Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Mogła się kłócić, mogła naciskać, ale przecież nawet gdyby wiedział, że dyskietkę podrzucił Roarke, Feeney i tak nigdy by się do tego nie przyznał.

– Rzućmy okiem. Spóźniłeś się – przywitała wchodzącego McNaba.

– Przepraszam, pani porucznik, coś mnie zatrzymało. – Przeszedł przez pomieszczenie i usiadł na krześle, ostentacyjnie ignorując obecność Peabody.

Ta równie ostentacyjnie zlekceważyła jego wejście. W efekcie temperatura w sali wyraźnie opadła, a atmosfera zrobiła się raczej nieprzyjemna. Eye i Feeney wymienili zbolałe spojrzenia.

– Na stole przed tobą leży kopia uaktualnionego raportu. Mamy jeszcze jeden pseudonim, pod jakim ukrywa się Yost. – Wskazała dłonią tablicę, na której wisiały zdjęcia Yosta w różnych przebramach, podpisane różnymi nazwiskami. Obok nich przypięto zdjęcia i nazwiska jego ofiar, miejsca, w których dokonał zbrodni, i dowody rzeczowe znalezione przy ofiarach. – Sprawdziłam te informacje – mówiła dalej. – Komputer, wyświetl na ekranie dane: Roles, Martin K. Zwróćcie uwagę, jak starannie buduje swoje altr ego. Ma komplet dokumentów, linie kredytowe, stały pobyt, choć adres jest fałszywy. Pod tym nazwiskiem płaci podatki, dba o zdrowie i podróżuje za granicę. Ma nawet paszport. Oczywiście pod innymi pseudonimami też jest aktywny, ale z tego, co wiem, z żadnego innego nazwiska nie korzysta tak często. Moim zdaniem, właśnie pod tym nazwiskiem zamierza przejść na emeryturę. To jedyne czyste, niczym niezszargane dane personalne. Nie jest nigdzie notowany, żadna agencja, nawet CompuGuard, nic na niego nie ma.

– Yost to zdolny haker. Mógł podrasować dane każdej agencji – wtrącił McNab.

– Zgoda. Nie wie, że skojarzyliśmy z nim to nazwisko. Na tym się skupimy i postaramy się, żeby w naszych oficjalnych aktach nie było o nim żadnej wzmianki. W tej sprawie porozumiewamy się na trzecim poziome zabezpieczeń. Zachowajcie szczególną ostrożność. Przypominam, wszelkie poszukiwania prowadzimy na trzecim poziomie. Jeśli posiada jakieś nieruchomości, to na pewno na to nazwisko. Znajdźcie wszystko.

– Zabiorę się za to zaraz po odprawie – powiedział McNab. – Próbowałem zrobić katalog wstępny. Zestawiłem wszystkie znane nam ofiary i przeszukałem rejestr pod kątem potencjalnych zleceniodawców. Wyskoczyło kilka nazwisk, ale nic na tyle pewnego, żeby można się tego trzymać.

– Widzę, że pokaz ignorancji w wykonaniu naszych kolegów z FBI nie poszedł na marne. Nikogo nie ruszamy, dopóki nie zdobędziemy pewności. Ktoś tak ostrożny i doświadczony na pewno dopracował fałszywą tożsamość w każdym szczególe. Jeśli go spłoszymy, Yost zniknie, a jego miejsce zajmie Roles, na którego nic nie mamy. Operacja jest ściśle tajna. A teraz kapitan Feeney zapozna nas ze swoją niespodzianką.

Eye dała Feeneyowi znak, że może zaczynać. Kapitan zatarł z zadowoleniem ręce, wstał i opowiedział o rewelacjach, które przekazał mu Roarke.

McNab omal nie spadł z krzesła.

– . Ostre zagranie.

Peabody spojrzała na niego i pogardliwie pokiwała głową.

– Co ty możesz wiedzieć o ostrych zagraniach.

Tak śię ucieszył, że to ona przerwała milczenie, że prawie nie zauważył zniewagi.

– Urodziłem się, żeby ostro grać.

Feeney uciął zaczepki.

– Próby dostępu do oficjalnych danych są niezgodne z prawem.

Te dane pochodzą z anonimowego źródła. Mój informator złamał zabezpieczenia, nie zostawiając po sobie żadnych śladów, więc zakładam, że jest urzędnikiem federalnym.

– Tak, a świnie mają skrzydła – mruknęła pod nosem Eye. Nieważne skąd, ważne, że w ogóle mamy te informacje. Potraktujmy je jako narzędzie – powiedziała, widząc niezadowolenie malujące się na twarzach współpracowników. – Nie młotek ale wytrych. Feeney, chciałabym zorganizować prywatne spotkanie ze Stowe i wykorzystać twoją dyskietkę. Jej akta są bez, zarzutu. Jeśli te dane okażą się prawdziwe, będzie to znaczyło. że skłamała, a może nawet sfałszowała oficjalne dokumenty. Jeżeli to dotrze do federalnych androidów, agentka Stowe będzie miała spaprane papiery. Nie obejdzie się też bez nagany. Odsuną ją od sprawy i przynajmniej na jakiś czas oddelegują do biura w jakiejś zapyziałej dziurze. Ona tego nie chce. Śmiem twierdzić, że nie chce tego tak bardzo, że gotowa pójśc z nami na układ.

