Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Wczoraj

1

Nancy była w garderobie w towarzystwie Seana, swojego wspaniałego syna, kiedy Junior Latella zawiadomił ją telefonicznie o śmierci Nathalie Goodman. Dziennikarka została zlikwidowana, aby nie mogła wyjawić nazwiska swojego informatora, dzięki któremu przyparła ją do muru. Odłożyła słuchawkę powoli jak automat. Sean ujrzał w lustrze odbicie zamyślonej twarzy matki. Nie zrozumiał znaczenia telefonu, ale z wyrazu twarzy domyślał się kłopotów. Doświadczenie i wrażliwość doradziły mu wycofanie się, zanim matka będzie zmuszona poprosić go o to sama. Uderzył się ręką w czoło niczym stary aktorski wyga.

– Popełniłbym niewybaczalny błąd! – wykrzyknął. – Zupełnie zapomniałem. Obiecałem przyjaciółce, że zabiorę ją na kolację.

Pochylił się nad matką, pocałował we włosy, aby nie zniszczyć starannego makijażu.

– Och, mój drogi – wyszeptała biorąc jego dłoń i przyciskając ją do swojego policzka. W tym pełnym oddania geście była cała jej miłość do niego, potrzeba chronienia go i trzymania z dala od burzliwych wydarzeń w jej życiu. Syn był żywym odbiciem, nietkniętym wspomnieniem jedynego mężczyzny, którego kochała całą sobą. Zaplanowała mu życie pogodne, bez wstrząsów, przyjemną egzystencję, którą zawdzięczał wiedzy i sukcesom zawodowym. Dokładnie tak, jak to było z Taylorem, jej mężem, jednym z niewielu ludzi, którzy mogli spoglądać na ludzkie słabości okiem mędrca zdolnego zrozumieć i wybaczyć.

– Kochanie – powtórzyła – zobaczę cię jutro?

– Zadzwonię do ciebie rano, mamo. Nie martw się – powiedział zanim wyszedł.

W gabinecie Nancy na parterze czekał Sal z Laureen, swoją pierwszą narzeczoną, którą w końcu poślubił. Laureen dobijała pogodnie do czterdziestki, ale była wciąż tą samą naiwną, pulchną, świeżą dziewczyną, koleżanką ze szkolnej ławy. Obdarowała go czwórką wspaniałych dzieci i teraz, kiedy dorosły, zajęła się organizowaniem obiadów i przyjęć dla nich i ich przyjaciół.

Nancy weszła do pokoju i Laureen od razu spostrzegła, że szwagierka nie była w najlepszej formie. Rzeczywiście, pominęła konwenanse i przeszła natychmiast do sedna sprawy.

– Sal, wkrótce będzie tu Junior – zaczęła. – Przykro mi z powodu kolacji, ale jest kilka ważnych i pilnych spraw, które musimy omówić.

– Zrozumiałam – odrzekła Laureen. – Kiedy atmosfera się zagęszcza, kiedy dorośli rozmawiają, mała Laureen musi iść pobawić się do ogrodu – na jej twarzy odbiło się niezadowolenie i rozgoryczenie.

– Przykro mi – przeprosiła Nancy ze słabym uśmiechem. Rozumiała ją i nie mogła jej winić. – To moja wina. Wybacz. Ważne sprawy mają pierwszeństwo.

– Nie wiem, jak to się dzieje, ale twoje sprawy są zawsze ważne i zawsze mają pierwszeństwo przed innymi – Laureen wyglądała na łagodną istotę, ale umiała być szczera aż do bólu.

Sal już chciał interweniować, gdy Nancy go uprzedziła.

– Zdaję sobie sprawę, że nie jestem idealną szwagierką – przyznała pochylając się i muskając jej policzek pocałunkiem. – Obiecuję poprawę.

Laureen na znak pokoju odwzajemniła się Nancy serdecznym gestem. I wyszła akurat w momencie, gdy przybył Junior.

– To jest wywiad z Goodman zarejestrowany na moim magnetofonie – powiedziała Nancy do Juniora i Sala, kiedy przesłuchali przyniesioną przez nią taśmę.

