Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Na oko Jake miał pięćdziesiąt kilka lat. Był po cywilnemu, bez marynarki, ale w rozluźnionym krawacie. Zza paska wylewał mu się wielki brzuch niczym obce ciało. Na biurku leżały porozrzucane akta, resztki jakiejś kanapki i ogryzek jabłka. Jake ze znużeniem wzruszył ramionami i wytarł nos w płachtę wyglądającą jak ścierka do naczyń.

– Dostałem telefon – rzekł tytułem wstępu. – Mam ci pomóc.

– Będę wdzięczny – odparł Myron.

Jake usiadł wygodniej i założył nogi na biurko.

– Grałeś w kosza przeciwko mojemu synowi, Gerardowi. Z Michigan.

– A owszem. Pamiętam go. Twardy chłopak. Przy tablicach jak szatan. Specjalista od obrony.

Jake z dumą skinął głową.

– Zgadza się. Strzelał jak noga, ale widać go było na parkiecie.

– Dawał się we znaki – przyznał Myron.

– Mowa. Został policjantem. Pracuje w Nowym Jorku. Zdążył awansować na starszego detektywa. To dobry glina.

– Jak jego stary. Jake uśmiechnął się.

– Tak.

– Proszę go pozdrowić albo lepiej dać kuksańca w żebra. Jestem mu dłużny kilka sójek.

Jake zadarł głowę i roześmiał się.

– Cały on. Finezja nigdy nie była najmocniejszą stroną Gerarda. – Wydmuchał nos w ścierkę do naczyń. – Chyba nie przyjechałeś po to, by rozmawiać o koszykówce.

– Pewnie.

– No więc, o co konkretnie chodzi, Myron?

– O sprawę Kathy Culver. Badam ją. Potajemnie.

– Potajemnie? – Jake uniósł brwi. – Co za słowo.

– Pracuję nad sobą. W samochodzie puszczam sobie z kaset kurs „Wzbogać słownictwo”.

– Naprawdę? – Jake znowu wydmuchał nos, co zabrzmiało jak bek owcy w rui. – Dlaczego nią się interesujesz – poza tym, że reprezentujesz Christiana Steele’a i kiedyś byłeś blisko z siostrą Kathy?

– Gratuluję skrupulatności.

Jake ugryzł niedojedzoną kanapkę i uśmiechnął się.

– Każdy lubi komplementy.

– Zgadza się, robię to dla mojego klienta, Christiana Steele’a.

Jake wpatrywał się w niego, czekając na dalszy ciąg. Stara sztuczka. Milcz tak długo, aż świadek znów zacznie mówić i ujawni szczegóły. Myron nie dał się na to złapać.

Upłynęła minuta.

– Uporządkujmy to sobie – rzekł wreszcie Jake. – Christian Steele wynajmuje cię na agenta. Pewnego dnia podczas rozmowy mówi: „Wiesz co, Myron, tak bez mydła mi wchodzisz w śnieżnobiały tyłek, więc zabawisz się w Dicka Tracy’ego i odnajdziesz moją dawną dupę, której od półtora roku nie mogą odszukać gliny i federalni”. Zgadza się?

– Nie. Christian tak się nie wyraża.

– Dobra, nie chcesz tańczyć, to nie tańcz. Jeśli chcesz czegoś ode mnie, to coś z siebie daj.

– To uczciwe postawienie sprawy. Ale nie mogę. Jeszcze nie w tej chwili.

– Dlaczego?

– Bo mogłoby to zranić wielu ludzi. Zapewne niepotrzebnie.

Jake zrobił minę.

– Jak to zranić?

– Nie mogę podać szczegółów.

– Gówno prawda.

– Powtarzam. Nie mogę nic powiedzieć.

Jake znów wpatrzył się w niego badawczo.

– Powiem ci coś, Bolitar. Ja nie szukam chwały. Zachowuję się tak jak mój syn na parkiecie. Jestem koniem roboczym, a nie gwiazdą. Nie zbieram wycinków prasowych na swój temat. Mam pięćdziesiąt trzy lata. Na mojej drabinie nie ma j więcej szczebli. Może wyda ci się to staroświeckie, ale wierzę w sprawiedliwość. Lubię widzieć, jak zwycięża prawda. Od półtora roku żyję sprawą zaginięcia Kathy Culver. Zbadałem ją na wskroś, a mimo to wciąż nie wiem, co zaszło tamtej nocy.

– A co, według ciebie, zaszło?

Jake wziął ołówek i zastukał w biurko.

– Na co wskazują zebrane dowody?

– Że ona uciekła.

– Na jakiej podstawie to mówisz? – spytał zaskoczony Myron.

Na twarzy Jake’a wyrósł z wolna uśmiech.

– Moja słodka tajemnica. Sam ją odkryj – odparł.

– P.T. zapewnił, że mi pomożesz.

Jake wzruszył ramionami i znów odgryzł kawałek kanapki.

– A co z siostrą Kathy? – spytał. – Podobno byliście w sobie mocno zakochani.

– Przyjaźnimy się.

Jake cicho gwizdnął.

– Widziałem ją w telewizji – rzekł. – Trudno przyjaźnić się z kobietą, która tak wygląda.

– Jesteś na bieżąco, Jake.

