Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Poderwała się na równe nogi. McNab także.

– Nie pozwoliłabym ci się dotknąć, nawet gdybyś chciał mi zapłacić.

– I bardzo dobrze. I tak nie mam czasu dla takiej nudnej sztywniary.

– Dość tego – rzuciła groźnie Eve. – W tej chwili przestańcie! – Jeśli się nie myliła, jej podwładna miała ochotę się rozpłakać. McNab też nie wyglądał lepiej. Oboje przyprawiali ją o ból głowy.- Do ciężkiej cholery, sprawy prywatne załatwiajcie po służbie! Wy dwoje będziecie ze sobą pracować bez względu na to, czy się lubicie, czy nie. I nie obchodzi mnie, jak sobie z tym poradzicie. Na służbie macie myśleć tylko o pracy. Zrozumiano?

– Tak jest, pani porucznik – odpowiedzieli równocześnie. Bez entuzjazmu, ale lepsze to niż nic.

– Peabody, sprawdzisz, jak sprawuje się w szpitalu Lane i jak sobie radzą chłopcy, którzy mieli obserwować Lizę Trent, a potem złożysz mi raport. McNab, ty zajmiesz się pełną analizą danych od Connelly”ego. Za dwie godziny chcę mieć na biurku wszystkie możliwe scenariusze skoku.

– Pani porucznik, Roarke…

Zdaje się, że wydałam rozkaz, a nie prosiłam o dyskusję.

– Tak jest.

– A więc wykonać – powiedziała, otwierając drzwi do gabinetu męża. Obaj z Feeneyem równocześnie podnieśli głowy znad konsolety.

– Feeney, kazałam McNabowi przeprowadzić analizę. Dopilnuj, żeby wziął się do roboty, dobrze?

– Nie ma sprawy.

Zaczekała, aż zamknie za sobą drzwi.

– Padam ze zmęczenia. Boli mnie głowa i jestem na ciebie wkurzona.

– Musimy coś sobie wyjaśnić.

– Nie, Roarke. Nie mam czasu ani sił, żeby się z tobą kłócić jak Peabody z McNabem. Nie miałeś racji, pozwalając Connelly”emu odejść. Ale to tylko mój punkt widzenia. Z twojego punktu widzenia zrobiłeś to, co należało. Nigdy nie dojdziemy w tej kwestii do porozumienia, ale nadal musimy sobie pomagać, bo inaczej nie uda nam się zamknąć tej sprawy. Kiedy ją zakończymy, zastanowimy się, co zrobić z faktem że stoimy po dwóch różnych stronach barykady. Do tego czasu proponuję zawiesić broń.

– Wolałbym, żebyś zrobiła mi normalną awanturę, ale skoro nie jesteś zła, to pewnie nie będziesz krzyczeć. Chciałbym ci zająć jeszcze chwilę.

– Dziś nie mam ci nic więcej do powiedzenia.

– Zraniłem cię. Uważasz, że Mick jest dla mnie ważniejszy niż ty ale to nieprawda.

– Mylisz się. – Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. – To Mick zranił ciebie, a ty nie pozwoliłeś, żebym cię broniła. Odebrałeś mi to prawo, nie pozwoliłeś, żebym ci udowodniła, że jestem wobec ciebie w porządku.

– Wsadziłabyś go za kratki. Eye, kochanie, to nie byłoby wobec mnie w porządku. Wiesz, kim byłem i skąd pochodzę, ale ty znasz całej prawdy o moim życiu.

Nie, nikt nie zna całej prawdy. Nawet on sam me byl pewny czy ją zna i rozumie. Lecz mógł jej uchylić choć rąbka tej wielkiej tajemnicy.

– Twoja przeszłość prześladuje cię we śnie, zżera cię od środka. Moja ciągle we mnie żyje. Zaszyła się w głębi mojej duszy. Eve wiesz, ile lat upłynęło, zanim zebrałem w sobie odwagę by pojechać do Irlandii? Bo ja nie. Ale nawet wtedy nie zdobyłem się na odwiedzenie Dublina. Na dublińskiej ulicy postawiłem nogę dopiero wtedy, kiedy razem pojechaliśmy na pogrzeb mojej serdecznej przyjaciółki. To wtedy po raz pierwszy odwiedziłem dzielnicę, w której się wychowałem. – Patrzył na swoje dłonie -Tymi rękoma, pazurami, głową, czym mogłem, harowałem, kradłem, oszukiwałem, byle jak najszybciej się stamtąd wyrwać. Zostawiłem za sobą tych, którzy przeszli ze mną przez piekło.Zostawiłem za sobą martwego łajdaka, który zrujnował mi życie.

On mnie zniszczył, Eve, ale jednocześnie to on uczynił mnie tym, kim jestem dziś.

– Nieprawda. – Podeszła do niego.

