Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Jak ci się powodzi? – spytała.

– Dobrze, dziękuję.

– Dawno cię nie widziałam.

– O, tak.

– Czy ty i Jessica…? – Udała zażenowanie. Robiła to często. – Przepraszam. To nie moja sprawa.

Nalała herbaty. Myron napił się, nadgryzł ciasteczko. Carol Culver zrobiła to samo.

– Jutro pogrzeb – powiedziała. – Adam podarował ciało akademii medycznej. Dla niego liczyła się tylko dusza. Ciało uważał za bezwartościowe. Pewnie dlatego, że był patologiem.

Myron skinął głową i łyknął herbaty.

– Co za pogoda – zmieniła temat, z twarzą rozciągniętą roztargnionym, przylepionym uśmiechem. – Okropna spiekota. Jeżeli wkrótce nie spadnie deszcz, zbrązowieje nam trawnik przed domem. A na wiosnę zapłaciliśmy za zasianie trawy…

– Wkrótce zjawi się tu policja – przerwał jej Myron. – Dlatego powinniśmy porozmawiać.

Położyła rękę na piersi.

– Policja?

– Chcą z panią rozmawiać.

– Ze mną? O czym?

– Wiedzą o waszej kłótni. Od sąsiada, który wyszedł na spacer z psem. Słyszał panią i doktora Culvera.

Zesztywniała. Myron czekał, ale milczała.

– Doktor Culver wcale nie czuł się źle tamtego wieczoru, prawda?

Zbladła. Odstawiła filiżankę i osuszyła kąciki ust serwetką.

– Wcale nie wybierał się na konferencję medyczną w Denver.

Opuściła głowę.

– Pani Culver? Ani drgnęła.

– Wiem, że to niełatwe – rzekł łagodnie – ale staram się odnaleźć Kathy.

– Myślisz, że ci się uda? – spytała, wciąż patrząc w podłogę.

– Możliwe. Nie chcę stwarzać fałszywych nadziei, ale to możliwe.

– A więc sądzisz, że ona żyje?

– Jest taka szansa.

Wreszcie podniosła głowę. Oczy miała mokre.

– Zrób wszystko, co musisz, żeby ją znaleźć – powiedziała zaskakująco silnym i opanowanym głosem. – To moja córka, Myron. Moje dziecko. Jest najważniejsza.

Myron czekał na dalszy ciąg, ale zamilkła.

– Doktor Culver udał, że leci na konferencję medyczną – rzekł po upływie blisko minuty.

Westchnęła głęboko i skinęła głową.

– Myślała pani, że tamtego dnia rano wyjechał.

Ponownie skinęła głową jak robot.

– A potem panią zaskoczył.

– Tak.

Jego cichy głos zdawał się huczeć w pokoju. Antyczny zegar cykał obłąkańczo.

– I co zobaczył po przyjeździe?

Z oczu popłynęły jej łzy. Znowu opuściła głowę.

– Zastał panią z innym mężczyzną?

Nie zareagowała.

– Czy tym mężczyzną był Paul Duncan?

Podniosła głowę. Ich oczy się spotkały.

– Tak. Byłam z Paulem – odparła.

Myron czekał.

– Adam zastawił pułapkę i wpadliśmy w nią. – Głos miała znowu opanowany i silny. – Nabrał podejrzeń. Nie wiem skąd. W każdym razie, tak jak powiedziałeś, udał, że leci do Denver. Kazał mi nawet zarezerwować bilety w obie strony, żebym nie miała wątpliwości, że wyjechał.

– Co zrobił, kiedy was zobaczył?

Drżącymi palcami trąc policzki, wstała i się odwróciła.

– To, co zrobiłby każdy mąż po przyłapaniu żony w łóżku ze swoim najlepszym przyjacielem. Wściekł się. Tym bardziej że był mocno wstawiony. Zaczął na mnie wrzeszczeć i strasznie wyzywać. Zasłużyłam na to. Zasłużyłam na coś o wiele gorszego. Groził Paulowi. Próbowałam go uspokoić, ale było to niemożliwe.

Uniosła filiżankę. Z każdym słowem odzyskiwała siły, łatwiej jej było oddychać.

– Adam wypadł z domu. Byłam przerażona. Paul wybiegł za nim. Ale Adam już odjechał. Paul niedługo potem.

– Jak długo pani i Paul Duncan…

Koniec zdania uwiązł mu w gardle.

– Sześć lat.

– Czy ktoś o tym wiedział?

Jej spokój nagle prysnął. Jakby tuż przed twarzą wybuchła jej mała bomba. Skuliła się i rozpłakała. Zrozumiał dlaczego i poczuł, jak krzepnie w nim krew.

– Kathy – wyszeptał. – Kathy wiedziała.

Łkanie spotężniało.

