– Wyruszyć dokąd?
– Pan wraca do Nowego Jorku, panie Fawcett. A ja z panem. Nancy chce, żebym panu towarzyszył. Jest przekonana, że ze mną będzie się pan czuł pewniej.
– Gdzie jest Nancy i Taylor?
– Omawiają wspólne interesy – odpowiedział wycierając talerz kawałkiem chleba.
– Im więcej wiem, tym mniej rozumiem – stwierdził Mark zrezygnowany.
– Nie ma tak wiele do rozumienia – zbagatelizował José.
– Taylor Carr naprawdę tu przyjechał?
– Proszę za mną – powiedział olbrzym wychodząc z willi.
José usiadł za kierownicą mercedesa, Mark zajął miejsce obok niego. Jechali w kierunku Palermo. Do Trapani podróżowali w milczeniu. Minąwszy miasto zatrzymali się przed niewykończonym budynkiem, w którym był bar ze sklepikiem.
– Przepraszam – powiedział José. – Muszę skorzystać z toalety. A jak już tu jesteśmy, zapraszam na kawę. Idziemy?
– Nie. Poczekam tutaj.
Czuł potrzebę pozostania sam na sam ze swoimi myślami. Pomyślał o Carolyn i dzieciach. Zaniedbał je dla historii, która coraz bardziej się gmatwała. Przypomniał sobie Nancy i jej nieprawdopodobne opowieści. Poczuł zawrót głowy. Przypomniał sobie słowa siostry Anny: „Kto słyszał śpiew syren, nie wróci do Itaki.” W tej samej chwili zapaliło się i zgasło światło. Ogarnęła go martwa cisza i błogi spokój. Śmierć musnęła go swymi skrzydłami unosząc ze sobą w powiewie wieczornego wiatru. Mercedes wybuchł niczym petarda w sylwestrową noc.
Nancy była w drodze do Nowego Jorku. Wracała do życia publicznego. Będzie próbowała dostać się do City Hall. Taka była umowa z Taylorem – jej milczenie w zamian za fotel syndyka.
***