– 0, tak. Właśnie jemu to zawdzięczam. Nie udałoby mu się, gdyby nie przyjaciele, których tam miałem. To dzięki nim w końcu zacząłem żyć własnym życiem. Wiedziałem, że zawsze mogę na nich liczyć, że w razie czego mi pomogą. W zeszłym roku, kiedy tam razem pojechaliśmy, by pochować Jenny, uświadomiłem sobie, że nigdy im za to nie podziękowałem. Eve, nie mogłem go oddać w ręce policji. Nawet w twoje. Nie potrafiłbym z tym żyć.

Wypuściła głośno powietrze i zaklęła pod nosem.

– Wiem o tym. Roarke, ja nie odwołam akcji.

– Nawet na to nie liczyłem. Mick także. Prosił, żebym cię przeprosił za kłopoty, jakich narobił, i pożegnał cię wjego imieniu.

– Błagam. – Pokręciła głową.

– Zostawił coś dla ciebie. – Wyjął z kieszeni małą ffolkę i wręczył Eye.

– Co to za paskudztwo?

– To Ziemia. Powiedział, że pochodzi ze Wzgórza Tary, miejsca, w którym spoczywają irlandzcy królowie. Jak znam Micka, prawdopodobnie wykopał ją w naszym ogrodzie, ale w końcu liczy się intencja. To na szczęście, bo uważa cię za najszlachetniejszą glinę, jaką kiedykolwiek miał przyjemność spotkać.

– Gówno, nie najszlachetniejsza glina.

– No cóż, jak wspomniałem, chodzi o ideę.

Eve wsunęła tiolkę do kieszeni.

– Szlachetna glina ma nadzieję, że jeszcze się z nim zobaczy i to niebawem. Tymczasem potrzebujemy pomocy naszego cywilnego doradcy. Chodzi o analizę tych danych. Ja muszę się skoncentrować na poszukiwaniu Yosta, pozwolisz, że zostawię techniczne sprawy na głowie was, komputerowców?

– Ależ oczywiście, pani porucznik. – Wstał sprzed komputera. podszedł do niej i wziął ją za rękę. – Jest jeszcze coś, co sprawi ci przyjemność.

– Nie czas teraz na seks.

– Na seks jest zawsze czas, ale akurat nie to miałem na myśli. Wyjątkowo nie tym razem. Yost jako Roles nabył prawa do zakupu posiadłości na plaży w Sektorze Tropikalnym Olympusa. Dom jest gotowy i niedawno został przejęty przez nowego właściciela.

– Sukinsyn.

– Jeśli nie dorwiesz go w Nowym Jorku, zrobisz to tam. Wynajął jednego z naszych dekoratorów wnętrz, który wszystko mu urządzi. Za cztery dni spotkają się, żeby omówić szczegóły. Yost zarezerwował apartament w największym hotelu. Wybiera się tam za trzy dni. Wyczarterował mój statek. Tego dnia odbędzie się tylko jeden rejs z Nowego Jorku na Olympus. Przesłałem te dane na twój domowy komputer.

– Świetnie, już się za to biorę.

Podzielili się na dwa espoły. McNab i Roarke zaszyli się w w gabinecie, by przeanalizować system zabezpieczeń. Eve z pomocą Peabody opracowywały strategię postępowania z Yostem.

Feeney krążył między oboma zespołami.

– Z tego planu jasno wynika, że zamierza opuścić planetę dopiero po skoku. Feeney, zapytaj Roarke”a, jak myśli, czy Yost dostanie jakąś działkę z łupu, czy tylko honorarium za kontrakt. Te sprawy przecież są ze sobą połączone.

Nawet jeśli zdziwiło go, że Eve konsultuje się z Roarkiem w kwestii etyki kryminalnej, Feeney niczego po sobie nie pokazał.

– Mówi, że prawdopodobnie Yost dostanie coś ekstra, zależnie od wielkości łupu, ale przelew nastąpi dopiero po tym, jak upłynnią towar.

– No dobra, to w takim razie na co on jeszcze czeka? Może chce się upewnić, że wszystko poszło zgodnie z planem i nic dostanie żadnych dodatkowych zleceń. Pozostaje sprawa Summerseta. Na pewno będzie śledził media, czekając na informacje o skoku. Powinniśmy wprowadzić do sprawy Nadine.

Pracowali tak ostro, że w końcu ekipa zagroziła strąjkiem jeśli nie dostaną czegoś do jedzenia. Eye zadowoliła się połówką kanapki, którą zjadła, nie odrywając się od komputera. Zabroniła opuszczać stanowiska, dopóki nie skończą czytać.

– Pani porucznik, straci pani wzrok od tego wpatrywania się w ekran. Komputer, zapisz dane na dysk. – Zanim zdążyła zaprotestować, Roarke obrócił jej krzesło. – Już po ósmej, Eye, za dużo pracujesz. Umysł ludzki nie jest w stanie funkcjonować przez tyle godzin bez przerwy. Odeślij ludzi do domów. Musicie odpocząć.

– Mogą iść. Ja mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Czy Nadine jeszcze tu jest?

– Nie, musiała wracać do studia. Wie, czego od niej oczekujemy, zgodziła się na twój plan. Przecież dwa razy go z nią omówiłaś. Na pewno zrozumiała.

– Może i tak. A gdzie reszta?

68
{"b":"102534","o":1}