– Identyczne nagranie było w jej posiadaniu. Pytania są następujące: gdzie jest teraz taśma? i kto uciszył raz na zawsze dziennikarkę, dając przesłanki do wywołania skandalu? Jestem ostatnią osobą, z którą Goodman przeprowadziła wywiad. W trakcie dochodzenia mogę zostać wmieszana w tę sprawę.

– Aby rozwikłać tę sprawę, od czego zaczniemy? – zapytał Sal Juniora.

– Już poczyniłem niezbędne kroki przy pomocy pewnych przyjaciół – odpowiedział Junior. – Otworzyłem parasol. Ale wszystko zależy od gwałtowności burzy.

– Więc nie wykluczasz ewentualności, że Nancy może być przesłuchiwana? – zaniepokoił się brat.

– Nie mogę wykluczyć.

– A w tym przypadku? – nalegał Sal zwracając się do Nancy.

– W tym przypadku powiem prawdę. Powiem, że Nathalie Goodman chciała mnie sprowokować i wyrzuciłam ją za drzwi.

– A jeśli policja położy łapę na jej nagraniu?

– To niemożliwe, zwłaszcza że jej taśma zniknęła – powiedziała Nancy.

– Jej zabójstwo i to zniknięcie są okryte tajemnicą, zresztą nie znamy też osoby, która poinformowała ją o faktach z twojego życia – wtrącił Junior. – Nathalie Goodman była inteligentną kobietą i profesjonalistką – dodał. – Nie zaatakowałaby cię tymi pytaniami nie mając dowodów. A dowody miała na pewno od swojego informatora. Co o tym myślisz? – zwrócił się do Nancy, która potrząsnęła głową.

To oni, po tym wywiadzie, powinni ją uciszyć. Ani ona, ani Junior nie przewidzieli, że ktoś inny może ją wyeliminować, może ci, którzy mogli wywołać skandal.

– Nie jestem pewna, czy Nathalie miała dowody, ale mam powody, żeby tak przypuszczać – powiedziała Nancy. – To nie był blef, ona miała w ręku asy.

– Z tym mieczem Damoklesa nad głową zamierzasz w dalszym ciągu kandydować na syndyka? – zapytał Junior.

– Nie wiem – zwątpiła zamyślona. – Wszystko można o mnie powiedzieć, ale niczego nie można dowieść. Aby zniszczyć wizerunek osoby publicznej, wystarczy parę insynuacji, o ile są wiarygodne. Musimy wyjaśnić kulisy tej sprawy, a potem będziemy mogli zadecydować, co robić dalej.

Kiedy Frank Latella, posunięty w latach i znudzony życiem zmarł we własnym łóżku na wylew krwi do mózgu, który położył kres jego burzliwej egzystencji, Junior wziął mocno w swoje ręce sprawy organizacji. Gdy słuchało się Juniora, odnosiło się wrażenie, że czas się cofnął i ma się przed sobą starego Franka. Ten sam spokój, ten sam rozsądek, to samo zdecydowanie i władza chyba jeszcze przewyższająca władzę dziadka.

– Poruszyłem najbardziej wpływowe osoby – zawiadomił. – Na razie możemy tylko czekać. Będę was informował na bieżąco.

– Gdybyś miał ważne wiadomości – uprzedziła go Nancy – możesz mnie zastać u Taylora w Bostonie.

Postanowiła wyjechać. Obecność męża pomogłaby jej rozładować napięcie.

– Witamy panią, pani Carr – przywitał ją stary służący biorąc z jej rąk podróżną torbę.

– Mój drogi Griffinie, jak się pan czuje? – zapytała serdecznie.

W tym domu z piętnastoma pokojami, w samym sercu starego Bostonu, Nancy czuła się wciąż gościem. Wciąż uznawała go za siedzibę rodu Carr, chociaż ojciec Taylora nie żył już, a matka mieszkała na Lazurowym Wybrzeżu.

– Gdy pomyślę, ile mam lat, to naprawdę nie mogę się uskarżać – uśmiechnął się. Miał łysą, błyszczącą czaszkę i łagodny, żywy wyraz twarzy.

