Mira lekko zmrużyła niebieskie oczy.
– Za chwilę złożymy zamówienie.
Eye jeszcze raz rozejrzała się po restauracji, przyglądając się klienteli ubranej w drogie pastelowe bawełny. Poprawiła się na miękkim krześle.
– Mogłyśmy się spotkać w twoim biurze.
– Chciałam zabrać cię na lunch. To jedno z moich ulubionych miejsc.
– Ten android to dupek.
– Być może nie jest najlepiej zaprogramowany, ale jedzenie jest wspaniałe. Powinnaś spróbować małży Maurice”a. Nie pożałujesz.
– Oparła się wygodnie, kiedy Eye podano wodę.
– Powiedz, jak minął miesiąc miodowy?
Eye wypiła haustem pół zawartości szklanki i od razu poczuła się lepiej.
– Powiedz, jak długo wszyscy będą mnie o to pytać?
Mira roześmiała się. Była piękną kobietą o miękkich kruczoczarnych włosach i spokojnej twarzy. Miała na sobie bladożółty kostium i jak zwykle wyglądała w nim bardzo elegancko. Sprawiała wrażenie schludnej i zadbanej. Była jednym z czołowych psychiatrów behawiorystów w kraju – często współpracowała z policją jako konsultant do spraw szczególnie okrutnych zbrodni.
Chociaż Eye o tym nie wiedziała, Mira żywiła do niej uczucia macierzyńskie.
– To cię krępuje.
– No wiesz. Miesiąc miodowy, seks, to moja prywatna sprawa.
– Eye odwróciła oczy. – To głupie, ale chyba nie jestem do tego przyzwyczajona. Do małżeństwa – z Roarke”em. I w ogóle do tego wszystkiego.
– Kochacie się i jesteście ze sobą szczęśliwi. Nie trzeba się do tego przyzwyczajać, tylko się z tego cieszyć. Dobrze sypiasz?
– Przeważnie. – Mira znała jej najgłębiej skrywane i najciemniejsze sekrety, Eye mogła więc mówić zupełnie swobodnie. – Mam jeszcze te koszmary, ale rzadziej. Od czasu do czasu przychodzą wspomnienia. Nie są już jednak takie straszne, bo udało mi się z nimi uporać.
– Uporałaś się z nimi?
– Mój ojciec gwałcił mnie, wykorzystywał i bił – bezbarwnym głosem powiedziała Eye. – Zabiłam go. Miałam osiem lat i przeżyłam. To, kim byłam, zanim mnie znaleziono na ulicy, nic już nie znaczy. Teraz jestem Eye Dallas. Jestem dobrym gliniarzem. Doszłam do czegoś.
– Świetnie. – To jeszcze nie koniec, pomyślała Mira. Urazy tego rodzaju nigdy nie przemijały bez śladu. – Wciąż na pierwszym miejscu gliniarz.
– Przede wszystkim jestem gliniarzem.
– Tak. – Mira uśmiechnęła się blado. – Zdaje się, że zawsze tak będzie. Może zamówimy coś, a potem opowiesz mi, dlaczego chciałaś się ze mną widzieć.
Eve skorzystała z rady Miry i zamówiła małże, po czym poczęstowała się prawdziwym chlebem drożdżowym, którego kawałki spoczywały w srebrnym koszyczku na stole. Gdy jadły, podała Mirze charakterystykę Fitzhugha i opowiedziała o szczegółach jego śmierci.
– Chcesz więc, żebym ci powiedziała, czy był zdolny odebrać sobie życie. Czy był do tego emocjonalnie i psychicznie przygotowany.
Eye uniosła znacząco brew.
– Taki mam zamiar.
– Niestety, nie umiem tego zrobić. Mogę ci powiedzieć, że każdy jest do tego zdolny, jeśli ma sprzyjające okoliczności i odpowiedni stan emocjonalny.
– Nie wierzę – powiedziała Eye, tak stanowczo i kategorycznie, że Mira musiała się uśmiechnąć.
– Jesteś silną kobietą, Eye. Teraz. Stałaś się silna, rozsądna, zdecydowana. Przetrwałaś. Ale dobrze pamiętasz rozpacz. Bezradność i brak nadziei.
To prawda; zbyt dobrze i wyraźnie to pamiętała. Poruszyła się na krześle.
– Fitzhugh nie był bezradnym człowiekiem.
– Pozorny spokój może ukrywać ogromne napięcie. – Doktor Mira powstrzymała ją gestem, ponieważ Eye chciała jej przerwać.
