Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Kiedy pojawił się komendant, wstała, gotowa złożyć pełny raport.

– Pani porucznik, zajmę tylko chwilę. – Kiwnął na nią, razem usiedli na kanapie w kącie. Jego ciemne oczy były mocno przekrwione. – Yost popełnił samobójstwo.

– Panie komendancie?

– Dwie godziny temu przewieziono go do federalnego aresztu śledczego. Wprowadzali go do najlepiej strzeżonej celi. Strażnik mial na biurku kawę. Sukinsyn jakimś cudem zdołał chwycić kubek, rozbił go i skorupą poderżnął sobie gardło.

– Więc jednak wymknął się wymiarowi sprawiedliwości – mruknęła Eye. – I tym sposobem straciłam dojście do Naplesa.

– Przykro mi.

Dzięękuję, że mi pan o tym powiedział.

Stan agenta Jacoby”ego zaczyna się poprawiać. Lekarze twierdzą że serce reaguje prawidłowo. Uważają, że z tego wyjdzie.

– To dobrze. Przynajmniej tej akcji nam nie spieprzy. Jeśli w ogóle będzie coś do spieprzenia.

– Chciałbym zostać do zakończenia operacji. Oczywiście pani nadal tu dowodzi. Rozejrzał się po salonie. – Miejsca chyba nie brakuje?

– Niech pan zajrzy do jadalni – powiedziała skwaszona. – Powinno jeszcze być coś do jedzenia.

Usadowiła się przy monitorach w salonie, bo tylko tu dokładnie widziała, co się dzieje zarówno wewnątrz, jak i przed wejściem do hotelu. Pracownicy z nocnej zmiany zajęci byli tym. czym zwykłe o tej porze. Obsługa hotelowa od czasu do czasu przynosiła posiłek lub wynosiła puste naczynia z apartamentów. Kilku gości wróciło z nocnej wyprawy do miasta, kilku dopiero gdzieś się wybierało.

Tak jak całe miasto budynek nigdy nie zasypiał. Przez dwadzieścia cztery godziny na dobę ubijano tu interesy i oddawano się przyjemnościom.

Eye zauważyła zbliżającą się do wyjścia licencjonowaną kobietę do towarzystwa w krótkiej czerwonej sukieneczce z satyny. Wyglądała na zadowoloną. Z uśmiechem na ustach pogłaskała swoją małą srebrną torebkę. Ładny napiwek, domyśliła się Eye. W drzwiach minęła wchodzącą Lizę Trent. Eye nie odrywała od niej oczu.

Liza powoli rozejrzała się po holu. Trochę zbyt powoli. Zbyt dokładnie.

– Feeney, spójrz. Coś mi się wydaje, że nasza mała gwiazdka ma przy sobie rekorder. Przekazuje kolegom obraz.

– Komputer, powiększ – polecił Feeney. – Sektor osiemnaście na trzydzieści sześć. – Jęknął, kiedy na monitorze ukazało się powiększenie małego fragmentu. Eve siedziała z nosem utkwionym w dekolcie Lizy.

– Piękny.

– Jezu, Feeney.

Mrugnął nerwowo, lekko się rumieniąc.

– Nie chodziło mi o nią. Popatrz na ten wisiorek na szyi. którym się bawi. Założę się, że ma tam minirekorder. Cholerne dzieło sztuki. Prawdopodobnie przekazuje nie tylko obraz ale i dźwięk. Dziewczyna zarejestruje, nawet jeśli odźwierny puści bąka.

– Możemy to zagłuszyć?

Jasne. Roarke podesłał taki sprzęt, że mógłbym zagłuszyć transmisję z Księżyca. – Feeney był tak zachwycony tytlu pomysłem. że Eye musiała go uspokoić.

– Nie teraz. Niech zrobi rozpoznanie. Zobaczą, że wszystko jest w najlepszym porządku. Jasny gwint, Feeney, oni faktycznie się do tego szykują. – Zerknęła na zegarek. – Do godziny zero pozostało czterdzieści pięć minut. Nie spuszczaj jej z oka – powiedziała, wstając. Postanowiła jeszcze raz sprawdzić, czy wszyscy ludzie są na miejscach.

Piętnaście minut przed godziną zero Eye przeszła do sali konferencyjnej na piętrze, na którym znajdowała się sala balowa. Liza sprawdziła już teren wokół wystawy, przechadzając się po korytarzu i przekazując kolegom obraz drzwi wejściowych oraz ostrzeżeń. Potem wróciła do siebie. Feeney tylko czekał na znak, by zacząć zagłuszać sygnał. W pokoju przylegającym do jej apartamentu dwaj mundurowi szykowali się do wkroczenia i zatrzymania Lizy.

Eye już żałowała, że tego nie zobaczy. Poprawiła rekorder przypięty do klapy kurtki.

Feeney, jesteś gotowy?

– Oczywiście.

Sprawdziła łączność, wywołała szefów zespołów operacyjnych i zerknęła, czy wszystkie monitory działają. Następnie upewniła się, czy ma naładowaną broń. Jęknęła, kiedy do pokoju wszedł Roarke.