– Mój mąż? – zapytała.

– Pan właśnie wyszedł, proszę pani – odpowiedział. – Obiad zje w klubie, wróci po południu. Nie wiedział o pani przyjeździe.

Mówiąc to prowadził ją korytarzem do bardziej prywatnej części domu. Służący otworzył drzwi pokoju, który stał się pokojem Nancy. Był urządzony z wyszukaną elegancją meblami w stylu empire, wybity jedwabiem słonecznej barwy, z fryzami ze złoconego brązu. Kwitnąca forsycja stała w drzwiach balkonowych.

– Czy pani sobie coś życzył

– Kawę, Griffin – powiedziała odprawiając go. Otworzyła drzwi garderoby, sprawdziła stroje, przyjrzała się sobie w lustrze i postanowiła, że nie będzie czekać na powrót Taylora. Potrzebowała go, pojedzie do niego do Harvardu.

Zdecydowała się wypić kawę na dole, w kuchni, aby zyskać na czasie. Sally, meksykańskiej kucharki, nie zdziwiło wtargnięcie Nancy do jej królestwa. Znała jej niespokojny charakter.

– Witam panią, pani Carr – powiedziała kucharka.

– Jesteś piękna, Sally – pochwaliła ją Nancy.

Sally właściwie nie była ładna, choć miała przyjemną, uśmiechniętą twarz. Była natomiast miękka, okrągła, szczęśliwa niczym niegdysiejsze zamożne gospodynie domowe.

Nancy zaczęła popijać swoją kawę. Zadzwonił dzwonek przy drzwiach kuchennych.

– Kto to był? – zapytała Griffina, kiedy wrócił do kuchni.

– Jakiś mężczyzna przyniósł kopertę dla profesora Carr – odpowiedział służący.

– Daj mi ją – rozkazała.

Była to zwykła koperta zawierająca prostokątny, płaski przedmiot. Można było wyczuć go palcami.

– Zaniosę ją do gabinetu profesora – dodała.

Gabinet Taylora był pogrążony w przyjemnym, spokojnym półmroku. Nancy lubiła jego atmosferę. Fotele z czerwonej skóry, stare meble, olbrzymia biblioteka, która zakrywała wszystkie ściany świadczyły o solidności, kulturze i tradycji tego domu. Między książkami stały odpowiednio wyeksponowane portrety rodzinne w cennych ramkach ze srebra, złota, szylkretu i kamieni półszlachetnych.

Nancy podeszła do biurka i usiadła na wyściełanym krześle z wygodnym oparciem. Położyła na stole kopertę bez nazwiska, bez adresu; przyglądała się jej z rosnącą ciekawością. Ponownie wzięła ją, ważąc w dłoni i z powrotem odłożyła na blat biurka. Długo zastanawiała się nad tym tajemniczym przedmiotem, potem usłuchała wewnętrznego głosu nakazującego jej sprawdzić zawartość koperty. Postanowiła więc otworzyć ją. Zwłaszcza że koperta była tylko częściowo zaklejona. Zawsze mogła ją ponownie zakleić i nikt niczego by nie zauważył. Jakaś nieznana zaciekłość popychała ją do naruszenia pewnych niepisanych reguł, do popełnienia czynu, który zawsze potępiała. Ten gest przekreślał całe lata wzajemnego zaufania, jakie istniało między nią i Taylorem. Te rozważania o charakterze moralnym nie przeszkodziły w ujawnieniu zawartości koperty: taśmy magnetofonowej. Śmiała się z własnej niepowstrzymanej ciekawości sięgając do pierwszej szuflady biurka po prawej stronie po kartkę, na której miała zostawić mężowi wiadomość na wypadek, gdyby się rozminęli. Tam, gdzie miała nadzieję znaleźć papier listowy, znajdował się mały magnetofon. Po raz kolejny przypadek zmusił ją do obrania niezwykłej drogi. Nancy przypomniała sobie że to, co uważamy za ślepy przypadek losu, najczęściej pochodzi z głębszych źródeł.

59
{"b":"95078","o":1}