Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Dzisiaj

1

–  Było to szczęśliwe małżeństwo? – zapytał Mark, który nie mógł zrozumieć, dlaczego taki mężczyzna jak Taylor Carr pożądał mężatki z dzieckiem, z wyjątkowo burzliwą przeszłością i korzeniami tak odległymi od jego własnych.

W willi José Vicente panowała cisza, rozmawiali prawie szeptem.

– Był to udany związek. Spółka z pozytywnym bilansem. Miłość z fajerwerkami skończyła się z Seanem – wyjaśniła z uprzejmą cierpliwością. – Było to w każdym razie pozytywne doświadczenie. Taylorowi odpowiadała rola Pigmaliona. Ja byłam pilną uczennicą. Uczyłam się dobrze i szybko. Przede mną otworzyły się najbardziej ekskluzywne salony, najbardziej liczące się kluby. Moi teściowie, początkowo bardzo chłodni, z czasem stali się dla mnie i mego syna bardzo mili. U boku Taylora przeżyłam przyjemne lata. Byliśmy w Monte Carlo gośćmi Grace Kelly, na „Christinie” gośćmi Onassisa. Wakacje spędzaliśmy w Acapulco i w Saint Moritz. Mieliśmy mieszkanie w Kensington, Londynie i przy avenue Foch w Paryżu. Jako prawnik byłam rozchwytywana. I kiedy uznałam, że mam wystarczająco dużo znaczących klientów, otworzyłam własną kancelarię razem z bratem Salem. Zajęłam się czynnie polityką, kandydowałam do Kongresu z okręgu Queens i zostałam wybrana. Taylor był zawsze przy mnie. Był wspaniałym mężem i miałam w nim oparcie.

Nancy wstała. Mark uczynił to samo, rzucając jej pytające pytanie.

– Chodźmy na górę – zaprosiła. – Nie chcę, aby Taylor zastał pana tutaj.

Dziennikarz nie rozumiał różnicy między jednym pokojem a drugim w tym samym przecież domu. W każdym razie nie miał obiekcji. Był zbyt zmęczony. Przechodząc za nią przez różne pomieszczenia czuł narastającą wokół siebie dziwną i tajemniczą atmosferę. Nie było śladu służby, a przecież wszystko było czyste i uporządkowane. Również umeblowanie było niezwyczajne. Były zachwycające meble w stylu liberty i pospolite sprzęty, na których widok wzdrygał się.

Weszli po szerokich schodach oświetlonych z góry słońcem wpadającym przez szklany dach. Podziwiał ozdobne rośliny i uśmiechnął się do patetycznej, obwieszonej klejnotami Świętej Rozalii stojącej we wgłębieniu ściany.

– Co się wydarzyło później? – zapytał Mark obawiając się kolejnej przerwy.

– Zdarzyło się, że postanowiłam zrealizować mój najambitniejszy plan – odpowiedziała prowadząc go swobodnie przez tonący w półmroku korytarz. – Chciałam zdobyć fotel syndyka w City Hall. Partia poparłaby mnie. Rodzina Latella dałaby mi elektorat. Resztę pan zna, panie Fawcett. Wywiad z Nathalie Goodman miał być wstępem do właściwej kampanii wyborczej. Z Goodman zaprogramowaną przeciwko mnie. Miała mi wszystko wyperswadować, grożąc ujawnieniem pewnych sensacyjnych faktów. Z Goodman, która została zmieciona z powierzchni ziemi.

– Przez kogo? – dopytywał się Mark, gdy Nancy otwierała drzwi do sypialni.

– Już się pan o to pytał, pamięta pan?

– A pani mi nie odpowiedziała – odrzekł wchodząc za nią do małego pokoju.

– Potrzebny jest panu wypoczynek, panie Fawcett. Krótki sen dobrze panu zrobi – powiedziała uchylając się od odpowiedzi.

– Kto to był? – nalegał dziennikarz.

Nancy wskazała mu łóżko przykryte białą bawełnianą narzutą. Podeszła do okna, odsunęła muślinową zasłonkę i spojrzała na ogród.

– Dobrze, panie Fawcett. Powiem panu, kto zabił Nathalie Goodman. Powiem panu, chociaż dużo mnie to kosztuje. Ale całe moje opowiadanie było męczące. A poza tym obiecałam panu prawdę – zakończyła wzdychając głęboko.

58
{"b":"95078","o":1}