– Osobom cywilnym wstęp wzbroniony. Idź na górę.

– To mój hotel, więc mogę przebywać, gdzie mi się żywnie podoba. A poza tym mam pozwolenie od twojego przełożonego. Należę do zespołu, pani porucznik.

Nie wątpiła, że mąż sobie poradzi, choć w czarnym swetrze i spodniach wyglądał raczej na kogoś, kto dokonuje włamań, niż tego, kto łapie włamywaczy.

– Masz broń?

Spojrzał znacząco na rekorder Eve, dając jej do zrozumienia, że wie, iż wszystko, co mówią, jest rejestrowane.

– Cywilni doradcy nie mają pozwolenia na broń.

Co znaczyło, że ją ma. Nie odezwała się. Uznała, że skoro bierze w tym udział, lepiej, żeby był uzbrojony.

– Pamiętajcie, że akcja musi być błyskawiczna – zwróciła się do swoich ludzi, którzy zebrali się w pomieszczeniu. – Pracujemy zespołami. Osłaniajcie się wzajemnie i działajcie szybko. Nie będą mieli gdzie uciekać, więc prawdopodobnie się poddadzą. Nasz wywiad doniósł, że będą uzbrojeni w środki obezwładniające, ale nie możemy wykluczyć, że użyją innej, groźniejszej, broni. Powstrzymać ich i rozbroić. Przypominam, że zakłócamy ich transmisję, a to znaczy, że i my nie będziemy mieć łączności. Ograniczamy czas operacji do minimum. Lenick, przynieś cywilowi kamizelkę i rekorder.

Pięć minut przed godziną zero Eve nie odchodziła od monitora. Podniosła głowę, kiedy Roarke stanął za jej plecami.

– Gdzie masz kamizelkę? – zapytała.

– A ty?

– Ja nie muszę jej nosić.

– I nie nosisz dlatego, że jest nieporęczna i ogranicza swobodę ruchów. Nie kłóćmy się. Honroe zajął już pozycję przy bramie dostawczej. Wkrótce się przekona, jak bardzo nie lubię, kiedy moi pracownicy dorabiają na boku.

– Przejmujemy go razem z całą resztą, ale możesz być spokojny, dopilnuję, żebyś zdążył go zwolnić.

– Dzięki.

– Jest autobus. Wszystko idzie zgodnie z planem. Przygotuj się.

Autobus nagle zahamował, gwałtownie skręcił w bok i czołowo zderzył się z nadjeżdżającym samochodem. Przechylił się i przez ułamek sekundy stał na sześciu bocznych kolach, zadrżał, po czym przewrócił się, niczym żółw, wtaczając się do sąsiedniego budynku.

Rozległ się brzęk tłuczonego szkła, wokół pojawił się dym. Samochody zatrzymały się, przechodnie zaczęli uciekać, inni z ciekawością podchodzili bliżej, żeby zobaczyć miejsce wypadku. Ogłuszające wycie syreny alarmowej w sklepie jubilerskim brzmiało w policyjnym odbiorniku jak stłumione buczenie.

Na drugim monitorze widać było wóz dostawczy zajeżdżający na tyły hotelu. Z mroku wyszedł Honroe. Sześć postaci wyskoczyło z wozu, ubrane były na czarno, taj jak Roarke.

Na głowach mieli czapki, dłonie ukryli w rękawiczkach, które chroniły zwinne palce przed chłodem.

– Mick tam jest – mruknął Roarke. – Wspiera ich. Tego nie było w naszej umowie.

Później się tym zajmiemy, pomyślała Eye.

– Siedem, powarzam, siedem osób wchodzi do budynku od strony zachodniej wejściem dostawczym.

– Zaczekaj. – Eve położyła dłoń na broni i spojrzała z mepokojem na monitor. W wozie są jeszcze trzy osoby – powiedział Roarke.

– Skąd…

Mick daje sygnały. To nasz stary kod. Trójka w wozie. Policyjne lasery ręczne. Jeden miotacz, wszyscy uzbrojeni.

Kiedy Mick wszedł do budynku, Roarke przeniósł wzrok na inny monitor. Obserwując przyjaciela, jednym uchem słuchał, jak Eye przekazuje nowe informacje zespołom.

– Ci w środku też są uzbrojeni. Nie tylko w strzykawki ze środkiem odurzającym. Jest i kobieta, trzecia od końca. Specjalistka od walki wręcz. W prawej cholewce buta ma nóż. – Roarke spojrzał na Eye. Zostawcie go.

Nie wątpił w jej poczucie sprawiedliwości.

– Najpierw to załatwmy, potem będziemy się zastanawiać, co z nim zrobić.

– Popatrz, są już na drugim poziomie. Mick jest w lepszej lormie niż kiedyś.

Mick podniósł w górę kciuk, po czym wbiegł po schodach za pozostałymi. Poruszali się szybko i bez wahania. Eye wiedziała, że są to świetnie wyszkoleni ludzie.

74
{"b":"102534","o":1}