– Jednak zgadzam się z tobą. Z jego charakterystyki, ze stylu życia, jaki prowadził, wynika, że nie był typowym kandydatem na samobójcę
– w każdym razie mało prawdopodobne, żeby mógł to zrobić tak nagle, pod wpływem impulsu:
– Rzeczywiście, to stało się nagle – zgodziła się Eye. – Tego samego dnia spotkałam się z nim w sądzie. Jak zwykle był pewny siebie, bezczelny i przekonany o swojej wielkości.
– Jestem pewna, że tak było. Mogę ci więc tylko powiedzieć, że niektórzy z nas – większość z nas – stając twarzą w twarz z jakimś kryzysem, jakimś wstrząsem psychicznym, wolą od razu go zakończyć, niż próbować go przetrwać albo coś zmienić. A my nie wiemy przecież, co takiego mogło go spotkać tamtej nocy.
– Cholernie mi pomogłaś – mruknęła Eve. – Dobra, opowiem ci o dwóch innych. – Z policyjną obojętnością zrelacjonowała dwa poprzednie samobójstwa. – Czy to nie typowe?
– Co oni mieli wspólnego? – Mira odchyliła się do tyłu. – Prawnik, polityk i technik.
– Być może mały punkcik w mózgu. – Bębniąc palcami po obrusie, Eye zmarszczyła brwi. – Muszę jeszcze zdobyć wszystkie dane, ale to może być jakiś punkt zaczepienia. Przyczyna może być fizjologiczna, nie psychologiczna. Jeżeli jest tu jakiś związek, muszę go znaleźć.
– Trochę wychodzisz poza moją działkę, ale gdy znajdziesz coś, co łączy te trzy sprawy, chętnie przeprowadzę badania.
Eve uśmiechnęła się.
– Na to właśnie liczyłam. Nie mam zbyt wiele czasu. Sprawa Fitzhugha może niedługo stracić priorytet. Jeśli nie znajdę nic, co by powstrzymało komendanta przed jej zamknięciem, będę musiała zająć się czymś innym. Ale na razie…
– Eve? – Do stolika podeszła Reeanna – wyglądała oszałamiająco w sięgającej kostek tęczowej sukience. – Jak miło cię widzieć. Jadłam właśnie lunch z moim współpracownikiem i nagle cię spostrzegłam.
– Reeanna. – Eve zdobyła się na uśmiech. Nie przeszkadzało jej, że obok tej efektownej, rudowłosej piękności wygląda jak uliczny sprzedawca, ale nie podobało się jej, że przerwano jej ważną rozmowę. – Doktor Mira, Reeanna Ott.
– Doktor Ott. – Mira łaskawie wyciągnęła do niej dłoń. – Słyszałam o pani pracy i jestem dla niej pełna podziwu.
– Dziękuję, to samo mogę powiedzieć o pani pracy. To dla mnie zaszczyt poznać jednego z najlepszych psychiatrów w kraju. Czytałam sporo pani artykułów i uważam, że są fascynujące.
– Pochlebia mi pani. Proszę z nami usiąść, zjemy razem deser.
– Z przyjemnością. – Reeanna rzuciła Eye pytające spojrzenie. – Jeśli nie przeszkadzam w oficjalnej rozmowie.
– Zdaje się, że skończyłyśmy ten punkt programu. – Eye spojrzała na kelnera, którego Mira przywołała dyskretnym gestem. – Dla mnie tylko kawa. Czarna.
– Dla mnie też – powiedziała Mira. – I porcja ciasta borówkowego. Słabo się czuję.
– Ja też. – Reeanna rozpromieniła się do kelnera, jakby to on osobiście miał przygotować jej deser. – Podwójna latte i kawałek Czekoladowego Grzechu. Mam dosyć sztucznego jedzenia – wyznała Mirze, – Zamierzam się opychać, dopóki jestem w Nowym Jorku.
– Jak długo zostaje pani w mieście?
– W dużej mierze zależy to od Roarke”a – uśmiechnęła się do Eye – od tego, jak długo będzie mnie potrzebował tutaj. Mam przeczucie, że już za kilka tygodni wyśle mnie i Williama na Olimp.
– Olimp to spore przedsięwzięcie – zauważyła Mira. – Migawki, które widziałam w wiadomościach i na kanałach rozrywkowych były pasjonujące.
– Roarke chce, żeby na wiosnę wszystko już było gotowe do normalnego funkcjonowania. – Reeanna pogładziła naszyjnik, na który składały się trzy złote, połączone ze sobą ogniwa. – Zobaczymy. Roarke zwykle dostaje to, czego chce. Zgodzisz się ze mną, Eve?
– Nie zdobyłby tego, co ma, gdyby nie był uparty i zrażał się każdą odmową.
To prawda. Byłaś w tym ośrodku. Roarke oprowadził cię po salonie autotroniki?
– Owszem, pobieżnie. – Eye skrzywiła usta w uśmiechu. – Mieliśmy… na głowie inne rzeczy.