– Odkryła to w klasie maturalnej – dodał. Opanowanie łez zajęło jej sporo czasu. Myron przypomniał sobie, jak Kathy wielbiła matkę, idealną kobietę, która potrafiła pogodzić staroświeckie cnoty z nowoczesnością. Na jej głowie był nie tylko cały dom, lecz i prowadzenie sklepu. Wychowała trójkę dorodnych dzieci. Wpoiła im coś więcej niż wartości obecnie powszechnie zwane rodzinnymi. Dla niej były one sztywną doktryną, której przestrzegania żądała od potomków. Pierwsza zbuntowała się Jessica. Po niej Edward. W ich ciasnej klatce udało jej się zamknąć, niczym lwa, tylko Kathy. A i ona w końcu wyrwała się na wolność.

– Kathy… – Carol Culver urwała i mocno zacisnęła powieki. – Przyłapała nas.

– I wtedy się zmieniła – dokończył Myron.

Carol skinęła głową, nie rozwierając zaciśniętych powiek.

– To moja wina. Wszystko stało się przeze mnie. Boże, wybacz mi! – Pokręciła głową. – Nie. Nie zasługuję na przebaczenie. Nie chcę go. Chcę odzyskać moje dziecko!

– Co zrobiła Kathy, gdy zobaczyła was razem?

– Początkowo nic. Odwróciła się i wybiegła. Następnego dnia zerwała ze swoim chłopakiem, Mattem. I od tej pory… robiła wszystko, żeby mnie ukarać. Przez całe lata byłam hipokrytką. Przez całe lata ją okłamywałam. Chciała mnie zranić jak najmocniej.

– Zaczęła sypiać z kim popadnie.

– Tak. Postarała się, żebym o wszystkim wiedziała.

– O wszystkim pani mówiła?

Carol Culver potrząsnęła głową.

– Przestała się do mnie odzywać.

– To jak pani to odkryła?

Zawahała się. Skóra na jej ściągniętej twarzy mocno opinała kości policzkowe.

– Zdjęcia – odparła lakonicznie.

Następny element zagadki trafił na swoje miejsce. Horty i aparat Kathy!

– Podsuwała pani swoje zdjęcia z mężczyznami.

– Tak.

– Z białymi, czarnymi, czasem z więcej niż jednym.

– Nie tylko z mężczyznami – wydusiła z siebie, znowu zamykając oczy. – Narastało to stopniowo. Zaczęło się od kilku rozebranych zdjęć. Takich jak to w tym piśmidle.

– Widziała pani to zdjęcie wcześniej?

– Tak. Na odwrocie była zresztą pieczątka fotografa.

– Studio Global Globes Photos?

– Nie. Nazywało się Zakazany Owoc lub podobnie.

– Zachowała pani to zdjęcie?

Potrząsnęła głową.

– Wszystkie pani wyrzuciła?

Jeszcze raz potrząsnęła głową.

– Chciałam je zniszczyć, spalić. Udać przed sobą, że ich nie widziałam. Nie potrafiłam. Kathy mnie karała. Zatrzymanie tych zdjęć było formą pokuty. Nie powiedziałam o nich nikomu, ale nie mogłam ich wyrzucić. Rozumiesz to, prawda?

Myron skinął głową.

– Ukryłam je na strychu. W starej skrzyni. Myślałam, że tam będą bezpieczne.

Domyślił się, co było dalej.

– Znalazł je pani mąż.

– Tak.

– Kiedy?

– Kilka miesięcy temu. Nic mi nie powiedział. Ale z jego zachowania wyczytałam, co się stało. Sprawdziłam na strychu. Zdjęcia zniknęły. Adam doszedł do wniosku, że ukryła je tam Kathy. Nie miał pojęcia, że mi je przysłała. A może, wiedział. Może właśnie dlatego zaczął podejrzewać Paula i mnie. Nie wiem.

– Czy wie pani, co mąż zrobił z tymi zdjęciami?

– Nie. Były wstrętne. Sprawiały ból. Myślę, że Adam je zniszczył.

Myron w to wątpił. Przez kilka dobrych chwil siedzieli w milczeniu.

– Jessica zechce poznać prawdę – odezwał się wreszcie.

Carol Culver skinęła głową.

– Ty jej to powiedz.

Odprowadziła go do drzwi. Zatrzymał się przy samochodzie, odwrócił i przyjrzał szaremu wiktoriańskiemu domowi. Dwadzieścia sześć lat temu wprowadziła się do niego młoda rodzina. Na podwórzu ustawiła huśtawki, a na podjeździe do garażu zainstalowała kosz do koszykówki. Małżonkowie, na zmianę z innymi rodzicami, wozili dużym samochodem swoje i cudze dzieci na mecze szkolnej ligi baseballowej, próby chóru, uczęszczali na zebrania Stowarzyszenia Rodziców i Nauczycieli, wydawali urodzinowe przyjęcia. Myron widział to wszystko niemal tak wyraźnie, jakby patrzył na telewizyjną reklamę towarzystwa ubezpieczeniowego.

Wsunął się za kierownicę i odjechał.

53
{"b":"101682","o":1}