– Cholera, zapomniałem odnowić prenumeratę Cosmopolitana. Wpatrzyli się w siebie. Jake usadowił się w fotelu i przyjrzał się swoim paznokciom.

– Co chcesz wiedzieć?

– Wszystko. Od początku.

Jake splótł ręce na piersi, wziął oddech i powoli wypuścił powietrze.

– Do ochrony kampusu zadzwoniła współlokatorka Kathy, Nancy Serat. Mieszkały w akademiku korporacji Psi Omega. Przyjemny budynek. Same ładne białe blondynki z białymi zębami. Takie, co jednakowo wyglądają i jednakowo mówią. Kapujesz.

Myron skinął głową. Jake nie czytał z akt sprawy ani do nich nie zaglądał. Wszystko miał w głowie.

– Nancy Serat zawiadomiła ochroniarza, że Kathy Culver nie ma od trzech dni.

– Dlaczego czekała z tym tak długo?

– Widać Kathy nie nocowała za często w żeńskim akademiku. Przeważnie spała w pokoju twojego klienta. Tego, co nie używa brzydkich wyrazów. – Jake uśmiechnął się. – W każdym razie, gdy któregoś dnia twój chłopak i Nancy odkryli w rozmowie, iż Kathy nie ma u żadnego z nich, zdali sobie sprawę, że zniknęła, i zawiadomili ochronę. Ochrona kampusu zawiadomiła nas, ale z początku nikt się tym nie przejął. Zapodzianie się na kilka dni studentki uczelni koedukacyjnej nikogo nie stawia na nogi. I wtedy któryś z ochroniarzy znalazł na wierzchu kosza na śmieci jej majtki. Co było dalej, wiesz. Historia rozrosła się jak plama brylantyny na poduszce Elvisa.

– Czytałem, że na tych majtkach była krew.

– Smużka zaschniętej krwi, zapewne po miesiączce. Media to wyolbrzymiły. Zbadaliśmy grupę. B minus. Właśnie taką miała Kathy Culver. Było też nasienie. Wystarczająco dużo przeciwciał na zbadanie DNA i krwi.

– Mieliście jakiś podejrzanych?

– Tylko jednego – odparł Jake. – Twojego Christiana Steele’a.

– Dlaczego jego?

– Z oczywistych powodów. Był jej chłopakiem. Zniknęła idąc na spotkanie z nim. Żadnych konkretów, nic obciążającego. Zbadanie DNA nasienia na majtkach oczyściło go z podejrzeń. – Jake otworzył małą lodówkę stojącą pod ścianą. – Napijesz się coli?

– Nie, dziękuję.

Jake otworzył puszkę.

– Resztę pewnie znasz z gazet – ciągnął. – Na przyjęciu w swoim akademiku Kathy wypija parę drinków, nic wielkiego, o dziesiątej wieczorem wychodzi spotkać się z Christianem i znika. Koniec historii. Nieco ją uzupełnię.

Myron pochylił się do przodu. Jake łyknął coli i otarł usta przedramieniem grubym jak konar dębu.

– Według kilku koleżanek z korporacji, Kathy była rozkojarzona. Nieswoja. Wiemy też, że na kilka minut przed wyjściem z akademika odebrała telefon. Koleżance z pokoju powiedziała, że od Christiana i że idzie się z nim spotkać. Christian zaprzecza, że do niej dzwonił. Nie mogliśmy tego zweryfikować, bo telefonowano z terenu kampusu. Nancy twierdzi, że Kathy miała napięty głos, jakim nigdy nie rozmawiała ze swoim ukochanym, panem Nie Używam Brzydkich Wyrazów. Odłożyła słuchawkę, zeszły na dół i zanim przepadła, zrobiła sobie słynną ostatnią fotografię.

Jake otworzył szufladę i podał Myronowi zdjęcie, które ten widział niezliczoną ilość razy. Pokazywane z chorobliwą fascynacją przez wszystkie krajowe media, przedstawiało dwanaście członkiń korporacji. Szyję stojącej jako druga od lewej, ubranej w niebieski sweterek i spódnicę, zdobiły perły. Kathy wyglądała jak uczennica prywatnego liceum. Według koleżanek, wyszła z akademika tuż po zrobieniu zdjęcia i więcej nie wróciła.

– Potem widziała ją już tylko jedna osoba – ciągnął Jake.

– Kto?

– Trener drużyny futbolowej, Tony Gardola. Dziwne, ale kwadrans po dziesiątej zobaczył, jak Kathy wchodzi do szatni dla graczy. O tej porze szatnia jest z zasady pusta. Tony znalazł się tam tylko dlatego, że czegoś zapomniał. Spytał Kathy, co tu robi, i usłyszał, że umówiła się z Christianem. Ta dzisiejsza młodzież, pomyślał. Czyżby podniecały ich randki w męskiej szatni? Uznał, że lepiej nie zadawać zbyt wielu pytań. W tym miejscu ślad po Kathy się urywa. O jedenastej widziano kogoś podobnego do niej na zachodnim krańcu kampusu – blondynkę w niebieskim sweterku i spódnicy – ale było za ciemno, by mieć pewność, że to ona. Świadek przyznał, że pewnie by jej nie zauważył, gdyby nie to, że się śpieszyła. Nie biegła, ale bardzo szybko szła.

26
{"b":"101682","o":1}