– Rób, co uważasz za stosowne, byle za bardzo nie śmierdziało. Pamiętaj, że agent specjalny Jacoby nie grzeszy wyjątkową inteligencją, ale też nie jest ostatnim durniem. Według profilu, to przeciętniak. średnio zdolny, a przy tym arogancki, ambitny i sprawia kłopoty przełożonym. Takie cechy czynią go dość niebezpiecznym osobnikiem. Jeśli ktoś miałby nam to spieprzyć, to z pewnością właśnie on. Sugeruję, by Mira zerknęła na jego profil i powiedziała, co o nim myśli.

To ty dostałeś dane – powiedziała Eye. -Ty do niej zadzwoń. A teraz wyniki testu prawdopodobieństwa. -Poleciła, by komputer wyświetlił je na ekranie. – Jak widzicie, prawdopodobieństwo, że spróbuje wykonać zlecenie do końca- wynosi dziewięćdziesiąt osiem procent. Yost to perfekcjonista, nie pozwoli, żeby ktoś pokrzyżował mu szyki. Zaatakuje kolejną ofiarę zgodnie z wcześniejszym planem. Dwa pierwsze morderstwa nastąpiły w krótkim odstępie czasu. Uważam, że trzecią próbę podejmie w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin. Istnieje ponaddziewięćdziesięciosześcioprocentowe prawdopodobieństwo, że podejrzany przebywa w mieście lub okolicy. Wynik oparto na założeniu, że ce1 także znajduje się w mieście lub okolicy. Niestety, co do tego nie mamy pewności i dlatego nie możemy przewidzieć, kogo atatakuje.

Jeszcze raz spojrzała na ekran.

– Cały czas nad tym pracujemy. I czekamy.

Kończąc, rozdzieliła zadania i zwołała odprawę na ósmą rano następnego dnia.

– Mamy jeszcze godzinę. Jeśli do tego czasu nic się nie wydarzy,

– jesteście wolni. Prześpijcie się, a jutro od rana ruszamy pełną parą.

– Pomysł jest niezły, ale wątpię, czy uda mi się dziś odpocząć. Mam randkę. – McNab przez całą odprawę czekał, żeby to powiedzieć. Wykazał się ogromną siłą woli, bo nie spojrzał przy tym na reakcję Peabody.

Za to Eve dokładnie ją widziała. Szok, początkowy ból przeszedł w czystą wściekłość, którą Peabody szybko opanowała. Zimna jak lód, zauważyła. Gdybym jej nie znała, nie domyśliłabym się, jak bardzo ją to zabolało.

Jasna cholera.

– McNab, wszyscy cieszymy się w twoim imieniu – powiedziała chłodno Eye. – Punkt ósma w tej sali. Na dzisiaj to wszystko, możecie odejść. – Mówiąc to, nie spuszczała z niego wzroku. Z niekłamaną przyjemnością zauważyła, jak się lekko skurczył.

Po chwili wstał i podszedł do wyjścia. Feeney przewrócił oczami, po czym ruszył za nim. Kiedy był już wystarczająco blisko, palnął przemądrzałego chłopaka w głowę.

– Au, co jest?

– Już ty dobrze wiesz, co jest.

– Oczywiście, jasne. Ona może sobie kręcić z jakimś padalcem do wynajęcia, tak? A kiedy ja umawiam się na randkę, zaraz wszyscy biją mnie po głowie.

Feeney zawsze bezbłędnie rozpoznawal przygnębienie. Wykrzywił z niezadowoleniem twarz i wbił palec w kościstą khitkę piersiową McNaba.

– Nie o tym mówię.

– Ani ja. – McNab skulił ramiona i na dobre się nidąul.

– Peabody – zaczęła Eye, nie czekając, aż podwładna zacznie się żalić.

– Zamknij wszystkie pliki i zabierz dyskietki. Zarezerwuj salę na jutrzejszą odprawę.

– Tak jest. – Dziewczyna przełknęła ślinę, a fakt, że było to słychać, sprawił jej dodatkową przykrość.

– Skontaktuj się z Monroem, sprawdź, czy dowiedział się czegoś o Rolesie. Bądź u siebie w biurze, żebym nie musiała cię szukać.

– Tak jest.

Eye zaczekała, aż asystentka, sztywna jak android, uprzątnie salę i wyjdzie.

– Nic z tego nie będzie – mruknęła pod nosem. – Wysłuchaj jej, łatwo mu powiedzieć. Akurat się na tym zna. – Kiedy w końcu zdołała się uwolnić od myśli na temat Peabody, usiadła przed łączem i wybrała numer biura federalnego.

– Stowe.

– Dallas. Musimy się spotkać. Tylko ty i ja. Dziś wieczorem.

49
{"b":"102534","o":1}